eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Pracownicy mnie straszą...
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 60

  • 41. Data: 2004-08-21 14:12:37
    Temat: Re: Pracownicy mnie straszą...
    Od: Shrek <l...@w...wywal._to.pl>

    Dnia 21 sie 2004, gromax <g...@W...interia.pl> zapodal(a):

    >>> ale IMHO albo robimy biznes, albo jest nam wszystkim milo....
    >>
    >> A kurcze, zupelnie jak moj szef. Przyznaj sie jeszcze narzekasz, ze
    >> pracownicy maja dobro firmy w dupie, i wsciekasz sie jak pojda razem
    >> po godzinach na wodke czy piwo?

    Przepraszam zle wycialem, chodzilo mi o tekst o rozbijaniu jednosci miedzy
    pracownikami. Skluceni ze soba pracownicy pracuja beznadziejnie, jakby sie
    udalo sklucic pracownikow mojemu szefowi, co zreszta czesto probuje
    zrobic, to bylby poczatek konca tej firmy.

    > czegoś tu nie rozumiem. jestem pracownikiem, nie pracodawcą. Ale
    > jednoczesnie rozumiem, że w pracy przede wszystkim jest potrzebna
    > orientacja na klienta. Bo jak klient nie zadowolony, to odchodzi. A
    > tym samym odchodza z firmy pieniądze. A tym samym firma ma ich mniej.
    > A tym samym mniej jest do wypłat. To chyba prosty mechanizm i dla
    > mnie, jako praownika jest bardzo zrozumiały.

    W moim przypadku nie ma. Firma moze miec mniej lub wiecej kasy z mojej
    pracy, ja zawsze dostane tyle samo, az tak malo pieniazkow nie wypracuje,
    zeby dla mnie zabraklo. Dlatego logiczne jest dla mnie, ze pracownicy
    ktorzy maja na tyle duzy wplyw na prace firmy, ze zaleza od nich w stopniu
    znacznym jej zyski powinni byc motywowani... no wlasnie kasa. Inna sprawa,
    ze robie co moge, zeby zrobic swoje drobrze, ale doskonale rozumiem ludzi,
    ktorzy stwierdzaja, ze im to wisi. Jak za twoje starania nie dostaniesz
    nawet uscisku prezesa, a bedac na etacie pracujesz przez 3 po 12 godzin
    dziennie zeby zrobic swoje z poprzednia sobota wlacznie, i w nstepna
    sobote odbierasz telefon z pytaniem dlaczego wziales sobie dzien wolny to
    zaczynasz sie zastanawiac kto tu zyje w matrixie:) Oczywiscie za
    nadgodziny kasy nie ma. Sam sie sobie dziwie, ze nie zostawilem tego w
    diably jak mialem okazje, ale szkoda mi bylo firmy, ktora znalazla by sie
    przez to w niezlym bagnie.

    > Oczywiście jest kwestia porozumienia między pracodawcą a
    > pracownikiem. kwestia motywacji, atmosfery itepe. ale do tego musi
    > być dobry manager, zarządca, prezes czy jak tam go (ew. grupę
    > zarządzającą) zwał. Musi tez oczywiście pilnować żeby "w organiźmie
    > wewnętrznym" był porządek, i np. nie było kradzieży. Ale kto
    > powiedział, że prowadzenie interesu jest łatwe...

    No wlasnie, a jak nie ma motywacji, to malo ludzi bedzie sie starac
    bardziej niz musza dla idei.

    > Generalnie, zawsze najważniejszy jest klient, bo dzięki niemu firma
    > ma kasę.

    Generalnie to masz racje, jesli chodzi o firmy handlowe. U mnie jest
    najwazniejsze, zeby klient dostal to co zamowil najmniejszym kosztem.

    Pozdr.


  • 42. Data: 2004-08-21 17:33:46
    Temat: Re: Pracownicy mnie straszą...
    Od: "Jackare" <j...@i...pl_wytnij_to_>



    > A kurcze, zupelnie jak moj szef. Przyznaj sie jeszcze narzekasz, ze
    > pracownicy maja dobro firmy w dupie, i wsciekasz sie jak pojda razem po
    > godzinach na wodke czy piwo?

    Zupelnie zle mnie zrozumiales. uwazam ze w firmie powinien byc jasny system
    motywacyjny. Wtedy jest dobrze.
    Ale ten watek mowi o sytuacji kiedy juz jest zle- pracownicy weszli na glowe
    przelozonemu i blokuja wykonanie ruchu lezacego w interesie firmy, wiec nie
    jest dobrze. To wlasnie jest czas na podjecie niepopularnych decyzji i
    zrobienie porzadku. Alternatywa jest upadek biznesu lub chaos.
    Sytuacja daje tez pole do przemyslen co zrobic zeby nastepnym razem tak nie
    bylo. Mozna to zrobic albo z obecnymi pracownikami albo z nowymi- zalezy to
    od woli obydwu stron.
    Wiem doskonale ze firma to tak naprawde pracownicy- niestety przychodzi
    czasem moment kiedy sprawy sie komplikuja i nie mozna juz sie dogadac. Wtedy
    tez nalezy dokonac wyboru: albo sie kochamy i jest milo, albo robimy interes
    i mamy z czego zyc bo akurat aktualna sytuacja stala sie taka ze nie mozna
    osiagnac tych dwoch stanow jednoczesnie.
    Kwestie mozliwosci spojrzenia potem w lustro pozostawiam wlascicielowi- to
    sprawa ustawienia priorytetow w sytuacji konfliktu interesow.

    --

    Jacakre
    Bytom



  • 43. Data: 2004-08-21 19:32:47
    Temat: Re: Pracownicy mnie straszą...
    Od: Shrek <l...@w...wywal._to.pl>

    Dnia 21 sie 2004, "Jackare"
    <j...@i...pl_wytnij_to_> zapodal(a):

    >
    > Zupelnie zle mnie zrozumiales. uwazam ze w firmie powinien byc jasny
    > system motywacyjny. Wtedy jest dobrze.

    Zgoda.

    > Ale ten watek mowi o sytuacji kiedy juz jest zle- pracownicy weszli
    > na glowe przelozonemu i blokuja wykonanie ruchu lezacego w interesie
    > firmy, wiec nie jest dobrze.

    Nie jest dobrze. Natomiast blokuja bo nie chca siedziec po godzinach, w
    nocy za darmo. Byly podane rozwiazana jak to zrobic, zeby sie zmiescic w
    czasie pracy.

    > To wlasnie jest czas na podjecie
    > niepopularnych decyzji i zrobienie porzadku. Alternatywa jest upadek
    > biznesu lub chaos.

    Nie wiem czy koniecznie niepopulane, jak juz bylo podane sa sposoby zeby
    to zrobic legalnie, w czasie pracy, albo po prostu zaplacic nadgodziny.
    Jak sie na to nie zgodza to juz przyznam ci racje - trzeba bedzie cos
    zrobic, pewnie niepopularnego... ale

    Napuszczanie na siebie pracownikow jest chyba najgorszym rozwiazaniem. Z
    punktu widzenia pracodawcy pol biedy jak zadziala to tak jak planowales.
    Po prostu beda niezadowolone z tego stanu i w diably pojdzie mila obsluga
    klientow, ale jak sa srednio inteligentne to zorientuja sie o co chodzi i
    beda chodzily nie jak do pracy a jak na wojne, wojne z pracodawca, bo nikt
    nie lubi jak sie go robi w wala. W efekcie taka wojne mozna wygrac tylko
    przez zniszczenie przeciwnika, i przy okazji siebie. W koncu trzeba bedzie
    je zwolnic wiec one przegraja a pracodawca straci ten czas, ktory moglby
    spozytkowac na rozwoj firmy. Wszyscy traca. A rozwiazanie jest proste
    wyjasnic o co chodzi, zaplacic uczciwie nadgodziny i zobaczyc co z tym
    mankiem wyjdzie.

    > Kwestie mozliwosci spojrzenia potem w lustro
    > pozostawiam wlascicielowi- to sprawa ustawienia priorytetow w
    > sytuacji konfliktu interesow.

    Hm chyba nie nadaje sie na szefa;)

    Pozdr.


  • 44. Data: 2004-08-22 09:34:10
    Temat: Re: Pracownicy mnie straszą...
    Od: gromax <g...@W...interia.pl>

    > Generalnie to masz racje, jesli chodzi o firmy handlowe. U mnie jest
    > najwazniejsze, zeby klient dostal to co zamowil najmniejszym kosztem.
    >
    metoda hipermarketowa :)
    za niską cenę raczej mało prawdopodobne żeby dostać towar/usługę wysokiej
    jakości. Ale zawsze trzeba na to spojżeć okiem zarządzającego - co sie
    bardziej opłaca.

    > Pozdr.
    gromax


  • 45. Data: 2004-08-22 10:09:28
    Temat: Re: Pracownicy mnie straszą...
    Od: gromax <g...@W...interia.pl>

    > Praca to towar tak jak np. jabłka czy ziemniaki. Z jakiego powodu
    > sprzedawca ziemniaków ma czuć jakąś mityczną więź z klientem?
    może dlatego, żeby następnym razem przyszedł kupić do niego a nie do
    konkurencji?


  • 46. Data: 2004-08-22 10:18:17
    Temat: Re: Pracownicy mnie straszą...
    Od: gromax <g...@W...interia.pl>

    > Natomiast opowieści o pełnej zrozumienia symbiozie łączącej oddanych
    > pracowników i czułych właścicieli firm ku obopólnemu zyskowi i świetlanej
    > przyszłości, to włóżmy między bajki, bo są realne i mądre tak samo, jak
    > gadki niejakiego Balc.... O!, przepraszam za wulgaryzm ;)))
    symbioza musi być, i to jest oczywiste. A w tym mądrość zarządzającego, zeby
    pracownik nie musiał myslec co robi pracodawca,a pracodawca nie musiał
    myśleć co robi pracownik. Bo każdy wykona swoją pracę prawidłowo.
    I nie chodzi tu o populizm, tylko o realne patrzenie na biznes w którym się
    kręcimy. jako pracodawcy, pracownicy. jako sprzedawcy, użytkownicy,
    klienci, konsumenci.
    A co do pana B. to się zastanów dlaczego on osiągnął tyle a ty nie. Może nie
    jest aż taki głupi na jakiego go oceniasz?

    >
    > --
    > Pozdrawiam
    > Jotte


  • 47. Data: 2004-08-22 10:49:31
    Temat: Re: Pracownicy mnie straszą...
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:cg9rol$9lu$1@inews.gazeta.pl,
    gromax <g...@W...interia.pl> pisze:

    > > Natomiast opowieści o pełnej zrozumienia symbiozie
    > symbioza musi być, i to jest oczywiste.
    Nie udało ci się zrozumieć sarkazmu. Oczywista symbioza, o której piszesz
    wynika obiektywnie z tego, że zatrudniający potrzebuje pracownika aby
    wypracował mu zysk większy niż on by zdołał w pojedynkę, a z kolei pracownik
    musi gdzieś zarabiać na życie.
    Ja pokpiwałem sobie na temat _pełnej_zrozumienia_ symbiozy. ;)

    > A w tym mądrość zarządzającego, zeby
    > pracownik nie musiał myslec co robi pracodawca,a pracodawca nie musiał
    > myśleć co robi pracownik. Bo każdy wykona swoją pracę prawidłowo.
    > I nie chodzi tu o populizm, tylko o realne patrzenie na biznes w którym
    się
    > kręcimy. jako pracodawcy, pracownicy. jako sprzedawcy, użytkownicy,
    > klienci, konsumenci.
    Truizm ociekający idealizmem. Choć w pewnym oderwaniu od realiów trudno
    odmówić mu słuszności.

    > A co do pana B. to się zastanów dlaczego on osiągnął tyle a ty nie.
    Argument(?) prymitywny i w zasadzie niewart polemiki, ale..., coż -
    faktycznie nie udało mi się osiągnąć znienawidzenia przez kilka milionów
    współobywateli, nikt się z powodu moich działań nie zabił, nie muszę się
    chować przed jajami. Ale daj mi czas - jestem kupę lat młodszy.

    > Może nie jest aż taki głupi na jakiego go oceniasz?
    Nudzi mnie taka metoda "dyskusji". Gdzie napisałem, że uważam go za głupca?

    --
    Jotte


  • 48. Data: 2004-08-22 20:21:23
    Temat: Re: Pracownicy mnie straszą...
    Od: DT <d...@A...pl>

    On Sun, 22 Aug 2004 12:49:31 +0200, "Jotte" <t...@W...pl> wrote:

    >W wiadomości news:cg9rol$9lu$1@inews.gazeta.pl,
    >gromax <g...@W...interia.pl> pisze:
    >
    >> > Natomiast opowieści o pełnej zrozumienia symbiozie
    >> symbioza musi być, i to jest oczywiste.
    >Nie udało ci się zrozumieć sarkazmu. Oczywista symbioza, o której piszesz
    >wynika obiektywnie z tego, że zatrudniający potrzebuje pracownika aby
    >wypracował mu zysk większy niż on by zdołał w pojedynkę, a z kolei pracownik
    >musi gdzieś zarabiać na życie.
    >Ja pokpiwałem sobie na temat _pełnej_zrozumienia_ symbiozy. ;)
    Ograniczasz swój światopogląd do jednego poziomu wyżej handlu
    pietruszką (bez urazy dla Warzywniaków)...
    Gdyby wszyscy myśleli tak jak Ty, nie powiódłby się żaden projekt
    wymagający zaangażowania >10 osób, a nasze życie byłoby parodią
    "Jaskiniowców"

    >
    >> A w tym mądrość zarządzającego, zeby
    >> pracownik nie musiał myslec co robi pracodawca,a pracodawca nie musiał
    >> myśleć co robi pracownik. Bo każdy wykona swoją pracę prawidłowo.
    >> I nie chodzi tu o populizm, tylko o realne patrzenie na biznes w którym
    >się
    >> kręcimy. jako pracodawcy, pracownicy. jako sprzedawcy, użytkownicy,
    >> klienci, konsumenci.
    >Truizm ociekający idealizmem. Choć w pewnym oderwaniu od realiów trudno
    >odmówić mu słuszności.
    Przeciwnie - realnie to chcesz, czy nie albo lądujesz jako trybik (i
    zwiększając swoją wiedzę, zaangażowanie stajesz się coraz bardziej
    potrzebny), albo jako "piasek" (lądując pod monopolem). Przez pewien
    czas możesz też żyć "poza układem" - jako niebieski ptak, bądź
    pustelnik - ale wcześniej czy później sam będziesz się starał wrócić,
    lub "matrix" się o Ciebie upomni (3 w zawiasach na 2 na początek;).

    >
    >> A co do pana B. to się zastanów dlaczego on osiągnął tyle a ty nie.
    >Argument(?) prymitywny i w zasadzie niewart polemiki, ale..., coż -
    >faktycznie nie udało mi się osiągnąć znienawidzenia przez kilka milionów
    >współobywateli, nikt się z powodu moich działań nie zabił, nie muszę się
    >chować przed jajami. Ale daj mi czas - jestem kupę lat młodszy.
    Ale już masz gorszy "międzyczas".

    >
    >> Może nie jest aż taki głupi na jakiego go oceniasz?
    >Nudzi mnie taka metoda "dyskusji". Gdzie napisałem, że uważam go za głupca?
    Choćby powyżej. Nie pamiętam kto go popełnił, ani jakimi dokładnie
    słowami, ale pamiętam sens cytatu: "być przez głupca nazwanym idiotą
    to komplement"...


  • 49. Data: 2004-08-22 20:48:11
    Temat: Re: Pracownicy mnie straszą...
    Od: "Specyjal" <s...@o...pl>


    "gromax" <g...@W...interia.pl> wrote in message
    news:cg9r86$7n0$1@inews.gazeta.pl...
    > > Praca to towar tak jak np. jabłka czy ziemniaki. Z jakiego powodu
    > > sprzedawca ziemniaków ma czuć jakąś mityczną więź z klientem?
    > może dlatego, żeby następnym razem przyszedł kupić do niego a nie do
    > konkurencji?

    Ale gdzie tu miejsce na jakaś wielką więź? Owszem na uczciwość tak.



  • 50. Data: 2004-08-22 21:23:12
    Temat: Re: Pracownicy mnie straszą...
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:hivhi05n0049mcnuua38g0vk7aocbqf5iu@4ax.com,
    DT <d...@A...pl> pisze:

    > Ograniczasz swój światopogląd do jednego poziomu wyżej handlu
    > pietruszką (bez urazy dla Warzywniaków)...

    Światopogląd?! Oceniasz czyjś światopogląd jedynie na podstawie stanowiska w
    jednej, dość wąskiej zresztą kwestii? Więc do jakiego poziomu ograniczyłeś
    swoje horyzonty myślowe??

    > Gdyby wszyscy myśleli tak jak Ty, nie powiódłby się żaden projekt
    > wymagający zaangażowania >10 osób, a nasze życie byłoby parodią
    > "Jaskiniowców"

    Dlaczego niby? Skąd ta graniczna liczba 10?
    Potrafisz tę tezę jakoś udowodnić, czy tylko wkurzają Cię poglądy inne niż
    Twoje i odreagowałeś stukając w klawiaturę? Bo na razie to czysty "Monthy
    Python".

    > Przeciwnie - realnie to chcesz, czy nie albo lądujesz jako trybik (i
    > zwiększając swoją wiedzę, zaangażowanie stajesz się coraz bardziej
    > potrzebny), albo jako "piasek" (lądując pod monopolem). Przez pewien
    > czas możesz też żyć "poza układem" - jako niebieski ptak, bądź
    > pustelnik - ale wcześniej czy później sam będziesz się starał wrócić,
    > lub "matrix" się o Ciebie upomni (3 w zawiasach na 2 na początek;).

    No dobrze - to za kogo uważasz siebie? Jesteś zapoconym trybikiem czy
    piaskiem spod monopolu? Czy może chwilowo poza układem? Wiedz że o kogoś,
    dla kogo układ jest wszystkim, "matrix" może się upomnieć również w Tworkach
    lub w Lubiążu (czasem od razu na zawsze)...

    > Ale już masz gorszy "międzyczas".

    Możliwe. Zresztą - co Ci do tego?
    A jak z Twoim? Zresztą - co mi do tego?

    >> Nudzi mnie taka metoda "dyskusji". Gdzie napisałem, że uważam go za
    >> głupca?
    > Choćby powyżej.

    Nie rozumiem. Nigdzie tego nie napisałem.
    Konfabulacja, czy już matrix? ;)

    > Nie pamiętam kto go popełnił, ani jakimi dokładnie
    > słowami, ale pamiętam sens cytatu: "być przez głupca nazwanym idiotą
    > to komplement"...

    Najwłaściwszym responsem na tę częśc Twego postu wydaje mi się proste,
    pietruszkowe (bez urazy dla Warzywniaków) przysłowie - milcząc głupi ujdzie
    za mądrego...

    --
    Jotte

strony : 1 ... 4 . [ 5 ] . 6


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1