eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › szantaz?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 45

  • 21. Data: 2005-08-12 19:40:14
    Temat: Re: szantaz? - długie!
    Od: "Koziorozec" <k...@g...pl>

    > > a pracować będziesz i tak tyle samo, a jeszcze Ci dołoży obowiązków.
    > a to juz jest nie wykonalne. przy pół etatu robi się 4 h dziennie (w tym
    > jest też mniej przerw!!) i tyle czasu trzeba pracować. po czterech
    godzinach
    > się wychodzi i już, a "nadgodziny" - jeżeli sytuacja powtarza się w 4
    dniach
    > na pięć że jest się w pracy przez 8 godzin, to łatwo wykazać że nie
    słuszne
    > było obcinanie etatu. na ciągłe nadgodziny nie musisz się zgadzać

    Może Ty pracujesz w budżetówce albo na poczcie, gdzie panienki
    wychodzą, bo mają koniec pracy i już. Albo po prostu w Warszawie, czy innym
    mieście, gdzie o pracę łatwiej. Albo jesteś studentem, który nie poznał
    jeszcze
    smaku bezrobocia i braku 20 groszy do tego, aby kupić chleb. Kupowania
    czerstwego chleba, bo jest o kilkanaście groszy tańszy i wybierania
    większego bochenka, bo to zawsze jedna kromka więcej...

    Ja (i wielu mnie podobnych) mieszkam w mieście z 50 tysiącami mieszkańców,
    gdzie stopa bezrobocia (cały powiat) wynosi - kwiecień 2005 r. - *34,9 %*
    (procentowy udział bezrobotnych w liczbie ludności czynnej zawodowo),
    a na dzień 31.05.2005 r. w powiecie - 20,8%, w gminie - 25,4%,
    w mieście - 16,7%. W styczniu 2005 r. mieliśmy w powiecie - 37,5 %, reszta
    miesięcy (poza letnimi), to 36%.
    Miasto posiada tylko jeden duży zakład pracy, który słynie z "godzin
    nadliczbowych",
    oczywiście w ramach normalnych obowiązków i nieopłaconych - oraz kilka
    mniejszych zakładów, które co jakiś czas ogłaszają grupowe zwolnienia
    pracowników.
    Prawdopodobnie te wyniki podane przez miejscowy PUP są jeszcze
    niekompletne, bo wiele osób bez prawa do zasiłku i bez pracy od co najmniej
    roku - przestało już podpisywać gotowość do pracy (zwłaszcza te, które
    musiałyby
    dojeżdżać z pobliskich wsi i miejscowości).

    Czy w takiej sytuacji można mówić o jakiś negocjacjach z pracodawcą???
    Wyobraź sobie sprzedawcę z wykształceniem średnim albo nawet wyższym
    (u nas poszukuje się sprzedawców do sklepów przemysłowych z wykształceniem
    wyższym), który próbuje rozmawiać o tym, co pracodawca przecież już sobie
    ułożył, a na jego miejsce jest kilkudziesięciu chętnych.

    Wiesz, jak wygląda taka praca zmieniona z 1 na 0,5 etatu? Masz do wykonania
    konkretne zadania i jeśli ich nie wykonasz, to pracodawcę nic nie obchodzi,
    że nie
    da się tego zrobić w 4 godziny - słyszysz wtedy: "trzeba było dłużej zostać
    w pracy"
    albo, że jesteś niewydajny, albo że inni (z)robią to szybciej.
    Ja poszłam na planowany/zaległy urlop i po powrocie z 10 dni urlopu czekała
    na mnie
    w pracy nagana za niewykonanie zadań, których nie mogłam wykonać, bo
    przecież
    byłam na urlopie!

    > > bo pracodawca powie, że w takim razie jesteś mało wydajny
    > i właśnie to jest dobry moment do negocjacji: czas pracy, ilość pracy,
    > wynagrodzenie, etat. tylko trzeba to robić mądrze

    Może jak będę rozchwytywanym specjalistą(-tką), do którego zgłaszają się
    pracodawcy, którego (którą) biorą na cel headhunterzy, to wtedy będę miała
    jakieś
    argumenty. Ale wszyscy takimi specjalistami nie mogą być, bo... by ich nie
    było.

    --
    Koziorozec


  • 22. Data: 2005-08-15 09:39:07
    Temat: Re: szantaz? - długie!
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    >Może Ty pracujesz w budżetówce albo na poczcie, gdzie panienki
    >wychodzą, bo mają koniec pracy i już.

    Jeżeli obecna praca Ci nie odpowiada, to spróbuj aplikować do
    budżetówki lub na pocztę.

    >Albo po prostu w Warszawie, czy innym
    >mieście, gdzie o pracę łatwiej.

    Można się tam przeprowadzić.

    >Albo jesteś studentem, który nie poznał
    >jeszcze
    >smaku bezrobocia

    Zawsze można iść na studia.

    > i braku 20 groszy do tego, aby kupić chleb. Kupowania
    >czerstwego chleba, bo jest o kilkanaście groszy tańszy i wybierania
    >większego bochenka, bo to zawsze jedna kromka więcej...

    Sprytne.

    >Ja (i wielu mnie podobnych) mieszkam w mieście z 50 tysiącami mieszkańców,

    Ja mieszkałem w jeszcze mniejszym.

    >gdzie stopa bezrobocia (cały powiat) wynosi - kwiecień 2005 r. - *34,9 %*
    >(procentowy udział bezrobotnych w liczbie ludności czynnej zawodowo),
    >a na dzień 31.05.2005 r. w powiecie - 20,8%, w gminie - 25,4%,
    >w mieście - 16,7%. W styczniu 2005 r. mieliśmy w powiecie - 37,5 %, reszta
    >miesięcy (poza letnimi), to 36%.
    >Miasto posiada tylko jeden duży zakład pracy, który słynie z "godzin
    >nadliczbowych",
    >oczywiście w ramach normalnych obowiązków i nieopłaconych - oraz kilka
    >mniejszych zakładów, które co jakiś czas ogłaszają grupowe zwolnienia
    >pracowników.
    >Prawdopodobnie te wyniki podane przez miejscowy PUP są jeszcze
    >niekompletne, bo wiele osób bez prawa do zasiłku i bez pracy od co najmniej
    >roku - przestało już podpisywać gotowość do pracy (zwłaszcza te, które
    >musiałyby
    >dojeżdżać z pobliskich wsi i miejscowości).

    No ja bym się przeprowadził.

    >Czy w takiej sytuacji można mówić o jakiś negocjacjach z pracodawcą???

    Tak.

    >Wyobraź sobie sprzedawcę z wykształceniem średnim albo nawet wyższym
    >(u nas poszukuje się sprzedawców do sklepów przemysłowych z wykształceniem
    >wyższym),

    Chcesz robić karierę w obuwniczym, to skończ studia. Co za problem?

    > który próbuje rozmawiać o tym, co pracodawca przecież już sobie
    >ułożył, a na jego miejsce jest kilkudziesięciu chętnych.

    A może pomyśl o zostaniu pracodawcą? Zobacz jaki biznes możesz zrobić
    w tym mieście.

    >Wiesz, jak wygląda taka praca zmieniona z 1 na 0,5 etatu? Masz do wykonania
    >konkretne zadania i jeśli ich nie wykonasz, to pracodawcę nic nie obchodzi,
    >że nie
    >da się tego zrobić w 4 godziny - słyszysz wtedy: "trzeba było dłużej zostać
    >w pracy"
    >albo, że jesteś niewydajny, albo że inni (z)robią to szybciej.

    Proponuję poszukać innej pracy. Mi by się nie chciało w takim miejscu
    pracować.

    >Ja poszłam na planowany/zaległy urlop i po powrocie z 10 dni urlopu czekała
    >na mnie
    >w pracy nagana za niewykonanie zadań, których nie mogłam wykonać, bo
    >przecież
    >byłam na urlopie!

    No i co z tym zrobiłaś?

    >Może jak będę rozchwytywanym specjalistą(-tką), do którego zgłaszają się
    >pracodawcy, którego (którą) biorą na cel headhunterzy, to wtedy będę miała
    >jakieś
    >argumenty. Ale wszyscy takimi specjalistami nie mogą być, bo... by ich nie
    >było.

    Proponuję zostać takim specjalistą, zanim inni wokół nimi zostaną.

    --
    pozdrawiam
    Bremse


  • 23. Data: 2005-08-16 14:18:22
    Temat: Re: szantaz?
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:h2o0g1p9gl4saq60du1tnr8iv6vfh63t4m@4ax.com Bremse
    <bremse{usun.to}@wp.pl> pisze:

    > >Może Ty pracujesz w budżetówce albo na poczcie, gdzie panienki
    > >wychodzą, bo mają koniec pracy i już.
    > Jeżeli obecna praca Ci nie odpowiada, to spróbuj aplikować do
    > budżetówki lub na pocztę.
    Brawo, dobra rada nie zawada. :-))
    Na tej samej zasadzie zawsze mówię: jak komuś nie odpowiada prowadzenie
    działalności gospodarczej w więzach KP i całej reszty prawa pracy, to niech
    zarabia na życie jako pracownik najemny. Nie ma przymusu posiadania firmy.
    Jak widzisz, stosujemy identyczne metody argumentacji. ;)

    --
    Pozdrawiam
    Jotte


  • 24. Data: 2005-08-16 16:30:59
    Temat: Re: szantaz?
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    >> >Może Ty pracujesz w budżetówce albo na poczcie, gdzie panienki
    >> >wychodzą, bo mają koniec pracy i już.
    >> Jeżeli obecna praca Ci nie odpowiada, to spróbuj aplikować do
    >> budżetówki lub na pocztę.
    >Brawo, dobra rada nie zawada. :-))
    >Na tej samej zasadzie zawsze mówię: jak komuś nie odpowiada prowadzenie
    >działalności gospodarczej w więzach KP i całej reszty prawa pracy, to niech
    >zarabia na życie jako pracownik najemny.

    Ale wtedy też będzie zniewolony przez KP.

    >Nie ma przymusu posiadania firmy.
    >Jak widzisz, stosujemy identyczne metody argumentacji. ;)

    :-)

    --
    pozdrawiam
    Bremse


  • 25. Data: 2005-08-16 16:45:56
    Temat: Re: szantaz?
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:9054g1t4vldh42ja1l6d3i8bvnpbl6j1g9@4ax.com Bremse
    <bremse{usun.to}@wp.pl> pisze:

    > >Na tej samej zasadzie zawsze mówię: jak komuś nie odpowiada prowadzenie
    > >działalności gospodarczej w więzach KP i całej reszty prawa pracy, to
    > niech zarabia na życie jako pracownik najemny.
    > Ale wtedy też będzie zniewolony przez KP.
    To potworne! ;)
    To ja podam Tobie przykład takiego zniewolenia z życia na bardzo gorąco. Jak
    wspomniałem wyjechałem ze znajomymi na ten długi weekend. Syf była pogoda,
    ale fantastyczne otoczenie, warunki i kapitalne towarzycho. No tośmy
    postanowili zostać dzień dłużej i zaiprezować wczoraj do późna. Czyli
    obecność dziś w pracy wykluczona. I co? A to - KP art.167^2. Każdy/a
    zawiadomił/a jak trzeba (no dobra, jeden się nie odważył, wczoraj pojechał i
    dziś już tyrał) i zabawiliśmy się extra. Zaznaczam, że pracujemy prawie
    wszyscy gdzie indziej. Normalnie koszmarne zniewolenie. ;)))

    --
    Pozdrawiam
    Jotte


  • 26. Data: 2005-08-17 11:01:14
    Temat: Re: szantaz?
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    >> Ale wtedy też będzie zniewolony przez KP.
    >To potworne! ;)
    >To ja podam Tobie przykład takiego zniewolenia z życia na bardzo gorąco. Jak
    >wspomniałem wyjechałem ze znajomymi na ten długi weekend. Syf była pogoda,
    >ale fantastyczne otoczenie, warunki i kapitalne towarzycho. No tośmy
    >postanowili zostać dzień dłużej i zaiprezować wczoraj do późna. Czyli
    >obecność dziś w pracy wykluczona. I co? A to - KP art.167^2. Każdy/a
    >zawiadomił/a jak trzeba (no dobra, jeden się nie odważył, wczoraj pojechał i
    >dziś już tyrał) i zabawiliśmy się extra. Zaznaczam, że pracujemy prawie
    >wszyscy gdzie indziej. Normalnie koszmarne zniewolenie. ;)))

    Tylko że to kosztuje tzn. urlop na żądanie powoduje zwiększenie
    wydatków pracodawcy. Poprzez dodatkowy koszt zmniejsza się ilość
    pracodawców, których stać na zatrudnienie pracownika, co powoduje że
    jest mi trudniej znaleźć pracę.
    Uważam, że każdy powinien ponosić konsekwencje swoich czynów. Jak ktoś
    jest gotowy podjąć ryzyko zakłócania w nocy spokoju sąsiadów to jego
    sprawa. Podobnie jak mieszać piwo z whisky, winem, w międzyczasie
    paląc dziwne rośliny, tańczyć z mopem na mokrej podłodze, wozić innych
    baranów w bagażniku po autostradzie, spożywać alkohol w miejscu
    publicznym, mordę piłować na plaży, łazić po dachach, podrywać
    nieznajome panienki i godzić się na zawiezienie do domu przez innego
    barana w gorszym stanie niż... czekaj, ale to chyba nie opis twojego
    weekend'u... no mniejsza z tym. Konkluzja jest taka, że jak ktoś chce
    to proszę bardzo. Tylko, że nie oznacza to, że pownien mieć prawo po
    weekendzie nie stawić się w pracy. Jeśli sobie wcześniej wynegocjował
    w umowie, to proszę bardzo, w innym wypadku niech nie podwyższa i tak
    wysokich kosztów pracy.

    --
    pozdrawiam
    Bremse


  • 27. Data: 2005-08-17 12:49:32
    Temat: Re: szantaz?
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:pf46g11d00aihsbsndtl1ro42ne9u6vtta@4ax.com Bremse
    <bremse{usun.to}@wp.pl> pisze:

    > Tylko że to kosztuje tzn. urlop na żądanie
    > powoduje zwiększenie wydatków pracodawcy.
    Może tak, może nie. Zależy od sytuacji. Mądry pracodawca zna prawo pracy
    więc wie, że takie sytuacje mogą się zdarzać i powinien być na nie
    przygotowany (np. poprzez organizację pracy, zapewnienie zastępstw). Chyba,
    że nie jest mądry. Ale to już jego zmartwienie.

    > Poprzez dodatkowy koszt
    > zmniejsza się ilość pracodawców, których stać na zatrudnienie
    > pracownika, co powoduje że jest mi trudniej znaleźć pracę.
    No, a pomyśl, że urlopu na żądanie jest max. 4 dni, a "zwykłego" nawet 26,
    to są dopiero koszty!! Znieśmy urlopy, co? Zresztą urlopy są zapisane w KP,
    więc poleciałyby razem z nim i tak. ;))

    > Tylko, że nie oznacza to, że pownien mieć prawo po
    > weekendzie nie stawić się w pracy.
    Jak widzisz, jednak czasem ma.

    > Jeśli sobie wcześniej wynegocjował
    > w umowie, to proszę bardzo
    Toć przecież wynegocjował. Razem z umową o pracę, bo pracodawca zatrudniać
    go nie musiał, a jak zatrudnił to przyznał mu do tego prawo. Zaznaczam
    natrętnie, że umowę o pracę strony zawierają dobrowolnie.

    --
    Pozdrawiam
    Jotte


  • 28. Data: 2005-08-17 15:18:50
    Temat: Re: szantaz?
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    >> Tylko że to kosztuje tzn. urlop na żądanie
    >> powoduje zwiększenie wydatków pracodawcy.
    >Może tak, może nie. Zależy od sytuacji. Mądry pracodawca zna prawo pracy
    >więc wie, że takie sytuacje mogą się zdarzać i powinien być na nie
    >przygotowany (np. poprzez organizację pracy, zapewnienie zastępstw). Chyba,
    >że nie jest mądry. Ale to już jego zmartwienie.

    Przerzucanie odpowiedzialności za wszelkie możliwe czyny pracownika
    generuje koszty, które powodują ... . Więc niejako staje się to
    zmartwieniem pracownika, który będzie miał problem ze znalezieniem
    pracy.

    >> Poprzez dodatkowy koszt
    >> zmniejsza się ilość pracodawców, których stać na zatrudnienie
    >> pracownika, co powoduje że jest mi trudniej znaleźć pracę.
    >No, a pomyśl, że urlopu na żądanie jest max. 4 dni, a "zwykłego" nawet 26,
    >to są dopiero koszty!! Znieśmy urlopy, co? Zresztą urlopy są zapisane w KP,
    >więc poleciałyby razem z nim i tak. ;))

    Oczywiście, że jestem za zniesieniem płatnych urlopów, jak ktoś chce
    mieć płatny urlop to niech sobie go wynegocjuje. Jak ktoś nie chce to
    po co mam go zmuszać?

    >> Tylko, że nie oznacza to, że pownien mieć prawo po
    >> weekendzie nie stawić się w pracy.
    >Jak widzisz, jednak czasem ma.

    Niestety.

    >> Jeśli sobie wcześniej wynegocjował
    >> w umowie, to proszę bardzo
    >Toć przecież wynegocjował. Razem z umową o pracę, bo pracodawca zatrudniać
    >go nie musiał, a jak zatrudnił to przyznał mu do tego prawo. Zaznaczam
    >natrętnie, że umowę o pracę strony zawierają dobrowolnie.

    Ale nie mogą jej kształtować dowolnie.

    --
    pozdrawiam
    Bremse


  • 29. Data: 2005-08-17 16:58:37
    Temat: Re: szantaz?
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:llk6g1p72d6dan2iapocbvakusfjre44ld@4ax.com Bremse
    <bremse{usun.to}@wp.pl> pisze:

    > Oczywiście, że jestem za zniesieniem płatnych urlopów, jak ktoś chce
    > mieć płatny urlop to niech sobie go wynegocjuje. Jak ktoś nie chce to
    > po co mam go zmuszać?
    Jest odwrotnie. Ten "przymus" wykorzystania urlopu lub wypłata ekwiwalentu
    jest po to, aby pracodawca nie mógł za pomocą łatwo mu dostępnych
    nieformalnych czy wręcz przestępczych metod nacisku wymusić na pracowniku
    pozornie dobrowolnego zrzeczenia się praw do nich.

    >>> Tylko, że nie oznacza to, że pownien mieć prawo po
    >>> weekendzie nie stawić się w pracy.
    > >Jak widzisz, jednak czasem ma.
    > Niestety.
    A ja uważam, że na szczęście.

    >>> Jeśli sobie wcześniej wynegocjował
    >>> w umowie, to proszę bardzo
    > >Toć przecież wynegocjował. Razem z umową o pracę, bo pracodawca
    > zatrudniać go nie musiał, a jak zatrudnił to przyznał mu do tego prawo.
    > Zaznaczam natrętnie, że umowę o pracę strony zawierają dobrowolnie.
    > Ale nie mogą jej kształtować dowolnie.
    W każdym razie nie zupełnie dowolnie. To bardzo dobrze. Wyposażony w solidne
    wsparcie prawników (tym lepsze im więcej ma środków) pracodawca zawierałby w
    umowach o pracę takie kruczki, które w połączeniu z bezrobociem czyniły by z
    pracownika niewolnika.

    --
    Pozdrawiam
    Jotte


  • 30. Data: 2005-08-17 17:05:02
    Temat: Re: szantaz?
    Od: Tomasz Płókarz <t...@x...xn--p-ela.hahahaha.>

    Dnia 17-08-2005 o 18:58:37 Jotte <t...@W...pl> napisał:

    > W wiadomości news:llk6g1p72d6dan2iapocbvakusfjre44ld@4ax.com Bremse
    > <bremse{usun.to}@wp.pl> pisze:
    >
    >> Oczywiście, że jestem za zniesieniem płatnych urlopów, jak ktoś chce
    >> mieć płatny urlop to niech sobie go wynegocjuje. Jak ktoś nie chce to
    >> po co mam go zmuszać?
    > Jest odwrotnie. Ten "przymus" wykorzystania urlopu lub wypłata
    > ekwiwalentu
    > jest po to, aby pracodawca nie mógł za pomocą łatwo mu dostępnych
    > nieformalnych czy wręcz przestępczych metod nacisku wymusić na pracowniku
    > pozornie dobrowolnego zrzeczenia się praw do nich.

    Nieformalna to znaczy jaka?
    A od przestępczych są inne paragrafy.

    >> Zaznaczam natrętnie, że umowę o pracę strony zawierają dobrowolnie.
    >> Ale nie mogą jej kształtować dowolnie.
    > W każdym razie nie zupełnie dowolnie. To bardzo dobrze. Wyposażony w
    > solidne
    > wsparcie prawników (tym lepsze im więcej ma środków) pracodawca
    > zawierałby w
    > umowach o pracę takie kruczki, które w połączeniu z bezrobociem czyniły
    > by z
    > pracownika niewolnika.

    A te miliony pracujących dobrowolnie na czarno oraz na szaro, co na to
    odpowiadają panu Jotte?? "Pocałuj mnie..."

    --
    Odkąd myślę samodzielnie, głosuję na JK-M. http://pjkm.pl

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 . 5


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1