eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjerekrutacje i tandeta › Re: rekrutacje i tandeta
  • Data: 2006-04-07 05:41:22
    Temat: Re: rekrutacje i tandeta
    Od: Marek Barbaszyński <m...@i...com.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Maciek Sobczyk wrote:
    > Marek Barbaszyński napisał(a):
    >>> Im wyżej awansuje pracownik szeregowy, tym większe ma
    >>> problemy, z racji braku umiejętności.
    >> Z drugiej strony - im niższego stopnia managera zatrudniamy z
    >> zewnątrz, tym większe ma problemy, z racji braku umiejętności :-)
    >> Chyba, że został zaimportowany z tej samej branży.
    > Wyjścia są więc trzy:
    > 1. Rekrutować pracowników szeregowych z uwzględnieniem wszystkich
    > umiejętności, jakie będą potrzebne w ścieżce rozwoju (wątpliwe - to
    > jest rekrutacja geniuszy)
    > 2. Zatrudnić menedżera z zewnątrz, posiadającego przede wszystkim
    > umiejętności / cechy potrzebne na wyższych poziomach ścieżki rozwoju
    > (mniej ale też wątpliwe - ze względu na to, że dalej potrzebne będzie
    > dalsze, kosztowne dokształcanie).
    > 3. Wprowadzić system ocen pracowniczych i awansować na podstawie
    > cyklicznej całorocznej oceny (wątpliwe?)

    Można np. inaczej ustawić organizację pracy w firmie: tak by
    rozdzielić zarządzanie administracyjne od decyzji technicznych.
    Taka dwuwładza daje szanse awansu pracownikom technicznym
    w ramach ich kompetencji, a przy okazji broni przed radosną
    twórczością menedżerów nie mających pojęcia o branży.

    >
    >>> Te można nadrobić szkoleniami
    >>> lub stosując skills coaching a w skrajnych przypadkach life
    >>> coaching. Pytanie, czy to się opłaca? IMO mniej niż wprowadzenie
    >>> menedżera z zewnątrz, który dodatkowo "odświeży" zespół.
    >> Tyle że zewnętrznego menedżera też należałoby doszkolić z tematu,
    >> którym zajmuje się zespół. Żeby przynajmniej miał zgrubne pojęcie
    >> o co chodzi i nie przenosił mechanicznie nawyków z poprzedniej pracy.
    > Zawsze to mniej kosztowne i często się sprawdza. Zatrudnia się np.
    > tzw. "cost killerów", którzy nie mając dużego pojęcia o działaniu
    > firmy i branży, mają pojęcie o dynamice zespołu, wysokie umiejętności
    > myślenia mozaikowego i liniowego. Tacy ludzie odświeżają zespół
    > wymieniając część kadry i redukując kosztowo procedury a następnie
    > sami odchodzą, bo nie są już potrzebni. W podobny sposób zadziałało
    > np. Mieszko i z głębiny długów dźwignęło się na II miejsce udziału w
    > rynku słodyczy.

    Hmm, znane mi tego typu przypadki dotyczyły wyłącznie kierownictwa
    najwyższego szczebla. Co jednak na niższych poziomach - tego
    przykładowego majstra czy brygadzisty?
    Zresztą - oprócz success stories są też przypadki (zapewne równie
    liczne o ile nie liczniejsze, ale mniej nagłaśniane), gdy taki
    menedżer z zewnątrz tylko narobił szkód, np. przenosząc
    nawyki z firmy doradczej na produkcję oprogramowania.

    >>
    >>> Problem opisany powyżej dotyka najczęściej firm produkcyjnych, o
    >>> mocno stożkowej strukturze - brygada pracowników produkcyjnych
    >>> podlega mistrzowi, ten kierownikowi, ten zarządowi. Ścieżka rozwoju
    >>> prowadzi od stanowiska przy maszynie do kierownika produkcji lub
    >>> działu produkcji. Pierwszy poważny problem rozpoczyna się już przy
    >>> pierwszym awansie - z pracownika produkcyjnego na mistrza. Jego
    >>> przyczyną jest to, że pracownik produkcyjny posiada przede
    >>> wszystkim umiejętności techniczne (i dzięki nim zostal przyjety do
    >>> firmy) a od mistrza wymaga się bardziej umiejetności
    >>> interpersonalnych.
    >> Bardziej, ale nie wyłącznie - skądś tę wiedzę o meritum powinien
    >> zdobyć.
    > Owszem, ale owo "bardziej", przekładajace się na zarządzanie podległym
    > personelem ma większy wpływ na efektywność zespołu niż znajomość
    > procesu produkcji.

    O ile taką minimalną potrzebną znajomość procesu ma. Innymi słowy:
    jeśli mistrz ma niezbędne minimum wiadomości o procesie, to lepiej
    by rozwijał umiejętności interpersonalne, bo będzie z tego większy
    pożytek. Ale jeżeli tego minimum mu brak, to samymi umiejętnościami
    interpersonalnymi nie nadrobi.
    Im wyżej w hierarchii, tym znajomośc procesu może być gorsza.

    >
    >>> Kolejna rzecz to trudności w stosowaniu dyrektywnego, autorytarnego
    >>> zarządzania podległymi pracownikami (byłymi kolegami z brygady).
    >>> Takie zarządzanie jest czasami niezbędne, podobnie jak karanie i
    >>> stosowanie sankcji.
    >> Z drugiej strony - menedżer z zewnątrz może odbić się od totalnego
    >> braku autorytetu w zespole. Szczególnie gdy pracownicy przekonają
    >> się, że został zaimportowany z innej branży i o tym co robią nie ma
    >> pojęcia.
    > Nie tylko menedżer z zewnątrz może się o to obić. Ale to już kwestia
    > umiejętności menedżerskich a nie technicznych.

    Niezupełnie. W przypadku awansowanego dotychczasowego pracownika
    brak autorytetu to faktycznie raczej kwestia niedostatków menedżerskich
    (zakładając dla uproszczenia że awans był zasłużony).
    Natomiast przychodzący z zewnątrz nawet jeżeli sprawdził się jako
    menedżer w jednej branży może zyskać w zespole opinię ignoranta
    i wtedy nici z autorytetu. Miałem wątpliwą przyjemność oglądać
    taki spektakl w wielu aktach, gdzie rolę główną grał były
    menedżer sprzedawców przeflancowany do zespołu programistów.

    --
    Marek "Barbidu" Barbaszyński
    ---- The signature has been optimized away
    ---- www.modele.civ.pl

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1