eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Czy to prawda?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 108

  • 1. Data: 2003-12-20 02:44:11
    Temat: Czy to prawda?
    Od: " Marek" <m...@N...gazeta.pl>

    Czy to prawda, że na zachodniej granicy zaczynają się już ustawiać kolejki
    niezadowolonych i zdeterminowanych do tego stopnia, że chcą żyć i pracować na
    zachód od Odry :)? Czy 1 maja 2004 to kolejna historyczna data w dziejach
    polskiej emigracji zarobkowej? Z wypowiedzi w necie można wnioskować, że
    liczba emigrantów może być niemała. Trzy miliony emigrantów plus ich rodziny,
    mogą być jedynym realnym sposobem na polskie bezrobocie :)
    Marek


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 2. Data: 2003-12-20 08:31:26
    Temat: Re: Czy to prawda?
    Od: "d+" <t...@w...pl>

    Marek palnął...:
    > Czy to prawda, że na zachodniej granicy zaczynają się już ustawiać kolejki
    > niezadowolonych i zdeterminowanych do tego stopnia, że chcą żyć i pracować
    > na zachód od Odry :)? Czy 1 maja 2004 to kolejna historyczna data w
    > dziejach polskiej emigracji zarobkowej? Z wypowiedzi w necie można
    > wnioskować, że liczba emigrantów może być niemała. Trzy miliony
    > emigrantów plus ich rodziny, mogą być jedynym realnym sposobem na polskie
    > bezrobocie :) Marek

    tylko że wyemigrują jednostki które trochę sobą reprezentują, a ludzie po
    zawodówkach i o małej przydatności i tak nie znajda pracy jak do tej pory
    nie znaleźli...



  • 3. Data: 2003-12-21 11:26:32
    Temat: Re: Czy to prawda?
    Od: " Marek" <m...@g...pl>

    d+ <t...@w...pl> napisał(a):

    >tylko że wyemigrują jednostki które trochę sobą reprezentują,

    Nie po raz pierwszy spotykam się z taką opinią. To chyba efekt wpływu na
    ludzi pogadanek w mediach na tematy gospodarcze i socjologiczne, bo raczej
    nie polityczne. Z tą emigracją wszystkich którzy choć trochę sobą
    reprezentują, to taka sama prawda, że zakładają rodziny tylko jednostki
    zaradne i ustabilizowane :)
    Ja bym się bardzo cieszył gdyby w ciagu bardzo krótkiego czasu wyemigrowało
    ponad 3 mln ludzi w wieku produkcyjnym wraz z rodzinami.
    Rewelacyjna sprawa, skoro na rozwiązanie problemu bezrobocia trudno liczyć,
    bo dla polityków jest to problem polityczny, a nie społeczny.
    Polscy politycy ze szczególnym uwzględnieniem prawej i środkowej strony, żyją
    w wirualnym świecie przepełnionym nienawiścią do PRL-u do tego stopnia, że na
    coś innego już w psychice brakuje miejsca.
    Dla wielu czas się zatrzymał na czasach przedwojennych i problemach z
    terenami za Bugiem.
    Najpierw politycy wymyślili, że powinno być bezrobocie, a potem zaczeli z nim
    walczyć w nieudolny sposób.
    Polska jest na tyle dziwnym krajem, że sama "czarodziejska różdżka wolnego
    rynku" nie utworzy zlikwidowanych miejsc pracy.
    Pracodawcy w Polsce mają już tak dobrze jak jeszcze nigdy nie mieli, a chcą
    jeszcze lepiej. Tym czasem zmiany o które postulowali nie powodują wzrostu
    liczby miejsc pracy, ale pogorszenie się warunków pracy dla tych, którzy
    jeszcze ją mają.
    Zniknięcie nazwyżki z rynku pracy uzdrowiłoby ten system, bo zmusiłoby
    pracodawców do szanowania pracownika. Nie dajmy się zwariować - w końcu
    pracuje się po to żeby żyć, a nie żyje po to żeby pracować.


    >a ludzie po zawodówkach i o małej przydatności i tak nie znajda pracy >jak
    do tej pory nie znaleźli...

    Nieprawda! Pomijając rejony kraju gdzie pracy nie ma wcale, nie tylko
    wykształcenie jest problemem. Jeżeli na murach są hasła, że nikt nie jest
    nielegalny, to tak samo powinny się pojawić hasła, że nikt nie jest
    nieprzydatny. Pomijając przypadki patologiczne, zniknięcie w ciągu tak
    krótkiego czasu ponad trzech milionów miejsc pracy zaowocowało zjawiskiem,
    które dla mnie nie jest znakiem czasu, ale paranoją, zbiorową psychozą.
    Pracodawcy mają za duże możliwości wyboru pracownika i z powodu przesytu
    dostali małpiego rozumu. Na nowego pracownika "nadaje się":
    - absolwent, którego można na stażu przyjąć nawet za darmo,
    - absolwent wyższej uczelni z potężnym doświadczeniem zawodowym,
    - osoba 24-35 lat,
    - pasjonat najlepiej singiel dyspozycyjny 48 na 24h - najlepiej mieszkający
    w firmie,

    Nie tylko ludzie po zawodówkach są bez pracy! Ze średnim i wyższym również
    i to coraz większym stopniu, i to z conajmniej trzech powodów.
    1. Od ponad 14-stu lat się ciągle masowo zwalnia, a przyjmowane
    są jednostki.
    2. Pogoń za wyższym wykształceniem podsycana przez polityków, socjologów i
    rynek pracy. Czy może przypadkiem dane, z których wynika,
    że w Polsce jest mniej ludzi z wyższym niż w innych krajach, opierają się na
    błędnym założeniu, że high school to też szkoła wyższa?
    3. Z powodu masowej nadprodukcji absolwentów z wyższym wykształceniem,
    mgr inż. jest często przyjmowany na stanowisko, na którym mógłby pracować z
    powodzeniem technik, a technika przyjmuje się tam gdzie mogłaby pracować
    osoba z zawodowym, podstawowym, a nawet i bez wykształcenia.
    Ktoś może powiedzieć, że szkolnictwo wyższe i średnie ze szczególnym
    uwzględnieniem prywatnego, też podlega "prawom rynku", ale w Polsce - gdzie
    nie sprawdzają się często ani prawa ekonomii ani fizyki - to nie do końca
    prawda. Uczelnie państwowe szkolą tylu na ile pozwalają środki z budżetu, a
    uczelnie prywatne każdego, kto pryjdzie i zapłaci za naukę - jak zabraknie
    wykładowców, to zatrudnią więcej. Obawiam się, że masowy "wysyp" uczelni
    prywatnych spowodowany brakiem kontroli tego zjawiska, powoduje ciągły spadek
    ich poziomu. Obawiam się również, że poziom wielu z prywatnych szkół wyższych
    jest niższy niż technikum państwowego. Wychodzą z tych szkół ludzie
    z "dyplomem", który działa na wybraźnię i apetyt pracodawcy, ale właśnie to
    pogarsza sytuację na rynku pracy ludzi ze średnim i zawodowym, których na
    dalszą naukę już nie stać.
    Następna sprawa to tzw. "mała przydatność" potencjalnego pracownika.
    Poza przypadkami takich co im się nie chce pracować, większość nadaje się do
    pracy, pod warunkiem przeszkolenia lub tylko przyuczenia. To chory rynek
    pracy powoduje, że pracodawcy nie chcą inwestować jak kiedyś w szkolenie
    pracowników i zachowują się jak prezesi klubów sportowych, którzy wolą
    sportowca kupić niż wychować i wytrenować.
    Chory rynek pracy powoduje również to, że ulegający magii dyplomów pracodawcy
    czasem przyjmują kolejnych absolwentów, narzekają na stopień ich wiedzy i
    przygotowania do pracy, ale gdy nie przedłużą im umowy przyjmują następnych
    często następnyc przygotowanych do życia systemem 3xZ, co trzy miesiące
    wdrażają następnego od nowa do pracy, a tymczasem np. technik po kursach
    stale podwyższający kwalifikacje w miarę potrzeb, siedziałby na tym
    stanowisku aż do emerytury. Obecny system nie sprzyja wzrostowi poziomu szkół
    i uczelni prywatnych. Mcdonaldyzacja życia objęła również również i ten
    sektor rynku - liczy się ilość, a nie jakość.
    Widziałem w lokalnej prasie ogłoszenie pracodawcy, którego prawdopodobnie
    zmęczyło powtarzające się sprawdzanie kolejnych pracowników będących
    produktami tego chorego systemu: "przyjmę informatyka zdrowego psychicznie" :)

    Dodatkowy problem to bezrobotni ludzie w wieku produkcyjnym, których nie stać
    na dalsze kształcenie. Kursy organizowane np. przez Urzędy Pracy nie pokonają
    barier wykształcenia, wieku i płci, które panują na rynku pracy. Czy samo
    nieprawdziwe stwierdzenie, że to są nieroby o roszczeniowej postawie załatwia
    sprawę??? Uważam, że takie teksty świadczą wyłącznie o zezwierzęceniu
    stosunków międzyludzkich!!!
    Większość społeczeństwa ma predyspozycje tylko na pracownika najemnego i gdy
    nie ma pracy domaga się utworzenia nowych miejsc pracy. Nakłanianie takich
    bezrobotnych z przymusu a nie z wyboru do samozatrudnienia jest tak
    samo "mądre", jak wypuszczenie np. owcy do lasu, żeby się utrzymała przy
    życiu z polowań na zwierzynę leśną.

    Reasumując - twierdzę, że w obecnej sytuacji tylko wyjazd za granicę nadwyżki
    na rynku pracy jest wstanie uzdrowić szybko sytuację, skoro nasi politycy
    walczą miedzy sobą o władzę, a nie z katastrofalnym bezrobociem.

    Marek



    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 4. Data: 2003-12-21 13:12:18
    Temat: Re: Czy to prawda?
    Od: "Redi32" <r...@g...pl>

    Sie całkowicie zgadzam.....

    Użytkownik " Marek" <m...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:bs4018$8g5$1@inews.gazeta.pl...
    > d+ <t...@w...pl> napisał(a):
    >
    > >tylko że wyemigrują jednostki które trochę sobą reprezentują,
    >
    > Nie po raz pierwszy spotykam się z taką opinią. To chyba efekt wpływu na
    > ludzi pogadanek w mediach na tematy gospodarcze i socjologiczne, bo raczej
    > nie polityczne. Z tą emigracją wszystkich którzy choć trochę sobą
    > reprezentują, to taka sama prawda, że zakładają rodziny tylko jednostki
    > zaradne i ustabilizowane :)
    > Ja bym się bardzo cieszył gdyby w ciagu bardzo krótkiego czasu
    wyemigrowało
    > ponad 3 mln ludzi w wieku produkcyjnym wraz z rodzinami.
    > Rewelacyjna sprawa, skoro na rozwiązanie problemu bezrobocia trudno
    liczyć,
    > bo dla polityków jest to problem polityczny, a nie społeczny.
    > Polscy politycy ze szczególnym uwzględnieniem prawej i środkowej strony,
    żyją
    > w wirualnym świecie przepełnionym nienawiścią do PRL-u do tego stopnia, że
    na
    > coś innego już w psychice brakuje miejsca.
    > Dla wielu czas się zatrzymał na czasach przedwojennych i problemach z
    > terenami za Bugiem.
    > Najpierw politycy wymyślili, że powinno być bezrobocie, a potem zaczeli z
    nim
    > walczyć w nieudolny sposób.
    > Polska jest na tyle dziwnym krajem, że sama "czarodziejska różdżka wolnego
    > rynku" nie utworzy zlikwidowanych miejsc pracy.
    > Pracodawcy w Polsce mają już tak dobrze jak jeszcze nigdy nie mieli, a
    chcą
    > jeszcze lepiej. Tym czasem zmiany o które postulowali nie powodują
    wzrostu
    > liczby miejsc pracy, ale pogorszenie się warunków pracy dla tych, którzy
    > jeszcze ją mają.
    > Zniknięcie nazwyżki z rynku pracy uzdrowiłoby ten system, bo zmusiłoby
    > pracodawców do szanowania pracownika. Nie dajmy się zwariować - w końcu
    > pracuje się po to żeby żyć, a nie żyje po to żeby pracować.
    >
    >
    > >a ludzie po zawodówkach i o małej przydatności i tak nie znajda pracy
    >jak
    > do tej pory nie znaleźli...
    >
    > Nieprawda! Pomijając rejony kraju gdzie pracy nie ma wcale, nie tylko
    > wykształcenie jest problemem. Jeżeli na murach są hasła, że nikt nie jest
    > nielegalny, to tak samo powinny się pojawić hasła, że nikt nie jest
    > nieprzydatny. Pomijając przypadki patologiczne, zniknięcie w ciągu tak
    > krótkiego czasu ponad trzech milionów miejsc pracy zaowocowało zjawiskiem,
    > które dla mnie nie jest znakiem czasu, ale paranoją, zbiorową psychozą.
    > Pracodawcy mają za duże możliwości wyboru pracownika i z powodu przesytu
    > dostali małpiego rozumu. Na nowego pracownika "nadaje się":
    > - absolwent, którego można na stażu przyjąć nawet za darmo,
    > - absolwent wyższej uczelni z potężnym doświadczeniem zawodowym,
    > - osoba 24-35 lat,
    > - pasjonat najlepiej singiel dyspozycyjny 48 na 24h - najlepiej
    mieszkający
    > w firmie,
    >
    > Nie tylko ludzie po zawodówkach są bez pracy! Ze średnim i wyższym również
    > i to coraz większym stopniu, i to z conajmniej trzech powodów.
    > 1. Od ponad 14-stu lat się ciągle masowo zwalnia, a przyjmowane
    > są jednostki.
    > 2. Pogoń za wyższym wykształceniem podsycana przez polityków, socjologów
    i
    > rynek pracy. Czy może przypadkiem dane, z których wynika,
    > że w Polsce jest mniej ludzi z wyższym niż w innych krajach, opierają się
    na
    > błędnym założeniu, że high school to też szkoła wyższa?
    > 3. Z powodu masowej nadprodukcji absolwentów z wyższym wykształceniem,
    > mgr inż. jest często przyjmowany na stanowisko, na którym mógłby pracować
    z
    > powodzeniem technik, a technika przyjmuje się tam gdzie mogłaby pracować
    > osoba z zawodowym, podstawowym, a nawet i bez wykształcenia.
    > Ktoś może powiedzieć, że szkolnictwo wyższe i średnie ze szczególnym
    > uwzględnieniem prywatnego, też podlega "prawom rynku", ale w Polsce -
    gdzie
    > nie sprawdzają się często ani prawa ekonomii ani fizyki - to nie do końca
    > prawda. Uczelnie państwowe szkolą tylu na ile pozwalają środki z budżetu,
    a
    > uczelnie prywatne każdego, kto pryjdzie i zapłaci za naukę - jak zabraknie
    > wykładowców, to zatrudnią więcej. Obawiam się, że masowy "wysyp" uczelni
    > prywatnych spowodowany brakiem kontroli tego zjawiska, powoduje ciągły
    spadek
    > ich poziomu. Obawiam się również, że poziom wielu z prywatnych szkół
    wyższych
    > jest niższy niż technikum państwowego. Wychodzą z tych szkół ludzie
    > z "dyplomem", który działa na wybraźnię i apetyt pracodawcy, ale właśnie
    to
    > pogarsza sytuację na rynku pracy ludzi ze średnim i zawodowym, których na
    > dalszą naukę już nie stać.
    > Następna sprawa to tzw. "mała przydatność" potencjalnego pracownika.
    > Poza przypadkami takich co im się nie chce pracować, większość nadaje się
    do
    > pracy, pod warunkiem przeszkolenia lub tylko przyuczenia. To chory rynek
    > pracy powoduje, że pracodawcy nie chcą inwestować jak kiedyś w szkolenie
    > pracowników i zachowują się jak prezesi klubów sportowych, którzy wolą
    > sportowca kupić niż wychować i wytrenować.
    > Chory rynek pracy powoduje również to, że ulegający magii dyplomów
    pracodawcy
    > czasem przyjmują kolejnych absolwentów, narzekają na stopień ich wiedzy i
    > przygotowania do pracy, ale gdy nie przedłużą im umowy przyjmują
    następnych
    > często następnyc przygotowanych do życia systemem 3xZ, co trzy miesiące
    > wdrażają następnego od nowa do pracy, a tymczasem np. technik po kursach
    > stale podwyższający kwalifikacje w miarę potrzeb, siedziałby na tym
    > stanowisku aż do emerytury. Obecny system nie sprzyja wzrostowi poziomu
    szkół
    > i uczelni prywatnych. Mcdonaldyzacja życia objęła również również i ten
    > sektor rynku - liczy się ilość, a nie jakość.
    > Widziałem w lokalnej prasie ogłoszenie pracodawcy, którego prawdopodobnie
    > zmęczyło powtarzające się sprawdzanie kolejnych pracowników będących
    > produktami tego chorego systemu: "przyjmę informatyka zdrowego
    psychicznie" :)
    >
    > Dodatkowy problem to bezrobotni ludzie w wieku produkcyjnym, których nie
    stać
    > na dalsze kształcenie. Kursy organizowane np. przez Urzędy Pracy nie
    pokonają
    > barier wykształcenia, wieku i płci, które panują na rynku pracy. Czy samo
    > nieprawdziwe stwierdzenie, że to są nieroby o roszczeniowej postawie
    załatwia
    > sprawę??? Uważam, że takie teksty świadczą wyłącznie o zezwierzęceniu
    > stosunków międzyludzkich!!!
    > Większość społeczeństwa ma predyspozycje tylko na pracownika najemnego i
    gdy
    > nie ma pracy domaga się utworzenia nowych miejsc pracy. Nakłanianie takich
    > bezrobotnych z przymusu a nie z wyboru do samozatrudnienia jest tak
    > samo "mądre", jak wypuszczenie np. owcy do lasu, żeby się utrzymała przy
    > życiu z polowań na zwierzynę leśną.
    >
    > Reasumując - twierdzę, że w obecnej sytuacji tylko wyjazd za granicę
    nadwyżki
    > na rynku pracy jest wstanie uzdrowić szybko sytuację, skoro nasi politycy
    > walczą miedzy sobą o władzę, a nie z katastrofalnym bezrobociem.
    >
    > Marek
    >
    >
    >
    > --
    > Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl ->
    http://www.gazeta.pl/usenet/



  • 5. Data: 2003-12-21 14:40:08
    Temat: Re: Czy to prawda?
    Od: "d+" <t...@w...pl>

    Marek palnął...:
    > d+ <t...@w...pl> napisał(a):
    >
    > >tylko że wyemigrują jednostki które trochę sobą reprezentują,
    >
    > Nie po raz pierwszy spotykam się z taką opinią. To chyba efekt wpływu na
    > ludzi pogadanek w mediach na tematy gospodarcze i socjologiczne, bo raczej
    > nie polityczne. Z tą emigracją wszystkich którzy choć trochę sobą
    > reprezentują, to taka sama prawda, że zakładają rodziny tylko jednostki
    > zaradne i ustabilizowane :)
    ...

    uff..,ale długie...no cóż - trudno konkretnie przewidzieć. Osobiście przez
    długi czas trzymałem się opinii, że człowiek, który coś ma do zaoferowania
    to i w kambodży zrobi karierę. To jest dosyc bliskie prawdy...,ale
    oczywiście różnie się może zdarzyć - kolejny cikeawy pomysł rządu i sam się
    spakuję i zacznę, zycie w jakimś normalnym kraju.

    > >a ludzie po zawodówkach i o małej przydatności i tak nie znajda pracy
    > > >jak
    > do tej pory nie znaleźli...
    >
    > Nieprawda! Pomijając rejony kraju gdzie pracy nie ma wcale, nie tylko
    > wykształcenie jest problemem. Jeżeli na murach są hasła, że nikt nie jest
    > nielegalny, to tak samo powinny się pojawić hasła, że nikt nie jest
    > nieprzydatny. Pomijając przypadki patologiczne, zniknięcie w ciągu tak
    > krótkiego czasu ponad trzech milionów miejsc pracy zaowocowało zjawiskiem,
    > które dla mnie nie jest znakiem czasu, ale paranoją, zbiorową psychozą.
    .....
    oczywiście- człowiek np. w UK na stanowisku kontrolera biletów w autobusie,
    może zrobić karierę i każdy osobnik, z mniejszymi umiejętnościami niż z
    większymi rozpocznie karierę w tym kierunku. W polsce istniałaby taka sama
    sytuacja, ale nie istnieje - oczywiście nikt nie jest nieprzydatny, ale
    patrząc na obecną sytuację, to jednak dochodzi się do podobnie brzmiących
    wniosków.
    Zatrudniający sprzątaczki żąda, aby miały maturę i były atrakcyjnymi
    kobietami w wieku do lat 30... to jakoś brzmi nie tak bardzo nienormalnie,
    prawda...? boże, ale kraj, zycie nie polega na tym ,aby walczyć z kilkoma
    opasłymi świniami, które sobie wymysliły podatki i wysysają ze społeczeństwa
    resztki ... nawet nie wiem jakie resztki zostały.

    > Reasumując - twierdzę, że w obecnej sytuacji tylko wyjazd za granicę
    > nadwyżki na rynku pracy jest wstanie uzdrowić szybko sytuację, skoro nasi
    > politycy walczą miedzy sobą o władzę, a nie z katastrofalnym bezrobociem.

    aby być politykiem w polsce, nie trzeba mieć ani wykształcenia, ani
    wysokiego IQ, ani być specjalnie pięknym (np. lepper)- myślę, że to jest
    główna przyczyna obecnego stanu rzeczy.




  • 6. Data: 2003-12-21 14:48:06
    Temat: Re: Czy to prawda?
    Od: "d+" <t...@w...pl>

    Redi32 palnął...:
    > Sie całkowicie zgadzam.....

    takie coś podlega karze plonk, do lat 5.

    netykieta !




  • 7. Data: 2003-12-21 15:48:24
    Temat: Re: Czy to prawda?
    Od: "Kubik" <k...@p...pl>

    Witam!

    > Pracodawcy w Polsce mają już tak dobrze jak jeszcze nigdy nie mieli, a
    chcą
    > jeszcze lepiej. Tym czasem zmiany o które postulowali nie powodują
    wzrostu
    > liczby miejsc pracy, ale pogorszenie się warunków pracy dla tych, którzy
    > jeszcze ją mają.
    Tu bym kazał ci się jeszcze mocno zastanowić... Jakie zmiany??? Kto ma
    dobrze???

    pozdrawiam
    Adam



  • 8. Data: 2003-12-21 15:55:53
    Temat: Re: Czy to prawda?
    Od: "Marek" <m...@g...pl>

    d+ <t...@w...pl> napisał(a):

    >
    > aby być politykiem w polsce, nie trzeba mieć ani wykształcenia, ani
    > wysokiego IQ, ani być specjalnie pięknym (np. lepper)- myślę, że to jest
    > główna przyczyna obecnego stanu rzeczy.
    >
    z miesiąca na miesiąc obawiam się, że w Polsce jeszcze za dużo ludzi ma pracę
    i dlatego nie ma silnej społecznej woli i potrzeby, żeby wykopnąć fotele
    spod tyłka i koryta sprzed dzioba politykom, którzy zrobili karierę na
    zbiorowej nienawiści do PRL-u i uczuciach religijnych, a tak naprawdę nic
    sobą nie reprezentują. Czy średnie IQ w Polsce jest tak niskie, że ludzie nie
    widzą i nie rozumieją, że byli rewolucjoniści do rządzenia się nie dają

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 9. Data: 2003-12-21 16:02:28
    Temat: Re: Czy to prawda?
    Od: "Marek" <m...@g...pl>

    d+ <t...@w...pl> napisał(a):

    >
    > aby być politykiem w polsce, nie trzeba mieć ani wykształcenia, ani
    > wysokiego IQ, ani być specjalnie pięknym (np. lepper)- myślę, że to jest
    > główna przyczyna obecnego stanu rzeczy.
    >
    z miesiąca na miesiąc obawiam się, że w Polsce jeszcze za dużo ludzi ma pracę
    i dlatego nie ma silnej społecznej woli i potrzeby, żeby wykopnąć fotele
    spod tyłka i koryta sprzed dzioba politykom, którzy zrobili karierę na
    zbiorowej nienawiści do PRL-u i uczuciach religijnych, a tak naprawdę nic
    sobą nie reprezentują. Czy średnie IQ w Polsce jest tak niskie, że ludzie nie
    widzą i nie rozumieją, że byli rewolucjoniści do rządzenia się nie dają, bo
    umieją tylko krytykować i burzyć, a nie umieją budować? To, że obalili PRL to
    nie znaczy, że teraz im się w nagrodę należy władza i korzyści z niej
    płynące! Teraz potrzebni są dobrzy administratorzy, którzy zadbają o wzrost
    liczby miejsc pracy.

    Marek



    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 10. Data: 2003-12-21 16:06:50
    Temat: Re: Czy to prawda?
    Od: " Marek" <m...@g...pl>

    Kubik <k...@p...pl> napisał(a):

    > Tu bym kazał ci się jeszcze mocno zastanowić... Jakie zmiany??? Kto ma
    > dobrze???
    >
    Pracodawcy mają dobrze, bo przecież nie pracownicy!
    Bezrobocie i majstrowanie przy kodeksie pracy stawia ich w coraz bardziej
    komfortowej sytuacji.

    Marek



    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

strony : [ 1 ] . 2 ... 10 ... 11


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1