eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCzy to prawda? › Re: Czy to prawda?
  • Data: 2003-12-21 18:35:47
    Temat: Re: Czy to prawda?
    Od: "Brodek" <B...@r...NIE.ODPOWIADAM.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik " Marek" <m...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:bs4018$8g5$1@inews.gazeta.pl...
    > >tylko że wyemigrują jednostki które trochę sobą reprezentują,
    > Nie po raz pierwszy spotykam się z taką opinią. To chyba efekt wpływu na
    > ludzi pogadanek w mediach na tematy gospodarcze i socjologiczne, bo raczej
    > nie polityczne. Z tą emigracją wszystkich którzy choć trochę sobą
    > reprezentują, to taka sama prawda, że zakładają rodziny tylko jednostki
    > zaradne i ustabilizowane :)

    Masz oczywiście rację.
    Wystarczy popatrzeć, kto z Polski emigrował do Brazyli lub choćby Ameryki...
    Większość to byli tzw. zwykli ludzie..

    > Ja bym się bardzo cieszył gdyby w ciagu bardzo krótkiego czasu
    wyemigrowało
    > ponad 3 mln ludzi w wieku produkcyjnym wraz z rodzinami.

    Wbrew pozorom nie byłoby to wcale takie rewelacyjne. 3 mln ludzi z rodzinami
    to pewnie jakieś 6 mln konsumentów. Zakładając tylko, że na każdego tego
    konsumenta przypada 1000 zł miesięcznie to natychmiast znika nam z
    gospodarki 6 mld złotych konsumpcji miesięcznie.
    Czyli nagła utrata tych ludzi byłaby raczej dla gospodarki katastrofalna niz
    ozywcza... Niestety tu liczy się sztuka... Choćby była chora..

    > Rewelacyjna sprawa, skoro na rozwiązanie problemu bezrobocia trudno
    liczyć,
    > bo dla polityków jest to problem polityczny, a nie społeczny.

    Trudno się nie zgodzić.
    Przez politykę mamy zamiast realnych rozwiazań pomysły w stylu zaostrzania
    KP lub wydawania pół miliarda na kolejarzy...

    > Polscy politycy ze szczególnym uwzględnieniem prawej i środkowej strony,
    żyją
    > w wirualnym świecie przepełnionym nienawiścią do PRL-u do tego stopnia, że
    na
    > coś innego już w psychice brakuje miejsca.
    > Dla wielu czas się zatrzymał na czasach przedwojennych i problemach z
    > terenami za Bugiem.

    A tu bym podyskutował. Ale to inna dyskusja..

    > Najpierw politycy wymyślili, że powinno być bezrobocie, a potem zaczeli z
    nim
    > walczyć w nieudolny sposób.

    Politycy nie wymyslili bezrobocia. Jest to naturalny stan gospodarki.
    Nie wiem, czy politycy kiedykolwiek cokolwiek wymyslili...

    > Polska jest na tyle dziwnym krajem, że sama "czarodziejska różdżka wolnego
    > rynku" nie utworzy zlikwidowanych miejsc pracy.

    Na razie nie ma jeszcze wolnego rynku. Za dużo różnych górników, kolejarzy,
    czy choćby lekarzy i pielęgniarek. Jesli do tego dojdą jeszcze kretyńskie
    pomysły w stylu NFZ to o rynku trudno już mówić....

    > Pracodawcy w Polsce mają już tak dobrze jak jeszcze nigdy nie mieli, a
    chcą
    > jeszcze lepiej. Tym czasem zmiany o które postulowali nie powodują
    wzrostu
    > liczby miejsc pracy, ale pogorszenie się warunków pracy dla tych, którzy
    > jeszcze ją mają.

    Nie mają dobrze.
    Jeżeli zwolnienie pracownika jest trudne to decyzja o jego zatrudnieniu
    (przynajmniej oficjalnie) jest jeszcze trudniejsze..

    > Zniknięcie nazwyżki z rynku pracy uzdrowiłoby ten system, bo zmusiłoby
    > pracodawców do szanowania pracownika. Nie dajmy się zwariować - w końcu
    > pracuje się po to żeby żyć, a nie żyje po to żeby pracować.

    Jak wyżej - nie uzdrowiłoby, bo do obsługi mniejszego rynku potrzeba by
    mniej ludzi..
    Szanowanie pracownika? co przez to rozumiesz? Czy szef ma ci się kłaniać w
    pas? Nie o to przecież chyba chodzi. Chodzi o to, by dobrze zarządzał firmą
    w której pracujesz.
    Reszta to juz kwestia kultury osobistej i jednej i drugiej strony. A i po
    jednej i drugiej zdarzają się smutne przykłady..

    > >a ludzie po zawodówkach i o małej przydatności i tak nie znajda pracy
    >jak
    > do tej pory nie znaleźli...
    > Nieprawda! Pomijając rejony kraju gdzie pracy nie ma wcale, nie tylko
    > wykształcenie jest problemem. Jeżeli na murach są hasła, że nikt nie jest

    Wykształcenie jest problemem.
    Drugim jest umiejętność dostosowywania się do potrzeb rynku.

    > nielegalny, to tak samo powinny się pojawić hasła, że nikt nie jest
    > nieprzydatny. Pomijając przypadki patologiczne, zniknięcie w ciągu tak
    > krótkiego czasu ponad trzech milionów miejsc pracy zaowocowało zjawiskiem,
    > które dla mnie nie jest znakiem czasu, ale paranoją, zbiorową psychozą.

    Tych miejsc nie było. Tak jak z punktu widzenia kolei nie powinno pracować
    już wielu z tak dzielnie ostatnio protestujących kolejarzy.

    > Pracodawcy mają za duże możliwości wyboru pracownika i z powodu przesytu
    > dostali małpiego rozumu. Na nowego pracownika "nadaje się":
    > - absolwent, którego można na stażu przyjąć nawet za darmo,
    > - absolwent wyższej uczelni z potężnym doświadczeniem zawodowym,
    > - osoba 24-35 lat,
    > - pasjonat najlepiej singiel dyspozycyjny 48 na 24h - najlepiej
    mieszkający
    > w firmie,

    Dziwisz się?
    Jakbyś mógł dostać dobry, nowy telewizor i jakiś stary, choćby lekko już
    szroniący to który byś wybrał?..
    A jakbyś miał do wyboru pralkę za tysiąc złotych a za sto to pewnie
    wybrałbyś tę za tysiąc co?..

    > Nie tylko ludzie po zawodówkach są bez pracy! Ze średnim i wyższym również
    > i to coraz większym stopniu, i to z conajmniej trzech powodów.

    Generalnie masz rację, ale..

    > 1. Od ponad 14-stu lat się ciągle masowo zwalnia, a przyjmowane
    > są jednostki.

    To nie prawda.
    Zmienia się po prostu struktura zatrudnienia. Teraz już większość pracuje w
    małych firmach a nie w molochach. Stąd takie wrażenie..

    > 2. Pogoń za wyższym wykształceniem podsycana przez polityków, socjologów
    i
    > rynek pracy. Czy może przypadkiem dane, z których wynika,
    > że w Polsce jest mniej ludzi z wyższym niż w innych krajach, opierają się
    na
    > błędnym założeniu, że high school to też szkoła wyższa?

    Cóż. Kiedyś standardem była matura. Nikt nie protestował, że jest ona do
    większości prac niepotrzebna choć faktycznie rozważania o Norwidzie
    większości w ich pracy zawodowej się nie przydały.
    Teraz standardem jest wykształcenie wyższe. Tyle...

    > 3. Z powodu masowej nadprodukcji absolwentów z wyższym wykształceniem,
    > mgr inż. jest często przyjmowany na stanowisko, na którym mógłby pracować
    z
    > powodzeniem technik, a technika przyjmuje się tam gdzie mogłaby pracować
    > osoba z zawodowym, podstawowym, a nawet i bez wykształcenia.

    Patrz jak wyżej..

    > Ktoś może powiedzieć, że szkolnictwo wyższe i średnie ze szczególnym
    > uwzględnieniem prywatnego, też podlega "prawom rynku", ale w Polsce -
    gdzie
    > nie sprawdzają się często ani prawa ekonomii ani fizyki - to nie do końca
    > prawda. Uczelnie państwowe szkolą tylu na ile pozwalają środki z budżetu,
    a
    > uczelnie prywatne każdego, kto pryjdzie i zapłaci za naukę - jak zabraknie
    > wykładowców, to zatrudnią więcej. Obawiam się, że masowy "wysyp" uczelni
    > prywatnych spowodowany brakiem kontroli tego zjawiska, powoduje ciągły
    spadek
    > ich poziomu. Obawiam się również, że poziom wielu z prywatnych szkół
    wyższych
    > jest niższy niż technikum państwowego. Wychodzą z tych szkół ludzie
    > z "dyplomem", który działa na wybraźnię i apetyt pracodawcy, ale właśnie
    to
    > pogarsza sytuację na rynku pracy ludzi ze średnim i zawodowym, których na
    > dalszą naukę już nie stać.

    Nie działa.
    Dla większości dyplom już nic nie znaczy (chyba, że z jakimś specjalnym
    wyróżnieniem z dobrej uczelni) a jest jedynie warunkiem czysto formalnym.

    > Następna sprawa to tzw. "mała przydatność" potencjalnego pracownika.
    > Poza przypadkami takich co im się nie chce pracować, większość nadaje się
    do
    > pracy, pod warunkiem przeszkolenia lub tylko przyuczenia. To chory rynek
    > pracy powoduje, że pracodawcy nie chcą inwestować jak kiedyś w szkolenie
    > pracowników i zachowują się jak prezesi klubów sportowych, którzy wolą
    > sportowca kupić niż wychować i wytrenować.

    A dlaczego uważasz, że to ja muszę za moje własne pieniądze kogokolwiek
    szkolić?.. Oczywiście, że jeśli potrzebny mi juz fachowiec z danej branży to
    wolę go kupić niż wychowywać. Potrzebuję go bowiem tu i teraz a nie choćby
    za pół roku..
    Za to osobiście na niższych stanowiskach wolę sobie ludzi wychować bo tak
    wychodzi taniej..

    > Chory rynek pracy powoduje również to, że ulegający magii dyplomów
    pracodawcy
    <ciach>
    > sektor rynku - liczy się ilość, a nie jakość.

    Mylisz się.

    > Widziałem w lokalnej prasie ogłoszenie pracodawcy, którego prawdopodobnie
    > zmęczyło powtarzające się sprawdzanie kolejnych pracowników będących
    > produktami tego chorego systemu: "przyjmę informatyka zdrowego
    psychicznie" :)

    Aaaaa. Informatycy to zupełnie inna bajka.
    Ale zwróć też uwagę, że nie szukali informatyka bez dyplomu a 'zdrowego
    psychicznie'...

    > Dodatkowy problem to bezrobotni ludzie w wieku produkcyjnym, których nie
    stać
    > na dalsze kształcenie. Kursy organizowane np. przez Urzędy Pracy nie
    pokonają
    > barier wykształcenia, wieku i płci, które panują na rynku pracy. Czy samo
    > nieprawdziwe stwierdzenie, że to są nieroby o roszczeniowej postawie
    załatwia
    > sprawę??? Uważam, że takie teksty świadczą wyłącznie o zezwierzęceniu
    > stosunków międzyludzkich!!!

    Cóż. Jeszcze raz zapytam dlaczego ja mam płacić za to, że ktoś kiedyś
    popełnił błąd i teraz nie może znaleźć roboty, bo się do niczego we
    dzisiejszym zakładzie pracy nie nadaje?..

    > Większość społeczeństwa ma predyspozycje tylko na pracownika najemnego i
    gdy

    To nie prawda.

    > nie ma pracy domaga się utworzenia nowych miejsc pracy. Nakłanianie takich

    No własnie - domaga się. Czy to nie jest postawa roszczeniowa?

    > bezrobotnych z przymusu a nie z wyboru do samozatrudnienia jest tak
    > samo "mądre", jak wypuszczenie np. owcy do lasu, żeby się utrzymała przy
    > życiu z polowań na zwierzynę leśną.

    Cóż.
    1. Nie próbowali nawet..
    2. Jak już czasem znajdą jakąś, choćby dorywczą, robotę to próbują
    natychmiast doić tego, kto ich karmi.
    Z jakiegoż powodu mam ich niańczyć, jeśli nie potrafią i - jestem pewien -
    nie chcą pomóc sobie sami?

    > Reasumując - twierdzę, że w obecnej sytuacji tylko wyjazd za granicę
    nadwyżki
    > na rynku pracy jest wstanie uzdrowić szybko sytuację, skoro nasi politycy
    > walczą miedzy sobą o władzę, a nie z katastrofalnym bezrobociem.

    Jak pokazałem wyżej generalnie dla gospodarki byłaby to katastrofa.
    Za to oczywiście wyjazd za granicę w indywidualnym przypadku jest oczywiście
    przejawem jak najbardziej pozytywnej aktywności..

    Pzdr
    Brodek


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1