eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 10

  • 1. Data: 2006-01-13 09:50:27
    Temat: Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
    Od: "@" <m...@m...ue>

    Co ma na celu zadawanie tego pytania? Jakiej odpowiedzi oczekuje osoba
    rekrutujaca? Chodzi tu o konkretna kwote, mowiaca o tym "jak sie cenimy",
    czy o szybka, pewna odpowiedz na to ?



  • 2. Data: 2006-01-13 10:07:09
    Temat: Re: Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
    Od: "kolezanka" <n...@p...do.mnie>


    Użytkownik "@" <m...@m...ue> napisał w wiadomości
    news:dq84a3$28c5$1@news.enterpol.pl...
    > Co ma na celu zadawanie tego pytania? Jakiej odpowiedzi oczekuje osoba
    > rekrutujaca? Chodzi tu o konkretna kwote, mowiaca o tym "jak sie cenimy",
    > czy o szybka, pewna odpowiedz na to ?
    >
    Jak zadawałam to pytanie to chodziło mi o konkretną kwotę, na podstawie
    której oceniałam, czy jesteśmy w stanie być atrakcyjnym pracodawcą dla
    danego kandydata.
    pzdr.
    kolezanka



  • 3. Data: 2006-01-13 10:47:10
    Temat: Re: Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
    Od: HERAKLES <h...@b...pl>

    @ wrote:

    > Co ma na celu zadawanie tego pytania? Jakiej odpowiedzi oczekuje osoba
    > rekrutujaca? Chodzi tu o konkretna kwote, mowiaca o tym "jak sie cenimy",
    > czy o szybka, pewna odpowiedz na to ?
    1) Wiemy jak się ew. przyszły pracownik ceni.
    2) Wiemy, czy nas na niego stać.
    3) Wiemy, czy on/ona wie czego chce(tu akurat ile).
    4) Wiemy, że się przecenia albo i nie.


  • 4. Data: 2006-01-13 14:01:31
    Temat: Re: Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
    Od: "Jackare" <j...@i...pl_wytnijto_>


    > Co ma na celu zadawanie tego pytania? Jakiej odpowiedzi oczekuje osoba
    > rekrutujaca? Chodzi tu o konkretna kwote, mowiaca o tym "jak sie cenimy",
    > czy o szybka, pewna odpowiedz na to ?
    >
    To pytanie bez sensu. Takie zachowanie ukształtował nasz chory rynek.
    To firma zatrudnia i powinna mieć przygotowaną propozycję płacy. Zazwyczaj
    firma i tak ma przygotowany jakiś budżet zwiazany z konkretnym stanowiskiem.

    Z moich osobistych doświadczeń wynika, że gdy to ja podawałem oczekiwaną
    kwotę, nigdy nie dostałem pracy. Za każdym razem gdy propozycję artykułował
    potencjalny lub raczej przyszły pracodawca- otrzymywałem pracę. Od tej pory
    zawsze się upieram i nie podaję kwoty- czekam az pracodawca ją zaproponuje.
    To poniekąd świadczy o jego klasie i poważnym traktowaniu pracownika oraz
    pozwala uniknąć głośnych rozczarowań itp.
    Moim zdaniem w bardzo dobrym tonie jest standardowe na zachodzie podawanie w
    ogłoszeniu o pracę widełek płacowych- pozwala to uniknąć straty czasu i
    pieniędzy w postaci nikomu nie potrzebnych jazd przez pół Polski aby odbyć
    bezsensowną rozmowe kwalifikacyjną, która do niczego nie prowadzi.
    Poza tym obowiązuje tu stara zasada negocjacji: kto pierwszy podaje kwotę-
    przegrywa.
    Zawsze gdy prowadziłem rekrutacje miałem przygotowaną propozycję płacową ze
    wstępną perspektywą rozwoju na najbliższe 9-12 miesięcy. Zawsze była
    podawana w rozmowach telefonicznych przed właściwą rozmową kwlifikacyjną,
    choć w ogłoszeniach zamieszczanych publicznie pracodawcy sobie tego nie
    życzyli.
    --
    Jackare
    Bytom/Kraków



  • 5. Data: 2006-01-13 17:45:18
    Temat: Re: Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
    Od: Maciej Koziński <m...@w...wp.pl>

    Jackare wrote:

    > To pytanie bez sensu. Takie zachowanie ukształtował nasz chory rynek.
    > To firma zatrudnia i powinna mieć przygotowaną propozycję płacy. Zazwyczaj
    > firma i tak ma przygotowany jakiś budżet zwiazany z konkretnym stanowiskiem.


    Dokładnie tak. Wiadomo, że pracownik chciałby zarabiać jak najwięcej za
    jak najlżejszą pracę, a firma płacić jak najmniej za jak najwyższe
    poświęcenie i kwalifikacje ;) Tyle, że to pracodawca ma rachunek
    ekonomiczny całego przedsięwzięcia, więc on może proponować rozsądną
    kwotę, tym bardziej, że zna z aplikacji i rozmowy walory kandydata.

    >
    > Z moich osobistych doświadczeń wynika, że gdy to ja podawałem oczekiwaną
    > kwotę, nigdy nie dostałem pracy. Za każdym razem gdy propozycję artykułował
    > potencjalny lub raczej przyszły pracodawca- otrzymywałem pracę. Od tej pory
    > zawsze się upieram i nie podaję kwoty- czekam az pracodawca ją zaproponuje.


    Właśnie.
    Na bezczelnego można oczywiście odpowiedzieć "jak najwięcej". Ale
    najlepiej odbić piłeczkę i oczekiwać propozycji pracodawcy. Z reguły
    jest ona wtedy na rozsądnym poziomie.



    > Moim zdaniem w bardzo dobrym tonie jest standardowe na zachodzie podawanie w
    > ogłoszeniu o pracę widełek płacowych- pozwala to uniknąć straty czasu i
    > pieniędzy w postaci nikomu nie potrzebnych jazd przez pół Polski aby odbyć
    > bezsensowną rozmowe kwalifikacyjną, która do niczego nie prowadzi.

    To u nas jest rzeadkością, choć oszczędziłoby sporo wysiłku obu stronom.

    > Zawsze gdy prowadziłem rekrutacje miałem przygotowaną propozycję płacową ze
    > wstępną perspektywą rozwoju na najbliższe 9-12 miesięcy. Zawsze była

    Oby jak najwięcej firm brało z Ciebie przykład :-)

    Pozdrawiam,
    M.
    --
    Maciej Koziński
    http://maciej_kozinski.webpark.pl/


  • 6. Data: 2006-01-14 13:58:09
    Temat: Re: Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
    Od: Aneczka <a...@g...pl>

    Maciej Koziński napisał(a):

    > najlepiej odbić piłeczkę i oczekiwać propozycji pracodawcy. Z reguły
    > jest ona wtedy na rozsądnym poziomie.

    A jak to zrobić? (chodzi mi o jakieś sugestie - co może zachęcić
    pracodawcę do wyjścia z propozycją)

    --
    Pozdrówki,
    Aneczka


  • 7. Data: 2006-01-14 22:15:03
    Temat: Re: Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
    Od: Jan Kowalski <J...@n...pisz.tu>

    > To pytanie bez sensu. Takie zachowanie ukształtował nasz chory
    > rynek.

    Niekoniecznie. Zależy od rodzaju pracy, a takiej informacji nie
    miałeś od przedmówcy. Są stanowiska, gdzie fachowiec może śmiało
    postawić swoje warunki. Z wypowiedzi przedmówcy wynika, że takim
    fachowcem nie jest i jeśli to było widać po aplikacji -
    faktycznie nie miało. Sens jest bardzo prosty - w pewnych
    przypadkach jeżeli wymagamy doświadczenia i chcemy zatrudnić
    osobę, która jest pewna, że sobie poradzi na stanowisku - ta
    właściwa osoba będzie dobrze wiedziała, co odpowiedzieć.
    Niewłaściwa osoba albo nie będzie mogła nic powiedzieć, albo
    odpowie źle z punktu widzenia pracodawcy. To jest czasem dość
    dobry przesiew podczas rozmów kwalifikacyjnych.

    > To firma zatrudnia i powinna mieć przygotowaną propozycję
    > płacy. Zazwyczaj firma i tak ma przygotowany jakiś budżet
    > zwiazany z konkretnym stanowiskiem.

    Chyba, że
    1. budżet na ten cel jest ściśle powiązany z umiejętnościami i
    możliwościami pracownika... Oczywiście - wtedy w firmie
    stanowisko jest jasne - im więcej będą musieli zapłacić, tym
    lepiej. Powiedziałeś za mało? Masz pecha, bo Cię nie przyjęli.
    Straciłeś szansę pracy w dobrej firmie :(.
    2. firma chciałaby zatrudnić fachowca za jak najmniejsze
    pieniądze. Powiedziałeś za dużo? Masz szczęście, bo Cię nie
    przyjęli. Nie będziesz wołem roboczym za grosze :).

    Pewnie, że czasem takie pytanie nie ma sensu, ale nie zawsze.

    > Z moich osobistych doświadczeń wynika, że gdy to ja podawałem
    > oczekiwaną kwotę, nigdy nie dostałem pracy.

    Więc albo nie miało to znaczenia (przypadek braku sensu) lub nie
    wyczułeś intencji rozmówcy.

    > Za każdym razem gdy propozycję artykułował potencjalny lub
    > raczej przyszły pracodawca- otrzymywałem pracę.

    Np. stanowiska techniczne i inne podobne (w sensie sposobu
    zapłaty, np. biurowe, średni szczebel zarządzania itd): albo
    akord (premia, prowizja) reguluje płacę za pracę, albo bat (nie
    wyrabiasz, nie spełniasz nadziei: papa). Tam wynagrodzenie
    w widełkach mogłoby być podawane już w ogłoszeniach (o ile to nie
    jest temat wstydliwy dla firmy).

    > Od tej pory zawsze się upieram i nie podaję kwoty- czekam az
    > pracodawca ją zaproponuje. To poniekąd świadczy o jego klasie i
    > poważnym traktowaniu pracownika oraz pozwala uniknąć głośnych
    > rozczarowań itp.

    a nie przyszło ci do głowy, że np. pracodawca nie zakłada z góry,
    czy będzie to osoba z dużym doświadczeniem, która od razu zacznie
    pracę na dobrym poziomie, czy też osoba, która dopiero będzie się
    musiała np. przez rok uczyć tej pracy? A może ktoś chce sobie
    zachować propozycję płacową do przedstawienia dopiero po ocenie
    kandydata? A może jest to firma traktująca pracownika
    indywidualnie a nie jak szarą masę i negocjuje z kandydatem płacę
    na ostatnim etapie rozmów?
    Masz - jak wynika z Twojego posta - duuuże doświadczenie w
    zmianach pracodawców. To też o czymś może świadczyć. A nie musi.
    Pomimo tego, co piszesz, nie można jeszcze wydawać o Tobie osądu,
    przy tak małej ilości danych. Ty zaś wydajesz osąd nawiązując do
    wypowiedzi poprzednika i wkładasz wszystkie firmy do jednego
    worka. To mi się akurat nie spodobało.

    > Moim zdaniem w bardzo dobrym tonie jest standardowe na
    > zachodzie podawanie w ogłoszeniu o pracę widełek płacowych

    Owszem, więc ja też podam, w stosunku do aktualnie prowadzonej
    rekrutacji: od 500zł do 12.000zł. Jak Ci się to podoba? Bo są tam
    tacy, co po kilku miesiącach zarabiają 500 i są tacy, co dostają
    12.000zł, mając identyczne możliwości. Dużo możesz z tego
    wywnioskować, co do Twoich ewentualnych dochodów? Nie sądzę.
    Więc na Twoim miejscu napisałbym: "jeśli to możliwe, do dobrego
    tonu należy podawanie widełek...". Niby nic, trzy słowa, a jednak
    sens zupełnie inny.

    > - pozwala to uniknąć straty czasu

    Czasem nie podanie stawek pozwala uniknąć straty czasu i
    kolejnych rekrutacji - jak wyżej opisano.

    > pieniędzy w postaci nikomu nie potrzebnych jazd przez pół
    > Polski aby odbyć bezsensowną rozmowe kwalifikacyjną, która do
    > niczego nie prowadzi.

    A to już poważnie będzie świadczyć o kandydacie, jeśli ten
    podczas rozmowy (jeśli dzwonią, jak nie - można samemu zadzwonić)
    wyjaśni sytuację (odległość) i zapyta o możliwości finansowe
    (mniej więcej), zakładając, że kandydat ma takie a nie inne
    kwalifikacje. I to już proste - podczas rekrutacji nie tylko
    firma ma sprawdzać kandydata, ale - jak najbardziej - kandydat
    firmę. Jeżeli Cię niepoważnie w tym momencie potraktują - nie
    warto jechać, bo firma nie traktuje ludzi serio. W każdym innym
    przypadku taka rozmowa bynajmniej nie zaszkodzi.

    > Poza tym obowiązuje tu stara zasada negocjacji: kto pierwszy
    > podaje kwotę- przegrywa.

    ??? Kiedyś np. podałem kwotę, która była 3x wyższa niż najwyższa
    podana przez innych i właśnie dlatego miałem umowę. Chyba nie
    przegrałem na tym. Nie wiem na ile znasz zasady negocjacji, ale
    sam sobie odpowiedz - na ile możesz podnieś kwotę, jaką sobie
    założył pracodawca, jeśli to on ją poda pierwszy? Jeśli tu mówisz
    o negocjacji (a nie podanie kwoty na pierwszym etapie rozmowy),
    to najpierw spraw, żeby to właśnie Ciebie chcieli, potem podaj
    Twoją kwotę z zastrzeżeniem, że "oczywiście - o ile to u Państwa
    możliwe" i zostawiając w ten sposób furtkę dla rozmówcy - nie
    pozbawisz się dalszych szans na pracę i będziesz miał pewnie
    więcej, niż zdając się na propozycję drugiej strony.

    > Zawsze gdy prowadziłem rekrutacje miałem przygotowaną
    > propozycję płacową ze wstępną perspektywą rozwoju na najbliższe
    > 9-12 miesięcy.

    Więc czym się różni człowiek od człowieka? Nie chciałbym pracować
    w tej firmie. Nie lubię, jak ktoś mnie ciosa do równego, zanim
    jeszcze mnie pozna. No, chyba, że jest to robota typu od do
    |<----->|. Wtedy "nie podskoczysz" i masz całkowitą rację.

    > Zawsze była podawana w rozmowach telefonicznych przed właściwą
    > rozmową kwlifikacyjną, choć w ogłoszeniach zamieszczanych
    > publicznie pracodawcy sobie tego nie życzyli.

    A co ja mam powiedzieć? Jak się Panu nie będzie za bardzo chciało
    pracować, to dostanie Pan ... a jak dobrze się Pan zabierze do
    roboty to ...? A może omówić przez telefon zasady płacenia przy
    zależnościach, które są wypisane na całej stronie A4?
    Już to przerabiałem - wyszło na to, że przez telefon należy
    streścić 5-cio dniowe szkolenie.

    J.K.
    --
    http://rsnb.republika.pl


  • 8. Data: 2006-01-15 12:36:42
    Temat: Re: Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
    Od: Kira <c...@e...wytnij.pl>


    Re to: @ [Fri, 13 Jan 2006 10:50:27 +0100]:


    > Co ma na celu zadawanie tego pytania? Jakiej odpowiedzi
    > oczekuje osoba rekrutujaca? Chodzi tu o konkretna kwote,
    > mowiaca o tym "jak sie cenimy", czy o szybka, pewna
    > odpowiedz na to ?

    Ja co prawda zazwyczaj wiem ile zapłacę, ale lubię też
    czasami zadać podobne pytanie. Ono wbrew pozorom lepiej
    niż jakiekolwiek techniczne potrafi zweryfikować, czy
    doświadczenie opisane w CV to faktyczne doświadczenie.

    Jako, że kręcę się raczej w okolicach 'wolnych zawodów',
    mam do czynienia głównie z freelancerami. I oni, jeżeli
    faktycznie mają doświadczenie i już w ten sposób pracowali
    - bez problemu odpowiadają na pytanie ile jest warta ich
    praca w tym konkretnym projekcie. I co ważne, nie rzucają
    kwoty z góry, tylko zaczynają zadawać pytania i dopiero
    na podstawie odpowiedzi wyceniają swoją pracę.

    Dlatego jeśli przychodzi mi grafik web i na pytanie "ile"
    odpowiada "yyy... eee... no... 100?" to w sumie wiem, że
    nie za bardzo jest o czym dalej rozmawiać. Bo niby skąd
    ta 100, z kosmosu się wzięła jak nie wie za co właściwie
    mam mu zapłacić? Taka odpowiedź oznacza dwie rzeczy: raz,
    facet nie ma pojęcia o faktycznych stawkach za projekty,
    dwa, jest mu dokładnie wsio rawno co ma zrobić - co jest
    idiotyzmem, bo jednak zaprojektowanie grafiki do serwisu
    portalowego "nieco" się różni od strony firmowej albo
    poruszającej jeden konkretny temat czy od skepu OnLine.

    Krótko mówiąc, jest to bardzo szybki sposób na sprawdzenie
    czy przyszły współpracownik zna realia własnej branży i pi
    razy oko wie, o czym my w zasadzie rozmawiamy.


    Kira

    --
    http://Cyber-Girl.NET
    *Bo SIEĆ jest rodzaju żeńskiego :)*


  • 9. Data: 2006-01-15 12:41:31
    Temat: Re: Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
    Od: Kira <c...@e...wytnij.pl>


    Re to: Jackare [Fri, 13 Jan 2006 15:01:31 +0100]:


    > Poza tym obowiązuje tu stara zasada negocjacji: kto pierwszy
    > podaje kwotę- przegrywa.

    Nic mi nie wiadomo o tej zasadzie :) Wiem za to o innej:
    jeśli najpierw sensownie uzasadnisz podaną kwotę i to na
    dodatek odpowiednio dobierając słowa tak, żeby podana na
    końcu kwota już od paru chwil wynikała z kontekstu, to
    zazwyczaj nie stanowi ona zaskoczenia - bo podświadomie
    Twój rozmówca już się na nią przygotował a świadomie jest
    skupiony na ofercie. Wtedy przyjęcie kwoty jest znacznie
    mniej bolesne, a negocjacje znacznie krótsze.


    Kira

    --
    http://Cyber-Girl.NET
    *Bo SIEĆ jest rodzaju żeńskiego :)*


  • 10. Data: 2006-01-22 17:13:20
    Temat: Re: Rozmowa kwalifikacyjna i pytania dot. oczekiwan finansowych.
    Od: "Jackare" <j...@i...pl_wytnijto_>


    >
    > Niekoniecznie. Zależy od rodzaju pracy, a takiej informacji nie
    > miałeś od przedmówcy. Są stanowiska, gdzie fachowiec może śmiało
    > postawić swoje warunki. Z wypowiedzi przedmówcy wynika, że takim
    > fachowcem nie jest i jeśli to było widać po aplikacji -
    > faktycznie nie miało.

    W takim tez kontekscie odpowiadałem. Nie wysokiej klasy specjalista, ale
    pracownik jakich wielu, w dodatku niedoświadczony w temacie poszukiwania
    pracy bo nie pytałby o podstawowe w sumie kwestie.
    >
    > a nie przyszło ci do głowy, że np. pracodawca nie zakłada z góry,
    > czy będzie to osoba z dużym doświadczeniem, która od razu zacznie
    > pracę na dobrym poziomie, czy też osoba, która dopiero będzie się
    > musiała np. przez rok uczyć tej pracy? A może ktoś chce sobie
    > zachować propozycję płacową do przedstawienia dopiero po ocenie
    > kandydata?

    Bardzo szlachetnmie mierzysz pracodawców. Z moich doswiadczen wynika ze jest
    to rzadkością.

    > Masz - jak wynika z Twojego posta - duuuże doświadczenie w
    > zmianach pracodawców. To też o czymś może świadczyć. A nie musi.

    No właśnie :-) Pracowałem tak naprawde w 4 miejscach łącznie z obecnym:
    1. szpital -przez miesiąc (i dwa miesiące praktyki) - nie stać mnie było na
    tę robotę choć była naprawdę bardzo ciekawa- musiałem mieć z czego żyć
    2. firma IT (teleinformatyka, elektronika)- 7,5 roku - od zwłykłego
    technicznego pracownika poprzez kierownika projektu do kierownika działu
    3. firma IT (teleinformatyka, elektronika) - 1 rok - stanowisko kierownicze
    4. firma IT (teleinformatyka, elektronika) - obecnie - stanowisko
    kierownicze

    plus jakieś drobiazgi dorobkowe w młodym wieku, plus prpowadzenie własnych
    usług (dodatkowe) w latach 1995-2000
    > Pomimo tego, co piszesz, nie można jeszcze wydawać o Tobie osądu,

    teraz juz mozna- wydaje mi się że fluktuacja w granicach normy :-), za to
    odbyłem stosunkowo dużo rozmów kwalifikacyjnych zarówno z jednej jak i
    drugiej strony stołu.

    Ty zaś wydajesz osąd nawiązując do wypowiedzi poprzednika i wkładasz
    wszystkie firmy do jednego
    > worka. To mi się akurat nie spodobało.

    W przypadku zatrudniania na znakomitą większość stanowisk - tak poprostu
    jest, cudów nie ma, bo to pracownicy "biją się" o pracę a nie fitmy o
    pracownika.

    > Więc na Twoim miejscu napisałbym: "jeśli to możliwe, do dobrego
    > tonu należy podawanie widełek...". Niby nic, trzy słowa, a jednak
    > sens zupełnie inny.
    >
    Masz rację, ale założyłem (co chyba wynika z mojej wypowiedzi i kontekstu
    jaki wywnioskowałem z pytania) że to mozliwe. Może lub napewno moja
    nadinterpretacja.


    > A to już poważnie będzie świadczyć o kandydacie, jeśli ten
    > podczas rozmowy (jeśli dzwonią, jak nie - można samemu zadzwonić)
    Ten temat pomijam- często młodzi ludzie wogóle o nic nie pytają (boją się,
    nie wiedzą o co, nie potrafią), czesto tez po prostu chcą po pierwsze dostać
    pracę nie pytając wogóle o pieniądze.

    >
    Nie wiem na ile znasz zasady negocjacji, ale
    > sam sobie odpowiedz - na ile możesz podnieś kwotę, jaką sobie
    > założył pracodawca, jeśli to on ją poda pierwszy?

    Cały czas zakładam że mówimy o naborze na przeciętne stanowisko. Z mojej
    praktyki wynika że zazwyczaj w rzeczywistości pracowdawca i tak ma
    zaplanowaną kwotę ponad którą nie wyjdzie- co najwyżej z checią ją obniży.
    Przy takim założeniu, jeżeliktoś będzie chciał więcej to zostanie odrzucony
    do momentu gdy nie dopasuje się osoby (wraz zjej umiejętnościami, chęciami i
    osobowością) do oferowanych warunków. Przy obecnej konkurencji na rynku ani
    nie jest tpo szczególnie trudne ani nie trwa zbyt długo.
    Trudno tu więc mówić o jakichś mozliwościach negocjacji- albo się wpiszesz w
    proponowane warunki, albo odpadasz. W realiach obecnego rynku pracy (na
    przeciętnych stanowiskach) odpadnięcie może oznaczać długookresową utratę
    możliwości zarabiania wogóle.

    > Jeśli tu mówisz
    > o negocjacji (a nie podanie kwoty na pierwszym etapie rozmowy),
    > to najpierw spraw, żeby to właśnie Ciebie chcieli, potem podaj
    > Twoją kwotę z zastrzeżeniem, że "oczywiście - o ile to u Państwa
    > możliwe"

    Tu masz oczywiście rację, ale jak pisałem nie rozważałem w moim poście
    wszystkich mozliwych uwarunkowań rekrutacji.

    > Więc czym się różni człowiek od człowieka? Nie chciałbym pracować
    > w tej firmie. Nie lubię, jak ktoś mnie ciosa do równego, zanim
    > jeszcze mnie pozna. No, chyba, że jest to robota typu od do
    > |<----->|. Wtedy "nie podskoczysz" i masz całkowitą rację.
    >
    I tu jest clou. Ty cały czas nawiązujesz do rekrutowania specjalistów lub
    osób conajmniej doświadczonych lub samodzielnych a ja mówię właśnie o
    rekrutacji "szarych ludzi". Pracowałem w różnymi osobami i stwierdzam że
    jedak większość to "szaracy" chcący mieć po prostu źródło utrzymania nie
    obarczone ani wyzwaniami ani odpowiedzialnością. Zrobić swoje (często dobrze
    i zaangażowaniem) i pójść do domu. Nic twórczego, nic ambitnego czasem
    choćby sprzątanie ale od ...do.... w zakresie .... i nic więcej. Nie
    świadczy to wcale źle o ludziach dla których praca to tylko źródło
    realizacji innych oczekiwań życiowych (ryby, szachy, ciuchy, piwo) a nie
    cel sam w sobie.

    --
    Jackare
    Bytom/Kraków


strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1