eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeNadchodzi normalność › Re: Nadchodzi normalność
  • Data: 2009-02-18 10:48:32
    Temat: Re: Nadchodzi normalność
    Od: "Immona" <c...@n...gmailu> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    "Jackare" <...@s...uk.de.pl> wrote in message
    news:gngmi1$o37$1@atlantis.news.neostrada.pl...
    > Użytkownik "Patryk Włos" <p...@i...peel> napisał w wiadomości
    > news:gn391o$214p$1@opal.icpnet.pl...
    >> Wreszcie nadchodzi normalność.
    >>
    >> http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,90439,6250579,Na
    dchodzi_era_1_5_tys__zl.html
    >>
    >> I po co było szaraczkom tak pierdolić o tym całym "rynku pracownika"?
    >>
    >
    >
    >
    > Raczej odchodzi normalność. Jeżeli patlogię jaką mieliśmy przez w okresie
    > 1990-2004 nazywasz normanością to Ci współczuję.
    > Okres ostatnich trzech lat był dochodzeniem do względnej normalności.
    > Rynek pracy był w miarę zrównoważony, rósł popyt, zwiększała się siła
    > nabywcza pojedynczego człowieka, rodziny, przedsiębiorstwa. Stan
    > permanentnego

    Sie wetne :), moze nie z bezposrednia odpowiedzia na powyzsze, ale ogolna
    reflekcja nt. watku.

    "Normalnosc" to pojecie, ktorego nikt tu jeszcze nie zdefiniowal.

    Rynek pracodawcy: popyt na posady (nawet stosunkowo okropne) jest tak duzy w
    stosunku do podazy, ze pracodawca moze dyktowac warunki, nawet wyjatkowo
    niekorzystne dla pracownika (praca na czarno, pensja minimalna za prace
    bardziej wykwalifikowana niz machanie lopata, nieplatne nadgodziny itp.) i
    znajdzie bez wiekszego trudu pracownikow spelniajacych jego wymagania,
    ktorzy je przyjma.

    Rynek pracownika: popyt na pracownikow (nawet stosunkowo malo
    wykwalifikowanych) jest tak duzy w stosunku do podazy, ze pracownik moze
    dyktowac warunki, nawet wyjatkowo niekorzystne dla pracodawcy (bardzo wysoka
    placa, dluzszy platny urlop niz zapisany w przepisach itp.) i znajdzie bez
    wiekszego trudu pracodawcow spelniajacych jego wymagania, ktorzy te warunki
    przyjma.

    Rynku pracownika w Polsce wedlug mnie nie mielismy, poza malymi niszami
    zwiazanymi z wysoko wyspecjalizowanymi zawodami i zestawami umiejetnosci.
    Jesli dla kogos rynek pracownika zdefiniowany tak jak wyzej jest sci-fi, to
    mial on miejsce na przyklad przy zasiedlaniu niektorych nowych kolonii,
    gdzie kazdy przybyly dostawal kawalek ziemi do uprawiania i potrzebowal
    wiecej rak do pracy niz tylko on i jego rodzina, ale wszyscy inni tez
    dostali swoj kawalek ziemi i tez poszukiwali kogos, kto by im pomogl
    wyprodukowac wiecej zywnosci, na ktora byl popyt. To oczywiscie przyklad
    skrajny - do takiej pomocy na roli nie trzeba bylo miec zadnych
    kwalifikacji. W czasach wspolczesnych "rynek pracownika" obejmuje zwykle
    tylko czesc rynku pracy, osob niewykwalifikowanych jest zazwyczaj nadpodaz,
    ale generalnie mozna spotkac to zjawisko w krajach prowadzacych rekrutacje
    imigrantow okreslonych zawodow (Kanada, Australia, Nowa Zelandia).

    Oba przypadki rynku silnie faworyzujacego jedna ze stron transakcji sa
    niekorzystne dla gospodarki, bo mamy do czynienia z nie wykorzystanym
    potencjalem - firm, ktore by mogly wytwarzac i zarabiac wiecej majac
    odpowiednio wielu pracownikow lub pracownikow, ktorzy by mogli zarabiac
    wiecej, wydawac wiecej i inwestowac we wlasne biznesy. Dlatego wyrazane
    przez rozne strony dyskusji poparcie dla "rynku pracownika" lub "rynku
    pracodawcy" jest krotkowzroczne.

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl - Nowa Zelandia
    http://blog.pasnik.pl


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1