eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 63

  • 21. Data: 2005-03-18 10:36:20
    Temat: Re: ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
    Od: "Dominika Dolewska" <d...@w...pl>

    "Immona" <c...@W...zpds.com.pl> wrote in message
    news:d1d049$5rg$1@nemesis.news.tpi.pl...

    > A co jesli to w danym przypadku prawda i nabywcy rzeczywiscie jest to
    > potrzebne i bedzie mial z tego korzysci i zadowolenie?

    Nic - to świetnie. Ale rola handlowca jest dalej taka sama.

    > Na poziomie domokrazcy z odkurzaczem moze jest w tym duzo aktorstwa, ale
    na
    > poziomie pol naftowych czy zlozonych rozwiazan informatycznych bardzo duzo
    > negocjacji. Generalnie negocjacji jest sporo w branzy B2B, gdzie jest
    > wieksza wartosc transakcji, mniejsza irracjonalnosc decyzji o zakupie niz
    w
    > przypadku konsumenta i gdzie handlowiec czesto powinien miec wyksztalcenie
    > kierunkowe - o niektorych produktach mozna posiasc wiedze w krotkim
    czasie,
    > ale sa takie, do kompetentnej rozmowy o ktorych z kupcem, ktory sie na tym
    > zna trzeba byc np. inzynierem danego kierunku albo fascynatem-samoukiem.

    Nie twierdzę, że nie. Tak czy siak, należy umieć przeforsować jak najlepsze
    warunki dla firmy. A tego często nie potrafi zrobić ktoś, kto ma super
    wykształcenie, ale nie ma predyspozycji do bycia dobrym sprzedawca.

    > Ograniczona wizja nieograniczonych mozliwosci :)

    To był tylko przykład. Fakt - ograniczyłam te "nieograniczone możliwości".
    Wybacz. Ale to zapewne dlatego, że dla mnie, przy moich dochodach, 10mln zł
    to kwota do realizacji nieograniczonych mozliwości...

    > Znam (choc to akurat juz urwana znajomosc) ludzie, ktorzy w partyzanckich
    > warunkach zaczynali taka knajpe. Rozwinela im sie dobrze. Zrobili to tak,
    ze
    > wsrod kolegow studentow i na Sieci poznajdywali roznych "artychow" -
    > kabareciarza, goscia z gitara, dziewczyne-parodystke - ktorzy pragneli
    > widowni, poniewaz byli amatorami i ucieszyli sie, jak ktos ich zaprosil do
    > wystepowania. Robili to za darmo (czasem po wystepie zbierajac sobie
    > zartobliwie do czapki na piwo wsrod gosci). Nie byly to zawsze
    profesjonalne
    > wystepy, czasem bywaly smieszne wpadki, ale wlasnie ta spontanicznosc i
    > naturszczykostwo oraz luzna atmosfera i dobry kontakt z publicznoscia tych
    > ludzi, ktorzy przyszli cos dac publicznosci, a nie wziac kase okazala sie
    > magnesem, a wiesc sie rozchodzila poczta pantoflowa, glownie wsrod
    > studentow. Decydujaca byla osobowosc samych wlascicieli, ktorzy tez sie
    > lubili bawic w konferansjerow. Atmosfera byla typu "bawimy sie (udajemy,
    > parodiujemy) snobistyczne miejsce, gdzie artysci wystepuja na zywo dla
    > publiki". Aha, a dodatkowo handlowali jeszcze czesciami komputerowymi z
    > goscmi i mozna bylo u nich tanio kupic uzywane czesci.

    Ja wcale nie twierdzę, że jest to zupełnie niemożliwe. Ale pamietaj, że
    kiedy masz np. wynajęty nieduży lokal (czynsz + opłaty) i nie ma w nim
    warunkow do wystepów (chyba ze kosztem stolików których i tak są trzy na
    krzyż...), to też musisz zapłacic kupe forsy za koncesję itp. Wtedy jest
    naprawdę ciężko! Ludziom jest to sobie trudno wyobrazić. Myślą, że zawsze
    liczy się tylko dobry pomysł i to wystarczy. Naprawdę nie. U mnie koło domu
    w ciągu roku zamknęły sie trzy knajpy (nowe) - o czymś to chyba świadczy. A
    nawet jak już znajdziesz kogoś, kto za darmo między stolikami da jakiś
    występ, to tez nie wszystko. Ludziom ktorzy przychodzą trzeba cos sprzedać.
    A towar też kosztuje...

    > U siebie na studiach mialam taki przedmiot jak rachunkowosc zarzadcza i
    byl
    > on poswiecony wlasnie m.in. wyciaganiu wnioskow dla zarzadzania z danych
    > ksiegowych.

    Przecież napisałam bez uśmieszków, że chetnie dowiem sie na ten temat jakiś
    szczegółów. Naprawdę jestem ciekawa. Nie odsyłąjc mnie do książek. Jestem
    ciekawa wiedzy praktycznej.

    > W przypadku dziennikarza jest tak, ze musi miec gdzie publikowac - chyba
    ze
    > na Internecie na wlasnej stronie, ale za to mu nikt nie zaplaci. A
    redakcje
    > i inne media placa za dziennikarstwo tym, ktorzy przyciagaja czytelnikow.
    > Dlatego niektorych skrajnych pogladow, mimo wolnosci slowa, nie sposob
    > znalezc w mainstreamowych mediach.

    Chodziło mi o to, że jak się Panu Kowalskiemu nie podobało co pisał Pan
    Piotr, wcale nie musiał na to odpisywać... Nie chodziło mi przecież o jakieś
    całkiem skrajne poglądy... wydaje mi sie że trochę wyolbrzymiasz...

    D.




  • 22. Data: 2005-03-18 10:40:53
    Temat: Re: ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
    Od: "mhl999 " <m...@g...pl>

    Piotr Przewłocki <p...@p...onet.pl> napisał(a):

    > gdybyś od początku pisał w tym tonie, co teraz nie byłoby tej dyskusji.
    kazda dyskusja jest ciekawa:)


    > Heh... W lutym zakończyłem działalność gospodarczą. Szukam teraz nowej
    > pracy, a mamy marzec. Kto sugeruje, że mi nie wychodzi?
    zasada jest prosta poki masz zaplecze finansowe spisz spokojnie.
    jakakolwiek tego typu sugestia jest nie na miejscu.


    > Chyba, że zakładasz że jak ktoś nie znajdzie roboty w pierwszym dniu
    > poszukiwań, to już ma problem.
    to bylby alfa i omega gdyby mu sie udalo;)
    co innego jesli przechodzi z firmy do firmy.


    > To że życie jest takie a nie inne, jest zależne w sporej mierze od nas
    > samych.
    trafiles w sedno:)


    mhl999

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 23. Data: 2005-03-18 11:08:47
    Temat: Re: ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
    Od: Jan Kowalski <J...@n...pisz.tu>

    >> Biznes, to zarabianie pieniedzy.Na produkowaniu sie nie zarabia,
    >> tylko na sprzedawaniu tego, co się wyprodukuje. Dotyczy też usług.
    >> Nie jesteśmy krajem o największym nasyceniu rynku towarami. To, co
    >> obserwujesz, nie będzie się zmieniać wraz z zwiększeniem się ilości
    >> pieniędzy u ludzi.

    > Witam, jako studentka trzeciego roku ekonomii muszę powiedzieć, że
    > cała mądrość zawarta w tym zdaniu wydaje mi sie być wiedzą czysto
    > podręcznikową.

    Owszem, podręczniki czytam. Ale mam dużo lat praktyki, w tym nie tylko
    krajowej. Z podręczników biorę za dobrą monetę tylko to, co potrafię
    sam sobie udowodnić wnikliwą analizą, że potrafi się sprawdzać i wnosi
    coś nowego do realnych - dzisiejszych oraz przyszłych warunków.

    > Brzmi naprawdę profesjonalnie. Jednak sądzę, że gdy ludzie nie mają
    > pieniędzy na chleb... kupią najtańszy a nie będą się zastanawiali nad
    > wyborem czy kupić pełnoziarnisty czy pszenny (przykład prosty - służy
    > jedynie zilustrowaniu problemu). Jezeli więc sytuacja w naszym kraju
    > bedzie sie pogarszać - nic nasycanie rynku różnorodnymi towarami nie
    > pomoże...

    Mówisz rozsądnie. Ale musisz wiedzieć, że odbiorców nieco bardziej
    luksusowych towarów niż najtańszy chleb jest coraz więcej. Przejdź się
    np. po marketach z elektroniką lub nawet spożywczych. Wystarczy
    obserwacja na parkingu.

    > Moim zdaniem bycie handlowcem w tym pojęciu bardziej ogólnym,
    > powszechnym (chodzi mi tu o wszelkiego rodzaju sprzedawców począwszy
    > od akwizytorów a skończywszy na account menegerach itp.) to i "byle
    > co" i "bardzo trudne".
    > Zgadzam sie z Panem, że wymaga to wielkich predyspozycji...
    > szczególnie w oszukiwaniu innych ludzi. To naprawdę jest
    > sprzedawanie produktu w taki sposób, aby nabywca wierzył, że jet mu
    > to potrzebne, że będzie miał z tego korzyści(zadowolenie).
    > Reasumując - można być swietnym handlowcem bez wykształcenia.
    > Handlowiec to poprostu sprzedawca - dobry aktor a nie negocjator.
    > Bez względu na to czy sprzedaje odkurzacz, czy pola naftowe...

    Jeden - pierwszy z brzegu - przykład na obalenie całej tezy:
    Samochodów sprzedaje się dość dużo, czyli - ludzie chcą je kupować.
    Ale czemu mają kupić właśnie samochód marki renault? Marek i modeli
    jest cała masa... Rolą handlowca w salonie renault (albo "akwizytora"
    odwiedzającego firmy, żeby sprzedać ciężarówki renault) jest
    spowodowanie, aby potencjalny kupiec z jakim ma kontakt kupił właśnie
    samochód tej marki.
    1. Czy jest oszustem, bo sprzedaje towar nie pierwszej potrzeby?
    - odp.1: jest to możliwe - wystarczy, że wmówi klientowi, że inne
    marki za tą cenę dają mu o wiele mniej i są gorsze...
    - odp.1: nie jest oszustwem sprzedanie w taki sposób, żeby klient był
    zadowolony.
    2. Czy jest "po prostu" sprzedawcą, któremu nie jest do szczęscia
    konieczna duża wiedza np. z zakresu psychologii sprzedaży i wiedza na
    temat całego pracesu negocjacji?
    - odp.1: jest to możliwe - w końcu jak klient będzie chciał, to i tak
    kupi...
    - odp.2: handlowiec mający taką wiedzę, sprzedaje 10 samochodów
    tam, gdzie inny jeden
    Oczywiście odpowiedzi mogą mieć inną treść, ale nie o to chodzi.
    Mylisz się np. co do wykształcenia: możesz mieć dyplomy z 3 kierunków
    i kompletnie nie potrafić stosować w praktyce tego, co cię uczyli.
    Handlowiec - "po prostu sprzedawca" - nie tylko musi mieć wiedzę
    teoretyczną w zakresie tego, co robi, ale również umieć znakomicie
    stosować ją w praktyce.
    I dalsza część wypowiedzi: "to po prosty sprzedawca - dobry aktor" -
    niestety, ale jest to zdanie udowadniające, jak mało się orientujesz w
    powiązaniu praktyki z wykształceniem. Masz jakiekolwiek pojęcie, jak
    ciężka jest praca studentów szkół aktorskich i jak niewielu z nich
    zostaje dobrymi aktorami?

    >> Zresztą - nawet nie zauważyłeś - ciebie też to spotkało.
    >> Miałeś pub, ale nie sprzedawałeś tyle, albo za tyle, żeby się
    >> utrzymać. Tak - w twoim pubie też najważniejsza była sprzedaż.
    >> Myślisz, że to "miejsce" było powodem, że nie wystarczyło ci samo
    >> posiadanie pubu lub wprowadzenie innych napojów? A nie zauważyłeś, że
    >> dobre firmy, znające się na sprzedaży same tworzą "miejsca"? Tam,
    >> gdzie ich wcześniej nie było! Może zresztą... Ale jedno jest pewne:
    >> nie oszacowałeś dobrze umiejętności sprzedaży albo tworzenia marki
    >> albo... Bo nie sprzedawałeś.

    > Niestety poproszę wtedy o przykład - życie a
    > wiedza z podręczników to naprawdę czasami dwie różne sprawy...

    Niestety - wiedza z podręczników może nie daje gwarancji sukcesu, ale
    zawiera w sobie podstawy. Omawiałem tylko fakt, że prowadzący pub nie
    uwzględnił zasadniczych spraw z otwarciem swojego biznesu. M.in. nie
    docenił roli sprzedaży i to była przyczyna "upadku". Właściwe
    dokonanie analizy wszystkich aspektów "biznesu" wynika co prawda z
    podręczników, ale jest doskonale zgodnie z "życiem".

    >> Mam koło siebie jednego z handlowców. Na umowie agencyjnej -
    >> czysta prowizja. Ale się uśmiał... dla niego słabszy miesiąc jest
    >> wtedy, jak nie "wyciągnie" dziesiątki! To nie reklama - nie pracuje
    >> u mnie - tylko mnie odwiedził. A u siebie nie należy do najlepiej
    >> zarabiających. Nie żadna "gwiazda", tyle tylko, że jest _handlowcem_,
    >> a nie człowiekiem zatrudnionym jako handlowiec i udającym, że potrafi.
    >> To zresztą on namówił mnie na odpowiedĽ w tym wątku. Jestem
    >> przekonany, że gdyby on prowadził twój pub - istniałby nadal i miałby
    >> się dobrze.

    > Mogę się jedynie cieszyć wraz z Panem z tak wspaniałych znajomych.
    > Naprawde zazdroszczę... A w jakiej dziedzinie Szanowny Pana Kolega
    > pracuje?

    Czy to ma jakieś znaczenie? Kiedyś sprzedawał "odkurzacze", teraz
    ma sprawy związane z jakimiś tam filarami, wcześniej zajmował się
    pożyczkami. I wszędzie dobrze zarabiał na swoje "hobby", które zmusza
    go do wyjazdów na kilka miesięcy w roku na "ciepłe wody".

    > Tak, filozofia księgowania. Bardzo ciekawy temat - proszę o
    > rozbudowanie.

    Może na prostym hipotetycznym przykładzie sklepiku na targu - będzie
    łatwiej. Wybierasz się uzupełnić towar i najlepiej byłoby kupić za
    10.000zł, ale masz tylko 5.000. Musisz wiedzieć, co bardziej opłaca
    się wybrać. Na czym zarabiasz najwięcej - co wcale nie jest
    równoznaczne z nakładaniem większej marży. Kaięgowość powinna ci
    dostarczyć taką informację.
    Oczywście - księgowość nie prowadzi takich spraw dla sklepiku (chociaż
    są takie programy dla firm - sam też je robiłem) tylko dla większej
    firmy. I wiele, wiele innych. Np. we wspópracy z księgowością wytycza
    się plany rozwojowe. Myślę, że to zbyt obszerny temat na duskusje
    tutaj.

    >> A ciekawe, jak długo pozostaniesz idealistą na "posadzie"
    >> dziennikarza :-))) (oby ci się udało).

    > Przepraszam, ale wydaje mi się, że w tym momencie był Pan lekko
    > złośliwy.
    Zgadza się. Ale nie szkodliwie :)
    Stałem się kiedyś obiektem manipulacji dziennikarza, który dla
    "wzmocnienia" wymowy swojego wywiadu powycinał z kontekstu moje słowa
    i tak poprzestawiał, że dla słuchaczy potwierdzałem jego tezy, kiedy
    faktycznie mówiłem dokładnie odwrotnie. Dla wielu dziennikarzy "na
    topie" liczy się złowienie sensacji i nic poza tym.

    > Czy sugeruje Pan że Pan Piotr powinien szukać innej pracy niż ta w
    > jego zawodzie i zgodna z jego zainteresowaniami? Na pewno będzie
    > wdzięczny za jakieś sugestie!
    >> Trochę tylko niepokoi mnie sposób, w jaki
    >> sposób komentujesz to, co komentujesz. Jeżeli ma się ten styl
    >> przenieść za tobą do jakiejś gazety - wolałbym, żeby ci się nie udało.
    >> Aż nauczysz się stosowania szerszego "światopoglądu" na sprawy, o
    >> jakich się wypowiadasz (to znaczy - przemyślenia pod różnymi względami).
    > Z tego co mi wiadomo praca dziennikarza piszącego np.felietony (bo
    > do tego można porównac pisanie na takiej grupie dyskusyjnej jak ta)
    > polega na dzieleniu sie własnymi przemyśleniami. Na tym polega
    > wolność słowa. Bez względu na to czy się to komuś podoba czy nie...

    Ukrytą sugestią było tu tylko jedno: dziennikarz powinien podchodzić
    do tego, co mówi z dużą dawką ostrożności. Sprawdzić temat z kilku
    stron, a nie jednej - dla uczciwości przekazu, bo on jest osobą
    publiczną.
    Uważasz, że hasło "wolność słowa" wyklucza uczciwośc?

    J.K.
    --
    Dla handlowców posiadających DG oraz studentów
    kilka ofert zleceń na stronie www.zapraszam.pl
    Niestety, ofert umów o pracę - obecnie nie ma.


  • 24. Data: 2005-03-18 11:28:10
    Temat: Re: ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
    Od: Piotr Przewłocki <p...@p...onet.pl>

    Jan Kowalski napisał(a):

    [duże cięcie]

    >>Tak, filozofia księgowania. Bardzo ciekawy temat - proszę o
    >>rozbudowanie.

    > Może na prostym hipotetycznym przykładzie sklepiku na targu - będzie
    > łatwiej. Wybierasz się uzupełnić towar i najlepiej byłoby kupić za
    > 10.000zł, ale masz tylko 5.000. Musisz wiedzieć, co bardziej opłaca
    > się wybrać. Na czym zarabiasz najwięcej - co wcale nie jest
    > równoznaczne z nakładaniem większej marży. Kaięgowość powinna ci
    > dostarczyć taką informację.
    > Oczywście - księgowość nie prowadzi takich spraw dla sklepiku (chociaż
    > są takie programy dla firm - sam też je robiłem) tylko dla większej
    > firmy. I wiele, wiele innych. Np. we wspópracy z księgowością wytycza
    > się plany rozwojowe. Myślę, że to zbyt obszerny temat na duskusje
    > tutaj.

    Coś mi się wydaje (to znaczy w tym przypadku - mam pewność), że piękne
    hasło "filozofia księgowania" w wersji praktycznej o nazwie roboczej
    "jak wyjść na swoje" zna każdy, kto sprzedawał więcej artykułów niż 3.
    Całą, górnolotnie zwaną "filozofię..." zna każdy Azjata sprzedający na
    Stadionie 10 lecia, czy babcia sprzedająca pumeks do pięt.
    Przecież to żadna filozofia, a zwykłe planowanie handlu.
    I takich informacji nie musi dostarczać księgowość (oczywiście w
    przypadku np. jednoosobowej firmy); wystarczy myśleć.

    >>>A ciekawe, jak długo pozostaniesz idealistą na "posadzie"
    >>>dziennikarza :-))) (oby ci się udało).

    >>Przepraszam, ale wydaje mi się, że w tym momencie był Pan lekko
    >>złośliwy.

    > Zgadza się. Ale nie szkodliwie :)
    > Stałem się kiedyś obiektem manipulacji dziennikarza, który dla
    > "wzmocnienia" wymowy swojego wywiadu powycinał z kontekstu moje słowa
    > i tak poprzestawiał, że dla słuchaczy potwierdzałem jego tezy, kiedy
    > faktycznie mówiłem dokładnie odwrotnie. Dla wielu dziennikarzy "na
    > topie" liczy się złowienie sensacji i nic poza tym.

    A znasz pojęcie autoryzacji?

    > Ukrytą sugestią było tu tylko jedno: dziennikarz powinien podchodzić
    > do tego, co mówi z dużą dawką ostrożności. Sprawdzić temat z kilku
    > stron, a nie jednej - dla uczciwości przekazu, bo on jest osobą
    > publiczną.
    > Uważasz, że hasło "wolność słowa" wyklucza uczciwośc?

    Znów przypominam: to nie są łamy gazety a grupa dyskusyjna.
    Tu rozmawiamy prywatnie.

    Pitt


  • 25. Data: 2005-03-18 12:01:25
    Temat: Re: ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
    Od: "Immona" <c...@W...com.pl>


    Użytkownik "Dominika Dolewska" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
    news:423aae84$0$1421$f69f905@mamut2.aster.pl...
    > "Immona" <c...@W...zpds.com.pl> wrote in message
    > news:d1d049$5rg$1@nemesis.news.tpi.pl...
    >
    > Nie twierdzę, że nie. Tak czy siak, należy umieć przeforsować jak
    najlepsze
    > warunki dla firmy. A tego często nie potrafi zrobić ktoś, kto ma super
    > wykształcenie, ale nie ma predyspozycji do bycia dobrym sprzedawca.

    Tak - tego rodzaju zdolnosci sa od wyksztalcenia niezalezne. To, ze sie zada
    w niektorych branzach od PH wyzszego wyksztalcenia wynika z tego, ze jest
    ono uznawane (nie zawsze slusznie) za gwarancje wysokiej kultury osobistej,
    niezbednej, gdy rozmawia sie z prezesami duzych firm lub przeprowadza
    prezentacje przed decydentami z korporacji. Tego typu ludzie wyczuwaja
    "poziom" czlowieka i dziala tez zasada, ze lubia podobnych sobie - choc
    poziom tez nie jest zawsze zwiazany z wyksztalceniem, posiadanie
    wyksztalcenia jakies tam minimum gwarantuje.
    A w branzy np. farmaceutycznej dziala kastowosc - lekarz, do ktorego
    przychodzi przedstawiciel, od razu patrzy na wizytowke, czy ten ma
    wyksztalcenie medyczne. I jak ma, to rozmowa od razu wyglada inaczej.
    Reasumujac, w handlu wyksztalcenie jest mniej wazne niz osobiste
    predyspozycje, ale sa takie branze i dzialki, gdzie ono tez odgrywa duza
    role i wspoldzialajac z predyspozycjami pozwala osiagac wieksze sukcesy.

    >
    > > Ograniczona wizja nieograniczonych mozliwosci :)
    >
    > To był tylko przykład. Fakt - ograniczyłam te "nieograniczone możliwości".
    > Wybacz. Ale to zapewne dlatego, że dla mnie, przy moich dochodach, 10mln

    > to kwota do realizacji nieograniczonych mozliwości...

    Bo myslisz w skali osobistej, prywatnej. Dla osoby prywatnej to rzeczywiscie
    bardzo duza suma. W sredniej czy duzej firmie na jeden projekt czy
    inwestycje wydaje sie czesto wiecej. Jak juz gdzies popracujesz w firmie,
    ktora nie jest krzaczkiem to sie szybko oswoisz z takimi sumami :)

    > > lubili bawic w konferansjerow. Atmosfera byla typu "bawimy sie (udajemy,
    > > parodiujemy) snobistyczne miejsce, gdzie artysci wystepuja na zywo dla
    > > publiki". Aha, a dodatkowo handlowali jeszcze czesciami komputerowymi z
    > > goscmi i mozna bylo u nich tanio kupic uzywane czesci.
    >
    > Ja wcale nie twierdzę, że jest to zupełnie niemożliwe. Ale pamietaj, że
    > kiedy masz np. wynajęty nieduży lokal (czynsz + opłaty) i nie ma w nim
    > warunkow do wystepów (chyba ze kosztem stolików których i tak są trzy na

    Wystepy to tylko jeden z mozliwych pomyslow, jest ich znacznie wiecej.

    > krzyż...), to też musisz zapłacic kupe forsy za koncesję itp. Wtedy jest
    > naprawdę ciężko! Ludziom jest to sobie trudno wyobrazić. Myślą, że zawsze

    Trzeba sie porywac na takie inwestycje, na ktore ma sie pieniadze. Wiekszosc
    inwestycji ma swoj przecietny czas, po ktorym zaczyna przynosic zyski. W
    niektorych przypadkach trzeba miec srodki, zeby na stratach przetrwac rok, w
    niektorych - kilka lat. Wydawanie calego posiadanego kapitalu na "rozruch" z
    nadzieja na zyski juz w pierwszym miesiacu to w niektorych branzach
    lekkomyslnosc i brak znajomosci realiow.

    > liczy się tylko dobry pomysł i to wystarczy. Naprawdę nie. U mnie koło
    domu

    Liczy sie pomysl, pieniadze i przeprowadzenie. A raczej: pomysl na te ilosc
    pieniedzy, jaka sie posiada lub jest sie w stanie pozyskac.

    > w ciągu roku zamknęły sie trzy knajpy (nowe) - o czymś to chyba świadczy.
    A

    O konkurencji. Nie ma dzialalnosci gospodarczej bez ryzyka i podstawowa
    cecha przedsiebiorcy jest dobre wywazenie miedzy gotowoscia na podjecie
    ryzyka a realistyczna ocena rynku i wlasnych zasobow.

    > > U siebie na studiach mialam taki przedmiot jak rachunkowosc zarzadcza i
    > byl
    > > on poswiecony wlasnie m.in. wyciaganiu wnioskow dla zarzadzania z danych
    > > ksiegowych.
    >
    > Przecież napisałam bez uśmieszków, że chetnie dowiem sie na ten temat
    jakiś
    > szczegółów. Naprawdę jestem ciekawa. Nie odsyłąjc mnie do książek. Jestem
    > ciekawa wiedzy praktycznej.

    Jesli studiujesz ekonomie na uczelni z normalnym, a nie okrojonym (jak wiele
    uczelni prywatnych) programem, to ten przedmiot nadejdzie (u mnie byl chyba
    na 4 roku) i wykladowca, miejmy nadzieje, wszystko opowie. Ja, mimo ze
    mialam z tego bdb, nie czuje sie na silach zrobic tu wykladu z tego i byloby
    to zreszta mocno niezgodne z tematem grupy.

    >
    > Chodziło mi o to, że jak się Panu Kowalskiemu nie podobało co pisał Pan
    > Piotr, wcale nie musiał na to odpisywać... Nie chodziło mi przecież o
    jakieś
    > całkiem skrajne poglądy... wydaje mi sie że trochę wyolbrzymiasz...

    Piotr nie ma skrajnych pogladow, przeciwnie, wydaje sie rozsadny jak na
    newsowa srednia :) ale to nie bylo o nim, tylko w ramach ogolnej refleksji
    nad tym, ze wolnosc slowa - tego slowa, ktore ksztaltuje opinie - nalezy do
    tych, ktorzy maja dostep do mediow o masowym odbiorze, a ten dostep nie jest
    dostepny dla kazdego i poza samym warsztatem dziennikarskim uzyskanie tego
    dostepu zalezy rowniez od zbieznosci gloszonych pogladow z ogolnie
    przyjetymi w danym nurcie.

    Co do Kowalskiego, to grupa dyskusyjna polega na tym, ze kazdy moze sie
    "wciac" w dowolny cudzy watek, gdy poczuje, ze ma cos do powiedzenia na
    podjety przez kogos innego temat. Niezgoda bardziej motywuje do zabrania
    glosu, a potakiwanie bez wnoszenia nowych idei jest uwazane za zasmiecanie.

    I.



  • 26. Data: 2005-03-18 12:13:36
    Temat: Re: ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
    Od: "Immona" <c...@W...com.pl>


    Użytkownik "Piotr Przewłocki" <p...@p...onet.pl> napisał w
    wiadomości news:d1edtl$alv$1@news.onet.pl...

    > Przecież to żadna filozofia, a zwykłe planowanie handlu.
    > I takich informacji nie musi dostarczać księgowość (oczywiście w
    > przypadku np. jednoosobowej firmy); wystarczy myśleć.
    >

    Jak masz dwie fabryki, dziesieciu dostawcow, piec hurtowni, mnostwo
    odbiorcow, produkujesz tysiac artykulow z pieciu tysiecy roznych czesci, to
    nawet bedac wybitnie "kumatym" czlowiekiem nie jestes w stanie miec w glowie
    szczegolowych danych na temat wszytkich przeplywow pienieznych. Majac przed
    soba kilkumegowy arkusz kalkulacyjny z "surowymi" danymi ze wszystkich
    kosztow i przychodow w podziale na jednostki organizacyjne i produkty tez
    nic z tego nie wywnioskujesz po prostu ogladajac liczby. Ksiegowosc robi z
    tego raporty ukierunkowane na znalezienie odpowiedzi na konkretne pytania,
    poprzez m.in. wyliczanie, porownanie i interpretacje roznych wskaznikow i
    rozne metody simpleksowe i inne. Polecam, nie wiem czy wyszla po polsku,
    ksiazke "The Toyota Way" - to o filozofii zarzadzania w Toyocie. Jeden
    rozdzial jest o tym, jak sobie poprawili wyniki przez lepsze zorganizowanie
    zarzadzania zasobami, po wnioskach wynikajacych m.in. z analizy danych z
    ksiegowosci. Ale nawet w mniejszych firmach niz Toyota i tylko troche
    wiekszych od stoiska na bazarze dosc szybko przekracza sie ten zakres
    danych, gdzie "wystarczy myslec" bez liczenia.

    I.



  • 27. Data: 2005-03-18 12:24:04
    Temat: Re: ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
    Od: Piotr Przewłocki <p...@p...onet.pl>

    Immona napisał(a):

    > Jak masz dwie fabryki, dziesieciu dostawcow, piec hurtowni, mnostwo
    > odbiorcow, produkujesz tysiac artykulow z pieciu tysiecy roznych czesci, to
    > nawet bedac wybitnie "kumatym" czlowiekiem nie jestes w stanie miec w glowie
    > szczegolowych danych na temat wszytkich przeplywow pienieznych. Majac przed
    > soba kilkumegowy arkusz kalkulacyjny z "surowymi" danymi ze wszystkich
    > kosztow i przychodow w podziale na jednostki organizacyjne i produkty tez
    > nic z tego nie wywnioskujesz po prostu ogladajac liczby. Ksiegowosc robi z
    > tego raporty ukierunkowane na znalezienie odpowiedzi na konkretne pytania,
    > poprzez m.in. wyliczanie, porownanie i interpretacje roznych wskaznikow i
    > rozne metody simpleksowe i inne.

    [...]

    Zostawiłem sporo, bo to ciekawe.
    Wiem, że moja odpowiedź nie wnosi nic do dyskusji, ale chciałem Ci
    przyznać rację. Całe zagadnienie brałem swoją miarą, czyli miarą
    jednoosobowej firmy, która zatrudnia jedną osobę, a samodzielne
    wykonanie księgowości na domowym PC-cie nie zabiera więcej niż 2 godziny
    w miesiącu.
    Przy asortymencie liczonym na dziesiątki pozycji nie ma najmniejszego
    problemu, by dokonać w pamięci szybkich kalkulacji odnośnie zamówień.
    W dużych firmach lub firmach o szerokim spektrum asortymentu i
    odpowiedniej liczebności produktów, sprawnie działająca księgowość z
    całą pewnością jest niezbędna.
    W sumie, to chyba dla mnie EOT.

    Pitt


  • 28. Data: 2005-03-18 12:35:24
    Temat: Re: ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
    Od: Jan Kowalski <J...@n...pisz.tu>

    > Coś mi się wydaje (to znaczy w tym przypadku - mam pewność), że
    > piękne hasło "filozofia księgowania" w wersji praktycznej o nazwie
    > roboczej "jak wyjść na swoje" zna każdy, kto sprzedawał więcej
    > artykułów niż 3. Całą, górnolotnie zwaną "filozofię..." zna każdy
    > Azjata sprzedający na Stadionie 10 lecia, czy babcia sprzedająca
    > pumeks do pięt. Przecież to żadna filozofia, a zwykłe planowanie
    > handlu. I takich informacji nie musi dostarczać księgowość
    > (oczywiście w przypadku np. jednoosobowej firmy); wystarczy myśleć.

    Nie uważam, żeby twoje uwagi w pierwotnym liście odnoszące się do
    rekrutacji księgowych miały związek z jednoosobowymi firmami.
    Wyjaśnienie dla Dominiki to tylko przykład dla zrozumienia roli
    księgowości, a nie zachęta utworzenia działu księgowości dla
    sprzedających na straganach stadionu 10 lecia.

    > A znasz pojęcie autoryzacji?

    Znam oczywiście i obecnie grzecznie dziękuję za propozycje rozmowy z
    dziennikarzem (nawet odpowiedź na jedno pytanie), jeżeli nie ma mowy o
    autoryzacji. To była "wpadka", która mnie dużo nauczyła. Jestem
    człowiekiem, który pomimo dość dużej już praktyki zawodowej uważa, że
    nauki nigdy dosyć ;).

    >> Ukrytą sugestią było tu tylko jedno: dziennikarz powinien
    >> podchodzić do tego, co mówi z dużą dawką ostrożności. Sprawdzić
    >> temat z kilku stron, a nie jednej - dla uczciwości przekazu, bo on
    >> jest osobą publiczną.

    > Znów przypominam: to nie są łamy gazety a grupa dyskusyjna.
    > Tu rozmawiamy prywatnie.

    I wyrażamy opinie. Uważam, że "dziennikarz" - to zobowiązuje. Również
    prywatnie. Osobiście nie rozróżniam (w sensie opini użytych w swoich
    wypowiedziach) tego co mówię prywatnie, od "służbowego". Stać mnie na
    to.
    Ale w powyższej mojej odpowiedzi do Dominiki pierwsze zdanie jest
    odpowiedzią na pytanie, czy miałem jakieś sugestie dla Pana. Nie była
    to (moze w nawiązaniu tylko) uwaga do wypowiedzi tu, tylko do
    ewentualnej pracy w zawodzie.
    Drugie zdanie odnosi się bezpośrednio do wypowiedzi Dominiki na temat
    "wolności słowa".

    J.K.
    --
    Dla handlowców posiadających DG oraz studentów
    kilka ofert zleceń na stronie www.zapraszam.pl
    Niestety, ofert umów o pracę - obecnie nie ma.


  • 29. Data: 2005-03-18 12:44:16
    Temat: Re: ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
    Od: Jan Kowalski <J...@n...pisz.tu>

    > handlowiec: "To najlepszy na świecie papier toaletowy!"
    > klient: "No, nie wydaje mi się... jakiś taki mięciutki i różowy...
    > Nie ma pan może takiego szarego... no, do dupy?"
    > handlowiec: "Tak, ale pragnę zaproponować najnowocześniejszy na
    > świecie papier samowycierający. Najnowsza konstrukcja prosto z NASA
    > w promocyjnej cenie - jak dla pana - tylko 15 gr za 2 sztuki!"
    > klient: "A ten szary zwykły, to po ile?"
    > handlowiec: "Ha! Po 2 zł za 1 rolkę! Widzi pan różnicę?"
    > klient: "No widzę, ale nie chcę by dupa poleciała mi w kosmos. Daj
    > pan ten zwykły...".

    O czy ma świadczyć twoja wypowiedź?
    Handlowiec z fabryki papieru powinien umieć sprzedać go do sieci
    hipermarketów i podpisać długoterminową umowę.
    Ciągle wracasz do doświadczeń sprzedawcy detalicznego.
    I wiedz zresztą, że w detalu też należy być dobrym handlowcem: znam
    sklepy które ja (i wielu) omijam szerokim łukiem i takie, do jakich
    wchodzę chętnie. Wiesz, że sklepy też plajtują, tak jak puby?

    Sorry za złośliwość, ale mnie sprowokowałeś.

    J.K.
    --
    Dla handlowców posiadających DG oraz studentów
    kilka ofert zleceń na stronie www.zapraszam.pl
    Niestety, ofert umów o pracę - obecnie nie ma.


  • 30. Data: 2005-03-18 12:52:05
    Temat: Re: ...handlowców... handlowców... handlowców... i tak w kółko!
    Od: Piotr Przewłocki <p...@p...onet.pl>

    Jan Kowalski napisał(a):

    >> A znasz pojęcie autoryzacji?

    > Znam oczywiście i obecnie grzecznie dziękuję za propozycje
    > rozmowy z dziennikarzem (nawet odpowiedź na jedno pytanie),
    > jeżeli nie ma mowy o autoryzacji. To była "wpadka", która
    > mnie dużo nauczyła. Jestem człowiekiem, który pomimo dość
    > dużej już praktyki zawodowej uważa, że
    > nauki nigdy dosyć ;).

    To niech to będzie lekcja nr. 1.
    Zgodnie z Prawem Prasowym, udzielający wywiadu lub/i informacji sam
    powinien zażądać autoryzacji. Powinien zrobić to ZANIM dziennikarz zada
    pierwsze pytanie. Żądanie autoryzacji po udzieleniu odpowiedzi na
    pytania dziennikarza jest bezcelowe, bo wówczas przedstawiciel prasy nie
    musi niczego autoryzować.

    >> Znów przypominam: to nie są łamy gazety a grupa dyskusyjna.
    >> Tu rozmawiamy prywatnie.

    > I wyrażamy opinie. Uważam, że "dziennikarz" - to zobowiązuje.
    > Również prywatnie. Osobiście nie rozróżniam (w sensie opini
    > użytych w swoich wypowiedziach) tego co mówię prywatnie,
    > od "służbowego". Stać mnie na to.

    Formy pracy dziennikarskiej narzucają pewne kanony wypowiedzi w
    zależności od miejsca publikacji. Inaczej tworzy się felieton, inaczej
    reportaż do wielonakładowego miesięcznika branżowego, inaczej konstruuje
    wywiad, którego odbiorcą ma być człowiek młody.
    Inaczej też pisze się na grupy dyskusyjne.
    Mnie stać na to, by odróżniać te różnorodne formy wypowiedzi.

    Dla mnie EOT.

    Pitt

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 ... 7


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1