eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjePraca i płaca dla programisty (i nie tylko) internetowego. › Re: Praca i płaca dla programisty (i nie tylko) internetowego.
  • Data: 2004-03-04 05:05:07
    Temat: Re: Praca i płaca dla programisty (i nie tylko) internetowego.
    Od: " Marek" <m...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    motto <m...@w...pl> napisał(a):

    > Większość z nas zaczynała programować w wieku 12-16 lat, ...
    > Jeśli chcesz być programistą z pobudek
    > finansowych to odpuść sobie, bo nigdy nie wskoczysz ponad pierwsze piętro.
    >
    To wyjaśnienie skłoniło mnie do trochę głębszej refleksji nad specyfiką
    zawodu informatyka w ogólnym tego słowa pojęciu, jak i nad psychiką ludzi
    przebywających na co dzień w polu magnetycznym i elektrycznym wytwarzanym
    przez komputery, zaburzanym powiewami klimatyzacji. Na samym początku
    wyjaśnienie: nie czuję się dotknięty. Ta odpowiedź na moje pytanie aczkolwiek
    nie wnosząca nic nowego do moich trosk dnia codziennego i nie wyjaśniająca
    wątpliwości, jest potwierdzeniem mojego zdania o środowisku informatyków.
    Środowisko informatyczne jest czubkogenne i nie stwierdzam tego po to, żeby
    kogoś obrazić, ale po prostu tak jest obojętnie czy się to komuś podoba czy
    nie. Mogę powiedzieć to z pełnym przekonaniem, bo sam przebywałem w tym
    środowisku prawie 25 lat i jakoś nie mogę do niego wrócić po tym jak
    wydmuchnął mnie z niego huragan polskiej prywatyzacji.
    W środowisku informatycznym jak w rzadko którym, przebłyski geniuszu
    przeplatają się z pospolitym wariactwem. Można to porównać do problemów
    intelektualnych środowiska artystycznego &#8211; zarówno twórców jak i aktorów,
    śpiewaków, tancerzy itp.
    Znam programistę artystę, który w poniedziałki przychodził do pracy na 12
    (wychodził o 15-stej), bo mu tak pociąg pasował, a dorabiał na pół etatu jako
    motorniczy tramwajowy. Znam programistę, który na każde powierzone zadanie
    mówi, że tego nie potrafi i że się poddaje, poczym siedział nawet w nocy,
    żeby zrobić w terminie, a jego przejawem koleżeństwa było: ja wiem jak to
    zrobić, ale ci nie powiem. Znam serwisanta, który jeździ windą z parteru na
    piętro (z powrotem również) bo oszczędza nogi, a swoją książeczkę
    oszczędnościową przedziurawił dziurkaczem i powiesił na gwoździu wbitym w
    ścianę. Znam programistę, który nie chodzi normalnie tylko biega i tupie.
    Znam administratora systemu, który powiesił sobie na ścianie tryptyk
    reprodukcji bodajże Kossaka: polska kawaleria defiluje przed Napoleonem,
    polska kawaleria goni ruskich, polski kawalerzysta tnie szablą ruskiego równo
    z trawą &#8211; w zasadzie spokojny, ale gdy kierownik chciał coś od niego w czasie
    gdy rozmawiał przez telefon, to wydarł się na kierownika tak, że ludzie na
    całym piętrze wychodzili z pokoi, żeby zobaczyć co się stało. Poza tym był w
    takiej fazie roztargnienia i sklerozy (mimo młodego wieku), że już pewnie
    zapomniał, że ma sklerozę. Znam administratorów sieci, którzy w pasji
    naukowej zainstalowali na serwerze IBM Netfinity tyle systemów operacyjnych,
    że odmówił dalszej współpracy i wezwany serwis gwarancyjny IBM-a miał duży
    problem z lokalizacją uszkodzenia. Podobne przykłady można by mnożyć. Ja też
    jestem dość oryginalnym typem, który uwielbia eksponowane stanowiska i &#8222;lubi
    się grzać w słońcu własnej wielkości&#8221; (Mark Twain).
    Zawsze pracowałem w tak dużych firmach, że ja mogłem wszystkich nie znać, ale
    większość znała mnie. Jestem z średniego pokolenia informatycznego. Starsi
    programowali jeszcze Mińska, Riada i Odrę, a teraz mają to szczęście, że są
    już w większości na emeryturze, bo ich świat wielkich maiframe zajmujących
    wielkie hale już się rozpadł.
    Ja rozpoczynałem w okresie przejściowym. Jak sięgam pamięcią wstecz, zawsze
    miałem tego pecha, że byłem w pogoni za nowoczesnością zawsze o co najmniej
    krok z tyłu. Gdy jedni już programowali Atari i podobne, ja serwisowałem
    sprzęt do przygotowania danych dla mainframe. Gdy jedni już programowali
    PC-ta, ja programowałem minikomputer do przygotowania taśmowego nośnika
    danych dla mainframe. Gdy zacząłem programować PC-ta, posługiwałem się
    Clipperem i podpierałem się Turbo Pascalem w czasie gdy inni przeszli już na
    C++, Delphi i Buildery.
    No cóż, to specyfika firm, w których pracowałem. Na takim sprzęcie się
    pracuje i takich narzędzi używa, jakie pracodawca zakupi. Będąc nominalnie
    programistą, musiałem być również adminem LAN-u, żonglerem bazodanowym żeby
    w krótkim czasie dostarczyć analizę dziesiątek i setek milionów rekordów
    danych, administratorem systemów informatycznych, HelpDeskiem, a serwisanci,
    którym kierownictwo usunęło spod tyłka ODRĘ, uczyli się ode mnie obsługi
    technicznej PC-ta. Takie były potrzeby i nie można było się specjalizować
    w konkretnym kierunku, bo trzeba było robić wszystko co wynikało z potrzeby
    chwili. Nie było zresztą na to czasu, bo zawsze wszystko było co najmniej
    &#8222;na wczoraj&#8221;.
    W ciągu ostatnich czterech lat, a więc w czasie kiedy na dużą skalę rozwinął
    się e-biznes, większość czasu spędziłem na bezrobociu.
    Mam problem z powrotem do branży głównie dlatego, że pracodawca inwestować
    we mnie nie ma zamiaru, bo ma nadmiar takich co zaczynali programować
    &#8222;w wieku 12-16 lat&#8221;, a czasy teraz takie, że 12-latek składa komputer
    z palcem w tyłku.
    W sytuacji gdy na rynku pracy jest ponad 3,5 mln bezrobotnych, mogę sobie
    moje doświadczenie zawodowe zawinąć w gazetę i zabrać do domu &#8211; mówiąc
    delikatnie oczywiście. A kiedy się pytam na forum jak i gdzie się mam douczyć
    technik internetowych skoro profesjonaliści twierdzą, że z podręczników
    Heliona nie można , to się dowiaduję, że: &#8222;jeśli chcesz być programistą z
    pobudek finansowych to odpuść sobie, bo nigdy nie wskoczysz ponad pierwsze
    piętro&#8221;. Takie teksty każą mi przypuszczać, że środowisko informatyczne już
    się przez ostanie kilka lat zhermetyzowało do tego stopnia, że już nie dam
    rady do niego wrócić.
    Ja się pytam jakie pobudki ma mieć ktoś, kto ponad rok jest bez pracy i chce
    podwyższyć kwalifikacje? Finansowe czy maniacko-artystyczne?
    Jednym z problemów polskiego rynku pracy jest to, że dla szczęśliwca mającego
    pracę wszystko jest proste i oczywiste, a bezrobotnych nikt nie widzi do tego
    stopnia, że udało się im wejść już dwukrotnie do budynku sejmu, a ochrona ich
    nie zatrzymała.

    Marek


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1