eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › inflacja
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 74

  • 21. Data: 2003-02-04 11:33:05
    Temat: Odp: Odp: inflacja
    Od: "Rafal" <?@?.?>


    Użytkownik flyer <f...@g...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
    napisał:3...@g...pl...

    > Zapomniales o czynniku psychologicznym, tj. o odraczaniu konsumpcji w
    > momencie niepewnosci gospodarczej. Jezeli wszyscy zastygna czekajac na
    > poprawe koniunktury, to kto bedzie kupowal i kto da impuls do ozywienia
    > gospodarki. Przewidujacy i oszczedny Kowalski czy rozrzutne Panstwo?

    A skąd Państwo ma wiedzieć czy już jest czas na ożywienie gospodarki?
    Powiedz mi który to z ministrów jest na tyle mądry i wszechwiedzący, że
    posiada nikomu nie dostępną tajemnicę o tym np. w którym miesiacu nastąpi
    ozywienie w budownictwie?
    Państwo może takie wyczekiwanie tylko zepsuć. Jezeli rynkowi jest podtrzebny
    oddech (bo np. w okresie koniunktury gospodarczej został przeinwestowany i
    teraz potrzebuje spowolnienia, zeby doprowadzić sibie do porządku), to
    Państwo może ten oddech tylko zakłócić powodując przedwczesny start i w
    efekcie kolejną - jeszcze głębszą zadyszkę.

    A jak działa giełda papierów wartościowych? Tam jakoś żadne Państwo nie
    dokonuje interwencyjnych zakupów akcji aby pobudzić wzrost. Tam jakoś
    wszystko działa bez zakupowych ingerencji ministrów (przynajmniej
    oficjalnych).
    Jezeli jest zadyszka, to jest zadyszka i nikt nie mówi, że Państwo powinno
    pobudzić wzrost.
    Rynek już sam sobie znajdzie odpowiedni moment na przełamanie spadków i
    wznowienie wzrostów.

    Rafał



  • 22. Data: 2003-02-04 11:59:57
    Temat: Odp: Odp: inflacja
    Od: "Rafal" <?@?.?>


    Użytkownik flyer <f...@g...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
    napisał:3...@g...pl...

    > No to nie znasz odpowiedzi ;) -
    >
    > - duzej liczbie ludnosci (koncetracja)
    > - dobrej infrastrukturze
    > - tudziez patrzenie glownie w perspektywie krotkoterminowej (jak to
    > ladnie Nina ujela ;) - INWESTORZY wymagaja szybkich efektow)
    > itd.
    >

    Flyer, Flyer...skąd u Ciebie taka uparta niechęć do patrzenia na rynek z
    dwóch stron?
    Rynek ma dwie strony!!! PODAŻ I POPYT!

    Mówisz, ze w Warszawie jest duży rynek konsumentów. Ale z drugiej strony
    jaka konkurencja!
    gdyby było tak jak mówisz, to np. w sklepach byłby tylko jeden rodzaj
    produktu - ten na którym (w oczach sklepikarzy) można najwięcej zarobić. Ale
    jakoś tak się nie dzieje. Na półkach masz całą gamę produktów - i tych które
    schodżą szybciej i wolniej. Państwo jakoś nie musi interweniowac i np.
    otwierać Państwowych sklepów z jakimś rodzajem produktu, którego nikt nie
    chce sprzedawać. Rynek po prostu stara się wykorzystać każdą niszę.

    Skoro twierdzisz że w Warszawie jest najlepszy rynek - to w takim razie
    skad się biorą biznesy w innych częściach Polski? Czyżby to były tylko i
    wyłącznie państwowe biznesy????

    Sam widzisz, że Twoje makabryczne wizje zapełnienia rynku w tylko jednej
    części i przykrycie piachem pozostałej są fikcją.


    > Panstwo w swojej wielkodzusznosci stara
    > sie wydawac pieniadze WSZEDZIE, choc ma rozne preferencje. Prywatny
    > inwestor prawdopodobnie skoncetrowal by sie na obszarach o:

    No właśnie i w tym jest nieszczęście że Państwo wtyka swoje palce tam, czego
    normalny (czyli nieskrępowany) rynek by kijem nie ruszył. A skoro rynek tego
    nie rusza to znaczy że ludzie tego nie chcą. A skoro ludzie nie chcą, to po
    co Państwo się w to pcha???
    A najgorsze jest to, że Państwo swoich własnych paluchów tam nie wpycha -
    skąd Państwo ma środki żeby wyczyniać swoje sztuczki cyrkowe? Oczywiście z
    podatków, czyli zmusza mnie żebym część swojej pracy przeznaczył na coś co
    uważam za zbędne.

    > Prawda
    > jest taka, ze prywatny przedsiebiorca minimalizujac koszty (wklad
    > wlasny) i maksymalizujac zyski nie jest zainteresowany rynkami o zbyt
    > malym nasyceniu przecietnych odbiorcow.

    Jeszcze raz Ci powtarzam - rynek ma dwie strony. Gdyby przedsiębiorca
    kierował się tylko wielkością popytu, to by szybko poszedł z torbami. Czasem
    popyt może być nawet mniejszy w miejscu A niż w B, ale za to w A może nie
    być tak dużej podaży jak w B. I gdzie wtedy więcej zarobię?

    > Nie przecenialbym rowniez racjonalnosci przedsiebiorcow - wobec siebie
    > tez stosuja korupcje i nieracjonalne decyzje

    Chcesz powiedzieć że nie potrafisz umotywować swoich decyzji które
    podejmujesz?
    Uważasz, ze Państwo lepiej od samego Ciebie wie jakie decyzje powinieneś
    podejmować?

    >, ale wole marnotrawienie
    > pieniedzy w kraju (wplyw na popyt krajowy) niz marnotrawienie za granica
    > (nie pobudzajace nijak popytu krajowego). I za to lubie to Panstwo :).

    Taaak? Chciałbym Ciebie zobaczyć w sklepie jak wkładasz do koszyka Tylko i
    wyłącznie towary polskie...

    Rafał



  • 23. Data: 2003-02-04 12:48:40
    Temat: Re: inflacja
    Od: "Artur Lato" <a...@p...onet.pl>


    "Rafal" <?@?.?> wrote in message news:b1lhv4$2ep$1@absinth.dialog.net.pl...
    [...]
    > A przecież lepiej, zeby to ludzie decydowali jak dużą część wolą
    przeznaczać
    > na inwestycje (oszczędzanie) a jaką na konsumpcję, niż żeby robił to za
    nas
    > rząd - pośrednio przez podatki.
    >
    > Tak więc podtrzymuję swoją tezę, że na pewno dobrze by to zrobiło
    > gospodarce.


    Liberalna wiara w mądrość przeciętnego człowieka
    jest tak samo naiwna jak komunistyczna wiara w jego dobroć.
    A na ile ta wiara (w mądrość) jest uzasadniona, możemy obserwować
    np. na giełdzie, kiedy najpierw owczy pęd pcha tłum tych "mądrych
    inwestorów" do kupowania akcji po absurdalnych cenach, a potem
    do ich panicznego sprzedawania dwa razy taniej.
    Wszystkie kryzysy kapitalistyczne biorą się stąd, że w niepewnych
    czasach (takich jak obecne) ludzie wolą oszczędzać na czarną godzinę
    niż konsumować, przez to inni tracą pracę i muszą mniej wydawać,
    przez co ci pierwsi też tracą pracę, itd., i błędne koło się zamyka.
    I dopóki się trzymamy liberalnej wiary w nieskończoną mądrość
    niewidzialnej ręki rynku, to nie widać wyjścia z tej sytuacji.
    Tak więc może jednak w takich sytuacjach lepiej, żeby to rząd (parlament)
    - pośrednio poprzez podatki - decydował jaką część społeczeństwo,
    jako całość, powinno oszczędzać, a jaką konsumować
    (m.in. po to żeby inni mieli pracę).
    W końcu natura po to wyposażyła człowieka w rozum,
    żeby go używał, a nie uważał, że prymitywne mechanizmy
    samoregulacji (nie bardziej skomplikowane od najprostszego
    termostatu) są od niego mądrzejsze.

    Artur






  • 24. Data: 2003-02-04 14:48:15
    Temat: Odp: inflacja
    Od: "Rafal" <?@?.?>

    Użytkownik Artur Lato <a...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
    dyskusyjnych napisał:b1ocun$sdc$...@n...onet.pl...

    > Liberalna wiara w mądrość przeciętnego człowieka
    > jest tak samo naiwna jak komunistyczna wiara w jego dobroć.

    Z drugą częścią zdania się zgodzę, ale z pierwszą nie. I z tej niezgody
    wynika moja dalsza niezgoda co do reszty wypowiedzi.

    Ja jestem liberałem, ale nie wierzę w mądrość "bezwględną" przeciętnego
    człowieka.
    Ja wierzę tylko w mądrość co do jego własnej osoby. Każdy sam wie lepiej
    czego chce, czego oczekuje i co jest mu potrzebne. Nikt inny lepiej tych
    oczekiwań nie zna.
    I to jest niezaprzeczalny fakt.
    Wyjątkami są jedynie np. dzieci, lub osoby ubezwłasnowolnione. Ale nimi się
    nie zajmujemy. One mają swojego opiekuna, który za nich podejmuje decyzje.

    Ktoś może być głupkiem, ale na pewno sam lepiej wie co czuje, czego
    potrzebuje i co może. Jeżeli ktokolwiek będzie mu mówił co ma robić i jakie
    decyzje ma podejmować - będzie się czuł nieszczęśliwy. Nawet głupek.

    I uważam, że nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę. Nie można zmuszać
    kogokolwiek - "pójdź do pracy w tym zawodzie, bo a tamtym się nie
    sprawdzisz". "odłóż trochę pieniędzy na czarną godzinę, bo potem możesz
    zostać bez pracy". "nie kupuj tych akcji, bo to jest upadające
    przedsiębiorstwo". "ubezpiecz się od choroby, bo nie będziesz miał potem z
    czego zapłacić lekarzowi"
    Może to i mogą być cenne rady, ale nie mogą być przymusem.

    A Pańswo stawia się właśnie w roli takiego doradcy który siłą zmusza mnie do
    tego abym zrobił coś co w jego ocenie jest dla mnie dobre.

    > A na ile ta wiara (w mądrość) jest uzasadniona, możemy obserwować
    > np. na giełdzie, kiedy najpierw owczy pęd pcha tłum tych "mądrych
    > inwestorów" do kupowania akcji po absurdalnych cenach, a potem
    > do ich panicznego sprzedawania dwa razy taniej.

    Ale robią to na własne ryzyko i sami podjęli takie decyzje. Nikt ich do tego
    nie zmuszał.
    Ja np. uważam że granie w totolotka jest bzdurne - i można nawet powiedzieć
    że obiektywnie mam rację - statystyka nie pozwala wygrywać.
    Ale to jest moja ocena - i mimo, iż uważam że Ci którzy grają robią głupio i
    nierozsądnie - nie mogę ich odwieźć od grania w totolotka. To jest ich
    decyzja - ja nie znam ich motywów postępowania.

    Tutaj jakoś nie zaprotestujesz i nie powiesz , że Państwo powinno zabronić
    gry w totolotka, chociaż rozsądek nakazuje nie grać.

    > Wszystkie kryzysy kapitalistyczne biorą się stąd, że w niepewnych
    > czasach (takich jak obecne) ludzie wolą oszczędzać na czarną godzinę
    > niż konsumować,

    I to jest właśnie przykład jak różnie można oceniać tę samą sytuację. Z tego
    też wynikają różne decyzje.
    Ja np. uważam, ze właśnie oszczędzanie w czasach kryzysu jest konieczne. No
    bo skąd bierze się kryzys? Ano z tego, ze w czasach kiedy dzieje się coraz
    lepiej ludzie zaczynają wydawać pieniądze w niej rozsądny sposób, bo mają
    ich więcej. Majątek zaczyna przynosić coraz mniejsze stosunkowo korzyści. W
    końcu efektywność spada tak nisko, że następuje kryzys. Wtedy jest doskonały
    czas na "porządki". Żyjemy oszczędniej - wyzbywamy się majątku, który nie
    jest nam tak bardzo potrzebny i pracuje nie tak efektywnie.

    Ty patrzysz na tę sytuację zupełnie inaczej - i kto ma rozstrzygnąć rację?

    > I dopóki się trzymamy liberalnej wiary w nieskończoną mądrość
    > niewidzialnej ręki rynku, to nie widać wyjścia z tej sytuacji.

    Ale nikt inny nie posiada całościowej wiedzy na temat wszystkiego co na
    rynku jest dostępne i co jest potrzebne. NIKT.
    W takim razie kto ma sterować tym rynkiem skoro nikt takiej wiedzy nie
    posiada?

    > Tak więc może jednak w takich sytuacjach lepiej, żeby to rząd (parlament)
    > - pośrednio poprzez podatki - decydował jaką część społeczeństwo,
    > jako całość, powinno oszczędzać, a jaką konsumować
    > (m.in. po to żeby inni mieli pracę).

    A myślisz, że jakikolwiek rząd ma receptę na sukces gospodarczy? NA pewno
    wiesz jakie spory wśród ekonomistów budzi ocena, czy należy obniżać stopy,
    czy nie. Zrozum, że nikt nie posiada takiej wiedzy, żeby wybrać optymalną
    droge wśród miliardów ludzkich potrzeb i ich możliwości realizowania tych
    potrzeb.
    To jest tylko Twoja naiwna wiara, że minister, który steruje gospodarką
    dobrze to zrobi.
    Nawet gdyby wiedział jakie jest optymalne rozwiązanie - jaki on ma interes
    żeby wcielać je w życie? Mało Ci korupcji i dowodów na to, że urzędnicy
    kierują się swoją logiką a nie dobrem ogółu?

    > W końcu natura po to wyposażyła człowieka w rozum,
    > żeby go używał,

    Święte słowa - używajmy własnego rozumu - nie oddawajmy się bezwolnie w ręce
    urzędników.

    > a nie uważał, że prymitywne mechanizmy
    > samoregulacji (nie bardziej skomplikowane od najprostszego
    > termostatu) są od niego mądrzejsze.

    Czyli lepiej uważać że ministrowie są mądrzejsi od 40 milionów polaków razem
    wziętych?
    A jeżeli mechanizmy samoregulacji na które składają się decyzje 40 milionów
    polaków uważasz za prostsze od termostatu, to ja już nie wiem co powiedzieć.
    Zresztą ja pamiętam moje poprzednie dyskusje z Tobą i wątpię że dojdziemy do
    jakiekolwiek porozumienia :-))

    Rafał



    >
    > Artur
    >
    >
    >
    >
    >



  • 25. Data: 2003-02-04 21:20:02
    Temat: Re: Odp: Odp: inflacja
    Od: flyer <f...@g...pl>

    Rafal wrote:

    >
    > A skąd Państwo ma wiedzieć czy już jest czas na ożywienie gospodarki?


    Wlasnie na tym polega cala zabawa - Panstwo stara sie przeciwdzialac
    wszelkim zalamaniom, wiec czesto interweniuje za wczesnie, ale w koncu
    trafia we wlasciwy punkt - dzialanie irracjonalne w srodowisku
    niemierzalnym moze prowadzic do racjonalnych i mierzalnych efektow ;). W
    tym srodowisku nie da sie podejmowac racjonalnych decyzji, bo
    przyrownujac do gieldy i slawetnej analizy technicznej, racjonalizowanie
    nieracjonalnego jest tak samo nieefektywne jak postepowanie
    nieracjonalne (test malpy na gieldzie).

    Zreszta abstrachujac od powyzszego - tylko Panstwo i duze (bardzo) firmy
    maja mozliwosc obserwacji calego rynku, inni gracze widza tylko jego
    wycinek i moze jeszcze wybiorcze informacje globalne.

    > Państwo może takie wyczekiwanie tylko zepsuć. Jezeli rynkowi jest podtrzebny
    > oddech (bo np. w okresie koniunktury gospodarczej został przeinwestowany i
    > teraz potrzebuje spowolnienia, zeby doprowadzić sibie do porządku), to
    > Państwo może ten oddech tylko zakłócić powodując przedwczesny start i w
    > efekcie kolejną - jeszcze głębszą zadyszkę.


    Musialbym postudiowac zrodla historyczne, jedka wydaje mi sie, ze
    wazniejsi od rynku sa ludzie. Rynki owszem dochodzily zawsze do siebie,
    jednak czas potrzebny na to byl zbyt dlugi, jezeli liczyc mozliwosci
    ludzi. Rzeczywiscie, przedwczesny start moze zachecic nieracjonalnych
    graczy do dalszych inwestycji, ale w wyniku tego mozna otrzymac dwa
    efekty o nieznanym stopniu prawdopodobienstwa:

    - glebsza recesje
    - ozywienie

    Nigdy nie wie sie, czy kamyczek obudzi lawine, czy spadnie samotnie.


    >
    > A jak działa giełda papierów wartościowych? Tam jakoś żadne Państwo nie
    > dokonuje interwencyjnych zakupów akcji aby pobudzić wzrost. Tam jakoś
    > wszystko działa bez zakupowych ingerencji ministrów (przynajmniej
    > oficjalnych).


    O ile pamietam, na gieldzie istnieja ADMINISTRACYJNE mechanizmy ochronne
    (dawniej ostrzejsze) przed nadmiernym spadkiem wartosci akcji lub przed
    manipulacjami, jakie na rynku realnym sa dopuszczalne, tak aby wartosc
    papieru nominowanego na 100 zl nie spadla w ciagu godziny do 1 gr.


    > Jezeli jest zadyszka, to jest zadyszka i nikt nie mówi, że Państwo powinno
    > pobudzić wzrost.
    > Rynek już sam sobie znajdzie odpowiedni moment na przełamanie spadków i
    > wznowienie wzrostów.

    Zapomniales dodac informacje, kto i czyimi pieniedzmi (osob nieskorych
    do gry gieldowej) gra obecnie na gieldzie - OFE. A to moze nie panstwowe
    ustawodawstwo spowodowalo, ze gro osob, ktore na gieldzie nie
    postawilyby nawet zlotowki, mimowolnie pobudza jej dzialanie?

    Flyer


  • 26. Data: 2003-02-04 21:24:39
    Temat: Re: inflacja
    Od: "Artur Lato" <a...@p...onet.pl>


    "Rafal" <?@?.?> wrote in message news:b1ok0v$fb5$1@absinth.dialog.net.pl...
    [...]
    > Ja jestem liberałem, ale nie wierzę w mądrość "bezwględną" przeciętnego
    > człowieka.
    > Ja wierzę tylko w mądrość co do jego własnej osoby. Każdy sam wie lepiej
    > czego chce, czego oczekuje i co jest mu potrzebne. Nikt inny lepiej tych
    > oczekiwań nie zna.
    > I to jest niezaprzeczalny fakt.


    No właśnie, np. większość szlachty polskiej w XVIII w. uważała,
    że sama najlepiej wie, co jest jej potrzebne, przede wszystkim,
    że nie jest jej potrzebne płacenie podatków na wystawienie silnej
    armii. Skończyło się to utratą niepodległości na ponad 100 lat.

    [...]
    > > Wszystkie kryzysy kapitalistyczne biorą się stąd, że w niepewnych
    > > czasach (takich jak obecne) ludzie wolą oszczędzać na czarną godzinę
    > > niż konsumować,
    >
    > I to jest właśnie przykład jak różnie można oceniać tę samą sytuację. Z
    tego
    > też wynikają różne decyzje.
    > Ja np. uważam, ze właśnie oszczędzanie w czasach kryzysu jest konieczne.
    No
    > bo skąd bierze się kryzys? Ano z tego, ze w czasach kiedy dzieje się coraz
    > lepiej ludzie zaczynają wydawać pieniądze w niej rozsądny sposób, bo mają
    > ich więcej. Majątek zaczyna przynosić coraz mniejsze stosunkowo korzyści.
    W
    > końcu efektywność spada tak nisko, że następuje kryzys. Wtedy jest
    doskonały
    > czas na "porządki". Żyjemy oszczędniej - wyzbywamy się majątku, który nie
    > jest nam tak bardzo potrzebny i pracuje nie tak efektywnie.
    >
    > Ty patrzysz na tę sytuację zupełnie inaczej - i kto ma rozstrzygnąć rację?


    No tak, Ciebie cieszą te "porządki", bo masz w nosie to, że w ich wyniku
    piąta część narodu traci pracę i środki do życia, a duża część pozostałych
    żyje w wiecznym strachu, że na nich też niedługo przyjdzie kolej.
    Najważniejsze, żeby wszystko działało zgodnie z wyznawanym
    modelem teoretycznym, koszty ludzkie się nie liczą (skąd my to znamy,
    czyż nie podobny światopogląd wyznawali ortodoksyjni komuniści?)
    Całe szczęście, że niewielu jest takich ortodoksów, bo właśnie
    najtęższe umysły ekonomiczne USA zastanawiają się co zrobić, żeby
    amerykańscy konsumenci znowu zaczęli wydawać pieniądze
    w "mniej rozsądny" sposób, bo jest to jedyna nadzieja na zakończenie
    recesji nie tylko w USA, ale na całym świecie. A Japonia próbuje
    to rozpaczliwie robić już od kilku lat, i w żaden sposób nie może
    przekonać swoich obywateli żeby byli mniej oszczędni
    (chociaż tam koszty społeczne "porządków" są żadne w porównaniu
    z naszymi, bo bezrobocie wynosi zaledwie 5%).

    [...]
    > To jest tylko Twoja naiwna wiara, że minister, który steruje gospodarką
    > dobrze to zrobi.
    > Nawet gdyby wiedział jakie jest optymalne rozwiązanie - jaki on ma interes
    > żeby wcielać je w życie? Mało Ci korupcji i dowodów na to, że urzędnicy
    > kierują się swoją logiką a nie dobrem ogółu?


    Czy pisząc to masz na myśli również Balcerowicza stosującego w 90 r
    tzw. terapię szokową? Albo broniącego teraz wspólnie z RPP wartości
    polskiego pieniądza? Albo jego przedwojennego pierwowzoru - Grabskiego?

    [...]
    > Czyli lepiej uważać że ministrowie są mądrzejsi od 40 milionów polaków
    razem
    > wziętych?


    Mądrość każdego z osobna, z tych 40 milionów, to za mało żeby
    społeczeństwo jako całość działało mądrze. Potrzebny jest jeszcze
    mądry system i mądrzy przywódcy. We wszystkich państwach,
    które dokonały szybkiego skoku cywilizacyjnego (Japonia, tygrysy
    azjatyckie) rola państwa była bardzo duża. Jeśli panaceum na wszystko
    jest ustrój kapitalistyczny i swoboda działalności gospodarczej,
    to dlaczego tak wielki i posiadający olbrzymie bogactwa gospodarcze
    kraj jak Brazylia jest teraz na takim poziomie, że dopiero nowy prezydent
    obiecuje, iż w niedalekiej przyszłości każdy będzie miał dwa posiłki
    dziennie? Albo dlaczego Polska przedwojenna pod względem
    gospodarczym dreptała w miejscu (wydaje mi się, że sumaryczne
    obciążenia podatkowe - ta największa zmora liberałów - były wtedy
    duużo mniejsze niż teraz, a jednak to nie wystarczyło nawet
    do wyrwania się z poziomu trzeciego świata)?


    > A jeżeli mechanizmy samoregulacji na które składają się decyzje 40
    milionów
    > polaków uważasz za prostsze od termostatu, to ja już nie wiem co
    powiedzieć.
    > Zresztą ja pamiętam moje poprzednie dyskusje z Tobą i wątpię że dojdziemy
    do
    > jakiekolwiek porozumienia :-))


    No właśnie, chyba lepiej przerwać póki czas :-))

    Artur






  • 27. Data: 2003-02-04 21:40:06
    Temat: Re: Odp: Odp: inflacja
    Od: flyer <f...@g...pl>

    Rafal wrote:

    > Flyer, Flyer...skąd u Ciebie taka uparta niechęć do patrzenia na rynek z
    > dwóch stron?
    > Rynek ma dwie strony!!! PODAŻ I POPYT!


    Chcesz mi moze udowodnic, ze Przedsiebiorca X bedzie widzial powod, zeby
    zbudowac (odpowiednio podbudowac i wyasfaltowac) droge pomiedzy w wsiami
    X i Y w powiecie Z, ktora jezdzi 10-100 samochodow na godzine. Nie - bo
    nie zwroci mu sie szybko, albo wcale i nie bedzie go stac na taki
    wydatek. Tak samo jest z kolejami (ktore dowoza wymienionemu
    przedsiebiorcy tania sile robocza) itd. A bez takich drogich i
    niezwracajacych sie inwestycji nie ma Panstwa --> patrz kraje Afryki.

    > Mówisz, ze w Warszawie jest duży rynek konsumentów. Ale z drugiej strony
    > jaka konkurencja!
    > gdyby było tak jak mówisz, to np. w sklepach byłby tylko jeden rodzaj
    > produktu - ten na którym (w oczach sklepikarzy) można najwięcej zarobić. Ale
    > jakoś tak się nie dzieje.


    Mylisz pojecia. Raz, ze sa reklamy niby pobudzajace sprzedaz roznych
    towarow, sa promocje, jest strategia konkurencji cenowej, jakosciowej,
    jest odroczona platnosc (kredyt kupiecki) i inne dogodne dla sprzedawcy
    metody zmniejszania kosztow. Wreszcie jest rozbicie rynku konsumentow na
    kilka grup preferujacych inaczej okreslone jakosciowo i cenowo produkty.
    Sprzedawca ma zatem dwa (powiedzmy) wyznaczniki czy ma sens handlowac:

    - towar po podliczeniu wszystkich przychodow i kosztow przynosi mu jakis
    zysk, nawet przy sprzedazy 1 sztuki;
    - globalne podsumowanie przychodow i kosztow daje mu "godziwy" zysk, tj.
    starczajacy takze na jego wlasne zycie.

    Bez pkt 2 sprzedawca zwija manatki, ale na pewno nie wyjedzie stawiac
    sklepu na Pustynii Bledowskiej ;). A w terenie, sprzedawcy nie stac by
    bylo na inwestycje np. drogowe, bez ktorych nie bedzie miec klientow
    (kto rozsadny bedzie grzal 5 km. w blocie po kolana? ).

    > No właśnie i w tym jest nieszczęście że Państwo wtyka swoje palce tam, czego
    > normalny (czyli nieskrępowany) rynek by kijem nie ruszył. A skoro rynek tego
    > nie rusza to znaczy że ludzie tego nie chcą. A skoro ludzie nie chcą, to po
    > co Państwo się w to pcha???


    Bo Panstwo to bufor dla normalnego ludzkiego egoizmu?


    > Chcesz powiedzieć że nie potrafisz umotywować swoich decyzji które
    > podejmujesz?
    > Uważasz, ze Państwo lepiej od samego Ciebie wie jakie decyzje powinieneś
    > podejmować?


    Czasami nie (ale nie jestem Prezesem ;) ). Co z tego, ze firma umie
    umotywowac na papierze swoje decyzje, skoro przeslanki do nich sa bledne?

    Nie, ale Panstwo ma szerszy horyzont widzenia i nie jest gnane zadza
    szybkiego zysku.

    > Taaak? Chciałbym Ciebie zobaczyć w sklepie jak wkładasz do koszyka Tylko i
    > wyłącznie towary polskie...


    Nie trafiles. Staram sie, choc nie zawsze mam odpowiednie pod reka. W
    tym celu czasami studiuje etykiety i przygladam sie kodom kreskowym
    (polski kod zaczyna sie bodajrze od 59).
    A OT - najbardziej mnie ostatnio rozsmieszyl produkt "polski", na ktorym
    bylo napisane, ze jest z importu z Egiptu (herbatka hibiscus z Leader
    Price'a).

    Flyer


  • 28. Data: 2003-02-05 08:57:58
    Temat: Odp: Odp: Odp: inflacja
    Od: "Rafal" <?@?.?>


    Użytkownik flyer <f...@g...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
    napisał:3...@g...pl...

    > Wlasnie na tym polega cala zabawa - Panstwo stara sie przeciwdzialac
    > wszelkim zalamaniom, wiec czesto interweniuje za wczesnie, ale w koncu
    > trafia we wlasciwy punkt - dzialanie irracjonalne w srodowisku
    > niemierzalnym moze prowadzic do racjonalnych i mierzalnych efektow ;)

    Nie rozumiesz, że to jest loteria, a nie jakieś uzasadnione rozsądkiem
    działanie?
    Oczywiście każdy z ministrów uzasadnia swoje decyzje róznymi teoriami, ale
    równie dobrze można uzasadniać decyzje zupełnie przeciwne.
    I to jest właśnie w tym wszystkim zgubne - bo ludziom mylnie się wydaje, że
    działania które podejmuje rząd są czymś więcej niż loterią - że "skoro
    podejmowane są na górze, więc muszą być słuszne". W konsekwencji zgadzają
    się ponosić koszty takich działań. A koszty te są bardzo duże.

    >. W
    > tym srodowisku nie da sie podejmowac racjonalnych decyzji, bo
    > przyrownujac do gieldy i slawetnej analizy technicznej, racjonalizowanie
    > nieracjonalnego jest tak samo nieefektywne jak postepowanie
    > nieracjonalne (test malpy na gieldzie).

    Dokładnie. Dlatego ja się pytam po co mam oddawać rządowi część mojej pracy
    w formie podatku, na działania które są nieracjonalne? Takie same działania
    ja mogę podjąć sam w soim imieniu.


    > Zreszta abstrachujac od powyzszego - tylko Panstwo i duze (bardzo) firmy
    > maja mozliwosc obserwacji calego rynku, inni gracze widza tylko jego
    > wycinek i moze jeszcze wybiorcze informacje globalne.

    Państwo na pewno widzi większą część niż pojedynczy uczestnik rynku, ale na
    pewno nie widzi całego rynku. To jest pewne.
    Jeżeli chciałbyś poznać cały rynek, to musiałbyś poznać możlwiości decyzyjne
    oraz fizyczne każdego 40 milionów polaków, oraz każdą z ich tysięcy potrzeb.
    Tego nikt nie jest w stanie zrobić.

    > > Państwo może ten oddech tylko zakłócić powodując przedwczesny start i w
    > > efekcie kolejną - jeszcze głębszą zadyszkę.

    > Musialbym postudiowac zrodla historyczne, jedka wydaje mi sie, ze
    > wazniejsi od rynku sa ludzie.

    Pewnie że tak. Tylko, że Ci ludzie całkowicie zależą od rynku. Nie ma co się
    oszukiwać. Z nieba manna nam nie spadnie - najpierw ją trzeba wytworzyć na
    ziemi.
    Dlatego najważniejsze to nie zakłócać tego co rynek jest w stanie wytworzyć,
    bo więcej niż rynek jest w stanie wytworzyć - nie dostaniemy.

    To jest tak, jakbyś chciał zarżąć kurę, która znosi jajka. Wiadomo, że
    człowiek jest ważniejszy od kury, ale jednak ona daje CI utrzymanie. Tak
    więc mimo, że jesteś od niej ważniejszy, to jednak dbasz o nią nawet gdybyś
    był godny i chciał ją całą zjeść.

    Tak samo jest z rynkiem


    > Rynki owszem dochodzily zawsze do siebie,
    > jednak czas potrzebny na to byl zbyt dlugi, jezeli liczyc mozliwosci
    > ludzi.

    No właśnie rynek jest taki jakie są możliwości ludzi - nie licz na to że
    rynek wytowrzy więcej niż ludzie potrafią. Przeciwnicy liberalizmu krytykują
    rynek bo uważają go jako stwór oderwany od rzeczywistości i od ludzi. A
    Rynek to jest właśnie suma tego co stanowią ludzie.

    > Rzeczywiscie, przedwczesny start moze zachecic nieracjonalnych
    > graczy do dalszych inwestycji, ale w wyniku tego mozna otrzymac dwa
    > efekty o nieznanym stopniu prawdopodobienstwa:
    >
    > - glebsza recesje
    > - ozywienie

    I tutaj znowu się ze mną zgadzasz, że takie działanie będzie loterią. Czy
    takim wypadku warto podejmować kosztowne działania (decyzje Państwa kosztują
    dużo więcej niż decyzje prywatne), które statystycznie wychodzą na 0 (labo
    nawet poniżej).

    > Nigdy nie wie sie, czy kamyczek obudzi lawine, czy spadnie samotnie.

    No właśnie. Ministrowie też tego nie wiedzą. Ale oszukują ludzi, że taką
    wiedzę posiadają. I ludzie są skłonni im za tą wyimaginowaną wiedze płacić.
    To jest po prostu zwykłe oszustwo.

    > O ile pamietam, na gieldzie istnieja ADMINISTRACYJNE mechanizmy ochronne
    > (dawniej ostrzejsze) przed nadmiernym spadkiem wartosci akcji lub przed
    > manipulacjami, jakie na rynku realnym sa dopuszczalne, tak aby wartosc
    > papieru nominowanego na 100 zl nie spadla w ciagu godziny do 1 gr.

    No właśnie - i myślisz jaki jest cel tych mechanizmów ochronnych? Czy
    myślisz że ich celem jest zapobieganie zbyt gwałtownym spadkom???
    Oczywiście, że nie. Te mechanizmy to jest jedynie próba spowolnienia reakcji
    rynku po to aby informacje o rynku szybciej się upowszechniały. Jeżeli np. w
    trakcie dnia zapada decyzja o upadłości firmy, to notowania akcji zawiesza
    się do końca dnia nie po to aby zapobiec spadkom (na zasadzie "a może jutro
    ludziom odwidzi się sprzedawanie?") ale tylko i wyłącznie po to aby
    informacja o upadłości dotarła do większej rzeszy graczy.
    Takie mechanizmy obronne to jest tylko sztuczka marketingowa właścicieli
    giełdy która ma na celu przyciągnąć większą ilość malutkich graczy, którzy
    baliby się grać na giełdzie myśląc, że mają mniejszy dostęp do informacji. I
    tylko tyle.

    To jest robione tylko po to, żeby zwiększyć obroty na giełdzie.
    Giełda wg mnie jest dobrym miernikiem oczekiwań rynku, natomiast nie jest
    dobrym sposobem na zarabianie. Ponieważ na giełdzie jest marna szansa że
    znajdziesz jakąś "niszę", której jeszcze nie wykrył rynek. No bo jak możesz
    nać taką nisze, skor wszyscy mają te same informacje?
    Ale to jest akurat moje prywatne podejście do giełdy. fakt jest taki, że
    giełda jako miernik popytu i podaży na rynku dobrze pełni swoje zadanie.

    > Zapomniales dodac informacje, kto i czyimi pieniedzmi (osob nieskorych
    > do gry gieldowej) gra obecnie na gieldzie - OFE.

    Fundusze mają zróżnicowaną strategię inwestowania. Jedne wykorzystują cały
    dostępny limit (zdaje się chyba 30% wartości funduszu) w grze na giełdzie, a
    inne grają mniejszym kapitałem.
    Jeżeli na rynku pojawi się potrzeba (na tyle duża, że warto będzie ponieść
    koszty) uruchomienia funduszu bez inwestowania na giełdzie - to ja CIebie
    zapewniam - taki fundusz na pewno się pojawi (nie znam rynku funduszy, może
    już nawet takie są).

    > A to moze nie panstwowe
    > ustawodawstwo spowodowalo, ze gro osob, ktore na gieldzie nie
    > postawilyby nawet zlotowki, mimowolnie pobudza jej dzialanie?

    Widzisz - ja właśnie krytykuję takie Państwowe przymuszanie do decyzji
    gospodarczych. Wg mnie jeżeli ktoś zechce to pieniądze które idą na II filar
    powinien móc przechować nawet w skarpecie - jeżeli uważa że banki to
    złodzieje.
    Ale Państwo nie pozwala mi na taką decyzję. I to jest złe.

    Rafał



  • 29. Data: 2003-02-05 09:43:37
    Temat: Re: Odp: Odp: Odp: inflacja
    Od: flyer <f...@g...pl>

    Rafal wrote:

    > Nie rozumiesz, że to jest loteria, a nie jakieś uzasadnione rozsądkiem
    > działanie?


    Rozumiem, dlatego nie jestem prezesem. Prezes czy inny minister MUSI
    wierzyc, ze nie podejmuje decyzji, ktorych wynikiem albo przeslanka jest
    loteria. Taki juz klopot z tymi ludzmi ;). Co nie zmienia faktu, ze jak
    na razie nikomu nie udalo sie stworzyc systemu umozliwiajacego dokladna
    ocene przeslanek i skutkow decyzji.

    > Dokładnie. Dlatego ja się pytam po co mam oddawać rządowi część mojej pracy
    > w formie podatku, na działania które są nieracjonalne? Takie same działania
    > ja mogę podjąć sam w soim imieniu.


    Ale sila rzeczy podejmujesz je na mniejsza skale, w dziedzinach mniej
    potrzebujacych kasy i w ograniczonym zakresie terytorialnym.

    > Państwo na pewno widzi większą część niż pojedynczy uczestnik rynku, ale na
    > pewno nie widzi całego rynku. To jest pewne.
    > Jeżeli chciałbyś poznać cały rynek, to musiałbyś poznać możlwiości decyzyjne
    > oraz fizyczne każdego 40 milionów polaków, oraz każdą z ich tysięcy potrzeb.
    > Tego nikt nie jest w stanie zrobić.


    I wlasnie sobie odpowiedziales na pytanie o racjonalnosc podejmowania
    decyzji przez przedsiebiorstwa - tego nikt nie jest w stanie zrobic.

    > Pewnie że tak. Tylko, że Ci ludzie całkowicie zależą od rynku. Nie ma co się
    > oszukiwać. Z nieba manna nam nie spadnie - najpierw ją trzeba wytworzyć na
    > ziemi.
    > Dlatego najważniejsze to nie zakłócać tego co rynek jest w stanie wytworzyć,

    > bo więcej niż rynek jest w stanie wytworzyć - nie dostaniemy.

    Ale ja nie chce wiecej - dla mnie moze byc mniej ale efektywniej - za
    nieefektywne dzialania firm placa wszyscy, poprzez ich zadluzanie sie u
    Panstwa, w bankach, w firmach, u pracownikow. I poprzez niepotrzebne
    podnoszenie cen materialow i produktow.

    Ale ten biedny rynek sam nie wie, co jest w stanie wytworzyc. Jezeli
    firma X montuje linie do produkcji pralek i sciga sie z firma Y
    zasypujac rynek pralkami starczajacymi na nastepne 5 lat, to nie dziw
    sie, ze taka firma przez nastepne 5 lat bedzie robila bokami.


    > To jest tak, jakbyś chciał zarżąć kurę, która znosi jajka. Wiadomo, że
    > człowiek jest ważniejszy od kury, ale jednak ona daje CI utrzymanie. Tak
    > więc mimo, że jesteś od niej ważniejszy, to jednak dbasz o nią nawet gdybyś
    > był godny i chciał ją całą zjeść.


    Jak kura ma swira i probuje wydupczyc kota, to trzeba ja zarznac ;).

    > No właśnie rynek jest taki jakie są możliwości ludzi - nie licz na to że
    > rynek wytowrzy więcej niż ludzie potrafią. Przeciwnicy liberalizmu krytykują
    > rynek bo uważają go jako stwór oderwany od rzeczywistości i od ludzi. A
    > Rynek to jest właśnie suma tego co stanowią ludzie.


    Nie tylko. Wezmy standartowy model liberalizmu - USA. w okresie rozwoju
    - ziemia za bezcen, zywnosc za bezcen (bizony), mineraly (kopaliny) za
    bezcen, w tym plytko polozone poklady zlota i ropy, a co za tym idzie
    latwo i tanio wydobywalne. Dodatkowo USA ominela I wojna swiatowa a i
    druga nie zaszkodzila jej w takim stopniu jak Europie. Europa w okresie,
    kiedy tworzyly sie idee liberalizmu, juz dawno zagospodarowala cala
    dostepna ziemie, juz dawno wykopala zloto, ktore sie dalo wykopac, juz
    dawno przeszla kryzys nadprodukcji zlota (Hiszpania i Portugalia po
    odkryciu Nowego Świata) i dzieki temu doszla w rozwoju do pewnego
    punktu. Nie mozna wiec porownywac kraju (USA), ktory czerpal za darmo
    wiedze i doswiadczenie z tego co wypracowala Europa i jednoczesnie
    mowic, ze Europa jest be, bo nie moze sobie juz pozwolic na finansowanie
    rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego z wymienionych powyzej bogactw.
    I ja tu dzialania czlowieka nie widze - roznice wynikaja przedewszystkim
    z dostepnosci surowcow i dostepnosci zasobow naturalnych.

    > I tutaj znowu się ze mną zgadzasz, że takie działanie będzie loterią. Czy
    > takim wypadku warto podejmować kosztowne działania (decyzje Państwa kosztują
    > dużo więcej niż decyzje prywatne), które statystycznie wychodzą na 0 (labo
    > nawet poniżej).


    I znow - polecam Twoj tekst powyzej, na ktory zwrocilem uwage. Loteria
    nie jest tylko zakup gazety w kiosku ;).

    > No właśnie. Ministrowie też tego nie wiedzą. Ale oszukują ludzi, że taką
    > wiedzę posiadają. I ludzie są skłonni im za tą wyimaginowaną wiedze płacić.
    > To jest po prostu zwykłe oszustwo.


    "Drodzy Panstwo, w tej chwili wydalismy 40 mld zlotych, bo wydawalo nam
    sie, ze to cos da. Co prawda nie wiemy jeszcze co, ale moze cos duzego"
    ;). Tak lepiej - odebrales ten przekaz lepiej niz przekaz "Wydalismy 40
    mld, zeby bylo lepiej". Ale ta sama zasada oboweiazuje tez w firmach.

    > No właśnie - i myślisz jaki jest cel tych mechanizmów ochronnych? Czy
    > myślisz że ich celem jest zapobieganie zbyt gwałtownym spadkom???
    > Oczywiście, że nie. Te mechanizmy to jest jedynie próba spowolnienia reakcji
    > rynku po to aby informacje o rynku szybciej się upowszechniały.


    Ja bym sugerowal jednak co innego - ograniczenia widelkowe, nadwyzki
    kupna i sprzedazy itp. Ale o gieldzie juz mam dosyc.

    Flyer


  • 30. Data: 2003-02-05 10:03:42
    Temat: Odp: Odp: Odp: inflacja
    Od: "Rafal" <?@?.?>


    Użytkownik flyer <f...@g...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
    napisał:3...@g...pl...

    > Chcesz mi moze udowodnic, ze Przedsiebiorca X bedzie widzial powod, zeby
    > zbudowac (odpowiednio podbudowac i wyasfaltowac) droge pomiedzy w wsiami
    > X i Y w powiecie Z, ktora jezdzi 10-100 samochodow na godzine.

    Tak.
    O ile ta droga jest rzeczywiście potrzebna i rzeczywiście może przynieść
    korzyść ludziom.
    Przede wszystkim takim inwestorem będzie społeczność lokalna, która właśnie
    dzięki drodze będzie miała korzyści.
    Czyli Pani Malinowska, która dzięki nowej drodze będzie mogła znaleźć sobie
    lepszą, lepiej płatną pracę. Pan Kowalski, który dzięki nowej drodze nie
    będzie musiał wydawać 500 zł miesięcznie na remont podwozia. Pan Iksiński,
    który prowadząc sklep będzie miał więcej klientów dzięki nowej drodze.
    klienci Pana Iksińskiego, którzy dzięki konkurencji ze sklepem w sąsiedniej
    wiosce będa mieli niższe ceny itp....

    Powiesz mi pewnie, ze ich nie stać na budowę drogi. Ale jakoś bez tej drogi
    do tej pory żyli. A skoro teraz dzięki drodze mogą mieć realne korzyści i do
    tego wyrażone w pieniądzu, to czemu nie mieliby zainwestować w tę drogę?

    Każda z wymienionych przez mnie osób odniesie wymierną korzyść z tej drogi.
    Tak więc każda z nich będzie zainteresowana nawet zapłacić za jej budowę.
    Oczywiście jak zorganizować pieniądze na taką na drogę (czy to w formie
    zrzutki, czy w formie jakichś winiet, czy szlabanów), to już jest kwestia
    techniczna. Jeżeli jest widok na korzyści z takiej drogi, to na pewno pojawi
    się mnóstwo chętnych na podjęcie się tego przedsięwzięcia.

    A jeżeli wymienione prze mnie korzyści nie przewyższą kosztów budowy, to czy
    jest sens budować taką drogę?
    Przyznasz, że nie.

    Problem tkwi w tym, że taka społeczność, nawet jeżeli byłaby w stanie
    zapłacić za taką drogę, to nie zrobi tego w obecnym systemie. Bo obecny
    system "gwarantuje" im taką droge za darmo od Państwa. Tak więc społeczność
    lokalna uważa (i słusznie zresztą), że skoro płaci podatki na drogi, to
    należy ona im się za darmo.
    Tylko, że wiadomo jak Państwo działa. obietnica zbudowania drogi przez
    państwo długo może pozostać obietnicą.
    Dlatego lepiej niech Państwo zdejmie z siebie ten obowiązek, którego i tak
    nie jest w stanie wypełnić i niech odda ludziom pieniądze które pobiera na
    wypełnianie tych obietnic.
    Oni wtedy sami się lepiej zorganizują.

    To jest tak jakbyś miał klienta na usługi informatyczne. Własnie chce zlecić
    Ci robótkę, a tu nagle Państwo zapowiada (załóżmy) nowy "program wspierania
    młodych informatyków", w którym za usługi informatyków-absolwetów płaci
    państwo. Ty w tym momencie tracisz zlecenie, klient przyjmuje darmową
    usługę. Byłbyś zadowolony?
    A najlepsze w tym jest to, że to m.in Ty oraz Twój niedoszły klient ze
    swoich podatków zapłaciliście za pensję tego informatyka. A na deser doam
    jeszcze to, że z np. z 1 mln złtych przeznaczonych na program tylko 500 tys.
    idzie na pensje informatyków. Druga połowa poszła w koszty obsługi programu.

    Czy teraz do Ciebie trafa szkodliwe działanie Państwa nawet kiedy wydawałoby
    się, że chce zrobic dobrze?

    > Mylisz pojecia. Raz, ze sa reklamy niby pobudzajace sprzedaz roznych
    > towarow, sa promocje, jest strategia konkurencji cenowej, jakosciowej,
    > jest odroczona platnosc (kredyt kupiecki) i inne dogodne dla sprzedawcy
    > metody zmniejszania kosztow. Wreszcie jest rozbicie rynku konsumentow na
    > kilka grup preferujacych inaczej okreslone jakosciowo i cenowo produkty.
    > Sprzedawca ma zatem dwa (powiedzmy) wyznaczniki czy ma sens handlowac:
    >
    > - towar po podliczeniu wszystkich przychodow i kosztow przynosi mu jakis
    > zysk, nawet przy sprzedazy 1 sztuki;
    > - globalne podsumowanie przychodow i kosztow daje mu "godziwy" zysk, tj.
    > starczajacy takze na jego wlasne zycie.
    >
    > Bez pkt 2 sprzedawca zwija manatki,

    I zgadzam się tutaj z Tobą całkowicie. Ale zauważ że dobra infrastruktura
    oraz rozwinięty rynek konsumenta nie gwarantuje zysku. Bo oprócz rynku
    konsumentów jest jeszcze rynek konkurencji - cały czas o nim zapominasz. I w
    łaśnie konkurencja powoduje to, że mimo rozwiniętego rynku konsumentów,
    możesz wcale tych zysków nie mieć.

    > A w terenie, sprzedawcy nie stac by
    > bylo na inwestycje np. drogowe, bez ktorych nie bedzie miec klientow
    > (kto rozsadny bedzie grzal 5 km. w blocie po kolana? ).

    A tutaj jest podobna argumentacja co w moim poprzednim akapicie. Słabo
    rozwinięty rynek konsumentów nie pozbawia szansy na zysk. O ile konkurencja
    nie jest rozwinięta, to ten zysk wciąż można osiągnąć.

    W biznesie po prostu trzeba szukać luk. I na takie właśnie zapełnianie luk
    pozwala wolny rynek. Każdy człowiek stara się zrobić coś co jest pożyteczne
    a jednocześnie coś co sam potrafi robić. To jest właśnie ta nieustanna
    penetracja popytowej części rynku przez podażową, dzięki czemu one tak
    dobrze się dopasowują. O ile im się nie przeszkadza.

    > Bo Panstwo to bufor dla normalnego ludzkiego egoizmu?

    To znaczy że zakładasz, że ludzie sami z siebie (bez przymusu Państwa) są
    takimi egoistami, że nie pomogą biedniejszemu, który sam sobie nie radzi?
    Uważasz, że instytucje charytatywne działają tylko dzięki pomocy Państwa?

    Jeżeli tak by było, to w takim razie - jakim cudem wykształciły się (nawet
    jeżeli są to państwowe) mechanizmy ochrony takich ludzi? Przecież to
    społeczeństwo samo je powołało.

    A skoro tak, to równie dobrze bez żadnego przymusu społeczeństwo da sobie
    radę z tymi którzy sobie w życiu nie radzą.
    Dlaczego w Tobie jest tak mało wiary w człowieka?


    > > Chcesz powiedzieć że nie potrafisz umotywować swoich decyzji które
    > > podejmujesz?
    > > Uważasz, ze Państwo lepiej od samego Ciebie wie jakie decyzje powinieneś
    > > podejmować?

    > Czasami nie (ale nie jestem Prezesem ;) ). Co z tego, ze firma umie
    > umotywowac na papierze swoje decyzje, skoro przeslanki do nich sa bledne?

    Ja nie mówię tylko o decyzjach prezesów, ale każdego człowieka. Państwo
    ogranicza decyzje nie tylko prezesów, ale każdego z nas. (np. mnie szlag
    trafia, że zamiast płacić składkę na ubezpieczenie zdrowotne dowolnemu
    ubezpieczycielowi, muszę dawać pieniądze do kasy chorych)

    A zresztą kto stwierdzi że moje decyzje są błędne? Kto lepiej zna motywy
    moich decyzji niż ja sam?

    > Nie, ale Panstwo ma szerszy horyzont widzenia i nie jest gnane zadza
    > szybkiego zysku.

    Państwo nie ma żadnego szerszego horyzontu. Państwo nie ma żadnego interesu
    (poza wyborczym) w tym aby mieć szerszy horyzont. Społeczna misja Państwa to
    fikcja - Państwem przecież sterują ludzie tacy sami (albo jeszcze gorsi) jak
    znienawidzeni przez Ciebie, opętani żądzą zysku prezesi firm.
    A druga rzecz - dlaczego uważasz że wszscy są gnani żądzą zysku?
    Owszem - na decyzje ludzi wpływają ich włąsne odczucia na temat tego co jest
    dobre dla nas samych. Ale dobrem dla nas samych jest nie tylko pieniądz. Czy
    matka wychowując dziecko kieruje się pieniądzem?
    Proszę nie gadaj mi tu bajek o żądzy zysku. Gdby tylko to się liczyło, to
    nie byłoby instytucji takich jak caritas, czy WOSP.

    Liberalizm mówi nie o dążeniu do zysku w formie pieniądza, ale o dążeniu do
    korzyści, którą równie dobrze może być pieniądz jak poczucie spełnionego
    dobrego uczynku, spokój sumienia, czy miłość macierzyńska... Motywów
    ludzkiego postępowania jest mnóstwo - nie tylko pieniądz.
    Dlatego pozwól tym motywom wpływać na decyzje, zamiast sterować nimi
    (decyzjami) centralnie przez urzędników.

    > > Taaak? Chciałbym Ciebie zobaczyć w sklepie jak wkładasz do koszyka Tylko
    i
    > > wyłącznie towary polskie...
    > Nie trafiles.

    Ciekawe z jakiej polskiej uprawy kupujesz banany. A może jadasz tylko
    jabłka?

    Rafał



strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 ... 8


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1