eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › programiści...
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 36

  • 21. Data: 2004-12-08 15:27:41
    Temat: Re: programiści...
    Od: "Immona" <c...@W...com.pl>


    Użytkownik "macko42" <m...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:cp749h$93f$1@inews.gazeta.pl...
    > Immona <c...@W...com.pl> napisał(a):
    > >
    > > 1) Nie da sie przesadzac - bo na rynku jest konkurencja. Jakby ktos
    oferowal
    > > kilkakrotnie dluzsze terminy niz inni (ktorym by tez sie udawalo ich
    > > dotrzymywac) to by klienci od niego uciekli.

    [...]

    > zle sformulowane - porzadne sformulowanie wymagan w projekcie rzedu 20-30
    > lat to zadanie _znacznie_ znacznie wieksze niz miesiac czasu i co
    wazniejsze -
    > proktycznie nie wykonalne metoda kaskadowa - - o tym tez mozna przeczytac
    w
    > kazdej sensownej ksiazce.

    Tak, te zjawiska sa na rynku. Temu nie zaprzeczam.

    >
    > > 2) Analiza punktow funkcyjnych potrafi dac wyliczenia bynajmniej nie
    wziete
    > > z sufitu, gdy to robi ktos, kto sie na tym dobrze zna.
    >
    > to jeszcze powiedz skad wezmiesz WYMAGANIA po miesiacu analizy (ciagle
    > zakladamy projekt o wielkosci wspomnianej wczesniej).

    Wymagania klienta?
    W tej dzialce, gdzie jeden biznesowy gigant zamawia software u drugiego, nie
    ma takich jazd z kaprysami i zmianami, jak gdy zamowienia dokonuje firma
    kompletnie nie znajaca sie na tym, co zamawia. Zamawiajacy wie, czego
    potrzebuje i jest w stanie wspolnie z wykonawca opracowac specyfikacje, w
    ktorej nie bedzie potem radykalnych zmian (co nie znaczy, ze zadnych nie
    bedzie), ze strony zamawiajacego w negocjacjach uczestnicza bardzo
    kompetentni ludzie, ktorzy tez dali sobie dostatecznie duzo czasu na
    rozpracowanie tego, co bedzie spelnialo ich wymagania i potrzeby, czego
    potrzebuja. Powtarzam, ze gigant rozmawia z gigantem i obaj maja pieniadze,
    zeby zaplacic za ludzi i czas porzebne do dogrania wszystkiego najlepiej,
    jak sie da.


    > Od razu odpowiem: z sufitu. Jak sie ktos choc troche zna to jest to
    > oczywiste.

    Cierpisz na uraz postandersenowy czy co? :)

    Zrozummy sie dobrze. Ja nie twierdze, ze mozna ze stuprocentowa precyzja
    oszacowac ilosc pracy niezbedna do wykonania kazdego projektu. Twierdze, ze
    zostaly wypracowane metody pozwalajace uczynic to w przyblizeniu
    wystarczajacym do tego, zeby roznica miedzy czasem szacowanym a rzeczywistym
    nie byla nierozsadnie duza i zeby umozliwic organizacje pracy dajaca ludziom
    komfort. Znam firmy, w ktorych sie to stosuje i jakos im to wychodzi. I sa
    to duze firmy, czy tez oddzialy duzych firm.

    > > > tylko nie wiem co jest w tym "normalnego".
    > >
    > > Ze sie pracuje spokojnie, nadgodziny nie sa norma tylko wyjatkiem, a
    > > wszystko jest pod kontrola.
    > >
    >
    > pod tym wzgledem moze i tak. Jesli sie uda podpisac taki kontrakt, to tak.
    > tyle, ze nie jest to droga do spelnienia rzeczywistych wymagan klienta,
    > po kosztach zblizonych do optymalnych. Ale jak wiadomo chociazby z filmu
    Mis -
    > prawdziwe interesy robi sie na wielkich, slomianych inwestycjach.
    > Ja nie chce tego nazywac "normalnoscia".

    Zapewniam Cie, ze te firmy funkcjonuja w warunkach kapitalizmu, gdzie liczy
    sie kasa i nie ma panstwa, ktore lekka reka ja da za nic lub za nadmuchana
    inwestycje. Na koncu sa zawsze klienci tego, kto zamowil oprogramowanie. Ten
    ktos, jak duzy by nie byl, jest od nich zalezny i nie moze dac im bubla.
    Zwlaszcza, ze oprogramowanie czesto dotyczy dziedzin, gdzie buble sa
    absolutnie niedopuszczalne, np. technologie medyczne.

    A na serio - wiem, ze wiekszosc tego rynku zalosnie wyglada, zwlaszcza u nas
    w Polsce, a ja gadam o miedzynarodowych koncernach. Po prostu rozmawiamy o
    dwoch roznych rzeczach. Relacji o zlych firmach i kuriozalnych metodach
    pracy, wyceny itd. tez sie duzo nasluchalam, ale wole za norme przyjmowac
    tych, ktorym cos dobrze wychodzi.

    I.



  • 22. Data: 2004-12-08 15:52:35
    Temat: Re: programiści...
    Od: "Immona" <c...@W...com.pl>


    Użytkownik "macko42" <m...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:cp75lo$fkg$1@inews.gazeta.pl...
    > Immona <c...@W...com.pl> napisał(a):
    >
    > >
    > > Użytkownik "Artur R. Czechowski" <a...@h...pl> napisał w wiadomości
    > > news:slrncrdsi5.m92.arturcz@blabluga.hell.pl...

    > > Sa jak widac ludzie, ktorzy "kanoniczny" (jak do niedawna naiwnie
    sadzilam)
    > > project management traktuja jak bajke o zelaznym wilku. :o
    > >
    >
    > jesli to o mnie, to tak, faktycznie tak to traktuje.
    > Podobnie traktuja to tacy panowie jak chociazby Uncle Bob, M. Fowler,
    > R. Jeffries i wielu, wielu innych. Moze te nawiska obily Ci sie o uszy.

    To, ze je wymieniasz, wszystko wyjasnia.

    > Kanowy w tym fachu staja sie nieaktualne bardzo szybko.
    > Ale w przypadku, o ktorym mowimy tak nie jest - podejscie, o ktorym
    piszesz
    > jest mocno krytykowane od co najmniej 10 lat. I na pewno juz kanonem
    > nie jest. Chyba, ze kanonem zlego prowadzenia projektu. To, ze jest

    To jest typowe myslenie zyczeniowe wyznawcow :) Ale przynajmniej sie
    wyjasnilo, skad jestes i skad masz takie egzotyczne poglady.

    > Pewnie bedzie to dla Ciebie zaskoczeniem, ale sa sensowne alternatywy dla
    > takiego podejscia i daleko im do "partyzantki".

    Nie jest dla mnie zaskoczeniem. Jest dla mnie zaskoczeniem, ze niektorzy
    ludzie uporczywie traktuja to powaznie, a napawa niesmakiem, ze podloze dla
    bycia wyznawca tych metod jest mocno ideologiczne, nie zas racjonalne.
    Jednak rynek weryfikuje wszystko i na razie weryfikuje metody, o ktorych
    mowilam, jako dobre i pozwalajace wypracowywac zysk.

    Pozostaje nam decyzja, czy chcemy zrobic na tle naszej roznicy zdan wielki
    flame war, czy nie. Bo jesli chcemy, to wypada isc z tym na inna grupe, a mi
    sobie zalozyc inne konto :D. To jest juz dawno mocno off topic na ppd.

    I.



  • 23. Data: 2004-12-08 15:54:17
    Temat: Re: programiści...
    Od: "macko42" <m...@g...pl>

    Artur R. Czechowski <a...@h...pl> napisał(a):

    > On 2004-12-08, macko42 <m...@g...pl> wrote:
    > > Pewnie bedzie to dla Ciebie zaskoczeniem, ale sa sensowne alternatywy
    dla
    > > takiego podejscia i daleko im do "partyzantki".
    > Extreme programming? No well, niektóre założenia są fajne, ale ogólnie
    > to to zdecydowanie nie jest styl pracy do użycia w korporacjach. Pogooglaj
    > sobie po pl.comp.* przez ostatnie pół roku - było parę dyskusji na ten
    > temat.
    >

    w wiekszosci z tych dyskusji pewnie uczestniczylem.
    Ja raczej bym odeslal do np. comp.object (koniecznie bez pl) ze wzgledu
    na poziom dyskusji. Nie chce tutaj dyskutowac o XP, bo NTG (ale jesli ktos
    ma cos sensownego do napisania, to chcetnie sie zapoznam).
    W kazdym razie - niekoniecznie XP. Robienie projektu bez 'big up front
    desing", to nie tylko XP. To duzo wczesniej.





    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 24. Data: 2004-12-08 18:02:05
    Temat: Re: programiści...
    Od: s...@u...com.PL (Stanislaw Chmielarz)

    In article <cp76m4$ihi$1@nemesis.news.tpi.pl> "Immona"
    <c...@W...com.pl> writes:
    >From: "Immona" <c...@W...com.pl>
    >Subject: Re: programiści...
    >Date: Wed, 8 Dec 2004 16:27:41 +0100

    >W tej dzialce, gdzie jeden biznesowy gigant zamawia software u drugiego, nie
    >ma takich jazd z kaprysami i zmianami, jak gdy zamowienia dokonuje firma
    >kompletnie nie znajaca sie na tym, co zamawia. Zamawiajacy wie, czego
    >potrzebuje i jest w stanie wspolnie z wykonawca opracowac specyfikacje, w
    >ktorej nie bedzie potem radykalnych zmian (co nie znaczy, ze zadnych nie
    >bedzie), ze strony zamawiajacego w negocjacjach uczestnicza bardzo
    >kompetentni ludzie, ktorzy tez dali sobie dostatecznie duzo czasu na
    >rozpracowanie tego, co bedzie spelnialo ich wymagania i potrzeby, czego
    >potrzebuja. Powtarzam, ze gigant rozmawia z gigantem i obaj maja pieniadze,
    >zeby zaplacic za ludzi i czas porzebne do dogrania wszystkiego najlepiej,
    >jak sie da.

    Teoretycznie ladnie wyglada ale widzialem wdrozenie oprogramowania
    napisanego dla duzej firmy (ponad 300 placowek w kraju) przez specow od
    Platnika i to co bylo przedmiotem wdrozenia daleko odbiegalo od istniejacych
    w firmie procedur.

    >> prawdziwe interesy robi sie na wielkich, slomianych inwestycjach.
    >> Ja nie chce tego nazywac "normalnoscia".

    To z MIS'ia i sie sprawdza :-)))

    >A na serio - wiem, ze wiekszosc tego rynku zalosnie wyglada, zwlaszcza u nas
    >w Polsce, a ja gadam o miedzynarodowych koncernach. Po prostu rozmawiamy o
    >dwoch roznych rzeczach. Relacji o zlych firmach i kuriozalnych metodach
    >pracy, wyceny itd. tez sie duzo nasluchalam, ale wole za norme przyjmowac
    >tych, ktorym cos dobrze wychodzi.

    Kazdy by tak chcial tylko kryteria sa rozne tego dobrego wychodzenia.


    --
    Pozdrowienia!!StaCH
    mailto:s...@s...chmielarz.name
    http://www.uniprojekt.com
    Przy odpowiadaniu na priv'a wytnij duze litery.


  • 25. Data: 2004-12-08 18:12:59
    Temat: Re: programiści...
    Od: s...@u...com.PL (Stanislaw Chmielarz)

    In article <8puwnw9aoo8y.mqktnkvqjswg$.dlg@40tude.net> yezooz <u...@w...pl>
    writes:
    >From: yezooz <u...@w...pl>
    >Subject: Re: =?iso-8859-2?Q?programi=B6ci...?=
    >Date: Wed, 8 Dec 2004 11:56:33 +0100

    >Najczesciej wymaga sie kilku jezykow programowania + DHTML, cos z grafiki,
    >Linux i nie wiem co tam jeszcze.
    >Jestem studentem i mysle ze po zakonczeniu studiow bede dobrze znal PHP i
    >C++, i pobieznie Jave i moze cos z .NET.

    Najwyzsze wymagania stawiaja firmy, w ktorych juz pracuja "krewni i znajomi
    krolika".
    Jesli firma szuka omnibusa to zazwyczaj jest to ogloszenie dla picu ...


    --
    Pozdrowienia!!StaCH
    mailto:s...@s...chmielarz.name
    http://www.uniprojekt.com
    Przy odpowiadaniu na priv'a wytnij duze litery.


  • 26. Data: 2004-12-08 19:08:23
    Temat: programista
    Od: "Łukasz" <i...@i...pl>

    a gdzie jest ta firma(miasto) w której jest wszystko poukładane. Masz racje
    jest bałagan. Dlatego szukam innej roboty i lepszej płatnej. W dobrze
    rozwijajacej sie firmie i oczywiscie poukładanej jest napewno inacznej gdyż
    programista nie robi jako analityk,wdrożeniowiec,programista czy handlowiec
    za marne grosze.


    Pozdrawiam
    Łukasz



  • 27. Data: 2004-12-08 19:58:01
    Temat: Re: programiści...
    Od: "Arkadiusz Lipiec" <a...@g...pl>

    > Wymagania klienta?
    > W tej dzialce, gdzie jeden biznesowy gigant zamawia software u drugiego, nie
    > ma takich jazd z kaprysami i zmianami, jak gdy zamowienia dokonuje firma
    > kompletnie nie znajaca sie na tym, co zamawia. Zamawiajacy wie, czego
    > potrzebuje i jest w stanie wspolnie z wykonawca opracowac specyfikacje, w
    > ktorej nie bedzie potem radykalnych zmian (co nie znaczy, ze zadnych nie
    > bedzie), ze strony zamawiajacego w negocjacjach uczestnicza bardzo
    > kompetentni ludzie, ktorzy tez dali sobie dostatecznie duzo czasu na
    > rozpracowanie tego, co bedzie spelnialo ich wymagania i potrzeby, czego
    > potrzebuja. Powtarzam, ze gigant rozmawia z gigantem i obaj maja pieniadze,
    > zeby zaplacic za ludzi i czas porzebne do dogrania wszystkiego najlepiej,
    > jak sie da.

    Ja dodam jeszcze od siebie do polemiki to, że jest na rynku WIELE firm, które
    nie potrafią nawet wstępnie zrobić porządnej analizy. A biorą się za duże
    projekty. Ale z reguły w takich firmach "project meneżerami" są znajomi
    królika, którzy i tak dostaną kasę za pierdzenie w stołek. Nawet na zachodzie
    są w niektórych korporacjach (nie wymieniając nazw :)) są ludzie, którzy
    dostają zadania z góry skazane na porażkę, bo albo są nie do ruszenia ze
    stanowiska albo są tak niekompetentni, że wiadomo, że i tak skopią projekt...

    > I sa
    > to duze firmy, czy tez oddzialy duzych firm.

    Takich firm też znam parę. I generalnie nie są to małe polskie firemki, które
    chciałyby zarabiać tyle co jakieś Prokomy zatrudniając ludzi za najniższą
    krajową... Ale takie firmy też są potrzebne. Pan Rysio Samochodziarz nie
    zamówi przecież systemu do obsługi swojego serwisu u dużej firmy ale poszuka
    lokalnej firemki pana Zdzisia, którego zna i któremu może w razie czego
    przyjść i przyp.... jak program nie będzie działał dobrze. Ot taka polska
    specyfika. Zaletą polskich oddziałów korporacji jest to, że nie są to
    struktury skostniałe gdzie liczba papierów potrzebna do wytworzenia
    sensownego kodu jest względnie mała.

    > A na serio - wiem, ze wiekszosc tego rynku zalosnie wyglada, zwlaszcza u nas
    > w Polsce, a ja gadam o miedzynarodowych koncernach. Po prostu rozmawiamy o
    > dwoch roznych rzeczach. Relacji o zlych firmach i kuriozalnych metodach
    > pracy, wyceny itd. tez sie duzo nasluchalam, ale wole za norme przyjmowac
    > tych, ktorym cos dobrze wychodzi.

    Hehe :) Zgadzam się, wielu obecnych na grupie tzw. "informatyków" (co to do
    cholery za termin?) może przeżyć maleńki dysonans poznawczy przy zderzeniu z
    dużymi projektami. Owszem w dużych firmach też są układy, układziki, animozje
    i co tam jeszcze ale tego nie da się uniknąć. Ważne, żeby zespół był (w
    miarę) zgrany to rodzą się ciekawe rzeczy. Synergia - słowo znane? Zapewniam,
    że w małej firemce gdzie prezesem jest pani Krysia po stomatologii, co to
    Worda zna perfekt i dostała kasę w spadku i zatrudniła 4 "informatyków" nie
    ma co szukać miejsca. Chyba, że ma się niedobór kasy...

    Aluś

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 28. Data: 2004-12-09 08:51:09
    Temat: Re: programiści...
    Od: "macko42" <m...@g...pl>

    Immona <c...@W...com.pl> napisał(a):

    > Wymagania klienta?
    > W tej dzialce, gdzie jeden biznesowy gigant zamawia software u drugiego, nie
    > ma takich jazd z kaprysami i zmianami, jak gdy zamowienia dokonuje firma
    > kompletnie nie znajaca sie na tym, co zamawia. Zamawiajacy wie, czego
    > potrzebuje i jest w stanie wspolnie z wykonawca opracowac specyfikacje, w
    > ktorej nie bedzie potem radykalnych zmian

    spokojnie. Zakladasz, ze jest juz zamawiajacy i wykonawca.
    Niestety wykonawca zostaje zazwyczacj wybrany na podstawie _ofety cenowej_
    jaka przedstawil. A oferta cenowa powstala w wyniku mniej wiecej miesiaca
    "analizy" na podstawie wymagan, ktore zamawiajacy przedstawil.
    A zamawiajacy zwykle nie potrafi przedstawic porzadnych wymagan.
    Bo to jest trudne i potrafia to w zasadzie wylacznie ludzie, ktorzy zajmuja
    sie tym profesjonalnie, a robienie takich rzeczy to proces ciagly a nie
    1/20*12 czasu projektu (1 miesiac z projektu na 20 osobo/lat).
    Praca zamawiajacego z kazdym kandydatem na wkonawce nad specyfikacja wymagan
    jest w praktyce nierealna. czesto wymagania robi firma trzecia.
    W kazdym razie kazda z tych drog prowadzi mniej lub bardziej do modelu
    waterfall, ktory jest po prostu _bledem w sztuce_.
    Jesli mamy sytuacje wykonawca i zamawiajacy, ktory chce wspolpracowac,
    to _trzeba_ to robic inaczej. Polecam zrodla (nawet te dotyczace metody
    waterfall) - prosze zobaczyc na ile szacuje sie czas potrzebny do wykonania
    analizy. Zapewniam, ze jest to znacznie, znacznie wiecej niz 1 miesiac
    przy projekcie tej wielkosci.

    > ze strony zamawiajacego w negocjacjach uczestnicza bardzo
    > kompetentni ludzie, ktorzy tez dali sobie dostatecznie duzo czasu na
    > rozpracowanie tego, co bedzie spelnialo ich wymagania i potrzeby, czego
    > potrzebuja.

    ludzie, ktorym nie mozna powiedziec, ze przez ostatnie 20 lat zmienilo sie
    w inzynierii oprogramowania praktycznie wszystko, a oni poniewaz awansowali
    juz wystarczajaco wysoko zeby nie miec o tym pojecia. I nie zdaja sobie
    sprawy, ze nie sa w stanie objac wszystkich istotnych aspektow skoplikowanego
    systemu z gory, bez robienia tego mniejszymi krokami.
    w skrocie: nie mozna powiedziec klientowi, ze tylko wydaje mu sie, ze to co
    mowi ma sens. bo to sa negocjacje czyli polityka czyli sciemnianie.
    Powtarzam: kompetencje i wiara w metode kaskadowa sie WYKLUCZAJA.


    > Powtarzam, ze gigant rozmawia z gigantem i obaj maja pieniadze,
    > zeby zaplacic za ludzi i czas porzebne do dogrania wszystkiego najlepiej,
    > jak sie da.
    >

    uczestniczylem/przygladalem sie kilku sporym projektom.
    i twierdze, ze im wiekszy gigant, tym czesto nawet gorzej.
    gigant to zazwyczaj instytucja rozdmuchana. ludzie, ktorzy
    tam podejmuja decyzje musieli przejsc tyle szczebli kariery, ze mozna
    zapomniec, ze maja o czymkolwiek pojecie ;) tylko sciema.

    > > Od razu odpowiem: z sufitu. Jak sie ktos choc troche zna to jest to
    > > oczywiste.
    >
    > Cierpisz na uraz postandersenowy czy co? :)

    cos w tym rodzaju :)
    nie znosze przerostu formy nad trescia.

    > Zrozummy sie dobrze. Ja nie twierdze, ze mozna ze stuprocentowa precyzja
    > oszacowac ilosc pracy niezbedna do wykonania kazdego projektu. Twierdze, ze
    > zostaly wypracowane metody pozwalajace uczynic to w przyblizeniu
    > wystarczajacym do tego, zeby roznica miedzy czasem szacowanym a rzeczywistym
    > nie byla nierozsadnie duza i zeby umozliwic organizacje pracy dajaca ludziom
    > komfort. Znam firmy, w ktorych sie to stosuje i jakos im to wychodzi. I sa
    > to duze firmy, czy tez oddzialy duzych firm.
    >

    chyba sie rozumiemy. Mam tez pewne doswiadczenie zwiazane z szacowaniem
    kosztow projektow. I moje doswiadczenia sa takie: wymagania sa prawie zawsze
    slabo przygotowane i dosyc powaznie sie zmieniaja/precyzuja (kwestia tylko
    nazwy) w tzw. praniu. W zwiazku z tym szacowanie z gory jest oczywiscie
    mozliwe, ale jest bardzo ryzykowne. Ryzyko polega oczywiscie na
    niedoszacowaniu, co konczy sie glowa szacujacego ;) Dlatego mamy 'wspolczynnik
    bezpieczenstwa' dzieki ktoremu pracuje sie, jak piszesz, w miare komfortowo.
    I za ktory klient slono zaplaci.
    Normalne - w sensie "powszechne" na pewno tak. I owszem jakos "wychodzi".
    To, ze to jest powszechna praktyka wynika z _polityki_ i z tego, ze nie zawsze
    mozna postepowac zgodnie z zasadami sztuki (bo tego wymaga BIZNES).
    Natomiast zasady sztuki, stan obecnej wiedzy jest zupelnie inny. I tego
    nie moge scierpiec.

    > > pod tym wzgledem moze i tak. Jesli sie uda podpisac taki kontrakt, to tak.
    > > tyle, ze nie jest to droga do spelnienia rzeczywistych wymagan klienta,
    > > po kosztach zblizonych do optymalnych. Ale jak wiadomo chociazby z filmu
    > Mis -
    > > prawdziwe interesy robi sie na wielkich, slomianych inwestycjach.
    > > Ja nie chce tego nazywac "normalnoscia".
    >
    > Zapewniam Cie, ze te firmy funkcjonuja w warunkach kapitalizmu, gdzie liczy
    > sie kasa i nie ma panstwa, ktore lekka reka ja da za nic lub za nadmuchana
    > inwestycje.

    heh. zazdroszcze Ci takiego spojrzenia na swiat. tak, kapitalizm, wolna
    reka rynku :) Naprawde chcialbym wierzyc w to wszystko. A zwlaszcza
    w kompetencje fachowcow z wielkich korporacji. bycie zgorzknialym jest
    srednio przyjemne.

    Zdarzylo mi sie pracowac m.in. przy dwoch projektach realizowanych dla 2
    duzych bankow (jeden, to jeden z wiekszych bankow europejskich - projekt
    za granica, drugi jeden z wiekszych bankow w Polsce - mysle, ze spokojnie
    mozna nazwac je 'gigantami'). W obu projektach uczestniczyly firmy uwazane za
    absolutny top firm doradczych, dostawcow oprogramowania.
    Zapewniam, ze to byly "wielkie i slomiane inwestycje". Jeden z projektow
    zastal przerwany po ok. 4 latach (pracowalo w nim ok. 200 osob) i praktycznie
    zostal wyrzucony do kosza (wlasciwie jedyny jego efekt to TONY, w wiekszosci
    nieprzydatnej, dokumentacji). Teraz jest robiony jeszcze raz (w wiekszosci
    przez tych samych ludzi ;) - zmieniono technologie, troche madrych hasel).
    Nawet sie mniej wiecej trzymaja terminow. Poniewaz mniej wiecej znam temat,
    wiec wiem jaki tam jest "wspolczynnik bezpieczenstwa" :(
    Drugi jeszcze trwa. Termin jest przekroczony mniej wiecej 2-3 krotnie - przy
    wymaganiach obcietych o mniej wiecej polowe - klientowi szkoda wyrzucic to do
    kosza. To sa koszty, ktore zwyklemu smiertelnikowi nie mieszcza sie w glowie.
    Zapewniam, ze sprawcy tego badziewia z obu przypadkow maja sie znakomicie i
    prowadza kolejne projekty. Polityka ;)
    I kto za to placi? Pan, Pani, ... Spoleczenstwo! ;)

    > A na serio - wiem, ze wiekszosc tego rynku zalosnie wyglada, zwlaszcza u nas
    > w Polsce, a ja gadam o miedzynarodowych koncernach.

    ja tez caly czas gadam o miedzynarodowych koncernach :)


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 29. Data: 2004-12-09 09:36:03
    Temat: Re: Re: programiści...
    Od: s...@u...com.PL (Stanislaw Chmielarz)

    In article <cp93lt$smf$1@inews.gazeta.pl> "macko42" <m...@g...pl>
    writes:
    >From: "macko42" <m...@g...pl>
    >Subject: =?ISO-8859-2?Q?Re:_programi=B6ci...?=
    >Date: Thu, 9 Dec 2004 08:51:09 +0000 (UTC)

    >gigant to zazwyczaj instytucja rozdmuchana. ludzie, ktorzy
    >tam podejmuja decyzje musieli przejsc tyle szczebli kariery, ze mozna
    >zapomniec, ze maja o czymkolwiek pojecie ;) tylko sciema.

    Bardzo trafne stwierdzenie.

    >I za ktory klient slono zaplaci.
    >Normalne - w sensie "powszechne" na pewno tak. I owszem jakos "wychodzi".
    >To, ze to jest powszechna praktyka wynika z _polityki_ i z tego, ze nie zawsze
    >mozna postepowac zgodnie z zasadami sztuki (bo tego wymaga BIZNES).
    >Natomiast zasady sztuki, stan obecnej wiedzy jest zupelnie inny. I tego
    >nie moge scierpiec.

    Tez mam takie dylematy.

    >> Zapewniam Cie, ze te firmy funkcjonuja w warunkach kapitalizmu, gdzie liczy
    >> sie kasa i nie ma panstwa, ktore lekka reka ja da za nic lub za nadmuchana
    >> inwestycje.
    >
    >heh. zazdroszcze Ci takiego spojrzenia na swiat. tak, kapitalizm, wolna
    >reka rynku :) Naprawde chcialbym wierzyc w to wszystko. A zwlaszcza
    >w kompetencje fachowcow z wielkich korporacji. bycie zgorzknialym jest
    >srednio przyjemne.

    Kapitalizm jest wielkim marnotrawstwem sil i srodkow rownym tylko chyba
    naturze. Wiara w sprawcza i regulujaca niewidzialna reke rynku dziwi mnie.

    >mozna nazwac je 'gigantami'). W obu projektach uczestniczyly firmy uwazane za
    >absolutny top firm doradczych, dostawcow oprogramowania.
    >Zapewniam, ze to byly "wielkie i slomiane inwestycje". Jeden z projektow
    >zastal przerwany po ok. 4 latach (pracowalo w nim ok. 200 osob) i praktycznie
    >zostal wyrzucony do kosza (wlasciwie jedyny jego efekt to TONY, w wiekszosci
    >nieprzydatnej, dokumentacji). Teraz jest robiony jeszcze raz (w wiekszosci
    >przez tych samych ludzi ;) - zmieniono technologie, troche madrych hasel).
    >Nawet sie mniej wiecej trzymaja terminow. Poniewaz mniej wiecej znam temat,
    >wiec wiem jaki tam jest "wspolczynnik bezpieczenstwa" :(
    >Drugi jeszcze trwa. Termin jest przekroczony mniej wiecej 2-3 krotnie - przy
    >wymaganiach obcietych o mniej wiecej polowe - klientowi szkoda wyrzucic to do
    >kosza. To sa koszty, ktore zwyklemu smiertelnikowi nie mieszcza sie w glowie.
    >Zapewniam, ze sprawcy tego badziewia z obu przypadkow maja sie znakomicie i
    >prowadza kolejne projekty. Polityka ;)
    >I kto za to placi? Pan, Pani, ... Spoleczenstwo! ;)

    Z mojego punktu siedzenia tez to widac doskonale. Wiekszosc tzw.
    komputeryzacji instytucji pracujacych dla klientow wiaze sie ze zwiekszeniem
    czasu obslugi tych klientow stojacych w kolejkach. Podam tylko dla przykladu
    komputeryzacje PKO w dawnych czasach na NCR'ach czy placowek pocztowych.
    Dzieki komputeryzacji klient stoi sporo dluzej w kolejkach i przed okienkiem
    niz przed komputeryzacja.


    --
    Pozdrowienia!!StaCH
    mailto:s...@s...chmielarz.name
    http://www.uniprojekt.com
    Przy odpowiadaniu na priv'a wytnij duze litery.


  • 30. Data: 2004-12-09 09:52:40
    Temat: Re: programista
    Od: "Pawel Jakusz" <p...@v...com.wytnij>


    Użytkownik "Immona" <c...@W...com.pl> napisał w wiadomości
    news:cp6m2t$5rj$1@atlantis.news.tpi.pl...

    > (>90% projektow koncza w terminie, co jest bardzo
    > dobrym wynikiem)

    To musza miec baaaardzo dlugie terminy :)
    To nie jest zaden wyznacznik wydajnosci, bo jak ktos sobie zaeklaruje termin
    tygodniowy, a zrobi cos w poltora tygodnia, to i tak ma wieksza wydajnosc
    niz ktos, kto mia termin dwa tygodnie na te sama rzecz i skonczyl prace w
    terminie :)


    pawel



strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1