eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 113

  • 91. Data: 2007-07-11 10:41:06
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: Maciek Sobczyk <m...@d...doPLer>

    Lukasz Sczygiel napisał(a):
    > Znalazlem ostatnio taki link:
    > http://www.psychologytoday.com/articles/pto-20070622
    -000002.xml
    > Tam tez sa takie delikatne powiazania pokazane. Nie we wszystkie jestem sklonny
    > wierzyc ale sa ciekawe.
    Wreszcie wiem dlaczego tak lubię zdrowe włosy u kobiety :)

    > Tlumaczac na moje: Ciezko stwierdzic: a moze sie myle?
    Bardzo ciężko. I to jest często mechanizm napędzający konflikty, np. w
    pracy.

    > No to jestem wyjatkiem :).
    Obyś nim był :)

    >>> Udowodniles ze jestes czlowiekiem na nogach :)
    >> A co znaczy "na nogach"? :)
    > Sa ludzie stojacy "na nogach" czyli tacy ktorzy sa swiadomi ze aby rozum
    > sprawnie dzialal musi byc dobra podstawa. Ta podstawa to zdrowie tak fizyczne
    > jak i psychiczne, swiadomosc rzeczywistosci (takze tej wewnatrz siebie),
    > srodowisko ktore sobie ksztaltujemy dookola.
    >
    > Ci stojacy na glowie uwazaja ze to rozum jest pierwszy i zazwyczaj (tak sobei
    > napisalem z wlasnego obserwunku) sa przekonani ze swoim rozumem zrobia co trzeba
    > ale np. brak swiadomosci swoich ulomnosci powoduje ze im to nie w duzej
    > przewadze nie wychodzi.
    >
    > Piszac ze jestes swiadom swoich felerow masz blizej do stania na nogach niz glowie.

    Staram się :)

    >>> Tak. Ale nie mam pretensji do trenera o to ze robi program. Pretensje mam tylko
    >>> wtedy gdy na pytania z sali odpowiada zdawkowo i natychmiast wraca do programu.
    >> Moim zdaniem popełnia klasyczny błąd, polegający na nie uwzględnianiu
    >> motywacji grupy. Gdyby poświęcił 15 minut szkolenia na pociągnięcie
    >> tematu i następne 15 na moderację dyskusji w kierunku tematu (czyli
    >> łącznie 8% ośmiogodzinnego szkolenia), zyskałby wiele. A tak - wiele
    >> stracił.
    > On stracil? Nieeeee. To sa szkolenia techniczne. Zazwyczaj raz na zycie
    > szkolonego. Wydaje mi sie ze na dzisiejszym rynku ktory widzialem to nie on
    > traci a ci ktorzy nie maja mozliwosci przekonac sie przed kursem ze beda mieli
    > pierdole zamiast mentora.
    Masz rację. Tracą uczestnicy. Niestety taki jest ten rynek, że jedyne
    bariery bycia trenerem stawia sam klient, często nie wiedząc, jakimi
    kryteriami wyboru się posłużyć.

    >>>>> Jedni werbalizuja oczekiwania i popieraja je konkretami a drudzy staraja
    > sie byc
    >>>>> skuteczni bez sluchania a raczej rozumienia potrzeb. Takie "moja chata z
    > kraja".
    >>>> Może to ich recepta (tych drugich) na przetrwanie w trudnej sytuacji?
    >>> Trudna to ona nie jest. Kasy maja w sam raz. Czasu na styk. Ich metoda to:
    >>> "wymagaja od nas produktu to dajemy produkt" A ze do tego przydala by sie
    >>> instrukcja, testy wydajnosci, jakas optymalizacja to dla nich nieistotne.
    >>> No bo w celach tego im nie dali.
    >> Przecież to brzmi jak "pilnuję tylko swojego nosa". Mam właściwe
    >> oddczucia? Jeśli tak, to co powoduje, że pilnują tylko swojego nosa?
    > Bo tak od nich wymagaja ci wyzej.
    > A oni nie sa rozliczani z tego ze cos dobrze poszlo. To znaczy sa ale tylko za
    > ich dzialke.
    > Nie chce tutaj analizowac przyczyn bo ludzi wladnych w tym srodowisku znam malo
    > ich priorytety i sprawy poza tym czym sie zajmuje tez tylko troche.
    > Po prostu wiem jak to wyglada, wiem ze te dwie grupy powinny ze soba pogadac a
    > ktos z autorytetem u obu (moze jakis audytor) powinien wskazac ze powinno dojsc
    > do dialogu i ustalenia jakichs wspolnych celow. Ale moja moc jest zadna aby do
    > tego doprowadzic. Wiec stoje sobie (niecalkiem) obok i patrze jak te konie
    > ciagna woz w dwie strony...
    Taka mi się hipoteza narodziła (strzlam). Ludzie, mimo, że wiedzą, że
    ich postawa przynosi straty, troszczą się tylko o to, co zależy
    bezpośrednio od nich. Czyli nie robią nic, co mogłoby straty zniwelować.
    Albo brakuje im oglądu sytuacji (w co wątpię, bo pisałeś, że w wyniku
    ich działań wychodzą różne "ciekawe" rzeczy) albo w ten sposób
    demonstrują jakąś swoją niechęć/pretensję do firmy albo przełożonych.
    Piszesz, że ktoś powinien im wskazać możliwość dialogu. Jak rozumiem,
    ten ktoś możliwości dialogu nie wskazuje. I teraz teza: ten ktoś nie
    tylko nie wskazuje możliwości dialogu, ale także nie zajmuje stanowiska
    w innych sprawach, w których się tego od niego oczekuje. Czyli, że ten
    ktoś swoją postawą rozpieprza współpracę. Czy to tak może być?


    >> A wiesz, że kangur wziął swoją nazwę od nieporozumienia? Tubylcy pytani
    >> o to zwierze odpowiadali "nie rozumiem", co brzmi podobnie do słowa
    >> kangur :)
    > :) to chyba tak jak nazwy plemion w am. pn.
    > http://www.wernic.pl/strony/wnowej.htm
    > Beothuk znaczy bialy czlowiek.
    > Polecam ksiazki Wernica. Dobrze sie czyta.
    Jak się przegryzę przez Copperfielda, to czemu nie :)


    Pozdrawiam
    Maciek (znów długo nie odpisujący, bo za godzinę jadący na Ukrainę)


    --
    Kochana Mary!
    XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
    Tęsknię za Tobą tragicznie
    A.T.Tappman, kapelan Armii Stanów Zjednoczonych


  • 92. Data: 2007-07-11 19:25:56
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: "Lukasz Sczygiel" <p...@p...onet.pl>

    > Lukasz Sczygiel napisał(a):

    > > No to jestem wyjatkiem :).
    > Obyś nim był :)
    Bo jak nie to mam depresje lub zabojcze kompleksy? :) (chyba zart)

    > Taka mi się hipoteza narodziła (strzlam). Ludzie, mimo, że wiedzą, że
    > ich postawa przynosi straty, troszczą się tylko o to, co zależy
    > bezpośrednio od nich. Czyli nie robią nic, co mogłoby straty zniwelować.
    > Albo brakuje im oglądu sytuacji (w co wątpię, bo pisałeś, że w wyniku
    > ich działań wychodzą różne "ciekawe" rzeczy) albo w ten sposób
    > demonstrują jakąś swoją niechęć/pretensję do firmy albo przełożonych.
    > Piszesz, że ktoś powinien im wskazać możliwość dialogu. Jak rozumiem,
    > ten ktoś możliwości dialogu nie wskazuje.
    Bo audyt na taki temat nie byl zamowiony/zrobiony.

    > I teraz teza: ten ktoś nie
    > tylko nie wskazuje możliwości dialogu, ale także nie zajmuje stanowiska
    > w innych sprawach, w których się tego od niego oczekuje. Czyli, że ten
    > ktoś swoją postawą rozpieprza współpracę. Czy to tak może być?
    Mozliwe ze tak. Ja widze dwie mozliwosci: Albo ktos z gory (siakis derechtor czy
    pejzes) zorientuje sie w sytuacji (malo mozliwe bo dla nich problem jest
    niewidoczny albo malo upierdliwy w natloku innych spraw. Albo jakis audytor to
    wypunktuje. Ale ci ktorzy do nas wpadaja na ten temat sie nie wypowiadaja bo nie
    bylo takiej perspektywy w zamowieniu audytowym.

    A no i jest jeszcze trzecia mozliwosc:
    Prezes wpada i pyta "a co was towarzysze boli" i ktos mu napomyka o problemie :)

    > Pozdrawiam
    > Maciek (znów długo nie odpisujący, bo za godzinę jadący na Ukrainę)
    >
    Spokojnej drogi!

    --
    Lukasz Sczygiel

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 93. Data: 2007-07-12 08:08:03
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: Immona <c...@n...gmailu>

    Lukasz Sczygiel wrote:

    >>Lukasz Sczygiel wrote:
    >
    >
    >>>No to wtopa jest po stronie firmy. Bo:
    >>>-Jesli to standard to i tak powinni sprawdzic czy tu jest symulacja czy nie.
    >>
    >>Jak? Wezwac lekarza, ktory zbada i wyda opinie?
    >
    > W ostatecznosci.
    > Nie wiem jak tam jest ale jakies zaswiadczenia byly by na okazanie
    > wystarczajace. Jesli ktos jeczy ze odlaczenie go zabije to skontaktowac sie z
    > policja. Oni moga sciagnac ambulans. Metod jest duzo.

    :) Zauwaz, ze firme "przesluchujesz" skrupulatniej niz rodzine, podczas
    gdy to rodzina miala obowiazki wobec babci, nie firma.

    Ludziom, ktorzy znalezli sie w ciezkiej sytuacji, nalezy pomoc i
    najlepiej, gdy robia to organizacje pozarzadowe. Ale jesli w
    spoleczenstwie panuje akceptacja i wsparcie psychiczne dla postaw
    niezaradnosci, wiecej ludzi bedzie je przejawiac, ze szkoda dla
    gospodarki. Jesli, na odwrot, niezaradnosc jest powszechnie potepiana,
    to ta presja spoleczna motywuje ludzi do zrobienia ze soba czegos
    konstruktywnego bardziej niz wszelkie rozwiazania polityczne.

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl
    mieszkam w Nowej Zelandii :) ::: GG: 7370533


  • 94. Data: 2007-07-12 16:54:38
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: "Lukasz Sczygiel" <p...@p...onet.pl>

    > Lukasz Sczygiel wrote:
    >
    > >>Lukasz Sczygiel wrote:
    > >
    > >
    > >>>No to wtopa jest po stronie firmy. Bo:
    > >>>-Jesli to standard to i tak powinni sprawdzic czy tu jest symulacja czy nie.
    > >>
    > >>Jak? Wezwac lekarza, ktory zbada i wyda opinie?
    > >
    > > W ostatecznosci.
    > > Nie wiem jak tam jest ale jakies zaswiadczenia byly by na okazanie
    > > wystarczajace. Jesli ktos jeczy ze odlaczenie go zabije to skontaktowac sie z
    > > policja. Oni moga sciagnac ambulans. Metod jest duzo.
    >
    > :) Zauwaz, ze firme "przesluchujesz" skrupulatniej niz rodzine, podczas
    > gdy to rodzina miala obowiazki wobec babci, nie firma.
    >
    Tak ale to firma "wyciaga wtyczke".
    Na poczatku zalozylem ze rodzina poinformowala pracownika ze tam ktos lezy i
    potrzebuje pradu do zycie.
    I wtedy sytuacje mozna porownac do rozjechania czlowieka na autostradzie.
    Ze co? No przeciez go tam mialo nie byc...

    Zauwaz ze rodzine okreslilem od razu jako te ktora wtopila sprawe.

    > Ludziom, ktorzy znalezli sie w ciezkiej sytuacji, nalezy pomoc i
    > najlepiej, gdy robia to organizacje pozarzadowe.
    Oj nie!
    Od pomocy jest rodzina, bliscy. Tylko w sytuacji kiedy nie ma bliskich to
    dopuszczam pomoc "oficjalna". Tak, jestem swiadom ze wielu ludzi nie moze liczyc
    na rodzine. Ale w takim razie dlaczego ja, ty, wszyscy mamy dokladac do tego z
    naszej kieszeni? Pamietaj ze u nas tak nazywa sie organizacje ktorym kase sypie
    skarb panstwa...
    Co innego jesli taka organizacja dziala na zasadzie datkow dobrowolnych. Tak jak
    np. PAH. Takie cos popieram wszystkimi 4 konczynami.

    > Ale jesli w
    > spoleczenstwie panuje akceptacja i wsparcie psychiczne dla postaw
    > niezaradnosci, wiecej ludzi bedzie je przejawiac, ze szkoda dla
    > gospodarki. Jesli, na odwrot, niezaradnosc jest powszechnie potepiana,
    > to ta presja spoleczna motywuje ludzi do zrobienia ze soba czegos
    > konstruktywnego bardziej niz wszelkie rozwiazania polityczne.
    >
    Dokladnie tak.

    --
    Lukasz Sczygiel

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 95. Data: 2007-07-12 16:54:45
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: "Lukasz Sczygiel" <p...@p...onet.pl>

    > Lukasz Sczygiel wrote:
    >
    > >>Lukasz Sczygiel wrote:
    > >
    > >
    > >>>No to wtopa jest po stronie firmy. Bo:
    > >>>-Jesli to standard to i tak powinni sprawdzic czy tu jest symulacja czy nie.
    > >>
    > >>Jak? Wezwac lekarza, ktory zbada i wyda opinie?
    > >
    > > W ostatecznosci.
    > > Nie wiem jak tam jest ale jakies zaswiadczenia byly by na okazanie
    > > wystarczajace. Jesli ktos jeczy ze odlaczenie go zabije to skontaktowac sie z
    > > policja. Oni moga sciagnac ambulans. Metod jest duzo.
    >
    > :) Zauwaz, ze firme "przesluchujesz" skrupulatniej niz rodzine, podczas
    > gdy to rodzina miala obowiazki wobec babci, nie firma.
    >
    Tak ale to firma "wyciaga wtyczke".
    Na poczatku zalozylem ze rodzina poinformowala pracownika ze tam ktos lezy i
    potrzebuje pradu do zycie.
    I wtedy sytuacje mozna porownac do rozjechania czlowieka na autostradzie.
    Ze co? No przeciez go tam mialo nie byc...

    Zauwaz ze rodzine okreslilem od razu jako te ktora wtopila sprawe.

    > Ludziom, ktorzy znalezli sie w ciezkiej sytuacji, nalezy pomoc i
    > najlepiej, gdy robia to organizacje pozarzadowe.
    Oj nie!
    Od pomocy jest rodzina, bliscy. Tylko w sytuacji kiedy nie ma bliskich to
    dopuszczam pomoc "oficjalna". Tak, jestem swiadom ze wielu ludzi nie moze liczyc
    na rodzine. Ale w takim razie dlaczego ja, ty, wszyscy mamy dokladac do tego z
    naszej kieszeni? Pamietaj ze u nas tak nazywa sie organizacje ktorym kase sypie
    skarb panstwa...
    Co innego jesli taka organizacja dziala na zasadzie datkow dobrowolnych. Tak jak
    np. PAH. Takie cos popieram wszystkimi 4 konczynami.

    > Ale jesli w
    > spoleczenstwie panuje akceptacja i wsparcie psychiczne dla postaw
    > niezaradnosci, wiecej ludzi bedzie je przejawiac, ze szkoda dla
    > gospodarki. Jesli, na odwrot, niezaradnosc jest powszechnie potepiana,
    > to ta presja spoleczna motywuje ludzi do zrobienia ze soba czegos
    > konstruktywnego bardziej niz wszelkie rozwiazania polityczne.
    >
    Dokladnie tak.

    --
    Lukasz Sczygiel

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 96. Data: 2007-07-13 07:47:58
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: Immona <c...@n...gmailu>

    Lukasz Sczygiel wrote:

    >
    >>Ludziom, ktorzy znalezli sie w ciezkiej sytuacji, nalezy pomoc i
    >>najlepiej, gdy robia to organizacje pozarzadowe.
    >
    > Oj nie!
    > Od pomocy jest rodzina, bliscy. Tylko w sytuacji kiedy nie ma bliskich to
    > dopuszczam pomoc "oficjalna". Tak, jestem swiadom ze wielu ludzi nie moze liczyc
    > na rodzine. Ale w takim razie dlaczego ja, ty, wszyscy mamy dokladac do tego z
    > naszej kieszeni? Pamietaj ze u nas tak nazywa sie organizacje ktorym kase sypie
    > skarb panstwa...
    > Co innego jesli taka organizacja dziala na zasadzie datkow dobrowolnych. Tak jak
    > np. PAH. Takie cos popieram wszystkimi 4 konczynami.

    Rzecz jasna mowilam o sytuacji, w ktorej rodzina pomoc nie moze, rodzina
    jako "pierwsi do pomocy" to sprawa oczywista.

    Natomiast organizacje pozarzadowe, jak sama nazwa wskazuje, sa
    pozarzadowe, czyli nie sa panstwowe - mowa o prywatnych inicjatywach
    spolecznosciowych i charytatywnych.

    >
    >
    >>Ale jesli w
    >>spoleczenstwie panuje akceptacja i wsparcie psychiczne dla postaw
    >>niezaradnosci, wiecej ludzi bedzie je przejawiac, ze szkoda dla
    >>gospodarki. Jesli, na odwrot, niezaradnosc jest powszechnie potepiana,
    >>to ta presja spoleczna motywuje ludzi do zrobienia ze soba czegos
    >>konstruktywnego bardziej niz wszelkie rozwiazania polityczne.
    >>
    >
    > Dokladnie tak.
    >

    I dochodzimy do tej roznicy mentalnosci: podczas gdy w NZ spoleczenstwo
    potepia i nie zacytuje, jak ostre slowa padaly pod adresem tej rodziny,
    to w PL nawet sympatyk JMK przez kilkanascie postow dyskutuje z teza, ze
    wina spoczywa na rodzinie :D

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl
    mieszkam w Nowej Zelandii :) ::: GG: 7370533


  • 97. Data: 2007-07-13 19:32:06
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: "Lukasz Sczygiel" <p...@p...onet.pl>

    > Lukasz Sczygiel wrote:
    >
    > >
    > >>Ludziom, ktorzy znalezli sie w ciezkiej sytuacji, nalezy pomoc i
    > >>najlepiej, gdy robia to organizacje pozarzadowe.
    > >
    > > Oj nie!
    > > Od pomocy jest rodzina, bliscy. Tylko w sytuacji kiedy nie ma bliskich to
    > > dopuszczam pomoc "oficjalna". Tak, jestem swiadom ze wielu ludzi nie moze liczyc
    > > na rodzine. Ale w takim razie dlaczego ja, ty, wszyscy mamy dokladac do tego z
    > > naszej kieszeni? Pamietaj ze u nas tak nazywa sie organizacje ktorym kase sypie
    > > skarb panstwa...
    > > Co innego jesli taka organizacja dziala na zasadzie datkow dobrowolnych. Tak jak
    > > np. PAH. Takie cos popieram wszystkimi 4 konczynami.
    >
    > Rzecz jasna mowilam o sytuacji, w ktorej rodzina pomoc nie moze, rodzina
    > jako "pierwsi do pomocy" to sprawa oczywista.
    Tak, ale u nas niejako obok rodziny odpowiedzialnoscia za ludzi obciazane jest
    panstwo. W WE i coraz bardziej USA to juz plaga. Bezpieczne zabawki, worki z
    nadrukami, atesty na miliony produktow, dodatkowe obowiazki nakladane na rozne
    grupy zawodowe (gasnice w samochodach, ograniczenia godzin pracy itp). Nie
    dziwota ze ludzie tutaj tepieja i zamiast rozwijac sie to opanowuja do
    mistrzostwa wyciaganie kasy "od panstwa" :(.

    >
    > Natomiast organizacje pozarzadowe, jak sama nazwa wskazuje, sa
    > pozarzadowe, czyli nie sa panstwowe - mowa o prywatnych inicjatywach
    > spolecznosciowych i charytatywnych.
    Popieram.

    > >>Ale jesli w
    > >>spoleczenstwie panuje akceptacja i wsparcie psychiczne dla postaw
    > >>niezaradnosci, wiecej ludzi bedzie je przejawiac, ze szkoda dla
    > >>gospodarki. Jesli, na odwrot, niezaradnosc jest powszechnie potepiana,
    > >>to ta presja spoleczna motywuje ludzi do zrobienia ze soba czegos
    > >>konstruktywnego bardziej niz wszelkie rozwiazania polityczne.
    > >>
    > >
    > > Dokladnie tak.
    > >
    >
    > I dochodzimy do tej roznicy mentalnosci: podczas gdy w NZ spoleczenstwo
    > potepia i nie zacytuje, jak ostre slowa padaly pod adresem tej rodziny,
    > to w PL nawet sympatyk JMK przez kilkanascie postow dyskutuje z teza, ze
    > wina spoczywa na rodzinie :D
    >
    Nie napisalem ze rodzina nie ponosi winy. Napisalem ze firma tez wtopila. Nie
    napisalem ze rodzina jest ok. Jednak tak jak w przykladzie z autostrada nie
    mozna stwierdzic ze kiedy elektryk przychodzi odlaczyc prad moze to zrobic
    bezkrytycznie.
    No chyba ze tam to taka wielka plaga ze kazdy sie powoluje na dziadka "na kablu"
    i wtedy jestem w stanie zrozumiec to nastawienie.

    Dziwie sie ze nie zauwazasz ze firma tez ponosi wine za te sytuacje. Nie winie
    jej za calosc. Ale uwazam ze z tego co napisalas wynika ze zle zrobili ze
    odlaczyli prad. Powtorze: wystarczylo zadzwonic na policje. Po ich przyjezdzie
    wyjasnic im ze pradu za 3 minuty nie bedzie i niech sie martwia. Jesli bedzie
    taka potrzeba to niech tow. ubezpieczeniowe czy burmistrz zaplaci za te 2-3h
    pradu potrzebnego dla dziadka i czas instalatora.

    No chyba ze uwazasz ze powinnismy wrocic do drapieznych czasow kapitalizmu.
    Moim zdaniem mamy na tyle skuteczne srodki techniczne aby wlasciwie kazdego bylo
    stac na jedzenie, grzanie, i dach nad glowa bez dotacji, komunizmu, wyzysku.
    To ze trzeba bylo wykonac pare telefonow, wyslac patrol i ambulans nie sprawilo
    by, moim zdaniem, zadnego problemu.

    --
    Lukasz Sczygiel

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 98. Data: 2007-07-14 06:38:42
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: Immona <c...@n...gmailu>

    Lukasz Sczygiel wrote:

    >>Lukasz Sczygiel wrote:
    >>
    >>
    >>>>Ludziom, ktorzy znalezli sie w ciezkiej sytuacji, nalezy pomoc i
    >>>>najlepiej, gdy robia to organizacje pozarzadowe.
    >>>
    >>>Oj nie!
    >>>Od pomocy jest rodzina, bliscy. Tylko w sytuacji kiedy nie ma bliskich to
    >>>dopuszczam pomoc "oficjalna". Tak, jestem swiadom ze wielu ludzi nie moze liczyc
    >>>na rodzine. Ale w takim razie dlaczego ja, ty, wszyscy mamy dokladac do tego z
    >>>naszej kieszeni? Pamietaj ze u nas tak nazywa sie organizacje ktorym kase sypie
    >>>skarb panstwa...
    >>>Co innego jesli taka organizacja dziala na zasadzie datkow dobrowolnych. Tak jak
    >>>np. PAH. Takie cos popieram wszystkimi 4 konczynami.
    >>
    >>Rzecz jasna mowilam o sytuacji, w ktorej rodzina pomoc nie moze, rodzina
    >>jako "pierwsi do pomocy" to sprawa oczywista.
    >
    > Tak, ale u nas niejako obok rodziny odpowiedzialnoscia za ludzi obciazane jest
    > panstwo. W WE i coraz bardziej USA to juz plaga. Bezpieczne zabawki, worki z
    > nadrukami, atesty na miliony produktow, dodatkowe obowiazki nakladane na rozne
    > grupy zawodowe (gasnice w samochodach, ograniczenia godzin pracy itp). Nie
    > dziwota ze ludzie tutaj tepieja i zamiast rozwijac sie to opanowuja do
    > mistrzostwa wyciaganie kasy "od panstwa" :(.

    Wiesz, mialam dosyc skrajne poglady nt. tego, jak panstwo ma sie nie
    pchac, ale obserwacja na zywo zycia w panstwie nie pchajacym sie troche
    je zlagodzila.
    W NZ jest na przyklad problem z przeciekajacymi domami - ludzie mogli
    budowac, z czego dusza zapragnie i firmy budowlane odkryly tani
    material, ktory sie zupelnie nie nadaje do tutejszego bardzo wilgotnego
    klimatu, ale nawet budowlancy tego nie wiedzieli, bo nie stosowano tego
    jeszcze w tak wilgotnym klimacie. Domy takie po kilku latach nie nadaja
    sie do zamieszkania, a wielu ludzi w to wpadlo, koszty naprawy potrafia
    przewyzszyc koszty kupna domu, a ci, ktorzy sie procesowali, dowiedzieli
    sie, ze to ich dom i ich problem, plus koszta sadowe - chyba, ze ktos
    zawarl w umowie odpowiednia klauzule, ale poniewaz w czasie, gdy te domy
    znalazly sie na rynku, nikt nie wiedzial o zagrozeniu, malo kto na to
    wpadl.

    Albo taksowki - lapiesz na ulicy taksowke, a ledwo mowiacy po angielsku
    kierowca oczekuje od Ciebie, ze bedziesz go pilotowal mowiac "teraz w
    lewo", "na swiatlach prosto" itd., bo zupelnie nie zna miasta. Jesli
    masz samochod i 50 dolarow, w NZ mozesz z dnia na dzien zostac
    taksowkarzem. To akurat jest co najwyzej lekko denerwujace, ale
    slyszales o oferze z zatrutymi zabawkami wyprodukowanymi w Chinach.

    Trzeba to wywazyc. Tam, gdzie potencjalne skutki niewiedzy klienta moga
    byc bardzo grozne, jak setki tysiecy dolarow straty (przeciekajace domy)
    lub smierc (zatrute zabawki), panstwo powinno pelnic swoja role "stroza
    nocnego", bo to wpada do tej samej kategorii roli panstwa, co policja i
    armia.

    >
    > Nie napisalem ze rodzina nie ponosi winy. Napisalem ze firma tez wtopila. Nie
    > napisalem ze rodzina jest ok. Jednak tak jak w przykladzie z autostrada nie
    > mozna stwierdzic ze kiedy elektryk przychodzi odlaczyc prad moze to zrobic
    > bezkrytycznie.
    > No chyba ze tam to taka wielka plaga ze kazdy sie powoluje na dziadka "na kablu"
    > i wtedy jestem w stanie zrozumiec to nastawienie.
    >

    Roznica miedzy "tu" i "tam" jest troche inna. Otoz generalnie w
    panstwach Pierwszego Swiata ze smiesznie niskim bezrobociem nawet bedac
    niewykwalifikowanym pracownikiem bez problemu znajdziesz prace i
    skromnie ale godnie utrzymasz z niej siebie, zone i dziecko, zyjac ubogo
    nawet dwojke dzieci. W takich warunkach popadniecie w dlugi moze sie
    zdarzyc tylko poprzez osobista nieodpowiedzialnosc: posiadanie wiecej
    dzieci, niz Cie stac, zycie ponad stan poprzez kumulowanie dlugow na
    latwo dostepnych kartach kredytowych, kosztowne nalogi, niemoznosc
    utrzymania pracy z powodu np. ciaglego spozniania sie itp.

    W takich okolicznosciach samo posiadanie dlugow, z ktorymi czlowiek nie
    jest w stanie sobie poradzic jest oceniane negatywnie moralnie -
    poniewaz moze byc wylacznie skutkiem zlych osobistych wyborow.

    W Polsce jest inaczej - my tu na ppd rozmawiamy, podejrzewam, w gronie
    osob w miare uprzywilejowanych, ale doskonale zdaje sobie sprawe z tego,
    ze 40-letni facet bez kwalifikacji w malej miescinie moze nie znalezc
    tej pracy, za ktora godnie utrzyma siebie i mala rodzine i nie bedzie to
    jego wina, tylko skutek ogolnej sytuacji gospodarczej, w jakiej sie
    znalazla jego okolica, na opuszczenie ktorej nie ma kasy. Dlatego w
    Polsce klopoty finansowe nie sa powszechnie potepiane jako oznaka
    nieodpowiedzialnosci, bo nie wynikaja w tak prosty i logiczny sposob
    wylacznie ze zlego postepowania jednostki.

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl
    mieszkam w Nowej Zelandii :) ::: GG: 7370533


  • 99. Data: 2007-07-14 07:29:50
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: "Lukasz Sczygiel" <p...@p...onet.pl>

    > Lukasz Sczygiel wrote:
    >

    > Wiesz, mialam dosyc skrajne poglady nt. tego, jak panstwo ma sie nie
    > pchac, ale obserwacja na zywo zycia w panstwie nie pchajacym sie troche
    > je zlagodzila.
    > W NZ jest na przyklad problem z przeciekajacymi domami - ludzie mogli
    > budowac, z czego dusza zapragnie i firmy budowlane odkryly tani
    > material, ktory sie zupelnie nie nadaje do tutejszego bardzo wilgotnego
    > klimatu, ale nawet budowlancy tego nie wiedzieli, bo nie stosowano tego
    > jeszcze w tak wilgotnym klimacie. Domy takie po kilku latach nie nadaja
    > sie do zamieszkania, a wielu ludzi w to wpadlo, koszty naprawy potrafia
    > przewyzszyc koszty kupna domu, a ci, ktorzy sie procesowali, dowiedzieli
    > sie, ze to ich dom i ich problem, plus koszta sadowe - chyba, ze ktos
    > zawarl w umowie odpowiednia klauzule, ale poniewaz w czasie, gdy te domy
    > znalazly sie na rynku, nikt nie wiedzial o zagrozeniu, malo kto na to
    > wpadl.
    Fajnie. Ale o co tu sie czepiac? Gwarancja. Nie ma? To smierdzi. Do tego nie
    trzeba masy przepisow jak u nas.
    Ja wiem ze nie kazdy jest budowlancem i nie kazdy jest materialoznawca. Ale
    kupowanie "bo tanie" jest nierozsadne na poziomie indywidualnym i panstwa do
    tego mieszac nie trzeba.

    Co innego jesli chodzi o informacje. Do tej ludzie powinni miec nieskrepowany
    dostep. I tutaj panstwo moze sie pochwalic jesli utrzymuje uniwersytety,
    instytuty itp. Ale to nie wyklucza "prywatnych" instytucji certyfikujacych i
    atestujacych. I taki bym widzial model docelowy.

    Chcesz budowac z papieru mimo ze nikt nie poleca? To buduj.
    Tak jak system argentynski. Calkiem fajny. Ale trzeba pamietac jak dziala. A u
    nas to ze ludzie nie czytali umow kredytowych spowodowalo ze "argentyna" stala
    sie nielegalna. :(


    >
    > Albo taksowki - lapiesz na ulicy taksowke, a ledwo mowiacy po angielsku
    > kierowca oczekuje od Ciebie, ze bedziesz go pilotowal mowiac "teraz w
    > lewo", "na swiatlach prosto" itd., bo zupelnie nie zna miasta. Jesli
    > masz samochod i 50 dolarow, w NZ mozesz z dnia na dzien zostac
    > taksowkarzem.
    Od rozwiazania tego problemu sa korporacje. Wsiadasz do oznaczonej logiem
    taksowki, wiedzac ze ta korporacja zatrudnia tylko dobrych kierowcow, nie
    przekreca licznika, dowozi najtansza droga itp. Nie robi tego? Zmieniasz na
    inna. Jesli pozwolenie kosztuje 50$ to konkurencja powinna dostarczyc wyboru.

    > To akurat jest co najwyzej lekko denerwujace, ale
    > slyszales o oferze z zatrutymi zabawkami wyprodukowanymi w Chinach.
    Tak. U nas sa atesty i tez roznie dzialaja. Pewnie przez to ze taki towar jest
    przemycany albo atest klepniety na jeden produkt jest klejony na inny.
    Tego nie da sie zalatwic. To mozna namierzac jak podrobki. Tego ani prywaciarze
    ani panstwo nie naprawi za jednym zamachem. Ale mozna informowac. mozna
    twierdzic ze chinskie fe. Jesli sprzedaz im spadnie to sami zadbaja o swoje marki.

    > Trzeba to wywazyc. Tam, gdzie potencjalne skutki niewiedzy klienta moga
    > byc bardzo grozne, jak setki tysiecy dolarow straty (przeciekajace domy)
    > lub smierc (zatrute zabawki), panstwo powinno pelnic swoja role "stroza
    > nocnego", bo to wpada do tej samej kategorii roli panstwa, co policja i
    > armia.
    Jesli pamietamy ze stroz nocny moze tylko krzyczec a nie zakazywac i nakazywac
    to sie zgadzam.

    > Roznica miedzy "tu" i "tam" jest troche inna. Otoz generalnie w
    > panstwach Pierwszego Swiata ze smiesznie niskim bezrobociem nawet bedac
    > niewykwalifikowanym pracownikiem bez problemu znajdziesz prace i
    > skromnie ale godnie utrzymasz z niej siebie, zone i dziecko, zyjac ubogo
    > nawet dwojke dzieci. W takich warunkach popadniecie w dlugi moze sie
    > zdarzyc tylko poprzez osobista nieodpowiedzialnosc: posiadanie wiecej
    > dzieci, niz Cie stac, zycie ponad stan poprzez kumulowanie dlugow na
    > latwo dostepnych kartach kredytowych, kosztowne nalogi, niemoznosc
    > utrzymania pracy z powodu np. ciaglego spozniania sie itp.
    >
    > W takich okolicznosciach samo posiadanie dlugow, z ktorymi czlowiek nie
    > jest w stanie sobie poradzic jest oceniane negatywnie moralnie -
    > poniewaz moze byc wylacznie skutkiem zlych osobistych wyborow.
    W pelni sie zgadzam.

    > W Polsce jest inaczej - my tu na ppd rozmawiamy, podejrzewam, w gronie
    > osob w miare uprzywilejowanych,
    Nie jestem uprzywilejowany. Mozesz mnie nazwac "na poziomie" (nie lubie tego
    okreslenia) albo rozgarnietym ale nie uprzywilejowanym.
    Sam dlugo nie moglem znalezc pracy po studiach. Szwedalem sie po europie przez 4
    lata. Dopiero niedawno znalazlem prace w polsce. Swietnie znam to uczucie kiedy
    probowalem znalezc prace zadajac 1500zl i odsylano mnie "bo ma pan slabe
    kwalifikacje" kiedy jednoczesnie na zachodzie od polski oczy sie pracodawcom
    otwieraly szeroko "a czego ty nie potrafisz" (w ciagu tych 4 lat co jakis czas
    wracalem i probowalem znalezc prace w polsce).

    > ale doskonale zdaje sobie sprawe z tego,
    > ze 40-letni facet bez kwalifikacji w malej miescinie moze nie znalezc
    > tej pracy, za ktora godnie utrzyma siebie i mala rodzine i nie bedzie to
    > jego wina, tylko skutek ogolnej sytuacji gospodarczej, w jakiej sie
    > znalazla jego okolica, na opuszczenie ktorej nie ma kasy.
    > Dlatego w
    > Polsce klopoty finansowe nie sa powszechnie potepiane jako oznaka
    > nieodpowiedzialnosci, bo nie wynikaja w tak prosty i logiczny sposob
    > wylacznie ze zlego postepowania jednostki.
    Ano. I to jest smutne.
    Tyle ze to nie jest tak ze przyczyna jest brak potepienia. Moim zdaniem
    przyczyna tkwi w bajzlu jaki mamy. Tak prawnym jak politycznym.

    --
    Lukasz Sczygiel

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 100. Data: 2007-07-14 08:33:54
    Temat: Re: Parametry biologiczne człowieka - ambitne zagadnienie
    Od: Immona <c...@n...gmailu>

    Lukasz Sczygiel wrote:

    >>Lukasz Sczygiel wrote:
    >>
    >
    >
    >>Wiesz, mialam dosyc skrajne poglady nt. tego, jak panstwo ma sie nie
    >>pchac, ale obserwacja na zywo zycia w panstwie nie pchajacym sie troche
    >>je zlagodzila.
    >>W NZ jest na przyklad problem z przeciekajacymi domami - ludzie mogli
    >>budowac, z czego dusza zapragnie i firmy budowlane odkryly tani
    >>material, ktory sie zupelnie nie nadaje do tutejszego bardzo wilgotnego
    >>klimatu, ale nawet budowlancy tego nie wiedzieli, bo nie stosowano tego
    >>jeszcze w tak wilgotnym klimacie. Domy takie po kilku latach nie nadaja
    >>sie do zamieszkania, a wielu ludzi w to wpadlo, koszty naprawy potrafia
    >>przewyzszyc koszty kupna domu, a ci, ktorzy sie procesowali, dowiedzieli
    >>sie, ze to ich dom i ich problem, plus koszta sadowe - chyba, ze ktos
    >>zawarl w umowie odpowiednia klauzule, ale poniewaz w czasie, gdy te domy
    >> znalazly sie na rynku, nikt nie wiedzial o zagrozeniu, malo kto na to
    >>wpadl.
    >
    > Fajnie. Ale o co tu sie czepiac? Gwarancja. Nie ma? To smierdzi. Do tego nie
    > trzeba masy przepisow jak u nas.
    > Ja wiem ze nie kazdy jest budowlancem i nie kazdy jest materialoznawca. Ale
    > kupowanie "bo tanie" jest nierozsadne na poziomie indywidualnym i panstwa do
    > tego mieszac nie trzeba.

    Niekoniecznie. Sa np. tanie domki "z IKEI", czyli z dykty (tak bym to
    niefachowo nazwala) przychodzace w czesciach do latwego zamontowania na
    kawalku ziemi. W cieplym klimacie nie trzeba ogrzewania i roznych innych
    rzeczy. Takie domki sa tanie, bo sa produkowane masowo i choc maja inne
    wady, to nie bylo z nimi zadnej takiej afery. Wyjasnienie "bo
    znalezlismy tani material i tania technologie" moze byc wiarygodne, gdy
    znane sa inne podobne rozwiazania.

    >
    > Co innego jesli chodzi o informacje. Do tej ludzie powinni miec nieskrepowany
    > dostep. I tutaj panstwo moze sie pochwalic jesli utrzymuje uniwersytety,
    > instytuty itp. Ale to nie wyklucza "prywatnych" instytucji certyfikujacych i
    > atestujacych. I taki bym widzial model docelowy.

    Tak.

    >>Albo taksowki - lapiesz na ulicy taksowke, a ledwo mowiacy po angielsku
    >>kierowca oczekuje od Ciebie, ze bedziesz go pilotowal mowiac "teraz w
    >>lewo", "na swiatlach prosto" itd., bo zupelnie nie zna miasta. Jesli
    >>masz samochod i 50 dolarow, w NZ mozesz z dnia na dzien zostac
    >>taksowkarzem.
    >
    > Od rozwiazania tego problemu sa korporacje. Wsiadasz do oznaczonej logiem
    > taksowki, wiedzac ze ta korporacja zatrudnia tylko dobrych kierowcow, nie
    > przekreca licznika, dowozi najtansza droga itp. Nie robi tego? Zmieniasz na
    > inna. Jesli pozwolenie kosztuje 50$ to konkurencja powinna dostarczyc wyboru.

    Oczywiscie sa szacowne korporacje taksowkarskie, ale dostepne tylko na
    telefon. Powod? "Dzicy" taksowkarze skutecznie ich wypchali z postojow
    czy miejsc pod knajpami. Taksowkarze z dobrej firmy nie beda sie
    przeciez bic ze zdesperowanymi kolegami z nizszej niszy.

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl
    mieszkam w Nowej Zelandii :) ::: GG: 7370533

strony : 1 ... 9 . [ 10 ] . 11 . 12


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1