eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Headhunterom pod rozwagę
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 54

  • 31. Data: 2005-03-16 00:30:59
    Temat: Re: Headhunterom pod rozwag
    Od: "Marcin" <m...@g...pl>

    MC <m...@g...pl> napisał(a):

    > Tak prymitywne zakreślanie celów obraca się przeciwko samej elicie. Jej
    > wyróżnikiem był zawsze szerszy horyzont. Jest on wbudowane w cywilizowany
    > kapitalizm, nawet w ten znany z "Ziemii Obiecanej". Lepperyzm, LPR-yzm i
    > kwestionowanie III RP mają swoje podłoże w tym prymitywiźmie.

    To co piszesz jest dla mnie jest nieco paradoksalne.

    Moje doświadczenie z przeprowadzania rozmów, gdy firma w której pracowałem
    (mała, kilkuosobowa), szukała programisty, było takie, że większość
    zgłaszających się osób miała doświadczenia bez żadnego ładu i składu i od
    sasa do lasa.

    Naprawdę strasznie trudno było cokolwiek z tych cv wyłowić sensownego, co
    właściwie dana osoba LUBI robić i w jakim kierunku chce się rozwijać.
    Kojarzyło mi się to z takimi liśćmi miotanymi przez wiatr, który
    gdzie zawieje, tam pofruną, bez żadnej własnej woli.

    Potem pojawiał się w czasie rozmów taki zasadniczy problem komunikacyjny, bo
    ja chciałem się dowiedzieć, co dana osoba może wnieść do firmy od siebie - i
    potem podjąć decyzję, która z nich najlepiej w tej sytuacji będzie pasowała
    do zespołu.

    Niestety, większość kandydatów nie była nastawiona na danie czegoś z siebie,
    ale na branie. I nie mówię tu o pieniądzach, bo to jest oczywiste, ale o to,
    że było ze strony tych kandydatów oczekiwanie, że firma pokieruje ich życiem
    zawodowym, rozwinie ich, ukierunkuje itd. - no po prostu poda wszystko na
    tacy.

    Skutek był taki, że kandydat wychodził, a ja nadal niewiele o nim
    wiedziałem, bo on po prostu nie odsłaniał samego siebie. To znaczy, miałem
    odpowiedzi na pytania, zresztą o co bym nie zapytał, to z reguły padała
    odpowiedź, że potrafią i zetkęli się itd., ale nie czułem jego słabych i
    mocnych stron ani tego, co właściwie lubi.

    Cóż, jedna osoba była wyrazista i ona została zatrudniona, reszta po prostu
    nie dała się poznać i mimo, że zgłoszeń było ponad 50, to wielkiego wyboru
    realnie nie mieliśmy. A wyrazista - bynajmniej nie znaczy, że
    kontrowersyjna! Ale sprawdziła się.

    I od tego czasu uważam, że tym bezrobotnym właśnie brakuje myślenia o sobie.
    Po prostu o sobie, co JA chcę robić, co MNIE interesuje, co JA lubię itd. Bo
    to właśnie z tego wynika, co można wnieść do firmy i jasno się określić i
    specjalizować, a nie łapać każdą robotę, jaka wpadnie w ręce. Prosto mówiąc:
    przydałby się nam wtedy osoby o takim "prymitywnie" ale jasno określonym
    celu. Nie naprawiacze świata, idealiści mówiący o roli elit ale osoby
    zwyczajnie wiedzące co lubią i chcą.

    Marcin

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 32. Data: 2005-03-16 08:13:49
    Temat: Re: Headhunterom pod rozwag
    Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>


    Użytkownik "MC" <m...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:d17pf5$er4$1@amigo.idg.com.pl...
    > Użytkownik "Immona" <c...@W...zpds.com.pl> napisał w
    > wiadomości
    > news:d17mkf$obj$1@nemesis.news.tpi.pl...
    >>
    >> To jest dyskusja na alt.pl.sztuka-reklamy. Siedzi tam sporo pracownikow
    >> agencji reklamowych - jesli chcesz z kims podyskutowac o tych pogladach,
    > to
    >> raczej tam.
    >>
    > To był tylko mój komentarz do Twojego określenia wartości pracowników
    > agencji reklamowych jako celu zabiegów headhunterskich.

    Ich wartosc okreslaja ci, ktorzy sa gotowi zaplacic headhunterom za
    sciagniecie kogos takiego do ich firmy.

    >> >
    >> Nie wiem, czy kierownik w sredniej firmie nalezy do elity. Bylaby to
    > bardzo
    >> szeroka definicja elit.
    >>
    > Demokracja właśnie opiera się na szerokich elitach i licznej klasie
    > średniej.

    W Polsce nie mamy ani szerokich elit, ani licznej klasy sredniej. Dlatego
    tez demokracje mamy, jaka mamy.

    >>
    >> HR bierze wyplate za znalezienie kandydata, ktory bedzie spelnial
    > wymagania
    >> i sprawdzal sie na danym stanowisku. Jesli znajdzie takiego, prace
    > wykonal.
    >>
    > Nie sądzisz, że brak tutaj szerszego spojrzenia? Nic dziwnego, że w takich
    > warunkach HR idzie na minimalizm. Musiałby wyjść poza sztampę i
    > zaproponować
    > jakąś interesującą kandydaturę, ale po co?

    Mam wrazenie, ze widzisz idealnego HRa jako kogos, kto ma stac po stronie
    tego kogos ciekawego, kto aplikuje (co, jak aplikuje masa ciekawych ludzi?).
    Ale HR stoi po stronie firmy, a czyjes mniemanie o sobie jako o kims
    interesujacym nie musi byc zbiezne z tym, jak kogos interesujacego dla
    siebie definiuje firma.

    >
    >> Nie znasz branzy. Male rzeczy do omowienia i rozwiazania pojawiaja sie w
    >> trakcie w sposob ciagly. Oczywiscie zalezy to od projektu, ale w wielu
    > jest
    >> tak, jak pisze.
    >>
    > Nie uwierzę, że układność jest wartością ważniejszą w tej pracy od
    > umiejętności i indywidualizmu. Chyba, że chodzi o średniactwo i bylejakość
    > także w fachowej części zadania.

    Najbardziej cenieni sa ci, u ktorych merytoryczna fachowosc idzie w parze z
    umiejetnosciami wspolzycia spolecznego. A te umiejetnosci moga jak
    najbardziej isc w parze z indywidualizmem - wlasciwie to osoby o
    najwiekszych soft skills wsrod tych, ktorych znam naleza tez do najwiekszych
    indywidualistow, a jedno plus drugie daje ceche, ktora sie nazywa charyzma.
    Indywidualizm nie oznacza bowiem bycia przeciwko wszystkim. Soft skills nie
    oznaczaja ukladnosci w sensie poddawania sie wszystkiemu i wszystkim.
    Czlowiek o dobrych soft skills umie sie poklocic o cos, na czym mu zalezy,
    tak, zeby nikogo do siebie nie zrazic i zeby wynik byl dla wszystkich
    konstruktywny.

    >
    >> Przepraszam, ale wygladasz na kogos, kto nie ma wielkiego doswiadczenia.
    >> Wieksze rzeczy robi sie w zespolach i wtedy jest chocby kwestia podzialu
    >> pracy i skoordynowania dzialan.
    >>
    > Trochę się mylisz. Za to Ty wyglądasz na osobę, kto broni
    > pozamerytotrycznych ocen przydatności do pracy ponad ich znaczenie. W
    > pewnym
    > sensie to rozumiem, bo to jedyne pole, gdzie ludzie z HR mogą wykazać
    > swoją
    > przydatność. Więc są zainteresowani nadreprezentowaniem takich cech. Bo
    > przecież w ocenie kwalifikacji fachowych niewiele mają do powiedzenia.

    Nie jestem HRem. Zas ocenic kwalifikacje zawodowe mozna samemu nie majac
    takowych w tej konkretnej dziedzinie, bo wystarczy nauczyc sie kilku
    rzeczy - np. zorientowac sie w jakosci ksztalcenia na danym kierunku na
    roznych uczelniach, w jakosci poszczegolnych certyfikatow, dac kandydatowi
    opracowane przez fachowca testy, ogolne (np. z umiejetnosci analitycznych)
    lub szczegolowe (np. ze znajomosci ustawy o ksiegowosci). Ocena merytoryczna
    jest zawsze podstawa i ja jej nie neguje. Mowie tylko, ze przy duzej
    konkurencji sposrod posiadajacych merytoryczne kwalifikacje wybiera sie
    tego, kto ma najlepsze predyspozycje osobowosciowe.

    >> >
    >> Z ta korekta roznie bywa. Dla malej firmy koszty rekrutacji sa takze
    >> wieksze, wiec jesli ktos jest przecietny i jakos to wszystko dziala (choc
    >> sie nie rozwija), to sie nie mysli szybko o nowej rekrutacji.
    >>
    > Ale dla dużych firm rekrutuje się właśnie z myślą, że "jakoś to będzie".

    Mam inne doswiadczenia - na firmach i na stanowiskach, gdzie firma wiele
    inwestuje w czlowieka, inwestuje sie wiele takze w to, zeby wylonic
    najlepszego.

    >> A gdzie ja to sugeruje? Napisalam tylko, ze przecietny poziom dzialu
    >> HR/firmy HR, gdzie pracuja ludzie zajmujacy sie zawodowo rekrutacja, bywa
    >> wyzszy od poziomu profesjonalizmu rekrutacyjnego szefa malej firmy, ktory
    >> zna sie na czyms innym niz na HR.
    >>
    > Oraz, że taki stan nie jest do osiągnięcia z powodu niedorozwoju
    > gospodarczego. Sugerujesz, że firmy i działy HR są motorem rozwoju i
    > byłoby
    > lepiej, gdyby miały więcej do powiedzenia. Pytam o podstawy takiego
    > wniosku.

    Zle mnie rozumiesz. Niezaleznie od poziomu rozwoju gospodarczego ktos, kto
    sie specjalizuje w jakiejs dziedzinie i jest to jego podstawowy zawod,
    bedzie w tej dziedzinie lepszy od kogos, kto specjalizuje sie w czyms innym,
    a to robi przy okazji. Korzystanie z uslug fachowcow nakreca rozwoj - nie
    tylko z fachowcow HR, ale i wszystkich innych dziedzin, ktore sa nie mniej
    niz to motorem gospodarki (jestem zwolenniczka outsourcingu). Outsourcing
    wymaga jednak wylozenia pieniedzy, proba wykonania czegos samemu juz
    posiadanymi niefachowymi silami zabiera "tylko" czas, zyski i straty z
    jednego czy drugiego wyboru ujawniaja sie w dlugim okresie czasu. Dlatego na
    niskim poziomie rozwoju gospodarki firmy sa mniej sklonne korzystac z
    jakiegokolwiek outsourcingu.

    I.



  • 33. Data: 2005-03-16 09:18:38
    Temat: Re: Headhunterom pod rozwage
    Od: "Alterego " <a...@g...pl>

    mangha <R...@d...pl> napisał(a):

    > Na tej zasadzie to można w usenecie każdą bzdurę to puścić i podpisać
    > "referuję cudze opinie" i tym prostym sposobem można potrzeć i odeprzecz
    > każdy zarzut, jak również zaprzeczyć samemu sobie.

    Chcesz opinię z pierwszej ręki i z bezpośredniego doświadczenia? Proszę
    bardzo. Absolwent świeżo przyjęty do pierwszej pracy potrafi być nieznośny -
    np. dlatego, że wydaje mu się, że złapał Pana Boga za nogi (rany, rany,
    przyjęli mnie do takiej fantastycznej firmy, na takie cudowne stanowisko,
    jestem genialny, świetny, boski, świetlana przyszłość przede mną), ma kiepsko
    ustawione priorytety, zwraca uwagę na kompletne duperele, a zarazem olewa
    coś, co jest rzeczywiście ważne i wykazuje nieznośne poczucie misji.

    Takie właśnie cudowne dziecko przyjęte do zespołu parę miesięcy temu
    musieliśmy oszlifowywać przez parę tygodni,żeby w ogóle dało się z nim
    wytrzymać, bo już po pierwszych paru dniach wszyscy mieli go serdecznie dość.
    Miał 150 problemów dziennie - zła klawiatura, zły monitor, zła przeglądarka,
    zła podkładka pod myszkę - a wszystko to pod hasłem, że chce zoptymalizować
    swoje miejsce pracy, bo chce być wydajny, bo tak się przejmuje. Donosił
    kierownictwu o różnych kompletnie nieistotnych rzeczach, o których
    kierownictwo wiedziało, ale nie uznało za stosowne reagować (np. nie
    opiernicza się bardzo dobrego pracownika o to, że raz na pół roku się spóźni
    godzinę), ale po donosie musiało oczywiście coś zrobić - a wszystko to pod
    hasłem, że on chce dla firmy jak najlepiej i chce zoptymalizować pracę w
    zespole. Równocześnie olewał sikiem prostym wielokrotne prośby o
    niekorzystanie z firmowego adresu mailowego do celów prywatnych, bo uważał,
    że "przecież nic się złego nie dzieje". Poza tym robiąc cokolwiek zadawał
    setki tysięcy pytań, które właśnie wynikały z nieznajomości branży i
    zwyczajów, poza tym uważał, że skoro on jest taki młody i świeży, to
    kierownictwo ma rozwiązywać jego problemy (a co najmniej potwierdzać, że
    dobrze myśli) zawsze i na każdym kroku.

    A poza tym merytorycznie był świetny.

    /niestety, muszę się zanonimizować, ale na życzenie mogę się odtajnić na
    priva/

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 34. Data: 2005-03-16 12:09:49
    Temat: Re: Headhunterom pod rozwage
    Od: "Jolanta Pers" <j...@g...pl>

    MC <m...@g...pl> napisał(a):

    > Skuteczność reklamy jest zdecydowanie
    > przeceniana, a jej wpływ na życie codzienne zbyt wielki.

    To tak OT, ale czy nie jest to trochę sprzeczne?

    > Tak prymitywne zakreślanie celów obraca się przeciwko samej elicie. Jej
    > wyróżnikiem był zawsze szerszy horyzont.

    Na szersze horyzonty to mogą sobie pozwolić General Electric, General Motors
    i General Dynamics. Reszta przeważnie stawia sobie za zadanie a) przetrwać b)
    przynosić zyski.

    > I takie firmy jakie mamy. Czy rezygnowanie w imię wygody i stereotypu ze
    > znajdywania najlepszego kandydata przez działy HR nie jest przypadkiem
    > niewykonaniem pracy do jakiej się zobowiązywały i za jaką biorą wypłatę?

    Zadaniem HR jest znaleźć możliwie najlepszego pracownika za możliwie
    najniższą cenę. Z czym wiąże się minimalizacja ryzyka biznesowego.

    > Nie całkiem. Nie wyobrazam sobie stałego stałego debatowania się na temat
    > stylów, błedów i tej całej reszty. To powinny być momenty wyjątkowe.

    Pardą, ale masz pojęcie o jakiejś pracy zespołowej nieco bardziej
    skomplikowanej niż wkręcanie śrubek na taśmie? Przy realizacji dużych
    projektów debaty są na porządku dziennym.

    > A te
    > wyjątkowe chwile da się przeżyć z cholerykiem czy innym skillsowym
    > dewiantem.

    Ale po co?

    Soft skills są ważne. Za dużo czasu spędza się w pracy, żeby pracować z
    palantami. Ja tam żadnego freaka do swojego nie przyjmę, choćby był nie wiem
    jak świetny zawodowo.

    > Ale trzon pracy wykonuje się samemu. Oczywiście poza sprzedażą, o czym już
    > wspomniałem.

    Przy wkręcaniu śrubek na pewno.

    > Nie wiem jak profesjonalne są działy w dużych firmach HR, ale osoby przez
    > nie rekrutowane są tym gorsze im w większej pracują firmie.

    Czyli najgorszych pracowników mają wydające statystycznie najwięcej na
    rekrutację General Electric, General Motors i General Dynamics. Ale masz
    jakieś wsparcie?

    > W proporcjach masz rację, ale jednocześnie błąd w rekrutacji do małej firmy
    > może być natychmiast wychwycony i skorygowany.

    Ale też w małej firmie są mniejsze zasoby dostępne do skorygowania tego
    błędu - mniej czasu, mniej pieniędzy.

    > Sugerujesz, że poziom firm rekrutacyjnych i wogóle działów HR jest wyższy
    > niż rozwoju gospodarczego? Na jakiej podstawie?

    A co ma do tego _w_ _ogóle_ rozwój gospodarczy i jak zmierzysz ten poziom?

    Poza tym nie mieszaj działów HR i firm rekrutacyjnych, zupełnie czym innym
    jest rekrutacja wszystkich możliwych pracowników w firmach od portiera
    począwszy, rekrutacja na średnie stanowiska kierownicze albo rekturacja "top-
    executives", tego się da porównywać.

    JoP

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 35. Data: 2005-03-16 12:13:39
    Temat: Re: Headhunterom pod rozwag
    Od: "MC" <m...@g...pl>

    Użytkownik "Immona" <c...@W...zpds.com.pl> napisał w wiadomości
    news:d18q45$fdb$1@nemesis.news.tpi.pl...
    >
    > W Polsce nie mamy ani szerokich elit, ani licznej klasy sredniej. Dlatego
    > tez demokracje mamy, jaka mamy.
    >
    No właśnie, ale nie uważasz, że w naszym wspólnym interesie jest zmiana tego
    stanu rzeczy? Samo się zrobi?
    > >>
    > Mam wrazenie, ze widzisz idealnego HRa jako kogos, kto ma stac po stronie
    > tego kogos ciekawego, kto aplikuje (co, jak aplikuje masa ciekawych
    ludzi?).
    > Ale HR stoi po stronie firmy, a czyjes mniemanie o sobie jako o kims
    > interesujacym nie musi byc zbiezne z tym, jak kogos interesujacego dla
    > siebie definiuje firma.
    >

    Nie ma stać po żadnej stronie, ale winien dostrzegać niekonwencjonalne
    możliwości, czasem bardziej korzystne dla firmy niż profil wymyślony do tej
    pory. Jeśli mamy jednocześnie bezrobocie i poszukiwania osób do pracy przez
    firmy to kto jak nie HR ma zniwelować ten stan rzeczy?

    > Zle mnie rozumiesz. Niezaleznie od poziomu rozwoju gospodarczego ktos, kto
    > sie specjalizuje w jakiejs dziedzinie i jest to jego podstawowy zawod,
    > bedzie w tej dziedzinie lepszy od kogos, kto specjalizuje sie w czyms
    innym,
    > a to robi przy okazji. Korzystanie z uslug fachowcow nakreca rozwoj - nie

    Dość kontrowersyjny pogląd. Doświadczenia i metody pracy przenoszą się z
    jednej specjalności do drugiej. Głównie dzięki przepływowi ludzi miedzy
    różnymi dziedzinami. To jest motor rozwoju, a nie doskonalenie się w tej
    samej specjalności. Dlatego tak ważne jest przełamanie konserwatywnego
    wzorca rekrutacji.

    > tylko z fachowcow HR, ale i wszystkich innych dziedzin, ktore sa nie mniej
    > niz to motorem gospodarki (jestem zwolenniczka outsourcingu). Outsourcing

    To dziwne, bo wynajmowanie głowy jest jedną z form przekazywania metod i
    doświadczeń miedzy firmami a nie korzystaniem z wysoko wyspecjalizowanego
    specjalisty. A przecież ten drugi miałby być według Ciebie lepszy.


  • 36. Data: 2005-03-16 13:33:56
    Temat: Re: Headhunterom pod rozwage
    Od: "MC" <m...@g...pl>

    Użytkownik "Jolanta Pers" <j...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:d197md$41k$1@inews.gazeta.pl...
    >
    > To tak OT, ale czy nie jest to trochę sprzeczne?
    >
    Nie jest. Skuteczność możesz oceniać z punktu widzenia korzyści dla firmy, a
    wpływ może objąć wiele innych dziedzin.

    > Na szersze horyzonty to mogą sobie pozwolić General Electric, General
    Motors
    > i General Dynamics. Reszta przeważnie stawia sobie za zadanie a) przetrwać
    b)
    > przynosić zyski.
    >
    Jakiś dowód? Znasz strategię
    firm dużych i małych?

    > Zadaniem HR jest znaleźć możliwie najlepszego pracownika za możliwie
    > najniższą cenę. Z czym wiąże się minimalizacja ryzyka biznesowego.
    >
    Jest to cel dojutrkowy. Pewnie tak się dzieje,
    ale brak dłuższej perspektywy
    nie powinien cieszyć
    i być uwazany za stan normalny.

    > Pardą, ale masz pojęcie o jakiejś pracy zespołowej nieco bardziej
    > skomplikowanej niż wkręcanie śrubek na taśmie? Przy realizacji dużych
    > projektów debaty są na porządku dziennym.
    >
    Z tego powodu ich realizacja z reguły się przeciaga poza planowany termin, a
    efekty są mniejsze od zamierzonych. Ja niestety nie mam tak luksusowej
    sytuacji i muszę zdążyć ze swoją działką. Więc nie mów mi, że debatowanie
    jest konieczne, być może to raczej rytuał.

    > Soft skills są ważne. Za dużo czasu spędza się w pracy, żeby pracować z
    > palantami. Ja tam żadnego freaka do swojego nie przyjmę, choćby był nie
    wiem
    > jak świetny zawodowo.
    >
    Dlatego nie jesteś żadnym z generałów,
    których wymieniłeś na początku i poniżej.

    > Czyli najgorszych pracowników mają wydające statystycznie najwięcej na
    > rekrutację General Electric, General Motors i General Dynamics. Ale masz
    > jakieś wsparcie?
    >
    Moje spostrzeżenia dotyczą firm polskich lub polskich filii.

    > Ale też w małej firmie są mniejsze zasoby dostępne do skorygowania tego
    > błędu - mniej czasu, mniej pieniędzy.
    >
    Hę? Czyżby w małej firmie czas płynął szybciej?


  • 37. Data: 2005-03-16 13:56:46
    Temat: Re: Headhunterom pod rozwage
    Od: "Marcin" <m...@g...pl>

    MC <m...@g...pl> napisał(a):

    > > Zadaniem HR jest znaleźć możliwie najlepszego pracownika za możliwie
    > > najniższą cenę. Z czym wiąże się minimalizacja ryzyka biznesowego.
    > >
    > Jest to cel dojutrkowy. Pewnie tak się dzieje,
    > ale brak dłuższej perspektywy
    > nie powinien cieszyć
    > i być uwazany za stan normalny.

    A powiedz, ja Ty to widzisz, w sytuacji, którą opisałem w poście powyżej ?
    Moim celem było po prostu znalezienie właściwej osoby do czekającej roboty.
    Jak Twoja teoria dłuższych perspektyw miałaby się przekładać na kryteria
    selekcji w takiej konkretnej sytuacji ? Ja po prostu tego nie widzę.

    Jaka korzyść byłaby z zatrudnienia zamiast tamtego człowieka (który szukał
    pracy dość krótko), kogoś kto szuka już od 2 lat, ale kosztowałby mnie i
    innych pracowników znacznie więcej wysiłku, by go wdrożyć i mimo to byłby o
    wiele mniej efektywny ? Dla mnie jedynym skutkiem byłoby zawalenie terminów,
    większe koszty, mniejsze wpływy i w konsekwencji problemy całej firmy (i tak
    działającej finansowo 'na styk').

    MB.

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 38. Data: 2005-03-16 14:02:19
    Temat: Re: Headhunterom pod rozwag
    Od: "Immona" <c...@W...com.pl>


    Użytkownik "MC" <m...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:d197uf$ntl$1@amigo.idg.com.pl...
    > Użytkownik "Immona" <c...@W...zpds.com.pl> napisał w
    wiadomości
    > news:d18q45$fdb$1@nemesis.news.tpi.pl...
    > >
    > > W Polsce nie mamy ani szerokich elit, ani licznej klasy sredniej.
    Dlatego
    > > tez demokracje mamy, jaka mamy.
    > >
    > No właśnie, ale nie uważasz, że w naszym wspólnym interesie jest zmiana
    tego
    > stanu rzeczy? Samo się zrobi?

    To mi wymien, kto i co konkretnie powinien robic, aby elity byly szerokie, a
    klasa srednia liczna. :)


    >
    > Nie ma stać po żadnej stronie, ale winien dostrzegać niekonwencjonalne
    > możliwości, czasem bardziej korzystne dla firmy niż profil wymyślony do
    tej
    > pory. Jeśli mamy jednocześnie bezrobocie i poszukiwania osób do pracy
    przez
    > firmy to kto jak nie HR ma zniwelować ten stan rzeczy?

    A czy sadzisz, ze to poszukiwanie osob do pracy przez firmy to wina tego, ze
    maja zlych HRow? Moze w niektorych przypadkach, ale zapewniam Cie, ze wsrod
    bezrobotnych jest mnostwo ludzi, ktorzy sie do zadnej pracy nie nadaja.
    Firmy moga ze wzgledow praktycznych rownie dobrze uznac, ze tych ludzi na
    rynku pracy nie ma - bo i tak ich nie zatrudnia, chyba ze wskutek razacego
    bledu HRa.

    np.

    -Ludzie z mocnym syndromem post-PGRowskim lub postkomunistycznym, ktorzy nie
    nauczyli sie pracowac, nigdy w zyciu naprawde nie pracowali, nie chca
    pracowac, programowo zyja z zasilkow, nie umieja sie odnalezc w swiecie,
    gdzie trzeba dawac cos od siebie i nie maja wiekszych ambicji niz wegetacja.
    Czesc tych ludzi to dodatkowo alkoholicy. Moze audytorium ppd skladajace sie
    w duzym procencie z wyksztalconych miastowych nie zetknelo sie ze zjawiskiem
    osobiscie, ale prasa opisywala to czesto i dokladnie - wlasciciel daczy,
    ktoremu pekla rura, nie mogacy namowic zadnego z bezrobotnych hydraulikow
    stojacych pod sklepem na wykonanie roboty za dobra stawke, kobiety przyjete
    do pracy, ale rezygnujace z niej, gdy sie okazuje, ze przed wejsciem na hale
    fabryczna trzeba zdjac z siebie wszystkie ozdoby, dziewczyna niezdolna
    nauczyc sie mycia rak przed zabraniem sie do obrobki zywnosci... Marazm i
    wymiekanie przy najmniejszej trudnosci i tym, ze ktos cokolwiek wymaga,
    chorobliwa i nieuleczalna niezdolnosc do zdyscyplinowania sie. Tych ludzi
    juz uznano za straconych dla rynku pracy, panstwo robi rozne programy
    starajac sie ratowac ich dzieci.

    -Ludzie bez konkretnych kwalifikacji. Nierzadko po studiach, choc i po
    ogolniaku. Czesc kierunkow, zwlaszcza humanistyczne lub modne jakis czas
    temu zarzadzanie i marketing pozostawia czlowieka z fajna wiedza teoretyczna
    i czasami umiejetnoscia prowadzenia inteligentnej dyskusji, ale nic ponad
    to. Taki czlowiek zapytany, co konkretnie umie, nie powie nic poza tym, co
    go nie odroznia od tlumu podobnych do niego - zwykle umie poslugiwac sie
    Wordem (niektorzy nawet do robienia odstepow nie uzywaja spacji :) ) i
    komputerem ogolnie, zna jako-tako ten angielski czy jakis inny jezyk, da
    rade z telefonem i faxem i uwaza sie za inteligentnego i szybko uczacego
    sie. Na studiach nie robil nic poza zaliczaniem i imprezowaniem sadzac, ze
    samo wyksztalcenie da mu z latwoscia jakas ciepla biurowa posadke i nie
    zastanawial sie konkretnie, z jakich czynnosci bedzie sie skladal jego dzien
    pracy, nie wycwiczyl zadnych wyrozniajacych go umiejetnosci przydatnych w
    firmach. Nie ma celu, nie planowal swojego zycia, kariery, chce, zeby ktos
    go gdzies posadzil i mu cos dal - za to, ze skonczyl studia, za to, ze
    istnieje. U podloza nieprzydatnosci lezy tu nie jego brak szczegolowych,
    konkurencyjnych kwalifikacji, ale postawa, ktorej ten brak jest skutkiem.
    Firmy czasem zatrudniaja takie osoby, ale raczej w desperacji lub jak sa
    nastawione na wyzysk i rotacje.

    Jakby te dwie grupy wyciac ze statystyk - wiesz, o ile by sie bezrobocie
    zmniejszylo? A znalazloby sie takich grup wiecej. To HRzy sa winni, ze ci
    ludzie sa niedopasowani? Powinni sie zamienic w psychologow, doradcow i
    opiekunow pracujacych razem ze swoim podopiecznym nad wypracowaniem innej
    postawy? Moze jeszcze za pieniadze firmy?

    >
    > > Zle mnie rozumiesz. Niezaleznie od poziomu rozwoju gospodarczego ktos,
    kto
    > > sie specjalizuje w jakiejs dziedzinie i jest to jego podstawowy zawod,
    > > bedzie w tej dziedzinie lepszy od kogos, kto specjalizuje sie w czyms
    > innym,
    > > a to robi przy okazji. Korzystanie z uslug fachowcow nakreca rozwoj -
    nie
    >
    > Dość kontrowersyjny pogląd. Doświadczenia i metody pracy przenoszą się z
    > jednej specjalności do drugiej. Głównie dzięki przepływowi ludzi miedzy
    > różnymi dziedzinami. To jest motor rozwoju, a nie doskonalenie się w tej
    > samej specjalności. Dlatego tak ważne jest przełamanie konserwatywnego
    > wzorca rekrutacji.

    Nie jestem w stanie zrozumiec, co przelamywanie wzorcow rekrutacji ma
    wspolnego z przeplywem ludzi. A doswiadczenia i metody pracy sa rozne w
    roznych dziedzinach. Sprobowalbys zespolem IT zarzadzac tak jak zespolem
    handlowcow, to szybko by byla draka i bunt na pokladzie. Albo w dziale
    ksiegowym firmy konsultingowej miec taki styl dzialania jak w agencji
    reklamowej. Uruchom wyobraznie, zasmiejesz sie.

    >
    > > tylko z fachowcow HR, ale i wszystkich innych dziedzin, ktore sa nie
    mniej
    > > niz to motorem gospodarki (jestem zwolenniczka outsourcingu).
    Outsourcing
    >
    > To dziwne, bo wynajmowanie głowy jest jedną z form przekazywania metod i
    > doświadczeń miedzy firmami a nie korzystaniem z wysoko wyspecjalizowanego
    > specjalisty. A przecież ten drugi miałby być według Ciebie lepszy.
    >

    Outsourcing to nie jest wynajmowanie glowy, tylko wynajmowanie uslugi.
    Wynajmowanie glowy to consulting. W outsourcingu zlecasz komus wykonanie
    czegos i ma to byc zrobione. A jesli chcesz sam nabyc doswiadczenia i
    wiedze, jaka ma firma swiadczaca outsourcing, to korzystasz ze szkolen z tej
    dziedziny, w jakiej ona dziala.

    I.



  • 39. Data: 2005-03-16 14:06:05
    Temat: Re: Headhunterom pod rozwage
    Od: "Jolanta Pers" <j...@g...pl>

    MC <m...@g...pl> napisał(a):

    > Nie jest. Skuteczność możesz oceniać z punktu widzenia korzyści dla firmy, a
    > wpływ może objąć wiele innych dziedzin.

    Powiedzmy. A ten wpływ nieskutecznej reklamy to w takim razie jaki jest?

    > Jakiś dowód? Znasz strategię
    > firm dużych i małych?

    A wykaż, ile firm zatrudniających poniżej 10 pracowników ma w ogóle jakąś
    sformalizowaną strategię na dłużej niż rok.

    > > Zadaniem HR jest znaleźć możliwie najlepszego pracownika za możliwie
    > > najniższą cenę. Z czym wiąże się minimalizacja ryzyka biznesowego.
    > >
    > Jest to cel dojutrkowy. Pewnie tak się dzieje,
    > ale brak dłuższej perspektywy
    > nie powinien cieszyć
    > i być uwazany za stan normalny.

    W każdej perspektywie celem nadrzędnym są zyski. Optymalny pracownik to taki,
    który je zapewni, przy najmniejszym możliwym ryzyku.

    > Z tego powodu ich realizacja z reguły się przeciaga poza planowany termin, a
    > efekty są mniejsze od zamierzonych. Ja niestety nie mam tak luksusowej
    > sytuacji i muszę zdążyć ze swoją działką. Więc nie mów mi, że debatowanie
    > jest konieczne, być może to raczej rytuał.

    Tak jak myślałam - masz pojęcie o zarządzaniu dużymi projektami (np. IT), jak
    ja o pędzeniu bimbru, bez urazy.

    > Dlatego nie jesteś żadnym z generałów,
    > których wymieniłeś na początku i poniżej.

    Bo nie zatrudniam świrów? Oni też raczej nie zatrudniają.

    > > Czyli najgorszych pracowników mają wydające statystycznie najwięcej na
    > > rekrutację General Electric, General Motors i General Dynamics. Ale masz
    > > jakieś wsparcie?
    > >
    > Moje spostrzeżenia dotyczą firm polskich lub polskich filii.

    To podstaw dowolnie dużą firmę polską lub polską filię.

    > Hę? Czyżby w małej firmie czas płynął szybciej?

    W małej firmie w tym celu trzeba oderwać od pracy kogoś, kto zajmuje się
    sprawami bardziej związanymi z jej codziennymi działaniami, a dobra ma 24h i
    jakoś nie chce mieć mniej.

    JoP


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 40. Data: 2005-03-16 15:59:13
    Temat: Re: Headhunterom pod rozwag
    Od: Kira <c...@e...pl>


    Re to: MC [Tue, 15 Mar 2005 22:09:52 +0100]:


    >> Rola kierownika nie jest zmniejszanie bezrobocia
    >> w Polsce, tylko wypracowywanie zysku dla firmy, a
    >> rola headhuntera jest upolowanie nie tego, kto
    >> zmniejszy bezrobocie, ale tego, kto wypracuje zyski
    >> dla firmy.
    > Tak prymitywne zakreślanie celów obraca się przeciwko
    > samej elicie. Jej wyróżnikiem był zawsze szerszy horyzont.

    Alez nikt Ci nie broni zakladania firmy tylko po to, zeby
    dawac pieniadze ludziom ktorzy Ci ich nie wypracuja :) Tacy
    wolontariusze sa zawsze mile widziani :)

    Ale dopoki ja sie musze z tej firmy utrzymac, bardziej mnie
    interesuje jednak czy przynosi dochod, niz ile osob zostaje
    nadal bez pracy. Bo tu chodzi o to, ze jesli nie przyniesie
    tego dochodu to _ja_ zostane bez pracy.

    > Nie wyobrazam sobie stałego stałego debatowania się na temat
    > stylów, błedów i tej całej reszty. To powinny być momenty
    > wyjątkowe.

    Wobec tego nie pracowales najwyrazniej nigdy w zyciu nad
    projektem wymagajacym pewnej kreatywnosci. Pal licho, jesli
    jest to tylko podzielenie kawalkow pracy do wykonania. Ale
    kiedy trzeba efekty sobie posprawdzac, uwzglednic uwagi do
    funkcjonalnosci czy 'idiotoodpornosci' to calosc przestaje
    byc taka slodko-lukrowana.

    > A te wyjątkowe chwile da się przeżyć z cholerykiem czy
    > innym skillsowym dewiantem.

    No da sie. Duzo sie da. Tylko po co zespol zgranych ludzi
    ma sie codziennie wkurzac skoro wcale nie musi -- bo mozna
    zatrudnic kogos, kto potrafi sie w niego wpasowac?

    > Ale trzon pracy wykonuje się samemu.

    Gdzie, w stolarni? U nas kiedys, jak robienie stron WWW bylo
    jeszcze w miare oplacalne, nad jednym projektem pracowali i
    handlowcy (przekazujac uwagi od klienta) i graficy zwykli plus
    komputerowi (jesli projekt mial byc bardziej 'artystyczny')
    i wreszcie koderzy. I ci ludzie _musieli_ sie dogadywac.

    Czlowiek-orkiestra to czlowiek do niczego. Dobrego grafika
    z jednej strony nie powinien interesowac przebieg pisania
    kodu, ale z drugiej musi sie wpasowac w konretny projekt.
    I oni musza miec jakas plaszczyzne porozumienia, koniec.

    Twoje "wykonuje sie samemu" jest jak dla mnie ciut smieszne.


    Kira

    --
    /O)\ Prosba: szukam domu dla 2-letniej suczki z Wawy.
    \(O/ Szczegoly na www.cyber-girl.net w PopUp'ie. Jesli
    szukasz psiaka, znasz kogos kto szuka -- daj znac, ok?

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 . 6


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1