eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 143

  • 111. Data: 2006-03-27 07:38:53
    Temat: Re: jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
    Od: Kira <c...@e...wytnij.pl>


    Re to: Nixe [Mon, 27 Mar 2006 09:07:37 +0200]:


    > Pewne kręgi kulturowe =/= Zachód.

    Zachód to nie jest żaden krąg kulturowy? ;-) Od kiedy? ;-)

    > Nikt nie zaczyna od takiego etapu, by bez zastanowienia
    > szastać pieniędzmi na lewo i prawo.

    Różnica więc zdaje się polega na tym, że po prostu Ty nie
    widzisz korzyści z takiego postępowania, a inni widzą.

    > A ja nie widzę powodu do wstydu, by napisać wprost, że nie
    > stać mnie na razie na zwrot kosztów podróży osobom, z którymi
    > nie wiążę przyszłości.

    Oczywiście. Tylko czemu widzisz powód do wstydu kiedy chodzi
    o zadanie pytania czy firma praktykuje zwrot kosztów? Taki
    swoisty dualizm?


    Kira


  • 112. Data: 2006-03-27 07:44:44
    Temat: Re: jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
    Od: Kira <c...@e...wytnij.pl>


    Re to: Nixe [Sun, 26 Mar 2006 20:21:02 +0200]:


    > I po zgłoszeniu się pierwszej, lepszej osoby 'z ulicy',
    > od razu, bez weryfikacji (czy ktoś inny może być lepszy,
    > tańszy, bardziej wiarygodny) zatrudnia własnie jego lub
    > z jego usług właśnie korzysta? Co najmniej zastanawiajace

    Bardzo dziwny sposób myślenia reprezentujesz. Oczywiście, że
    można poszperać za innym osobnikiem - tylko po co, skoro mam
    pod ręką kogoś kto _wie_ co mówi, ma konkretną propozycję
    i był na tyle obrotny, żeby z nią przyjść i ją przedstawić?
    Najpierw sprawdza się tego konkretnego.

    > Oczywiście, wszystko to prawda, ale rozsądny właściciel
    > nie przyjmie z marszu tej właśnie konkretnej osoby, lecz
    > najpierw zrobi rozeznanie na rynku, stworzy sobie bazę
    > danych (tu np: aplikantów o podobnych walorach czy firm
    > oferujących takie właśnie usługi), po to, by to on mógł
    > wybierać i stawiać warunki, a nie, by warunki stawiał mu
    > usługodawca/aplikant.

    Atam, bzdura. To wszystko powyżej to są zbędne koszta, które
    zwykle mocno przekraczają koszt okresu próbnego. O czasie,
    który trzeba na to poświęcić, nawet nie wspominam.


    Kira


  • 113. Data: 2006-03-27 08:49:31
    Temat: Re: jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
    Od: "psd" <t...@o...pl>

    > No właśnie - rozsądnym. Nie sądzisz, że te dziwne oczekiwania firmy
    > (pomieszkiwanie w komunie, jajnikonośność), mogą odstraszyć
    > wartościowych kandydatów?
    >
    Nie, bo kiedy zostało kilku wartościowych kandydatek, żadna nie miała nic
    przeciwko temu.

    >
    > Czyli kolejny dowód na nieprofesjonalizm kierownictwa - nieumiejętność
    > oddzielenia życia prywatnego od zawodowego.
    >
    Zgadzam się z tobą, ale nie mam na to wpływu.

    > Pewnie to samo co na ogłoszenie o rekrutacji o treści "szukam
    > kobiety".
    >
    Masz rację, ale to głupota twórców prawa. Szukam kobiety, ale nie mogę tego
    napisać, więc piszę "sukam młodej osoby", a kiedy facet dzwoni to mówię, że
    oferta już jest nieaktualna. To przykre dla kandydatów, bo oni nie mają dużo
    pieniędzy, a rozmozwa telefoniczna to też dla nich wydatek.

    > Nie mój cyrk i nie moje małpy, ale chciałem zauważyć że tego typu
    > działania mogą prowadzić do tego, że firma będzie postrzegana jako
    > nieprofesjonalna.
    >
    Przez kogo? przez kandydatów? Uważam, że to nie ma dla firmy znaczenia.
    Ważniejsze są opinia klientów i kontrahentów, a te mamy dobre.

    > Nie widzę niczego złego w oszczędzaniu 3000 łojro, jeśli ta oszczędość
    > nie przyniesie większych strat niż to warto (utrata zysków
    > przewyższających oszczędności)
    >
    jeśli.

    > Czyżby procedury rekrutacyjne szwankowały? :>
    >
    Nie wiem, nie odpowiadałem za to.

    > Zastanawia mnie jaka jest rotacja wśród tych o najwyższych
    > kwalifikacjach zawodowych.
    >
    Nie mogę powiedzieć. Rzadko ich widuję, bo nie obowiązuje ich normowy czas
    pracy, mają domy i kilka razy w roku wyjeżdżają na zagraniczne wczasy.

    > To o tych gejach to na podstawie własnych doświadczeń? A może znasz
    > jakieś inne źródła dotyczące tych rewelacji? Z chęcią się zapoznam.
    >
    Tak, znam kilku gejów-projektantów i wielu aktorów. To są bardzo
    inteligentni ludzie.

    >
    > No to chyba dobrze. Zatem dlaczego wstydzisz się podać nazwy tej
    > firmy?
    >
    Nie jestem upoważniony, zwłaszcza na forach.

    > I we wszystkich pięciu było zdjęcie i inne "ważne" informacje?
    >
    w 2 nie było zdjęcia, ale od razu zwróciłem uwagę, bo było link na
    portfolio. Nie pisałem o tym, ale portfolio było na wagę złota.

    >
    > Jeżeli uważasz, że proces rekrutacyjny przebiega właściwie i wymagania
    > stawiane przez firmę są jak najbardziej poważne, to chyba nie musisz
    > ukrywać jej nazwy.
    >
    Nie na forach. Ale ci powiem, że dla kandydatów, to nic trudnego, ale tylko
    niektóre zadały sobie trud, żeby ją znaleźć.

    >>Jeśli chodzi o mnie, tocała ta robota jest niewdzięczna, nie jestem
    >>zawodowym rekruterem, a odpowiedzialność spada na mnie. Być może firma nie
    >>jest idealna, atmosfera casami robi się nieprzyjemna, ale myślę, że w
    >>każdej
    >>firmie tak jest.
    >
    > Nie, nie jest.
    >
    To ty masz szczęście, ale nie wszyscy mają. Niektórzy nawet nie mają pracy.
    Pozdrawiam



  • 114. Data: 2006-03-27 10:41:39
    Temat: Re: jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    "Kira" <c...@e...wytnij.pl> napisał

    > Zachód to nie jest żaden krąg kulturowy? ;-) Od kiedy? ;-)

    'Pewne kręgi kulturowe' w znaczeniu takim, jakie przytoczył Bremse, nie są
    równoznaczne z Zachodem. To, że firma ma takie, a nie inne podejście do
    finansów nie wynika z miejsca jej lokalizacji. To, że niektóre firmy na
    Zachodzie nie sępią na miejscach hotelowych nie oznacza, że w ogóle żadne
    tego nie robią. I nie znaczy to też, że na podobnych zasadach, jak
    zachodnie, nie działają też firmy polskie, rosyjskie czy bliskowschodnie.

    > > A ja nie widzę powodu do wstydu, by napisać wprost, że nie
    > > stać mnie na razie na zwrot kosztów podróży osobom, z którymi
    > > nie wiążę przyszłości.

    > Oczywiście. Tylko czemu widzisz powód do wstydu kiedy chodzi
    > o zadanie pytania czy firma praktykuje zwrot kosztów?

    Po pierwsze - a co ma piernik do wiatraka? :)
    Po drugie - gdzie właściwie wyczytałaś coś takiego? Napisałam jedynie, że
    nie przyszłaby mi do głowy prośba o zwrot kosztów w momencie, gdyby mój
    niedoszły pracodawca powiedział, że jednak nie jest zainteresowany
    współpracą ze mną. Bo to byłoby nietaktem w moim mniemaniu.

    > Taki swoisty dualizm?

    Nie widzę w tym, co napisałam, żadnego dualizmu.

    M.


  • 115. Data: 2006-03-27 11:09:58
    Temat: Re: jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    On Mon, 27 Mar 2006 10:49:31 +0200, "psd" wrote:

    >Nie, bo kiedy zostało kilku wartościowych kandydatek, żadna nie miała nic
    >przeciwko temu.

    No to ok.

    (...)
    >> Pewnie to samo co na ogłoszenie o rekrutacji o treści "szukam
    >> kobiety".
    >>
    >Masz rację, ale to głupota twórców prawa. Szukam kobiety, ale nie mogę tego
    >napisać, więc piszę "sukam młodej osoby",

    To już w ogóle nie rozumiem - dlaczego nie napisałeś "szukam kobiety"?
    Przecież i tak złamałeś prawo pisząc "szukam młodej osoby".
    Zresztą tym tekstem o młodej osobie i tak mogłeś odstraszyć trochę
    ludzi, bo tego typu ogłoszenia (w stylu młodych, dynamicznych zespołów
    jako atucie (?) firmy) niektórym kojarzą się z szukaniem jeleni,
    którzy będą za grosze zapierdzielali.
    A w ogóle dlaczego to miał być ktoś młody?

    >a kiedy facet dzwoni to mówię, że
    >oferta już jest nieaktualna. To przykre dla kandydatów, bo oni nie mają dużo
    >pieniędzy, a rozmozwa telefoniczna to też dla nich wydatek.

    Ja tam jestem za zniesieniem zapisów o zapobieganiu dyskryminacji ze
    względu na płeć, wiek, orientację itd.. W końcu jedni wolą zatrudniać
    facetów, bo im w ciążę nie zajdą, a inni kobiety bo będą z
    dyrektorkami w delegacje jeździły.
    Nie zmienia to faktu, że ja w kontaktach z takimi firmami jestem
    ostrożny.

    >> Nie mój cyrk i nie moje małpy, ale chciałem zauważyć że tego typu
    >> działania mogą prowadzić do tego, że firma będzie postrzegana jako
    >> nieprofesjonalna.
    >>
    >Przez kogo? przez kandydatów? Uważam, że to nie ma dla firmy znaczenia.

    Jeżeli Ci ludzie trafią do klientów firmy na jakieś decydenckie
    stanowiska to będzie to miało wpływ.
    Poza tym są już w Polsce firmy, które są omijane przez wartościowych
    kandydatów szerokim łukiem. Właśnie ze względu na niepoważne
    traktowanie kandydatów i pracowników.

    >Ważniejsze są opinia klientów i kontrahentów, a te mamy dobre.

    Sądzę że większość kandydatów związana jest z danym rejonem. Świat
    również jest mały i prędzej czy później możesz trafić na tych ludzi,
    możliwe że nawet u klientów za granicą. Niech wtedy któryś z byłych
    pracowników lub aplikantów szepnie słówko komu trzeba... .

    >> Nie widzę niczego złego w oszczędzaniu 3000 łojro, jeśli ta oszczędość
    >> nie przyniesie większych strat niż to warto (utrata zysków
    >> przewyższających oszczędności)
    >>
    >jeśli.

    ... odrzuci się kandydata (lub on sam zrezygnuje), który takie zyski
    mógłby firmie przynieść.

    (...)
    >Tak, znam kilku gejów-projektantów i wielu aktorów. To są bardzo
    >inteligentni ludzie.

    Ale chyba nie dlatego że są gejami? Inteligentni heterycy też chyba
    jacyś są?

    >> I we wszystkich pięciu było zdjęcie i inne "ważne" informacje?
    >>
    >w 2 nie było zdjęcia, ale od razu zwróciłem uwagę, bo było link na
    >portfolio. Nie pisałem o tym, ale portfolio było na wagę złota.

    A czy wśród odrzuconych kandydatów byli mężczyźni, którzy również
    zamieścili portfolio?

    >>>Jeśli chodzi o mnie, tocała ta robota jest niewdzięczna, nie jestem
    >>>zawodowym rekruterem, a odpowiedzialność spada na mnie. Być może firma nie
    >>>jest idealna, atmosfera casami robi się nieprzyjemna, ale myślę, że w
    >>>każdej
    >>>firmie tak jest.
    >>
    >> Nie, nie jest.
    >>
    >To ty masz szczęście, ale nie wszyscy mają.

    Nie szczęście, sam wybieram firmy do jakich składam papiery.

    >Niektórzy nawet nie mają pracy.

    A jaki to ma związek? Czyżby firma miała aż tak wyrafinowany system
    motywacyjny?

    Chciałem jeszcze dodać, że jeśli byłeś odpowiadzialny za przebieg
    rekrutacji to wypadałoby, żebyś jednak zwracał uwagę na to co robisz.
    Bo może się okazać że w razie jakichkolwiek problemów cała
    odpowiedzialność spadnie na Ciebie. Zauważ, że to Ty zamieściłeś
    ogłoszenie o "młodych osobach" i że to Ty przez sito rekrutacyjne
    przepuściłeś wyłącznie kobiety. Czy polecenie służbowe dotyczące
    zatrudnienia kobiety masz gdzieś na piśmie, tak żeby choć częściowo
    chronić swój tyłek? Bo jeśli nie, to módl się żeby któraś z
    odrzuconych w końcowym etapie rekrutacji kandydatek nie była znajomą
    odrzuconego w czasie rekrutacji pieniacza, który nie zawaha się pójść
    do sądu i wywalczyć odszkodowania.

    --
    pozdrawiam
    Bremse


  • 116. Data: 2006-03-27 11:11:25
    Temat: Re: jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    "Kira" <c...@e...wytnij.pl> napisał w wiadomości

    > Bardzo dziwny sposób myślenia reprezentujesz.

    Ależ całkowicie normalny. Wiesz, na tej zasadzie działają m.in. przetargi.
    Czy firmy organizujące takowe również reprezentują bardzo dziwny sposób
    myślenia?
    Rekrutacja pracowników i wybór najlepszego to też dziwny sposób myślenia?
    Prościej jest zatrudnić pierwszego lepszego człowieka, który się nawinie?
    Dziwne jednak, że mało kto praktykuje coś takiego.

    > Oczywiście, że można poszperać za innym osobnikiem - tylko po co, skoro
    > mam pod ręką kogoś kto _wie_ co mówi, ma konkretną propozycję
    > i był na tyle obrotny, żeby z nią przyjść i ją przedstawić?

    I nie ma dla Ciebie różnicy, że tanim kosztem (bo masz od tego osobę, która
    zajmuje się tym w firmie w ramach swoich obowiązków) mogłabyś znaleźć 5
    innych osób o identycznych, albo wręcz lepszych walorach, a za to sporo
    tańszych?

    > Najpierw sprawdza się tego konkretnego.

    Kupujesz samochód (czy cokolwiek innego, co nie kosztuje 1000 zł) u
    pierwszego, lepszego dealera, który podsyła Ci ulotkę czy jednak sprawdzasz
    oferty (w tym promocje, upusty, zakres serwisu i inne sprawy) u pozostałych,
    po czym wybierasz tego, który proponuje Ci najkorzystniejsze warunki?
    Gdy przychodzi do Ciebie firma z ofertą wymiany okien/czyszczenia
    posadzek/nauki języka dla pracowników/whatever, to z marszu korzystasz
    właśnie z ich usług nie sprawdzając, czy inne firmy nie oferują dokładnie
    tego samego za połowę ceny i w znacznie dogodniejszych warunkach?
    Jeśli tak, to mogę tylko powiedzieć, że Ty z kolei bardzo mnie zadziwiasz :)

    > Atam, bzdura.

    Co jest bzdurą? Że w dokładnie taki sposób działa multum firm? Że taki
    system sprawdza się z powodzeniem i pozwala znacznie obniżyć koszty i
    wynegocjować najkorzystniejsze warunki?
    Wybacz, ale jeśli mój pracownik zatrudniłby kogokolwiek lub zleciłby
    wykonanie/zakup czegokolwiek bez sprawdzenia, czy ktoś nie oferuje taniej
    dokładnie tego samego i bez przedstawienia co najmniej kilku alternatywnych
    ofert, to szybko byśmy się pożegnali.

    > To wszystko powyżej to są zbędne koszta,

    Robiłaś kiedykolwiek analizę takich kosztów, że z takim właśnie przekonaniem
    wypowiadasz się w tym temacie?

    > O czasie, który trzeba na to poświęcić, nawet nie wspominam.

    Od tego są ludzie, którzy robią to w ramach swoich obowiązków i swojego
    wynagrodzenia.

    Reasumując - wszystko jest wynikową oceny zysków i strat. To jasne, że jeśli
    mówimy o małych pieniądzach, to nie ma sensu bawić się takie rzeczy, o
    których piszę. Jeśli jednak w grę wchodzi więcej, niż xxx PLN (dla każdego
    będzie to oczywiście inna kwota), to należy się poważnie zastanowić, w
    którym miejscu i w jaki sposób dałoby się przesunąć bilans na stronę zysków.

    M.


  • 117. Data: 2006-03-27 11:40:49
    Temat: Re: jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
    Od: Kira <c...@e...wytnij.pl>


    Re to: Nixe [Mon, 27 Mar 2006 13:11:25 +0200]:


    > Ależ całkowicie normalny.

    Widać kwestia bardzo indywidualna. Dla mnie dziwny.

    > Wiesz, na tej zasadzie działają m.in. przetargi.
    > Czy firmy organizujące takowe również reprezentują bardzo
    > dziwny sposób myślenia?

    Pytanie pomocnicze: kto zazwyczaj i dlaczego organizuje
    przetargi?

    > Rekrutacja pracowników i wybór najlepszego to też dziwny
    > sposób myślenia? Prościej jest zatrudnić pierwszego lepszego
    > człowieka, który się nawinie?

    Ale dlaczego pierwszego lepszego?

    Przychodzi do mnie facet, który ma coś konkretnego dla mnie,
    potrafi to przedstawić, potrafi przeliczyć mi to na mój i swój
    zysk, potrafi rozplanować naszą współpracę i posiada argumenty
    merytoryczne przemawiające za tym, że jest odpowiednim dla mnie
    partnerem w danej sprawie.

    Moim zdaniem nie jest to "pierwszy lepszy", to raz. A dwa, że
    w takim układzie nie widzę powodu 'gdybać' czy przypadkiem po
    okolicy nie szwenda się drugi taki, który będzie chciał za to
    samo 500zł mniej. Ten jest na miejscu i jest konkretny, okres
    próbny do niczego nie zobowiązuje - po co mam uruchamiać całą
    machinę rekrutacyjną, skoro mogę po prostu sprawdzić gościa w
    praktyce i ocenić czy to ma sens?

    > Dziwne jednak, że mało kto praktykuje coś takiego.

    Mylisz się. Tego się nie praktykuje głównie w PPHU Gwoździe
    i Młotki - ale jak najbardziej można się tą metodą dostać do
    co większych firm. Sprawdź sobie kiedyś. Warunek: trzeba sobą
    coś konkretnego reprezentować i mieć bardzo spójną wizję
    współpracy. No i potrafić ją sprzedać oczywiście...

    > I nie ma dla Ciebie różnicy, że tanim kosztem (bo masz od
    > tego osobę, która zajmuje się tym w firmie w ramach swoich
    > obowiązków)

    Nie mam. Nie prowadzę rekrutacji non stop, w związku z czym
    etat rekrutera nie jest mi do szczęścia potrzebny. Jak się
    robi potrzebny to się daje zlecenie na konkretne zadanie.

    > mogłabyś znaleźć 5 innych osób o identycznych, albo wręcz
    > lepszych walorach, a za to sporo tańszych?

    Zboczona jestem, jak ktoś jest wartościowy dla firmy to ja
    na nim ciąć kosztów nie będę. Z dwóch powodów: po pierwsze,
    dobrze zarabiając jest znacznie skuteczniejszy w działaniu
    bo i lepiej zmotywowany; po drugie, nie zwieje mi za parę
    miesięcy do konkurencji. Te dwa aspekty w dłuższym okresie
    czasu z nawiązką wyrównują potencjalne "droższy".

    > Kupujesz samochód (czy cokolwiek innego, co nie kosztuje
    > 1000 zł) u pierwszego, lepszego dealera, który podsyła Ci
    > ulotkę czy jednak sprawdzasz oferty (w tym promocje, upusty,
    > zakres serwisu i inne sprawy) u pozostałych, po czym
    > wybierasz tego, który proponuje Ci najkorzystniejsze warunki?

    Wiesz, jeśli mogę sobie ten samochód czy cośtam przetestować
    bez większych kosztów, to właśnie od tego zaczynam :-) Potem
    najwyżej na bazie efektów albo kupię, albo poszukam czegoś
    ciut lepszego - czyt. bardziej mi pasującego.

    Ale tutaj trochę wkraczamy na tereny prywatne, gdzie się nieco
    inaczej jednak funkcjonuje.

    > Co jest bzdurą? Że w dokładnie taki sposób działa multum
    > firm? Że taki system sprawdza się z powodzeniem i pozwala
    > znacznie obniżyć koszty i wynegocjować najkorzystniejsze
    > warunki?

    Tak, bzdurą jest powyższe podejście. Sprawdzenie tego człowieka
    kosztuje mnie dokładnie tyle, co 1-2 miesiące umowy próbnej. Tą
    umowę mogę dowolnie negocjować, z opcją że jeśli się sprawdzi,
    to zaczniemy rozmawiać z innego pułapu cenowego. Nie ponoszę tu
    natomiast kosztów rekrutacji, nie dezorganizuję sobie pracy
    firmy - a przede wszystkim mam przez te 1-2 m-ce podane na tacy
    co taki człowiek ma robić i w jaki sposób, więc nawet jeśli się
    nie dogadamy to ja zostaję z wypracowanym "how-to".

    > Wybacz, ale jeśli mój pracownik zatrudniłby kogokolwiek lub
    > zleciłby wykonanie/zakup czegokolwiek bez sprawdzenia, czy
    > ktoś nie oferuje taniej dokładnie tego samego i bez
    > przedstawienia co najmniej kilku alternatywnych ofert, to
    > szybko byśmy się pożegnali.

    A mi wystarczy że powie "tamci mają taniej, ale ich nie znam
    - a z tymi pracowałem i wiem, że nie będzie poślizgów". Czysto
    finansowe argumenty można sobie zazwyczaj o kant tyłka rozbić.

    > Robiłaś kiedykolwiek analizę takich kosztów, że z takim
    > właśnie przekonaniem wypowiadasz się w tym temacie?

    Tak.

    > Reasumując - wszystko jest wynikową oceny zysków i strat.

    Dokładnie. Tylko ja zupełnie inaczej je oceniam niż Ty.


    Kira


  • 118. Data: 2006-03-27 11:40:51
    Temat: Re: jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    "Bremse" <bremse{usun.to}@wp.pl> napisał

    > Przecież i tak złamałeś prawo pisząc "szukam młodej osoby".

    Jakie konkretnie prawo?
    Czy możesz podać stosowny przepis?

    > Bo jeśli nie, to módl się żeby któraś z
    > odrzuconych w końcowym etapie rekrutacji kandydatek nie była znajomą
    > odrzuconego w czasie rekrutacji pieniacza, który nie zawaha się pójść
    > do sądu i wywalczyć odszkodowania.

    Odszkodowanie z jakiego tytułu?
    Że został odrzucony w procesie rekrutacji?

    M.


  • 119. Data: 2006-03-27 11:50:49
    Temat: Re: jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
    Od: Kira <c...@e...wytnij.pl>


    Re to: Jotte [Sun, 26 Mar 2006 14:10:50 +0200]:


    > Na rozmowie kwalifikacyjnej? O prywatnych sprawach?

    A owszem. A dlaczego nie? Robot jesteś, czy jednak człowiek?
    Nic Cię nie interesuje, w niczym się fajnie nie czujesz, nie
    posiadasz żadnej pasji, niczego więcej od życia nie chcesz?

    Wbrew pozorom, pogadanie o zainteresowaniach może się całkiem
    korzystne potem okazać - motywacja to nie tylko pieniądze, za
    jakiś czas może się okazać, że np. szef wiedział że lubisz
    jeździć na nartach, on sam nie lubi, a firma dostała 'bonus'
    od klienta w postaci weekendu w górach. A że cenny pracownik
    jesteś, to sobie możesz pojechać. Skala może być rzecz jasna
    różna, ale mniej więcej tak to potrafi czasami zadziałać.

    Inna sprawa, że baaardzo sporadycznie zdarza mi się prowadzić
    rozmowy, jakiekolwiek, w których gdzieśtam jakiś temat czysto
    prywatny się nie przewinie. I tak, to są rozmowy z ludźmi na
    bardzo różnym poziomie zawodowym, stricte biznesowe, a jednak
    _zawsze_ temat poboczny wyskoczy. Właśnie dlatego, że są to
    ludzie a nie roboty - i to jest naturalne. Dlatego jeśli ktoś
    siedzi mi sztywny jak kołek i strzela focha na każdą dygresję
    to ja się czuję jakbym z akwizytorem gadała. A akwizytorów
    bardzo nie lubię i zdecydowanie nie zatrudniam ;-)

    > No ale skoro tak, to rozumiem, że gość też ma prawo o to
    > wypytać - przecież ma być kumplem kumpli, nie?

    Oczywiście że ma prawo, a dlaczego nie? Jeśli zadaję komuś
    pytanie na temat wymienionych zainteresowań, np. mam przed
    nosem 'rower' i pytam jaki rower tudzież gdzie jeździ, to
    jak najbardziej nie mam nic przeciwko pytaniu zwrotnemu.
    Bo i niby czemu miałabym mieć? To tzw. luźny temat i jego
    zadaniem jest sprawdzenie w jaki sposób człowiek potrafi
    rozmawiać nie-zawodowo, a nie testowanie wiedzy na temat
    danego zainteresowania przecież.

    > To, że większość znanych Ci ludzi uwielbia o tym mówić nie
    > uprawnia do twierdzenia jakoby pytanie o takie sprawy
    > podczas rekrutacji nie ingerowało w prywatność.

    A to tak trudno powiedzieć? "Przepraszam, ale nie przepadam
    za rozmowami na temat moich zainteresowań" - nie przejdzie
    przez gardło czy jak...? To TEŻ jest bardzo cenna informacja
    - mówi o tym, że ten człowiek potrafi ustalić własne granice
    i co wazniejsze, potrafi się ich trzymać.

    > Powtarzam - to zależy od odczuć konkretnej osoby, której
    > postawę w tej materii należy szanować.

    Zadanie pytania to jeszcze nie brak szacunku. Na zadane
    pytanie _można_ nie udzielić odpowiedzi. Prawda?

    > Jeśli już przyjmujący do pracy chciałby coś na ten
    > temat wiedzieć wiedzieć, to powinien zapytać czy może
    > prosić o odpowiedź na takie pytanie i najpierw wyjaśnić
    > czemu je chciałby zadać.

    Mhm. Napisać podanie, dołączyć 3 zdjęcia i strategię rozwoju
    firmy z uwzględnieniem zainteresowań pracowników... ;P

    Takie pytania zazwyczaj stawia się w trakcie samej rozmowy,
    gdzieśtam przy jakiejś okazji, a nie jako punkt rozmowy. I
    jest to normalne, tak samo jak odmowa odpowiedzi.


    Kira


  • 120. Data: 2006-03-27 12:31:57
    Temat: Re: jak i gdzie szukacie pracy dla siebie?
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    "Kira" <c...@e...wytnij.pl> napisał

    > Pytanie pomocnicze: kto zazwyczaj i dlaczego organizuje
    > przetargi?

    Nie bardzo rozumiem.
    Przecież napisałam, że organizuje się je po to, by móc wyłowić jak
    najkorzystniejszą dla siebie ofertę.

    > Ale dlaczego pierwszego lepszego?

    Bo od tego zaczęła się dyskusja.

    > Przychodzi do mnie facet, który ma coś konkretnego dla mnie,
    > potrafi to przedstawić, potrafi przeliczyć mi to na mój i swój
    > zysk, potrafi rozplanować naszą współpracę i posiada argumenty
    > merytoryczne przemawiające za tym, że jest odpowiednim dla mnie
    > partnerem w danej sprawie.

    I załóż, że takich facetów jest na rynku dwudziestu, a 1/3 z nich zrobi dla
    Ciebie dokładnie to samo albo i lepiej za połowę ceny + parę rzeczy gratis.
    Nadal pozostajesz przy tym pierwszym? Tylko dlatego, że on przyszedł sam, a
    do innych trzeba zadzwonić?

    > Moim zdaniem nie jest to "pierwszy lepszy", to raz.

    Pierwszy lepszy w tym sensie, że decydujesz się na niego bez sprawdzenia,
    czy nie warto jednak skorzystać z usług kogoś zupełnie innego.

    > A dwa, że w takim układzie nie widzę powodu 'gdybać' czy przypadkiem po
    > okolicy nie szwenda się drugi taki, który będzie chciał za to
    > samo 500zł mniej. Ten jest na miejscu i jest konkretny, okres
    > próbny do niczego nie zobowiązuje - po co mam uruchamiać całą
    > machinę rekrutacyjną, skoro mogę po prostu sprawdzić gościa w
    > praktyce i ocenić czy to ma sens?

    Choćby po to, żeby w przypadku, gdy się nie sprawdzi nie musieć tracić kasy
    (często nie tylko w postaci jego wynagrodzenia i ubezpieczenia). A
    rekrutacja i tak Cię nie ominie, bo przecież musisz mieć kogoś na jego
    miejsce.

    > Mylisz się. Tego się nie praktykuje głównie w PPHU Gwoździe
    > i Młotki - ale jak najbardziej można się tą metodą dostać do
    > co większych firm.

    Nie twierdzę, że nie można. Twierdzę, że mało kto praktykuje coś takiego.
    Gdyby było inaczej, to firmy head-hunterskie mogłby zawiesić swoją
    działalność czy wręcz ogłosić upadłość, bo nie korzystano by z ich usług. A
    tak się składa, że to nie firmy typu Młotek i Gwoździe przeprowadzają
    profesjonalne rekrutacje, lecz wręcz przeciwnie.

    > Zboczona jestem, jak ktoś jest wartościowy dla firmy to ja
    > na nim ciąć kosztów nie będę.

    Przecież napisałam, że ktoś inny może być równie albo bardziej wartościowy.
    I dodatkowo tańszy. I w ostatecznym efekcie lepiej będzie skorzystać z jego
    usług.

    > Z dwóch powodów: po pierwsze,
    > dobrze zarabiając

    Przecież to logiczne, że skoro jest skłonny pracować za daną kwotę, to
    znaczy, że ta właśnie kwota jest dla niego dobrym zarobkiem.
    BTW - odnoszę wrażenie, że nie rozumiesz praw konkurencji.

    > Te dwa aspekty w dłuższym okresie
    > czasu z nawiązką wyrównują potencjalne "droższy".

    Jak wyżej.
    Osoba A jest chętna pracować za 5kpln
    Osoba B jest chętna pracować za 3kpl, a jest równie dobra.
    Wybierasz tę pierwszą?
    Jeśli tak, to przyznam, że nie rozumiem.

    Ale załóżmy, że wybierasz pierwszą. Nie sprawdza się. Tracisz 15kpln +
    podatek + ZUS + inne.
    I teraz czekasz aż pojawi się z nieba kolejna osoba czy też sama szukasz
    kogoś na jej miejsce?
    Jeśli to drugie, to dlaczego u licha nie zaoszczędzić sobie tego
    niepotrzebnego ryzyka i straty pieniędzy i nie przeprowadzić porządnej
    rekrutacji na samym początku?

    > Wiesz, jeśli mogę sobie ten samochód czy cośtam przetestować
    > bez większych kosztów, to właśnie od tego zaczynam :-)

    Kluczowe jest tu "bez większych kosztów"
    Pytanie teraz co jest dla kogo większym kosztem.
    Dla mnie byłoby przyjęcie na ślepo pracownika/usługodawcy 'z ulicy',
    ponieważ kosztów rekrutacji/rozeznania rynku i tak nie ponoszę.

    > Ale tutaj trochę wkraczamy na tereny prywatne, gdzie się nieco
    > inaczej jednak funkcjonuje.

    No właśnie nie inaczej. Nie wiem dlaczego tak uważasz.

    > Tak, bzdurą jest powyższe podejście. Sprawdzenie tego człowieka
    > kosztuje mnie dokładnie tyle, co 1-2 miesiące umowy próbnej.

    Plus to, co może Ci przy okazji - pardon my French - spieprzyć swoją
    niekompetencją. Bo nie chciało Ci się sprawdzić, czy ktoś nie byłby w tej
    branży lepszym, a tańszym fachowcem.

    > umowę mogę dowolnie negocjować, z opcją że jeśli się sprawdzi,
    > to zaczniemy rozmawiać z innego pułapu cenowego. Nie ponoszę tu
    > natomiast kosztów rekrutacji, nie dezorganizuję sobie pracy
    > firmy

    Jeśli Twoja firma jest 1-2 osobowa, to faktycznie mogłabyś mieć problem.
    Powtarzam jednak, że w wielu firmach są osoby, które zajmują się tym w
    ramach swoich obowiązków i wynagrodzenia. Dlatego nie rozumiem, w jaki
    sposób w takich właśnie sytuacjach, szukanie ofert i wybór najlepszej miałby
    dezorganizować życie firmy i narażać ją na dodatkowe koszty.

    > A mi wystarczy że powie "tamci mają taniej, ale ich nie znam
    > - a z tymi pracowałem i wiem, że nie będzie poślizgów".

    Oczywiście, że tak, ale nie mówimy o takiej sytuacji.
    Wróć do początku tej rozmowy i sprawdź, od czego się zaczęła.
    A zaczęła się od tego, że przychodzi nieznany nikomu facet i przedstawia
    swoją ofertę.

    > > Reasumując - wszystko jest wynikową oceny zysków i strat.

    > Dokładnie. Tylko ja zupełnie inaczej je oceniam niż Ty.

    Ale nie znaczy to, że Ty masz rację, a ja jej nie mam i że w dodatku gadam
    bzdury.
    Bo moja analiza kosztów mówi mi coś zupełnie innego, niż Twoja.
    Natomiast Twój sposób oceny moich poczynań i poglądów jest cokolwiek
    niepoważny, zważywszy na to, że dokładnie taką samą polityką jak moja,
    kierują się znacznie poważniejsze firmy, niż Młotek i Gwóźdź.

    M.

strony : 1 ... 11 . [ 12 ] . 13 ... 15


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1