eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Jak się nie dać zwolnić
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 335

  • 101. Data: 2009-03-03 08:33:21
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: Patryk Włos <p...@i...peel>

    >> Kiedy twoim zdaniem dochodzi do wyzysku?
    >
    > na przykład kiedy od pracownika wymaga się w trybie ciągłym pracy na
    > najwyższych obrotach. Przykładowo - sklep czy hurtownia. Tu sprzedaje
    > sie jakiś towar, który wcześniej musi byc dostarczony. Czyli pełen
    > przekrój - sprzedawcy, kupcy, magazyn, fakturowanie, obsluga
    > informatyczna i cholera wie co jeszcze.
    > Przychodzi okres świąteczny i zaczyna się gorączka. Wszyscy staja na
    > głowie żeby transakcje przebiegały sprawnie. Jednak jest to czas
    > wyjątkowy i trochę trudno wymagać, żeby wszyscy pracowali tak samo ponad
    > siły przez reszte roku. Tego typu wymaganie jest dla mnie wyzyskiem.

    A działanie przeciwnie jest (i nie tylko dla mnie) nieefektywnością.

    Jak przychodzi okres świąteczny, to się dobiera pracowników tymczasowych
    - muszę przyznać, że ostatnio w tym temacie sporo się w kraju
    poprawiło i można w końcu wynająć ich za naprawdę sensowne kwoty.

    A jak okres świąteczny mija, to się tymczasowców oddaje, ograniczając
    zatrudnienie do takiego poziomu, że wszyscy nadal muszą "stawać na głowie".

    I nie ma co na takie realia narzekać. Dzięki temu za taki np. telewizor
    zapłacisz 3000, a nie 3200. Każdy narzekający powinien sobie właśnie
    odpowiedzieć: czy chcę dopłacać 100..150..200 PLN do przykładowego
    telewizora tylko po to, aby jakimś anonimowym pracownikom było lżej?


    --
    Zobacz, jak się pracuje w Google:
    http://pracownik.blogspot.com


  • 102. Data: 2009-03-03 08:46:19
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: "Emka" <e...@o...eu>

    "grom@x" <gromax@_USUN_.interia.pl> napisał

    > Przychodzi okres świąteczny i zaczyna się gorączka. Wszyscy staja na
    > głowie żeby transakcje przebiegały sprawnie. Jednak jest to czas wyjątkowy
    > i trochę trudno wymagać, żeby wszyscy pracowali tak samo ponad siły przez
    > reszte roku. Tego typu wymaganie jest dla mnie wyzyskiem.

    Przecież zawsze możesz zmienić pracę na taką, gdzie wyzysku nie ma albo być
    samemu sobie żaglem, sterem, okrętem :)
    Dlaczego masa społeczeństwa uważa, że bycie pracodawcą to jakiś rodzaj
    przywileju niedostępnego dla większości ludzi?

    > Ja jestem twoim panem i władcą, dlatego masz się mnie słuchać - to jest
    > podejście siłowe.

    Panem i władcą na pewno nie, ale przełożonym owszem.
    A może wydaje Ci się, że w pracy niezależnie od stanowiska wszyscy powinni
    mieć identyczne kompetencje, prawa i obowiązki? Niezły burdel by z tego
    wyszedł.

    > Czy mógłbyś zwrócić uwagę następnym razem, jak będziesz robić <coś tam> że
    > <to i tamto> powinno być zrobione <tak i tak> jest dla mnie podejściem
    > nakazowym
    > jakby do to ostatnie zacząć od dyskusji "czy nie sądzisz, że <to i to>
    > wyszłoby ci lepiej robiąc <tak i tak>? " brzmi o wiele lepiej.

    Robisz problem z pierdoły.
    Jak dostajesz list urzędowy z US "Proszę stawić się dnia tego i tego w celu
    wyjaśnienia tego i owego" to raczej nie burzysz się, że mogliby napisać "Co
    pan sądzi o możliwości spotkania w celu wyjaśnienia tego i owego".
    A różnica dodatkowo jest taka, że US Ci nie płaci ;-)

    > Niestety baaaardzo wielu ludzi o tym zapomina. I dlatego potrzebują mieć
    > nad sobą bat np. w postaci ZZ.

    Od kiedy to ZZ mają za zadanie określanie formy poleceń służbowych
    stosowanych przez pracodawcę?

    Pozdrawiam
    Emka


  • 103. Data: 2009-03-03 09:38:24
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: "Jackare" <...@s...uk.de.pl>


    > Trudno ci będzie jednak do postawy "spoko luzik" przekonać kogoś kto nie
    > wie, czy bedzie miał jutro na chlebek dla siebie i rodziny. Albo musi
    > rozwiązać dylemat: leki czy jedzenie.
    >
    >> Aha. Jezdem pracodafcą :)
    > Na zdrowie! :)
    >

    Jeszcze dodam 0,03 zł do tej dyskusji.
    Jotte byłeś kiedyś głodny? Tak autentycznie ze świadomością że przez kilka
    najbliższych dni lub tygodni nic nie zarobisz i nikt ci niczego nie da?
    Ja byłem, gdzieś tak w 1992/93 roku. Sytuacja trwała około roku i z autopsji
    wiem co to nie mieć na dentystę gdy boli ząb, co to jest zjeść dwie kromki
    chleba z pasztetem na całą dobę.
    Wszystko co mam zawdzięczam sobie i kilku uśmiechom losu, ale nawet by z
    tych uśmiechów skorzystać - nigdy nie było łatwo. Niczego nie dostałem od
    rodziny, do wszystkiego dochodziłem sam.
    I wiem że nie trzeba w tym wszystkim opierać się na państwie czy oczekiwać
    głaskania po głowie przez pracodawcę. Byłem szeregowym pracownikiem,
    kierownikiem różnych szczebli, dyrektorem dużej spółki akcyjnej. Teraz
    jestem przedsiębiorcą- firmoidem jak to nazywasz bo to malutka firma. I
    powiem tyle: każdy jest kowalem swego losu i tyle mnie problemy innych
    obchodzą ile kiedyś innych obchodziły moje problemy, czyli niewiele. Robię
    to co robię i osiągnąłem to co mam (choć niewiele tego po prawdzie) dlatego
    że mi się chce. Jeżeli innym się nie chce - ich sprawa- dla nich życie też
    ma jakąś ofertę. Zdarzają się ciosy od losu które ciężko znieść, ale często
    wystarczy je przyrównać do problemów innych aby stwierdzić że to nie żadne
    problemy, bo czym jest utrata pracy w porównaniu z trwałym kalectwem i
    byciem zdanym przez całe życie na pomoc dugiej osoby, czym jest utrata
    premii ze świadomością że jest się chorym a lekarze rokują do 6 miesięcy
    życia. Ano niczym. Więc polecam wszystkim wziąć się do roboty, patrzyć
    pozytywnie w przyszłość, wyznaczać sobie cele do osiągnięcia (byle realne),
    osiągać je i cieszyc się z tego. Dla jednego będzie to samochód dla innego
    nowe buty. Liczy się osiągnięcie celu bo to wzmacnia w nas wiarę we własne
    możliwości i umacnia chęci do robienia czegoś więcej.
    Pytasz co z ludźmi 50+. Ja np praktycznie tylko takich zatrudniam bo cenię
    odpowiedzialność i sumienność czego dziś trudno szukać u
    młodych-gniewnych-chciwych. Lepiej się dogaduję, nie muszę stać i patrzyć im
    na ręce i wiem że jak coś ustalimy to tak będzie. Myślę że nie jestem jedyny
    w takim osądzie. Młodych trzeba wychowywać i przyuczać do pracy. Ja sobie
    powiedziałem że wychowywać nie będę i świata zmieniać też nie będę. W
    przypadku starszych osób cała ta robota która dla mnie jest tylko kosztem (i
    nie inwestycją) mi odpada.
    Pozdrowienia
    --
    Jackare


  • 104. Data: 2009-03-03 10:34:56
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>

    On 2009-03-03, Jotte <t...@w...spam.wypad.polska> wrote:

    [...]

    >> Tu określasz pracodawcę jako tego złego. Podkreślasz to poprzez "zaczął"
    >> i pogardliwe wyrażenie "upadający biznesik".
    > Po pierwsze to jest cytat z wypowiedzi, którą wydaliłem z siebie PO zarzucie
    > o polaryzowaniu stron, zatem bezsens i/lub próba nieudolnej, żałosnej
    > manipulacji.

    Oj no. To zajrzyj sobie do poprzednich Twoich postów. Cały czas się
    wypowiadasz w takim tonie.

    > Po drugie: zaczął, to obiektywny fakt. Wniosków nie narzucam. Umiesz -
    > wyciągnij.
    > Po trzecie: pogardliwe określenie (ja bym je nazwał lekceważącym lub
    > prześmiewczym) nie stanowi o polaryzacji lecz jednostkową ocenę.
    > Wyraźnie nie dajesz rady.

    TTST.

    [...]

    >>> więc "szkodzenie" kolegom o ile w ogóle można to tak ujmować, to tylko
    >>> efekt uboczny tej walki, której sprawcą jest pracodawca.
    >> To inne pytanie
    > Nie zadałem żadnego pytania.
    > Człowieku! co z twoim rozumieniem czytanego tekstu?

    Ja zadałem inne pytanie (niż wcześniej w wątku).
    Widzę że poleganie na kontekście już zupełnie jest Ci obce, wolisz się
    dopierdolić niemerytorycznie do fragmentu zdania i zarzucić brak
    rozumienia tekstu.

    >> - przedstawiasz wyżej pracodawcę posiadającego
    >> "biznesik", czyli bez wątpienia nie poruszasz się po dużych firmach,
    >> a po MSP. Przedstawmy więc typowego pracodawcę z sektora MSP, czyli
    >> osobę fizyczną, czy spółka osób fizycznych, czyli osoby realne,
    >> posiadające rodziny i bez wątpienia też wymagające utrzymania.
    > To w dużych są osoby nierealne, bez rodzin i nie wymagające utrzymania?

    Udzielasz się na pl.soc.prawo i nie wiesz że istnieje osoba prawna?
    Jak Twóim pracodawcą jest Skarb Państwa, to też jest to osoba realna
    z rodziną wymagającą utrzymania?

    > Przecież jest odwrotnie. Oni "chorują" żeby utrudnić pasożytowi zwolnienie
    > ich.

    "pasożytowi" - znowu negatywne nastawienie.

    [...]

    >>> O ile pamiętam, jesteś jakimś początkującym prowadzącym działalność czy
    >>> jakoś tak. [...]
    >> Jak w tym dowcipie o tym, że w Moskwie rozdają samochody na Placu
    >> Czerwonym. Mniej więcej wiesz tyle, że "nie rozdają, a kradną".
    > Przecież nie upieram się, zaznaczyłem, że nie pamiętam dokładnie czym się
    > tam kiedyś chwaliłeś (bo nonsensowne teksty z CDA to pamiętam).

    Jakie znowu teksty z CDA? O.o

    > Może jesteś bankrutem, który sobie na rynku nie poradził i w złości obwiniasz
    > wszystko i wszystkich prócz siebie? Nie wiem, chcesz, to napisz, nie chcesz
    > - nie pisz.

    Jakiej złości? I o co obwiniać? Zaszedłeś za daleko w tych swoich
    fantazjach. :-)

    --
    Wojciech Bańcer
    p...@p...pl


  • 105. Data: 2009-03-03 10:39:59
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: Kviat <kviat@NIE_DLA_SPAMUneostrada.pl>

    zly pisze:
    > Dnia Mon, 2 Mar 2009 23:14:14 +0100, Jotte napisał(a):
    >
    >
    >> Co jest warte "tłumaczenie" nie rozumiejącego?
    >> Skąd wiesz czy fakt oszustwa zaistniał, jeśli nie masz dowodu?
    >
    > sam mowiles, ze nie mowimy o wyroku prawnym, tylko o czym innym. Wg ciebie
    > dopoki zlodziej lub morderca ine zostana zlapani, to nimi nie sa? W swietle
    > prawa nie. Ale to grupa nie o prawie

    Poszukaj wątku, w którym Jotte "dowodzi", że można zgodnie z prawem
    kogoś zamordować :)
    W skrócie: mordercy nie udowodniono winy, czyli morderstwo popełniono
    zgodnie z prawem.
    A każdy kto tego nie rozumie jest idiotą, a w najlepszym razie niedoukiem :)

    Pozdrawiam
    Piotr




  • 106. Data: 2009-03-03 13:48:50
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: "grom@x" <gromax@_USUN_.interia.pl>

    > Rzecz w tym, że prawo nie zabrania - jak to nazywasz - "podejścia
    > nakazowego". Ba, pracownik ma obowiązek wykonywać polecenia służbowe.
    > Formy ich wydawania, na szczęście, nikt jeszcze ustawą nie uregulował.

    i bardzo dobrze. Albo jesteś człowiekiem, albo świnią. i w odpowiedni
    sposób się zachowujesz. i albo pasuje wspólny układ, albo nie. ze
    wszelkimi konsekwencjami


    > Naprawdę warto się żreć o te parę PLN?

    chyba za bardzo nadinterpretowujesz to co napisałem


  • 107. Data: 2009-03-03 13:51:49
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości
    news:39e767ae-2ca6-4b50-9ccf-4bc9330f7624@13g2000yql
    .googlegroups.com mihau
    <m...@g...com> pisze:

    > Ba, pracownik ma obowiązek wykonywać polecenia służbowe.
    Nie wszystkie i nie zawsze.

    > Formy ich wydawania, na szczęście, nikt jeszcze ustawą nie uregulował.
    Ale są art. 11^1, art. 94 pkt 10 KP, a i KC chyba nie przestał obowiązywać?

    > Naprawdę warto się żreć o te parę PLN?
    Niechaj każdy sam ocenia.

    --
    Jotte



  • 108. Data: 2009-03-03 14:04:43
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: "grom@x" <gromax@_USUN_.interia.pl>

    > A działanie przeciwnie jest (i nie tylko dla mnie) nieefektywnością.

    to ze ktos pracuje ponad siły, to znaczy ze nie jest w stanie robić nic
    innego. z uporem maniaka będziesz lansował ze człowiek obarczony tylko i
    wyłącznie pracą (z powodu eksploatacji w pracy a nie czynników
    zewnetrznych) będzie długo dobrym pracownikiem? to w takim razie powiedz
    mi jak długo mozesz mieć takiego pracownika? miesiąc? dwa miesiące? i
    znowu szukanie nowej osoby? nawet w pracach prostych jest duzo bardziej
    opłacalne mieć kogoś zadowolonego z tego co robi,

    >
    > Jak przychodzi okres świąteczny, to się dobiera pracowników tymczasowych
    > - muszę przyznać, że ostatnio w tym temacie sporo się w kraju poprawiło
    > i można w końcu wynająć ich za naprawdę sensowne kwoty.
    >
    > A jak okres świąteczny mija, to się tymczasowców oddaje, ograniczając
    > zatrudnienie do takiego poziomu, że wszyscy nadal muszą "stawać na głowie".

    masz jak najbardziej rację, tylko ze ja zupełnie nie o tym pisałem.
    Pracownik stały, który w jakimś okresie musi poswięcić swoje zycie
    prywatne (bo wraca do domu, pada na pysk i rano do roboty, czyli zero
    swojego). I - jak w przypadku "światecznym" = przychodzi styczeń, tempów
    już brak i pracownik spowrotem może się zająć po pracy swoim hobby,
    leniuchowaniem, dokształcaniem, czymkolwiek chce.

    Okres świąteczny był tylko przykładem. Bo równie dobrze może chodzic np.
    tylko o jeden dział - zalózmy księgowosci - kiedy przychodzi okres
    rozrachunkowy. Każda działka ma swoje lzejsze i cięzsze okresy. W tym
    lżejszym jest czas na regenerację sił, zrobienie rzeczy które zostały
    odłozone "na poźniej" w okresie gorącym itp.
    Ale z tego co kojarzę, to za bardzo takiej prostej rzeczy się nie da
    wytłumaczyć


  • 109. Data: 2009-03-03 14:11:32
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:slrngqn6ur.r9a.proteus@pl-test.org Wojciech Bancer
    <p...@p...pl> pisze:

    >>> Tu określasz pracodawcę jako tego złego. Podkreślasz to poprzez "zaczął"
    >>> i pogardliwe wyrażenie "upadający biznesik".
    >> Po pierwsze to jest cytat z wypowiedzi, którą wydaliłem z siebie PO
    >> zarzucie o polaryzowaniu stron, zatem bezsens i/lub próba nieudolnej,
    >> żałosnej manipulacji.
    > Oj no. To zajrzyj sobie do poprzednich Twoich postów. Cały czas się
    > wypowiadasz w takim tonie.
    Po prostu taki mam styl, czemu ci to przeszkadza i treść przesłania?

    >> Po drugie: zaczął, to obiektywny fakt. Wniosków nie narzucam. Umiesz -
    >> wyciągnij.
    >> Po trzecie: pogardliwe określenie (ja bym je nazwał lekceważącym lub
    >> prześmiewczym) nie stanowi o polaryzacji lecz jednostkową ocenę.
    >> Wyraźnie nie dajesz rady.
    > TTST.
    Rozwiń, bo jestem zmęczony i nie chce mi się domyślać.

    >>>> więc "szkodzenie" kolegom o ile w ogóle można to tak ujmować, to tylko
    >>>> efekt uboczny tej walki, której sprawcą jest pracodawca.
    >>> To inne pytanie
    >> Nie zadałem żadnego pytania.
    >> Człowieku! co z twoim rozumieniem czytanego tekstu?
    > Ja zadałem inne pytanie (niż wcześniej w wątku).
    > Widzę że poleganie na kontekście już zupełnie jest Ci obce, wolisz się
    > dopierdolić niemerytorycznie do fragmentu zdania i zarzucić brak
    > rozumienia tekstu.
    A jak sie można dop*******ć merytorycznie skoro nie wiadomo, o co ci chodzi?
    Pisz jaśniej, nie będzie nieporozumień.

    >>> - przedstawiasz wyżej pracodawcę posiadającego
    >>> "biznesik", czyli bez wątpienia nie poruszasz się po dużych firmach,
    >>> a po MSP. Przedstawmy więc typowego pracodawcę z sektora MSP, czyli
    >>> osobę fizyczną, czy spółka osób fizycznych, czyli osoby realne,
    >>> posiadające rodziny i bez wątpienia też wymagające utrzymania.
    >> To w dużych są osoby nierealne, bez rodzin i nie wymagające utrzymania?
    > Udzielasz się na pl.soc.prawo i nie wiesz że istnieje osoba prawna?
    OK, zrozumiałem to inaczej.

    >> Przecież jest odwrotnie. Oni "chorują" żeby utrudnić pasożytowi
    >> zwolnienie ich.
    > "pasożytowi" - znowu negatywne nastawienie.
    Darmozjady - określenie jakim obdarzyłeś pracowników broniących się przed
    utratą pracy, jest wyjątkowo pozytywne. Wręcz pieszczotliwe. Szczególnie
    biorąc pod uwagę, że to oni wypracowują zysk dla pracodawczyny.
    Mam ci zacząć wykazywać twoje negatywne nastawienie?

    >> Przecież nie upieram się, zaznaczyłem, że nie pamiętam dokładnie czym
    >> się tam kiedyś chwaliłeś (bo nonsensowne teksty z CDA to pamiętam).
    > Jakie znowu teksty z CDA? O.o
    A nie miałeś czasem nicka Proteus?
    Jeśli pomyliłem coś, osoby, to przepraszam.

    >> Może jesteś bankrutem, który sobie na rynku nie poradził i w złości
    >> obwiniasz wszystko i wszystkich prócz siebie? Nie wiem, chcesz, to
    >> napisz, nie chcesz - nie pisz.
    > Jakiej złości? I o co obwiniać? Zaszedłeś za daleko w tych swoich
    > fantazjach. :-)
    Mnie się podobają... :)

    --
    Jotte


  • 110. Data: 2009-03-03 14:30:19
    Temat: Re: Jak się nie dać zwolnić
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:p7sgshq0q36x$.dlg@piki.fixed zly
    <b...@N...fm> pisze:

    >> Skąd wiesz czy fakt oszustwa zaistniał, jeśli nie masz dowodu?
    > sam mowiles, ze nie mowimy o wyroku prawnym, tylko o czym innym. Wg ciebie
    > dopoki zlodziej lub morderca ine zostana zlapani, to nimi nie sa? W
    > swietle prawa nie. Ale to grupa nie o prawie
    Ani o moralności.
    Jakiś sensowny punkt odniesienia trzeba przyjąć, ja przyjąłem taki właśnie.

    >> Wywołam u siebie objawy choroby (np. skok ciśnienia), udam się do
    >> lekarza i otrzymam zwolnienie, które mi było potrzebne.
    >> To zwolnienie mi się należało, przecież byłem chory.
    > Tobie sie wydaje, ze ci sie nalezy. a to jest wyłudzenie
    Poruszasz się po śliskim gruncie. W myśl takiej "interpretacji" o wyłudzenie
    można posądzić właściwie każdego.
    Nawet jak zbyt lekko ubrany wyszedł na mróz.

    >> Palacze to oszuści?
    > poniekad, do tego egoistyczne lajzy
    Dopiero co napisałem, że poruszasz się po śliskim gruncie, a już parę słów
    dalej widzę, że się wywróciłeś... ;)

    >> To jedno, teraz drugie.
    >> To ja wiem, że objawy wywołałem celowo i jak to zrobiłem. Ty tego nie
    >> wiesz. Jeśli nazwiesz mnie oszustem i nie udowodnisz tego, to w
    >> swietle prawa stajesz się oszczercą mogącym być pociągniętym do
    >> odpowiedzialności za pomówienie (o ile było publicznie). A ja jestem
    >> poszkodowany i niewinny. Pisałem najprościej jak umiałem, pojąłeś teraz?
    > tak, ale nie mowimy o swietle prawa, tylko o tym czy ktos jest oszustem
    > czy nie
    Chyba jednak nie rozumiesz. Skąd miałbyś się dowiedzieć, że zrobiłem to, co
    opisałem? Dla ciebie to ja po prostu zachorowałem i tyle.
    Podobna co do mechanizmu kwestia staneła w wątku, który wspomina błyskotliwy
    inaczej osobnik o nicku Kviat.
    Może ja zresztą nie umiem wytłumaczyć w sposób dostępny bez wysiłku.
    Wiedzieć, a móc udowodnić to, rzecz jasna, dwie różne sprawy.
    Ale żeby kogoś nazwać oszustem musisz co najmniej _wiedzieć_ o popełnieniu
    przez niego takiego czynu. To znaczy mieć swoją własną pewność. A kwestie
    prawne to potem, jeśli tej pewności nie umiesz udowodnić i nie zachowasz jej
    dla siebie.l

    --
    Jotte

strony : 1 ... 10 . [ 11 ] . 12 ... 20 ... 30 ... 34


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1