eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjerekrutacja "na niby" - ciut długawe › Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
  • Data: 2005-05-17 19:39:18
    Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
    Od: lukasz sczygiel <g...@n...tw> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Immona napisał(a):
    > Użytkownik "lukasz sczygiel" <g...@n...tw> napisał w wiadomości
    > news:d6b44k$n3l$1@news.onet.pl...
    >
    >>Immona napisał(a):
    >
    >
    > Jestem rok po studiach (wlasciwie 2 lata, ale rok po mgr zamiast isc do
    > "regularnej" pracy ciagnelam jeszcze studiowanie hobbistyczne na innym
    > kierunku, bo i tak nauke zaczelam rok wczesniej) i wskutek intensywnego
    > angazowania sie w roznoraka dzialalnosc od liceum dalabym sobie 8 lat
    > "doswiadczenia z praca z ludzmi". :)
    >
    A widzisz. To co ty nabywalas 8 lat tamci tez musza gdzies nabyc. Nie
    kazdy ma mozliwosci albo umiejetnosci do tego. I sadze ze trening
    pomaga. Ale nawet idealny trening nie zastapi dobrego doboru podczas
    rekrutacji.
    >
    >>A jeszcze moze powiedz czym sie ta firma zajmuje. Awarie, mandaty, "ktos
    >>w ostatniej chwili rezygnuje" to jakos nie wyglada na jakas normalna
    >
    > firme.
    >
    > Nie jest to stado pechowcow i idiotow, tylko ze jak jest 300 osob w podrozy
    > w jeden dzien, to cos bardziej czy mniej wymagajacego interwencji czy
    > zdalnej pomocy z duzym prawdopodobienstwem sie zdarzy. Ot, prawo wielkich
    > liczb. Czym sie zajmuje dokladnie to nie powiem, zeby uwagi konkurencji nie
    > przyciagac, bo to niszowa i bardzo dobra dzialka.
    >
    No, 300 osob pracujacych w terenie to firme na pewno stac zeby zatrudnic
    na 1-2 tygodnie kogos kto rownolegle bedzie pracowal z szefowa i uczyl
    sie od niej.

    > Nie maja doswiadczenia, bo nie poszli na studiach na jakis wolontariat czy
    > praktyki albo prace wakacyjne. Ci, ktorzy poszli i jednoczesnie sa zaradni,
    > sa juz dawno wyssani z rynku przez lepiej placace firmy.
    Potwierdzam
    > I to jest ten bol
    > niemoznosci znalezienia odpowiedniego pracownika przy 20% bezrobociu. Na
    > niemoznosc znalezienia pracownika naprawde mnostwo osob sie skarzy i sa
    > szczerze sfrustrowani.
    >
    Racja.
    Ale. Jesli pracodawcy wyjda z zalozenia ze nie oplaca im sie trenowac
    pracownikow to trudno bedzie im takich znalezc i przez to nie beda sie
    rozwijac i zgina na rynku. W takiej sytuacji trzeba pracy po obu
    stronach. Pracodawcy daja trening a pracownicy ucza sie pracujac i bedac
    produktywnymi. I o to caly czas mi chodzi. O wspolprace pomiedzy oboma
    stronami. I nie tylko w tym przypadku ale generalnie w calej polskiej
    gospodarce.
    >
    [ciach twoje poczatki]
    Tak wiem ze tak mozna. Ale nie kazdy ma tyle odwagi zeby zaczac samemu
    na taka skale samodzielnosci. Problem lezy w tym ze pracodawcy jakos nie
    kwapia sie edukowac mlodziez. Szkoly tego nie zrobia. Tam mozna nabyc
    wiedze ale nie praktyke. Na moich praktykach (tech. mech.) bylo tak:
    zrob co ci kaza i siedz cicho. A jak znalazlem prace "sam dla siebie" to
    tez moja chec uczenia sie nie byla powitana z wielka radoscia przez
    pracodawce.
    Placil slabo za normalna robote. Bylem tam po to aby sie uczyc. A
    pracodawca moja chec nauki ignorowal.
    A przeciez jest to dla niego czysty zysk. Jak sobie wychowa
    nastepce/zastepce to moze w tym czasie robic cos innego co przyniesie mu
    dodatkowe pieniadze.
    >
    >
    >>>Aha, znajomosc jezyka obcego tez w wiekszosci przypadkow byla faktycznie
    >>>gorsza niz deklarowana.
    >>>
    >>
    >>No tu tez sie nie dziwie.
    >>Jak ktos szuka pracy i jej nie znajduje, to zawyza umiejetnosci zeby
    >>jednak prace dostac. Ludzie maja sluszne podstawy by zakladac ze jak
    >>beda uzywac jezyka to im sie poprawi. Tyle ze czasem nie wychodzi.
    >
    >
    > To jest zwyczajna nieuczciwosc w negocjacjach i to przykre, ze jest to
    > akceptowane. Przez takich ludzi na moje prawdziwe informacje, jakie napisze
    > w cv, przegladajacy cv bedzie sie patrzyl jak na naciagniete.
    >
    Zgadza sie. Tez mnie to boli jesli ja pisze ze moja angielski jest
    sredni (umiem sie dogadac tak aby praca ktora wykonuje szla gladko a
    moje zycie bylo lekkie i bezproblemowe. Nie jestem w stanie dyskutowac
    na tematy fikusne) a ktos kto ledwie moze sie dogadac w sklepie pisze ze
    znajomosc angielskiego ma bardzo dobra bo na maturze tyle dostal albo ma
    jakies FCE tyle ze nigdy nie testowane w terenie.
    W wyniku czego ja odpadam na etapie czytania cv.

    > Chodzi o pieniadze. Wymienione przez Ciebie panstwa sa bogatsze i firmy w
    > nich tez.
    Nie zgodze sie. Tu nie chodzi o zasobnosc kieszeni a o nastawienie do
    pracownika. Tfu, nie pracownika a o nastawienie do drugiego czlowieka.

    > Ktorys z zachodnich hipermarketow, a wiem ze tez Kruk, zrobili
    > akcje taka, ze zatrudnili 3x wiecej osob na okres probny, niz bylo trzeba i
    > potem zostawili najlepszych reszcie nie przedluzajac.
    A co nie wolno im?
    Popieram.
    > I co? I oburzenie
    > spoleczne wybuchlo :). Ale my rozmawiamy o malych polskich firmach.
    > Wlasciciel, o ile nie jest pod kreska, czesto w takich firmach zarabia marne
    > pieniadze. Zatrudnienie osoby z daniem jej 1500 na reke to koszty okolo 2650
    > zl miesiecznie - niesamowita inwestycja dla wlasciciela, ktory sam zarabia
    > 5000, teraz mu sie to zmniejszy o polowe, ale jest na to gotow dlatego i pod
    I dlatego w jego interesie jest jak najlepsze wyuczenie nowego
    pracownika jesli nie moze znalezc odpowiedniego gotowca.
    Ja nie neguje zatrudniania pracownikow odpowiednich na dane stanowisko,
    tylko twierdze ze jesli nie ma odpowiednich ludzi to nalezy ich uczyc. W
    tym przypadku wazniejsze bedzie znalezienie kogos kto po nauczeniu sie
    tych sztuczek nie ucieknie.
    A wtedy wlasciciel zajmie sie czyms nowym co przyniesie mu kolejne 4000.
    "stracil" na nowym pracowniku 2700, zarobil 4000 dzieki temu ze ktos go
    zastapil. Czystego zysku jest 1300. Wiem upraszczam, ale tak ten swiat
    dziala.
    > warunkiem, ze wierzy, ze zwiekszenie sily roboczej zwiekszy przychody firmy
    > i jego do wiekszych niz te wyjsciowe. Bardzo sie boi bledu, bo ten blad to
    > namacalne obnizenie jakosci jego zycia, a nawet zagrozenie istnienia firmy.
    > Chce, zeby pracownik jak najszybciej zarobil na siebie i przyniosl mu zysk,
    > inwestowanie w niego pieniedzy miesiacami to cos, na co takiego szefa nie
    Dlatego trzeba zatrudnic kogos kto sie szybko uczy i nie ucieknie za
    szybko. Zauwaz ze mozliwosci sie powiekszaja bo jesli nie znajdziesz
    kogos kto umie to wszysko od razu to moze zdarzy sie ktos kto bedzie
    mogl sie szybko nauczyc nowych umiejetnosci. I tu mozna poznac dobrych
    kadrowcow.
    > Mozna by powiedziec: jego problem. Ale on pracujac te 12 godzin dziennie
    > zamiast zatrudniajac kogos - da sobie rade. Sytuacja bezrobotnego
    > absolwenta jest troche gorsza i dlatego - na zasadzie "a komu bardziej
    > zalezy" - to wlasciciel ma rynkowe prawo wymagac, a nie ow absolwent, zeby
    > mu wszystko podano na tacy.
    >
    Tak. Ale sytuacja jest odrobinke inna. Jesli nie mozna dostac tego co
    sie chce to trzeba kombinowac tak aby jakos sie spotkac po srodku. Nie
    zawsze to wychodzi bo nie zawsze jest oplacalne.

    > Mam wrazenie, ze siedzisz gdzies za granica, a z kraju masz doswiadczenie z
    > duzych firm i nie masz kontaktu z polskimi realiami sektora, w ktorym jest
    > najwiecej miejsc pracy - malych firm zatrudniajacych do 9 osob. Jakbys
    Pracuje za granica. W malutkiej firemce. W polsce tez pracowalem i tez w
    malych firmach. W kazdej polskiej firmie mialem uczucie ze jestem gdzies
    na kroczacym froncie. Wszystko bylo na chwile, prowizorki, bajzel. Za
    granica w pracy kazdy wie co ma robic. Kazdy zna choc odrobine zadania
    osob obok i dzieki temu mozna sobie pomagac i dzieki temu praca jakos
    idzie szybciek sprawniej. Na zachodzie szef wie czego chce i potrafi to
    wyjasnic. Nie zajmuje sie naraz 20 rzeczami a nawet jesli to robi to nie
    miesza pracownikom w glowach.
    > zaczal takim mowic o 3-tygodniowych szkoleniach, podczas ktorych ani nowy
    > pracownik, ani wlasciciel nie mogliby wykonywac pracy, to by sie popukali w
    Napisalem ze szkolenie zazwyczaj bylo 3-5 dni.
    > glowe. Dzis jeden facet z 25-letnim doswiadczeniem jako wlasciciel firmy w
    > trudnej branzy skarzyl mi sie na niekompetencje konsultantow, ktorzy
    > przynosza jakies pomysly z ksiezyca i nie zauwazaja ich rozbijania sie o
    > realia, w ogole nie zauwazaja istnienia realiow innych niz podrecznikowe,
    > hamerykanskie, korporacyjne. Mowil, ze mial ochote wziac z warsztatu deske,
    > popukac konsultanta ta deska w glowe i powiedziec: "to jest deska. TO JEST
    > DESKA. DESKA jest jednym z elementow RZECZYWISTOSCI." Moze on sie za bardzo
    > zdenerwowal, ale ja momentami przy Twoich wywodach o szkoleniach w sytuacji,
    > gdy zarabiajacy 4-5k wlasciciel firmy bedacy jedyna osoba w tej firmie
    > pracujaca i majacym zatrudnic pierwszego w zyciu pracownika zaczynam
    > rozumiec jego emocje w tamtej sytuacji.
    Chyba nie wyrazilem sie jasno.
    Nie twierdze ze wlasciciel powinien brac ludzi z ulicy jak leci i
    trenowac ich 3 tygodnie.
    twierdze ze w polsce mozna znalezc ludzi ktorzy po 3-5 dniowym szkoleniu
    beda w miare samodzielni w pracy. Oczywiscie dojscie do poziomu 50-70%
    szefa zajmie dodatkowe 4 tygodnie ale wtedy i tak beda wykonywac swoje
    czynnosci i przynosic zysk.

    Podsumowujac.
    Wiem ze znalezienie dobrego pracownika nie jest latwe. Ale da sie to
    zrobic. Mozna temu pomoc przez odpowiedni trening i reorganizacje pracy.
    Sadze ze w polsce zbyt malo uwagi poswieca sie uczeniu potencjalnych
    pracownikow. I tyczy sie to praktykantow jak i tych przyjetych na okres
    probny.
    A i nie twierdze ze znam sie na tym. Po prostu takie mam obserwacje
    pomiedzy sytuacja w polsce jak i zagranicy.

    Polacy maja potencjal. Widac to po tym jakie powodzenie mamy tam gdzie
    praca jest zorganizowana (holandia, UK, irlandia). I nie pracujemy tam
    tylko jako fizole.
    Sam bym chetnie otwarl firme w polsce i nie szwedal sie po swiecie. Ale
    bajzel w przepisach i durne obciazenia podatkowe skutecznie mnie
    odstraszaja.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1