eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 215

  • 11. Data: 2005-09-01 12:22:16
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    >Witam
    >Moja znajoma pracuje w sieci marketow na 1/4 etatu. Grafik jest tam ustawiany na
    >caly tydzien i bardzo nieregularnie (np w poniedzilek po poludniu a wtorek i
    >sroda ma wolne i reszta tygodnia na rano). Niestety maja tam brzydki zwyczaj
    >ustawiania bardzo niewielu osob na zmiany a pozniej "dodzwaniaja". Czyli np
    >myslisz ze masz piatek wolny a dwa dni przed dzwonia ze musisz przyjsc do pracy
    >i nie ma dyskusji ze juz masz jakies plany (np lekarza). Czy tak mozna? Czy jest
    >to regulowane jakims prawem. Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde
    >skinienie pracodawcy.

    Nikt nie musi być na żadne skinienia. Tylko, że prawdopodobnie jednym
    z powodów zatrudnienia Twojej znajomej była jej dyspozycyjność.
    Najlepiej niech poszuka innej, bardziej odpowiadającej jej pracy, po
    co ma się męczyć?
    Co do ustalania grafiku, to jak ma jakieś plany (np. wizyta u lekarza)
    to niech idzie wcześniej i powie o tym (nie wiem czy w jej miejscu
    pracy jest coś w rodzaju kalendarza, do którego pracownicy wpisują, że
    nie mogą (lub też że chcieliby) danego dnia pracować).
    Jeśli nie ma konkretnego terminu wizyty, to niech idzie do osoby
    układającej grafik i się zapyta, kiedy najbardziej firmie by pasowało,
    żeby miała dzień wolny, bo w danym tygodniu musi coś załatwić i musi
    wcześniej wiedzieć co i jak.
    Kierownicy też ludzie i jak podwładni będą się poważnie zachowywać, to
    też będą poważnie traktowani.
    Jeśli jednak zadzwnonią, że pomimo wcześniejszych ustaleń znajoma ma
    przyjść danego dnia do pracy, to niech wytłumaczy, że przecież dwa
    tygodnie temu (czy kiedy tam) uzgodniła coś innego. Ewentualnie jeśli
    dzwoniący to inna osoba, niż ta z którą poczyniła ustalenia, to niech
    uświadomi, że pan kierownik Iksiński powiedział jej coś zupełnie
    innego i muszą w sumie z nim to załatwiać (zobaczysz, że ludzie
    niechętnie będą podważać decyzje kogoś innego).
    W ostateczności może powiedzieć, że może zacząć pracę te dwie godziny
    później i później skończyć.
    W razie jakiś niespodziewanych zdarzeń, niech zadzwoni do jakiegoś
    współpracownika i poprosi o zamianę, a potem zadzwoni do kierownika i
    się zapyta, czy jest możliwość zastępstwa (czy też zamiany) w danym
    dniu przez kogoś innego.
    Jeśli mimo wszystko kierownictwo będzie jej na złość robiło, to niech
    ich po prostu oleje. I tak w końcu innej pracy będzie szukała.

    W jednej z poprzednich prac tak robiłem i w jakieś większe konflikty z
    nikim nie popadałem. Niech się znajoma postawi w miejscu osoby
    układającej grafik. Przecież taka osoba to nie wróżka i nie wie ile za
    dwa tygodnie będzie towaru na półkach, jak duże będą zamówienia, ile
    ludzi będzie potrzebne do ich obsługi i kto kiedy ma wizyty u lekarza.
    Dlatego właśnie układają grafik dla niewielu osób, a do reszty dzwonią
    później.

    --
    pozdrawiam
    Bremse


  • 12. Data: 2005-09-01 12:51:02
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
    Od: "Immona" <c...@...y.t.n.i.j.zpds.com.pl>


    Użytkownik "badzio" <b...@n...epf.pl> napisał w wiadomości
    news:df6nqo$e2h$1@kujawiak.man.lodz.pl...


    > Osoby bez odpowiedniego
    > wyksztalcenia, niemogace wyjechac z przyczyn osobistych do

    Co to sa przyczyny osobiste, z powodu ktorych nie mozna wyjechac do

    > innego/wiekszego miasta.

    ?

    (Moi rodzice z dwojka malych dzieci przeprowadzili sie ponad 1000 km do
    kraju, ktorego jezyka wtedy jeszcze nie znali i w ktorym raczej nie bylo
    podstaw sadzic, ze mama znajdzie jakas prace. Mozna to uznac za jakis
    wyczyn. Ale inne miasto w kraju, w ktorym najblizsze duze miasto jest zwykle
    w promieniu 100 czy 200 km?)

    I.


  • 13. Data: 2005-09-01 12:57:49
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
    Od: badzio <b...@n...epf.pl>

    Immona napisał(a):
    > Co to sa przyczyny osobiste, z powodu ktorych nie mozna wyjechac do
    innego/wiekszego miasta?
    Np ciezko chory rodzic, ktorym trzeba sie opiekowac
    > (Moi rodzice z dwojka malych dzieci przeprowadzili sie ponad 1000 km do
    > kraju, ktorego jezyka wtedy jeszcze nie znali i w ktorym raczej nie bylo
    > podstaw sadzic, ze mama znajdzie jakas prace. Mozna to uznac za jakis
    > wyczyn.
    IHMO byl to bardzo duzy wyczyn.
    > Ale inne miasto w kraju, w ktorym najblizsze duze miasto jest zwykle
    > w promieniu 100 czy 200 km?)
    Ale w takim miescie sie nie dostanie prace od zaraz. Trzeba moc gdzies
    zamieszkac, zaczepic sie, za cos przezyc. Sa rodziny, ktorym nie starcza
    od pierwszego do pierwszego, dzieci skonczyly zawodowke, bo mieszkali na
    wsi i w poblizu byla tylko zawodowka ew rodzice chcieli zeby jak
    najszybcej poszly do pracy i zaczely zarabiac. Takim ludziom ktos by
    musial wskazac droge, co maja zrobic

    --
    Michal "badzio" Kijewski
    JID: badzio(at)chrome(dot)pl
    GG: 296884, ICQ: 76259763
    Skype: badzio


  • 14. Data: 2005-09-01 13:30:21
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
    Od: "Immona" <c...@...y.t.n.i.j.zpds.com.pl>


    Użytkownik "badzio" <b...@n...epf.pl> napisał w wiadomości
    news:df6tsp$ser$1@kujawiak.man.lodz.pl...
    > Immona napisał(a):
    > > Co to sa przyczyny osobiste, z powodu ktorych nie mozna wyjechac do
    innego/wiekszego miasta?
    > Np ciezko chory rodzic, ktorym trzeba sie opiekowac

    W trakcie poszukiwan, jezdzenia itd. zostawia sie go pod opieka kogos
    innego, po przeprowadzce sprowadza do siebie. Jesli mamy do czynienia z
    malym miastem, znalezienie pomocnego sasiada lub innej osoby, moze w
    barterze za jakas usluge, nie jest trudne. Tak mi mowi doswiadczenie
    zwiazane ze stosunkami spolecznymi w malych miasteczkach. Chyba, ze i tam
    sie dokonala ta slynna atomizacja spoleczenstwa.

    a i jeszcze: osobie wymagajacej stalej opieki urzedowo przysluguje na iles
    godzin w miesiacu opiekunka oplacana przez panstwo. Do moich sasiadow taka
    przychodzi. Panstwo zleca to fachowym instytucjom, jak PCK, wiec przychodzi
    siostra z PCK z poczuciem misji, ktora nie olewa tej pracy i ktorej mozna
    podopiecznego zostawic z czystym sumieniem.

    > > (Moi rodzice z dwojka malych dzieci przeprowadzili sie ponad 1000 km do
    > > kraju, ktorego jezyka wtedy jeszcze nie znali i w ktorym raczej nie bylo
    > > podstaw sadzic, ze mama znajdzie jakas prace. Mozna to uznac za jakis
    > > wyczyn.
    > IHMO byl to bardzo duzy wyczyn.

    Dla mnie z tych umiarkowanych, bo blisko siebie mam znacznie radykalniejsze
    przyklady.

    > > Ale inne miasto w kraju, w ktorym najblizsze duze miasto jest zwykle
    > > w promieniu 100 czy 200 km?)
    > Ale w takim miescie sie nie dostanie prace od zaraz. Trzeba moc gdzies
    > zamieszkac, zaczepic sie, za cos przezyc.

    Szuka sie wysylajac od siebie z domu, a umawiajac sie na rozmowy umawia sie
    tak, zeby skumulowac rozmowy w czasie jednego dnia lub kolejnych kilku dni
    (tak, umawiajac sie na rozmowe kwalifikacyjna kandydat tez moze powiedziec,
    kiedy mu odpowiada i poprosic o dopasowanie sie). Jesli miasto jest na tyle
    duze, ze ma studentow, to mozna zdobyc bardzo tanie zakwaterowanie na krotki
    okres czasu dolaczajac sie na np. tydzien do skladu mieszkania studenckiego,
    dogadujac sie z obecnymi lokatorami. Wsrod studentow mieszkajacych wspolnie
    jest spora podgrupa liczacych kazdy grosz tak, ze da sie wybarterowac taki
    pobyt nawet za przyjechanie z torbami pelnymi domowego jedzenia. Ogolnie,
    rozne pomysly sa. Ja znam duzo i to wcale nie wymyslone przez siebie, tylko
    z obserwacji ludzi, ktorzy rozne cuda wyczyniali.

    I.


  • 15. Data: 2005-09-01 13:45:50
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
    Od: Kira <c...@-...pl>


    Re to: badzio [Thu, 01 Sep 2005 13:14:31 +0200]:


    > istnieje rzesza ludzi ktorzy w staranaich o prace
    > autoamtycznie sa ta slabsza strona i nie moga odrzucic
    > pracy.

    No dobra, ale uscislijmy: ja nie mowie absolutnie o ludziach,
    ktorzy z braku laku ida na pare miesiecy do TESCO na kase,
    zakladajac przy tym ze jest im potrzebne cokolwiek na czas
    skonczenia nauki, przeszkolenia sie w czyms nowym i szukania
    normalnej pracy. Taki okres przejsciowy jest zreszta znacznie
    latwiej "przetrwac" bo ma sie swiadomosc jego przejsciowosci.
    Mniej sie wiec narzeka na aktualna sytuacje.

    Mowie natomiast o ludziach, ktorzy biora cokolwiek, jakkolwiek
    i na jakichkolwiek warunkach w ramach faktycznej docelowej pracy
    bez szukania mozliwosci poprawy swojej sytuacji. Tych mi jakos
    kompletnie nie jest zal, wybacz. To ich wybor.

    > Osoby bez odpowiedniego wyksztalcenia

    Wyksztalcenie mozna uzupelniac przez cale zycie, nie ma tutaj
    ograniczen wiekowych przeciez. Jezeli ktos tak czy inaczej nie
    ma pracy, siedzi w domu i zastanawia sie co ze soba zrobic, to
    co stoi na przeszkodzie zeby sie w tym czasie doksztalcic?

    > niemogace wyjechac z przyczyn osobistych do innego/wiekszego
    > miasta.

    Przyczyny osobiste mozna sobie zabrac ze soba. Tak, pisales
    nizej ze nie od razu dostaje sie prace -- ale zauwaz, ze tej
    pracy mozna poszukac _przed_ przeprowadzka. Podjechac z raz
    w tygodniu do tego wiekszego miasta, przejsc sie po firmach,
    porozmawiac, poumawiac. Nie ma za co? A na stopa chocby, to
    nic nie kosztuje, prawda? I dopiero po znalezieniu, zwinac sie
    z dotychczasowego miejsca i na spokojnie przeprowadzac.

    > Ale co w przypadku dzieci z bylych pgr-ow, terenow wiejskich
    > czy tez zapadlych dziur gdzie padl duzy zaklad, glowny
    > pracodawca w miescie? Oboje rodzice bez zasilku, szkoly kiepskie,
    > brak mozliwosci korepetycji

    Bez korepetycji tez sie da uczyc, zapewniam. Ten koszt mozna
    wiec spokojnie pominac, ewentualnie po znajomych poszukac czy
    rozliczyc sie bezgotowkowo.

    Ale tak, to jest spory problem. Czytalam niedawno wypowiedz
    jednej matki, ktora jasno mowila ze jej dzieci szkol nie beda
    konczyc, bo jak dostaje jakiekolwiek pieniadze to wyda je na
    dom i jedzenie a nie na nauke dla dzieci.

    Dlatego tez IMO wazne byloby stworzenie _sensownego_ dla odmiany
    programu pomocy w tych rejonach. Przy czym podstawowa sprawa jest
    to, zeby nie dawac tam ludziom gotowki "na dzieci", bo ta gotowka
    wcale na dzieci nie pojdzie. Widzialabym to dwutorowo:

    1. Dofinansowanie podrecznikow i potrzebnych do nauki rzeczy,
    przy czym wszystkie one nalezalyby do szkoly, znajdowaly sie
    w tej szkole a uczniom bylyby wypozyczane na okres nauki.
    Zapobiegnie to sprzedawaniu ich przez rodzicow.

    2. Dofinansowanie wyzywienia dzieci i mlodziezy uczacej sie, na
    terenie szkoly. W tym momencie rodzicom bedzie wrecz na reke
    zeby dzieciak do tej szkoly latal, bo nazre sie i nie mniej
    bedzie kosztowalo wykarmienie go w domu.

    Chodzi generalnie o to, zeby maksymalnie odejsc od pomocy stricte
    gotowkowej, bo wiadomo z gory ze te pieniadze po trafieniu w rece
    rodzicow, na nauke dzieciakow nie pojda. Albo pojda sporadycznie.
    Z drugiej strony dac cos, co sprawi ze z punktu widzenia tychze
    rodzicow, wygonienie dzieciaka do szkoly bedzie pozytywne.

    Dodatkowo widzialabym tez pewne premiowanie najzdolniejszych:
    zapewnienie praktyk w firmach z okolicznych wiekszych miast,
    nawet razem z zakwaterowaniem niekoniecznie w jakims wysokim
    standardzie, dla idacych na studia zwolnienie z czesci oplat
    za akademik jesli faktycznie dobrze sie ucza.

    Tego typu pomoc jak najbardziej jest IMO na miejscu. Zasilki
    i inne 'opierdalacze' skasowalabym jednak, nie spelniaja one
    i tak swojej roli.

    > Czy tez matka wychowujaca samotnie dzieci w wieku szkolnym.

    Te dzieci to jej sie znikad nie wziely zauwaz... Kwestia tego
    ktora czescia ciala sie mysli. Nalezaloby glowa, i sie jednak
    nie rozmnazac jak nie ma ku temu warunkow.

    > jesli ktos przez 20-30 lat pracowal jako szwazcka i mial
    > zapewniona prace a do tego jeszcze jest kobieta, to jest mu
    > ciezko znalezc prace wiec nic dziwnego ze chwyta sie kazdej
    > szansy

    A tu wroc do pierwszego akapitu. Owszem, zlapac sie czegokolwiek
    z zalozeniem, ze potrzebuje czasu na zmiany -- jak najbardziej!
    Ale czegokolwiek z zalozeniem ze nic sie nie bedzie robic, tylko
    wytrzyma ten rok do zasilku -- sorry Winnetou, nie ma ulgowo.


    Kira


  • 16. Data: 2005-09-01 14:54:25
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
    Od: "Greg" <ozma@BEZ_SPAMUop.pl>

    Kira w news:df6ncc$lg3$1@nemesis.news.tpi.pl napisał(a):
    >
    >> Kolejny palant gloszacy zasade "jak ci sie praca nie
    >> podoba, to znajdz sobie inna" ?
    > No. Ja tez z tych palantow jestem. Jak mi sie umowa nie podoba
    > to jej nie podpisuje. Jak juz podpisze, to sie wywiazuje. I nie
    > latam po niusach zeby sie poskarzyc jaka to ja biedna jestem.

    No to jest nas taka całkiem, całkiem grupa ;-) Może nie zarabiam wiele (są
    tutaj osoby, które podają stawki 2 albo nawet 3x większe i wpisują obok
    takie słowa jak "płacz", "kpina" itp.), ale nie jestem na szarym końcu a co
    więcej - mnie wystarcza. Gdy szukałem pracy byłem faktycznie w tej
    komfortowej sytuacji, że rodzice mnie utrzymywali. Miałem jednak plany co
    robić jeżeli będę miał nóż na gardle. Rozważałem nawet taką opcję, że
    zostaję bez dachu nad głową. Nie było tam wariantów typu "narzekanie",
    "skomlenie" itp. Wiedziałem gdzie pójdę, czego będę oczekiwał i do czego
    będę zmierzał. I wiem, że dokonałbym tego.
    Nie pamiętam już czy kolega sam zwiał z domu, czy rodzice go wyrzucili. W
    każdym bądź razie musiał radzić sobie sam. Po dwóch dniach miał pracę.
    Kokosów na tym nie zbijał, ale był w stanie przeżyć. W tym czasie szuka się
    lepszej pracy.
    Trudniej gdy ma się rodzinę na utrzymaniu. Ale nawet wtedy nie jest to
    niemożliwe. Moja mama pochodzi z rodziny wielodzietnej i biednej. Było
    ciężko, nawet bardzo ciężko ale dali sobie radę. Obecnie wielodzietne
    rodziny to raczej rzadkość. Większość ludzi ma na utrzymaniu jedno albo
    dwójkę dzieci. Skoro radę dawali ci, gdzie dzieciaków było np. siedmioro...



    pozdrawiam
    Greg


  • 17. Data: 2005-09-01 16:22:54
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
    Od: "Przemek" <b...@n...pl>



    > Jeśli jednak zadzwnonią, że pomimo wcześniejszych ustaleń znajoma ma
    > przyjść danego dnia do pracy, to niech wytłumaczy, że przecież dwa
    > tygodnie temu (czy kiedy tam) uzgodniła coś innego. Ewentualnie jeśli
    > dzwoniący to inna osoba, niż ta z którą poczyniła ustalenia, to niech
    > uświadomi, że pan kierownik Iksiński powiedział jej coś zupełnie
    > innego i muszą w sumie z nim to załatwiać (zobaczysz, że ludzie
    > niechętnie będą podważać decyzje kogoś innego).

    Ja nie rozumiem tej calej dyskusji - przeciez oni dzwonia , co za problem
    nie odbierac
    telefonu (mozna chyba gdzies wyjechac na weekend ) , no chyba ze firma daje
    sluzbowa
    komorke i w umowie jest aneks ze ma byc caly czas wlaczona.

    pzdr



  • 18. Data: 2005-09-01 16:49:48
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    >Ja nie rozumiem tej calej dyskusji

    Bo żeś nigdy w takim systemie nie pracował :P

    > - przeciez oni dzwonia , co za problem
    >nie odbierac
    >telefonu (mozna chyba gdzies wyjechac na weekend )

    Ten problem, że mogą już więcej nie zadzwonić.

    > , no chyba ze firma daje
    >sluzbowa
    > komorke i w umowie jest aneks ze ma byc caly czas wlaczona.

    Lubisz być olewany? Lubisz gdy Twój czas jest marnowany? Gdy ktoś
    sprawia sztuczne problemy?
    Jak będziesz poważnie traktował innych, to masz większe szanse, że
    będą Cię tak samo traktowali.

    --
    pozdrawiam
    Bremse


  • 19. Data: 2005-09-01 19:09:12
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
    Od: " Marek" <m...@W...gazeta.pl>

    makro_studio <m...@p...fm> napisał(a):

    > Amen Asiu!
    > Mnie to szlag trafia że wszystkich którzy nie współczują bezrobotnym nazywa
    się
    >
    > bogatymi maminsynkami albo debilami którzy biedy nie zaznali. pfffff! No
    smiech
    >
    > na sali. A niby co w tym złego że człowiek do czegoś dojdzie po cięzkich
    latach
    >
    > charówy zamiast po błogich latach lenistwa na bezrobociu? Mnie też nikt nie
    > pomagał a jakoś sobie radzę i nie narzekam, a jak mi sie pare razy praca
    nie
    > podobała to znalazłam inną i jakoś dziwnym trafem bez wielkiego halo ani
    > znajomości. Po prostu żeby pracowac to trzeba się napracować. ale co
    niektórzy
    > demokrajca do głowy uderza i biorąc przykład z górników wolą sobie
    pokrzyczeć
    > niż zabrać się do roboty, o wykształceniu już nie mówiąc.
    >
    No to teraz przyznaj się ile masz lat i jakie masz wykształcenie :)
    No i jaki jest twój stan rodzinny :))

    Marek


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 20. Data: 2005-09-01 19:22:19
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
    Od: camel <g...@f...gotdns.com>

    On 2005-09-01 15:45:50 +0200, Kira <c...@-...pl> said:
    (...)
    ciach, choć generalnie rozsądnie.

    Kilka uwag na temat:
    sam jestem z tych "niezaradnych inaczej": nie umiem załatwić sobie tego
    i owego i za wszystko płacę, niekiedy słono... choć na szczęście mnie
    na to stać, ale pewnie gdybym był zaradny, mógłbym te nadwyżki
    spożytkować na coś innego.
    Natomiast głęboko nie zgadzam się z myślą prześwitującą przez ten i
    podobne wątki, jakoby życie było dostępne tylko dla tych sprytnych,
    zaradnych, oblatanych i z głową na karku. Zdziwicie się, kiedy powiem,
    że takich jest zdecydowana mniejszość?

    A ci inni? Nie ma dla nich miejsca w wilczym ustroju współczesnej
    Polski - to wiemy. Ale czy to znaczy, że tak jest dobrze? Że tak być
    powinno? Jestem pewien, że nie i wedle zasady Kiry "weźmy się i..."
    robię różne rzeczy dla takich ludzi. Czasami wystarczy im tylko poddać
    pomysł, nieco wyjaśnić świat, pokazać parę możliwości i już są na
    prostej.

    Znam panie pracujące "w szaszłykach". W temperaturze 4 stopni C kroją
    na akord mięso. Jedna była ambitna i przekraczała normę dwukrotnie.
    Nauczyła też inne wydajnieszego krojenia. Czy zarobiły więcej? Niestety
    ...podniesiono normę. Za te same pieniądze. Owszem, mogą wszystkie
    rzucić pracę, szukać innej, nauczyć się pisać CV po angielsku. Ale one
    mają po 50 lat, wykształcenie podstawowe i bezrobotną rodzinę w domu.
    Nie ma w tym kraju siły, która chroniłaby skutecznie takie kobiety. One
    niemalże nie mają wyjścia i pracodawca o tym doskonale wie. A na
    przepisy może sobie bimbać. Po co ten hałas o "krępującym" kodeksie
    pracy, kiedy jest on zwyczajnie olewany jak kraj długi i szeroki?

    Point is: w tym kraju jest ogromna ilość rzeczy do zrobienia i
    zapotrzebowanie na mnóstwo pracy. Także tej nieskomplikowanej,
    podstawowej. Tylko system społeczno-gospodarczy został stworzony z
    myślą i na potrzeby oligarchów: daje ogromne profity i dba o
    nielicznych, będąc wrogiem dla reszty. Ogromny dwór prezydenta,
    nieprzeliczone rzesze urzędników z coraz to większymi i
    bezsensowniejszymi uprawnieniami, coraz więcej obostrzeń i obowiązków
    dla maluczkich...

    Tu jest pies pogrzebany a dywagowanie, że Kowalski sobie nie radzi i
    sam sobie winien, bo zamiast murarzem mógł zostać biogenetykiem lub
    prezesem banku jest tylko samouspokajaniem i zakłamywaniem
    rzeczywistości.

    pozdrawiam niezaradnych
    camel

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 10 ... 20 ... 22


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1