eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Praca nauczyciela za granicą?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 19

  • 11. Data: 2005-07-17 12:07:57
    Temat: Re: Praca nauczyciela za granicą?
    Od: "L" <l...@o...pl>


    "Immona" <c...@W...zpds.com.pl> wrote in message
    news:dbd9oq$htq$1@atlantis.news.tpi.pl...
    > Uczelnie platne sa w wiekszosci przypadkow na nizszym poziomie niz
    > bezplatne. O wiele nizszym. Od tej reguly sa nieliczne wyjatki.

    Prosze o konkrety i uzasadnienie swej opinii.

    > Mialam okazje porownac poziom na sredniej panstwowej polskiej uczelni i
    > sredniej panstwowej niemieckiej uczelni.

    Czytam, ze to byl pojedynczy przypadek...

    > Te polskie stawiaja znacznie wyzsze wymagania intelektualne i dyscypliny
    > swoim studentom. Na tle Europy mamy dostatecznie duzo uczelni/kierunkow na
    > poziomie, zeby pod tym wzgledem nie miec kompleksow - poza galeziami
    > wymagajacymi kosztownego sprzetu, na ktory u nas nie ma pieniedzy.

    Wiec napisalas uogolniajaca teorie na podstawie pojedynczego przypadku.
    Jak dla mnie totalny brak wiarygodnosci.

    > Do tego ktos konczacy studia bezplatne jest przez wiekszosc pracodawcow
    > preferowany w stosunku do tego, kto ukonczyl platne, poniewaz w przypadku
    > platnych zachodzi podejrzenie "kupowania dyplomu" przez tych, ktorym nie
    > stalo inteligencji i wiedzy, zeby zdac egzaminy/mature tak, zeby sie
    > dostac na oblegane bezplatne. I w ten sposob rynek weryfikuje wartosc
    > jednych i drugich studiow.

    Jasne ! Czy nie zagoscil w Twoim mozdzku watek zgola odmienny - ze czasy
    dobrobytu i powszechnej dostepnosci edukacji sie skonczyly i sa ludzie,
    ktorzy nie sa sponsorowani przez rodzicow wystarczajaca dlugo, aby skonczyc
    studia na uczelni panstwowej.
    Nie moge juz dluzej sluchac takich bzdur. Mialam okazje studiowac na dobrej
    panstwowej uczelni (tryb zaoczny z uwagi na koniecznosc pracy i zarobienia
    na chleb) i studia te przerwalam na drugim roku gdyz uznalam je za strate
    czasu. Zenujaco niski poziom. Zaczelam licencjackie studia na uczelni
    niepanstwowej (tryb popoludniowo -weekednowy - mam wybor w zakresie terminow
    zajec) i jestem zadowolona. Wiele wiecej pracy wlasnej, wiele wieksze
    wymagania i wiele wiecej zostaje mi rzeczywistych umiejetnosci w zakresie
    przyswojonej wiedzy.
    Nie ukonczylam jeszcze licencjackich (jestem na ostatnim roku) ale na pewno
    zostane na magisteriskich polaczonych z MBA.

    >>> w tym wyzszej, ktora w przypadku licznych
    >>>uczelni jest na dobrym poziomie,
    >> Optymista. Nie spotkałem jeszcze uczelni otwartej na studenta.

    Ta uczelnia taka jest. Frontem do studenta. Obsluga w dziekanacie nie jest
    idealna ale szanuje sie czas - czesto ludzi pracujacych, ktorzy wiele czasu,
    energii i kasy poswiecaja na edukacje. W dziekanacie uczelni panstwowej
    tego nie uswiadczysz.

    > Poziom merytoryczny nie ma nic wspolnego z byciem otwartym na studenta.
    Np.
    > PWr jest z wyjatkiem pewnych kierunkow merytorycznie mocna, natomiast
    > traktowanie studenta ma tam silne prlowskie pozostalosci. :)
    > Normalny student szuka uczelni, ktora go nauczy, a nie takiej, ktora mu
    > zrobi milo i dobrze bedac na niego "otwarta".

    Nie zgadzam sie, normalny student (czyli osoba na pewnym poziomie
    intelektualnym i dojrzalosci) nie bedzie tolerowala pomiatania swoja osoba
    itp itd

    >Oczywiscie to dobrze, jesli uczelnia jest przyjazna studentowi (w granicach
    >rozsadku, bo jesli gdzies nie da sie wyleciec ze studiow za zle wyniki w
    >nauce, to studia sa fikcja), ale cecha pierwszorzedna jest poziom
    >merytoryczny, a bycie milym dla studenta to taka wisienka na torcie. Jesli
    >ktos sie kieruje ta wisienka, to z duzym prawdopodobienstwem chce sie
    >"przeczolgac" przez studia malym stresem i malym wysilkiem.

    Jak juz pisalam szacunw dla czlowieka, poszanowanie mojej godnosci nie jest
    jakas tam wisienka na torcie lecz elementarnym warunkiem koniecznym dla
    utrzymywania kontaktu z innym czlowiekiem. Zwlaszcza tam, gdzie w gre
    wchodzi moj rozwoj i edukacja. Brzydzilabym sie przychodzic do uczelni, w
    ktorej kadra mnie nie szanuje.

    >>>a nastepnie wybywa za granice, tam spienieza swoja wiedze
    >> A co oczekujesz mam pracować po studiach w sklepie dyskontowym lub jakimś
    >> hipermarkecie na kasie :(. Tam byle jaki kierowniczek posiada licencjat i
    >> przyjęty do pracy po znajomości fajnie sobie radzi z podwładnymi.
    >
    > Przepraszam, ale Ty mi tu o jakichs licencjatach i to pewnie z platnych
    > uczelni, moze w dodatku w mniejszych osrodkach. Ja uwazam(przyznaje, ze to
    > na podstawie wlasnych obserwacji), ze w grupie majacej mgr z dobrej
    > panstwowej uczelni z potrzebnego na rynku kierunku z dobrymi wynikami w
    > nauce, sukcesami w konkursach czy innej dzialalnosci i praktyka zawodowa
    > podczas studiow bezrobocie jest znaczaco mniejsze niz srednia krajowa, co
    > nie znaczy, ze go nie ma.
    >

    Widac, ze Twoje uprzedzenia sa powazne. Coz, jak widac polskie uczelnie
    wpuszczaja w swoje progi przypadki ograniczone intelektualnie.

    >
    >>>i tam placi podatki, nie zwracajac panstwu polskiemu w zaden sposob tego,
    >>> co ono w niego zainwestowalo.
    >> Niestety gdybym opierał się tylko na tym, co państwo we mnie inwestowało
    >> chodziłby dzisiaj na bosaka. Mam starszych rodziców, którzy ciężko
    >> pracowali, aby mnie wykształcić. Niestety podatki idą nie tam, gdzie są
    >
    > Ja nie potepiam tych, ktorzy po bezplatnych studiach sobie wyjezdzaja
    > robic kariere tam, gdzie lepiej placa i poziom zycia jest wyzszy i
    > mozliwe, ze kiedys do nich dolacze. Dbalosc o osobisty interes jest
    > zrozumiala i rozsadna. Moja krytyka kieruje sie pod adresem polityki
    > panstwa, ktora powoduje emigracje najlepszych bez zabezpieczania interesu
    > kraju.
    >
    > I.

    Jak by byli tacy najlepsi zostaliby w kraju i nie byliby bezrobotni,
    nieprawdaz ?
    Ale byc moze jednak 'nieuki' slabe intelektualnie (takie jak ja, po
    prywatnych uczelniach) pracuja w nalepszych firmach na rynku polskim, wiec
    dla 'najlepszych nie starcza miejsca.





  • 12. Data: 2005-07-17 17:18:09
    Temat: Re: Praca nauczyciela za granicą?
    Od: 'madzik' <m...@g...niet.pl>

    Immona:

    > Jak juz na to odpisywalam Robertowi - nie uwazam, ze te osoby zle robia,
    > uwazam, ze panstwo zle robi nie zabezpieczajac swojego interesu. Drenaz
    > mozgow kiedys sie odbije negatywnie na rozwoju gospodarczym, o ile juz
    > sie nie odbija. Panstwo powinno dbac o siebie, tj. o kraj, tak samo, jak
    > jednostka powinna dbac o siebie. A choc jestem odlegla od teorii
    > spiskowych, to patrzac na polityke kolejnych rzadow niezaleznie od ich
    > politycznej przynaleznosci czasami nie umiem oprzec sie wrazeniu, ze oni
    > z jakas schadenfreude specjalnie rozwalaja, co sie da.

    Dzięki za wyjaśnienie, nie czytam na bieżąco, więc mi umknęła Twoja
    odpowiedź.

    Widzę, że mamy podobne zdanie w tym temacie.

    --
    Magda


  • 13. Data: 2005-07-17 17:56:35
    Temat: Re: Praca nauczyciela za granicą?
    Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>


    Użytkownik "L" <l...@o...pl> napisał w wiadomości
    news:dbdhmp$623$1@news.onet.pl...
    >
    > "Immona" <c...@W...zpds.com.pl> wrote in message
    > news:dbd9oq$htq$1@atlantis.news.tpi.pl...
    >> Uczelnie platne sa w wiekszosci przypadkow na nizszym poziomie niz
    >> bezplatne. O wiele nizszym. Od tej reguly sa nieliczne wyjatki.
    >
    > Prosze o konkrety i uzasadnienie swej opinii.

    http://info.ae.wroc.pl/!ranking.htm


    >
    >> Mialam okazje porownac poziom na sredniej panstwowej polskiej uczelni i
    >> sredniej panstwowej niemieckiej uczelni.
    >
    > Czytam, ze to byl pojedynczy przypadek...

    W Niemczech studiowanie po 7 czy 10 lat jest normalne (i to jednego
    kierunku), nie wywala sie ludzi za wyniki, tylko moga sobie do skutku
    powtarzac, jak maja kase na utrzymywanie sie na studiach. Pozytywna strona
    niemieckiego systemu wyzszej edukacji sa doskonale wyposazenie pracowni i
    bibliotek oraz wiecej praktycznych umiejetnosci, niz bywa na
    przeteoretyzowanych studiach polskich. Ale te ostrzejsze wymagania daja duze
    fory wtedy, gdy sie nadrobi doswiadczenie. Np. IT z Niemczech zaczyna masowo
    przenosic swoje miejsca pracy do Polski i mowia, ze polscy inzynierowie nie
    dosc, ze sa tansi, to jeszcze czesto sa lepsi w sensie sprawniejszego
    uczenia sie tego, co jest nowego do nauczenia sie. Ta wiara bywa tak wielka,
    ze potrafia zatrudnic czlowieka po innym kierunku, byle ze swojej listy
    dobrych uczelni i z jakimis zainteresowaniami czy doswiadczeniami w danym
    kierunku i go szkolic. Inna sprawa, ze ta wiara nie zawsze sprawdza i ze
    taka polityka kadrowa umie rozwalac projekty :)

    >
    >> Do tego ktos konczacy studia bezplatne jest przez wiekszosc pracodawcow
    >> preferowany w stosunku do tego, kto ukonczyl platne, poniewaz w przypadku
    >> platnych zachodzi podejrzenie "kupowania dyplomu" przez tych, ktorym nie
    >> stalo inteligencji i wiedzy, zeby zdac egzaminy/mature tak, zeby sie
    >> dostac na oblegane bezplatne. I w ten sposob rynek weryfikuje wartosc
    >> jednych i drugich studiow.
    >
    > Jasne ! Czy nie zagoscil w Twoim mozdzku watek zgola odmienny - ze czasy

    Nie rozumiem, po co ta agresja. Roznimy sie w opiniach, ale mozemy sobie
    spokojnie opowiedziec o naszych punktach widzenia.

    > dobrobytu i powszechnej dostepnosci edukacji sie skonczyly i sa ludzie,
    > ktorzy nie sa sponsorowani przez rodzicow wystarczajaca dlugo, aby
    > skonczyc studia na uczelni panstwowej.
    > Nie moge juz dluzej sluchac takich bzdur. Mialam okazje studiowac na
    > dobrej panstwowej uczelni (tryb zaoczny z uwagi na koniecznosc pracy i
    > zarobienia na chleb) i studia te przerwalam na drugim roku gdyz uznalam je
    > za strate czasu. Zenujaco niski poziom. Zaczelam licencjackie studia na
    > uczelni

    Nie mowimy o panstwowych i niepanstwowych, a o platnych i bezplatnych. Ja
    mowie o wyzszosci dziennych panstwowych nad roznymi formami platnych, w tym
    tymi na panstwowych. Roznica jest nieunikniona ze wzgledu na roznice czasu,
    jaka sie poswieca na zajecia i kontakt na zywo z wykladowcami i innymi
    studentami.

    Natomiast odnosnie sponsorowania przez rodzicow etc. - rozumiem, ze
    niektorych ludzi nie stac na utrzymanie sie przez 5 lat bez etatowego
    zarobkowania (choc spotkalam sie z przypadkami, ze metoda stypendia naukowe
    + stypendia socjalne + prace dorywcze i saksy takie osoby wytrzymywaly na
    dziennych do magisterki - a niektorzy konczyli po dwa kierunki i jeszcze
    mieli dziecko na utrzymaniu), ale nie ma sie co oklamywac, ze wybierajac z
    racji ekonomicznych inny produkt niz najlepszy na rynku w rzeczywistosci ma
    sie ten najlepszy, a tamten jest be. Ja czarno widzialam mozliwosci
    utrzymania sie w Warszawie, wiec nie poszlam na SGH, tylko na AE w moim
    miescie, ale nie prowadzi mnie to do stwierdzenia, ze z SGH jest cos nie w
    porzadku i ze nie jest lepsza.

    Bywa, ze zakompleksione jednostki uwazaja, ze czyjas opinia o jakosci
    edukacji, jaka odbyli, jest opinia o nich jako o czlowieku. To nie jest
    prawda. Do tematu edukacji, jak do tematu kazdego towaru, trzeba podchodzic
    z nalezytym dystansem. Jesli z jakichs powodow ktos wybiera rozwiazania
    spoza pierwszej dziesiatki, to po prostu trzeba wiedziec, jak to jest
    odbierane i odpowiednio wczesnie planowac nadrobienie nizej cenionej przez
    rynek nazwy w CV "wartosciami dodanymi" z innych dziedzin, np. doswiadczenia
    zawodowego w firmie, ktorej nazwa wywrze wieksze wrazenie niz nazwa uczelni.

    >>>> w tym wyzszej, ktora w przypadku licznych
    >>>>uczelni jest na dobrym poziomie,
    >>> Optymista. Nie spotkałem jeszcze uczelni otwartej na studenta.
    >
    > Ta uczelnia taka jest. Frontem do studenta. Obsluga w dziekanacie nie jest
    > idealna ale szanuje sie czas - czesto ludzi pracujacych, ktorzy wiele
    > czasu, energii i kasy poswiecaja na edukacje. W dziekanacie uczelni
    > panstwowej tego nie uswiadczysz.

    O wartosci uczelni swiadcza doskonali naukowcy i mozliwosc kontaktu z nimi,
    publikacje, sukcesy w konkursach, a nie dziekanat (ktory nawiasem mowiac na
    mojej uczelni byl niezwykle przyjazny). Gdy sie pragnie idealnej obslugi,
    nalezy sie udac do dobrej knajpy.


    >>Oczywiscie to dobrze, jesli uczelnia jest przyjazna studentowi (w
    >>granicach rozsadku, bo jesli gdzies nie da sie wyleciec ze studiow za zle
    >>wyniki w nauce, to studia sa fikcja), ale cecha pierwszorzedna jest poziom
    >>merytoryczny, a bycie milym dla studenta to taka wisienka na torcie. Jesli
    >>ktos sie kieruje ta wisienka, to z duzym prawdopodobienstwem chce sie
    >>"przeczolgac" przez studia malym stresem i malym wysilkiem.
    >
    > Jak juz pisalam szacunw dla czlowieka, poszanowanie mojej godnosci nie
    > jest jakas tam wisienka na torcie lecz elementarnym warunkiem koniecznym
    > dla utrzymywania kontaktu z innym czlowiekiem. Zwlaszcza tam, gdzie w gre
    > wchodzi moj rozwoj i edukacja. Brzydzilabym sie przychodzic do uczelni, w
    > ktorej kadra mnie nie szanuje.

    Ja sie nie zetknelam z tym, zeby kadra nie szanowala. Chyba ze arbitralne
    ustanawianie np. dat egzaminow i kolokwiow, do ktorego to ja musialam sie
    dopasowac, a nie oni do mnie zaliczasz do pomiatania.
    Inna sprawa, ze akurat na panstwowych uczelniach bywa brzydkie nastawienie
    wykladowcow do zaocznych i wieczorowych. Wykladowcy sa sfrustrowani
    poziomem, do jakiego musza schodzic na innych formach studiowania niz ich
    ulubione dzienne panstwowe - a robia to dla pieniedzy. Zetknelam sie z tym,
    jak sie na naszych wykladach skarzyli na ten poziom podajac efektowne
    przyklady - choc uwazam, ze nie powinni tego robic i swoje frustracje
    zostawiac w tym przypadku sobie, a dzielic sie nimi najwzej z rodzina.

    >> Ja nie potepiam tych, ktorzy po bezplatnych studiach sobie wyjezdzaja
    >> robic kariere tam, gdzie lepiej placa i poziom zycia jest wyzszy i
    >> mozliwe, ze kiedys do nich dolacze. Dbalosc o osobisty interes jest
    >> zrozumiala i rozsadna. Moja krytyka kieruje sie pod adresem polityki
    >> panstwa, ktora powoduje emigracje najlepszych bez zabezpieczania interesu
    >> kraju.
    >>
    >> I.
    >
    > Jak by byli tacy najlepsi zostaliby w kraju i nie byliby bezrobotni,
    > nieprawdaz ?

    Ludzie, ktorych znam, a wyjechali, nie byli tu bezrobotni, tylko zarabiali
    mniej niz teraz tam. Nie znam tych, ktorzy pojechali do jakiejs niechcianej
    przez Brytyjczykow pracy fizycznej - choc podczas studiow znalam sporo osob
    jezdzacych do takich prac zarobkowo w czasie wakacji - znam osoby, ktore
    pojechaly pracowac w dziedzinie zgodnej ze swoim wyksztalceniem: IT,
    biochemia, nauczanie jezykow obcych/tlumaczenia itp. W Polsce sa w stanie
    zarobic tyle, zeby sie utrzymac, ale relacja zarobkow na ich stanowiskach do
    tego, co moga za to kupic jest mniej korzystna niz w przypadku niektorych
    bardziej rozwinietych krajow.

    I jeszcze trzeba wziac pod uwage zjawisko braku rynku dla niektorych
    umiejetnosci tu na miejscu - np. firm researchowych w Polsce jest po prostu
    za malo, zeby wchlonac wszystkich majacych odpowiednie kwalifikacje.

    > Ale byc moze jednak 'nieuki' slabe intelektualnie (takie jak ja, po

    Po jakiego te kompleksy?
    Sa takie miejsca na rynku, gdzie "intelektualna" jakosc wyksztalcenia sie
    liczy (i albo znasz miedzynarodowe standardy rachunkowosci bardzo dobrze,
    albo nie i nikt Ci raczej nie uweirzy, ze sie sama nauczylas) i takie, gdzie
    licza sie specyficzne umiejetnosci niekoniecznie scisle zwiazane z
    wyksztalceniem, a wyksztalcenie moze byc do nich milym dodatkiem. Od
    handlowcow wymagaja minimum sredniego, ale jak ktos jest swietnym i
    skutecznym handlowcem, to moze nie miec matury, a beda go sobie wyrywac. Nie
    ma sensu sie na wyksztalcenie snobowac albo miec z jego powodu kompleksow,
    sens ma wiedziec, co chce sie robic, gdzie sie chce trafic i jakie sa tam
    wymagania i planowo sie przygotowywac do tych wymagan. Mozna wczesnie olac
    edukacje w ogole, krecic sie tam, gdzie sie dzieje handel, nabywac
    doswiadczenia i znajomosci, uczyc sie robienia interesow i za jakis czas byc
    pracodawca tych z najlepszych uczelni. Mozna nie dojadac i zyc za 600 zl
    miesiecznie zakuwajac wieczorami, a po nocach pracujac nad zleconymi pracami
    i potem zostac z otwartymi ramionami przyjetym w miedzynarodowym koncernie.
    Mozna wybrac jeszcze wiele innych wersji, tylko jest problem wtedy, jak ktos
    ma marzenia i aspiracje nie zbiezne z tym, co robi przygotowujac sie do
    zycia zawodowego.

    I.


  • 14. Data: 2005-07-17 18:19:26
    Temat: Re: Praca nauczyciela za granicą?
    Od: "L" <l...@o...pl>

    Obawiam sie, ze nie znajdziemy wspolnego jezyka i z mojej strony EOT.

    Coz moge dodac - przywiazanie do papierka (okreslonego koloru i najlepiej z
    logo okreslonej uczelni) jest typowo polskim dziwactwem.

    Z tego co widze nie doceniasz wagi pracy/ edukacji wlasnej. Ja osiagnelam to
    co mam dzieki temu, ze sama sie ucze (i jest to powod do zadowolenia, nie
    kompleksow), najczesciej z zagranicznych zrodel. W Polsce jeszcze kilka lat
    chciala trudno bylo znalezc ludzi o mojej specjalizacji. Mogac pracowac za
    granica z wielu wzgledow zostaje w Polsce.

    Watek dziekanatu byl jedynie bardzo plastycznym przykladem - sadzilam, ze
    to oczywiste.

    Rankingow czytalam juz wiele, z roznych zrodel. Kazdy pokazywal co innego,
    mimo iz stosowane byly roznorakie kryteria oceny (i nie byl to poziom
    obslugi studenta przez pracownikow uczelni).



  • 15. Data: 2005-07-17 19:01:42
    Temat: Re: Praca nauczyciela za granicą?
    Od: "bez SCIEMY" <b...@g...pl>

    a nastepnie wybywa za granice, tam
    > spienieza swoja wiedze i tam placi podatki, nie zwracajac panstwu
    polskiemu
    > w zaden sposob tego, co ono w niego zainwestowalo.

    A z czego ma zwracac panstwu z tysiaca zlotych?
    Co za bezczelny, tendencyjny post.
    Takie kity, to swoim dzieciom wciskaj a nie publicznie na forum.

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 16. Data: 2005-07-17 20:18:27
    Temat: Re: Praca nauczyciela za granicą?
    Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>


    Użytkownik "bez SCIEMY" <b...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:dbe9um$b1k$1@inews.gazeta.pl...
    >a nastepnie wybywa za granice, tam
    >> spienieza swoja wiedze i tam placi podatki, nie zwracajac panstwu
    > polskiemu
    >> w zaden sposob tego, co ono w niego zainwestowalo.
    >
    > A z czego ma zwracac panstwu z tysiaca zlotych?
    > Co za bezczelny, tendencyjny post.
    > Takie kity, to swoim dzieciom wciskaj a nie publicznie na forum.
    >

    Jak wyjezdza za granice, to zwykle ma wiecej niz 1000 zl.
    A jak w kraju dostaje 1000 zl na reke, to panstwo od kazdej jego pensji
    dostaje ok. 724 zl, bo calkowite koszty pracodawcy przy takiej pensji netto
    wynosza ok. 1724. (koszty pracodawcy to wiecej niz pensja brutto, bo
    wliczaja sie do nich skladki pracodawcy, np. FGSP). Wiec jak widac panstwo i
    przy 1000 zl potrafi sobie wziac.

    I.


  • 17. Data: 2005-07-18 05:48:11
    Temat: Re: Praca nauczyciela za granicą?
    Od: "bez SCIEMY" <b...@g...pl>

    Immona <c...@W...zpds.com.pl> napisał(a):

    >
    > Użytkownik "bez SCIEMY" <b...@g...pl> napisał w wiadomości
    > news:dbe9um$b1k$1@inews.gazeta.pl...
    > >a nastepnie wybywa za granice, tam
    > >> spienieza swoja wiedze i tam placi podatki, nie zwracajac panstwu
    > > polskiemu
    > >> w zaden sposob tego, co ono w niego zainwestowalo.
    > >
    > > A z czego ma zwracac panstwu z tysiaca zlotych?
    > > Co za bezczelny, tendencyjny post.
    > > Takie kity, to swoim dzieciom wciskaj a nie publicznie na forum.
    > >
    >
    > Jak wyjezdza za granice, to zwykle ma wiecej niz 1000 zl.
    > A jak w kraju dostaje 1000 zl na reke, to panstwo od kazdej jego pensji
    > dostaje ok. 724 zl, bo calkowite koszty pracodawcy przy takiej pensji
    netto
    > wynosza ok. 1724. (koszty pracodawcy to wiecej niz pensja brutto, bo
    > wliczaja sie do nich skladki pracodawcy, np. FGSP). Wiec jak widac panstwo
    i
    > przy 1000 zl potrafi sobie wziac.
    >
    > I.

    Szanowna Nauczycielko/badz przedstawicielko innego zawodu z tzw. budrzetowki:

    Skoro dostajesz jak piszesz 1000 zl na reke, to az dziw bierzesz, ze takie
    komentarze puszczasz, jak to absolwenci, wyksztalceni za darmo w PL, cyckaja
    je nastepnie sprzedajac swoja wiedze i placac podatki innym rzadom w innych
    krajach.

    Nie slyszalas, ze mala placa demoralizuje?

    Co do bezplatnej edukacji w PL jest to oczywiscie totalna bzdura.

    Decyzja zas, ze na kierunek prawa i administracji przyjmuje sie setki
    kandydatow za ciezkie pieniadze platne z gory za caly rok akademicki w
    sytuacji, ze rynek jest w stanie wchlonac rocznie ok. 1/4 tej ilosci
    swiadczy, jak bardzo polsce zalezy na wyksztalconym, pracujacym
    spoleczenstwie.


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 18. Data: 2005-07-18 08:30:39
    Temat: Re: Praca nauczyciela za granicą?
    Od: "Immona" <c.oleszkiewicz@w_ytnij.zpds.com.pl>


    Użytkownik "bez SCIEMY" <b...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:dbffqr$9d4$1@inews.gazeta.pl...
    > Immona <c...@W...zpds.com.pl> napisał(a):
    >
    > >
    > > Użytkownik "bez SCIEMY" <b...@g...pl> napisał w
    wiadomości
    > > news:dbe9um$b1k$1@inews.gazeta.pl...
    > > >a nastepnie wybywa za granice, tam
    > > >> spienieza swoja wiedze i tam placi podatki, nie zwracajac panstwu
    > > > polskiemu
    > > >> w zaden sposob tego, co ono w niego zainwestowalo.
    > > >
    > > > A z czego ma zwracac panstwu z tysiaca zlotych?
    > > > Co za bezczelny, tendencyjny post.
    > > > Takie kity, to swoim dzieciom wciskaj a nie publicznie na forum.
    > > >
    > >
    > > Jak wyjezdza za granice, to zwykle ma wiecej niz 1000 zl.
    > > A jak w kraju dostaje 1000 zl na reke, to panstwo od kazdej jego pensji
    > > dostaje ok. 724 zl, bo calkowite koszty pracodawcy przy takiej pensji
    > netto
    > > wynosza ok. 1724. (koszty pracodawcy to wiecej niz pensja brutto, bo
    > > wliczaja sie do nich skladki pracodawcy, np. FGSP). Wiec jak widac
    panstwo
    > i
    > > przy 1000 zl potrafi sobie wziac.
    > >
    > > I.
    >
    > Szanowna Nauczycielko/badz przedstawicielko innego zawodu z tzw.
    budrzetowki:

    Nie jestem nauczycielka ani nie jestem z budzetowki.

    > Skoro dostajesz jak piszesz 1000 zl na reke, to az dziw bierzesz, ze takie

    Nie pisalam o sobie, tylko o przypadku 1000 zl dlatego, ze Ty napisales "A z
    czego ma zwracac panstwu z tysiaca zlotych?" - zostalismy wiec przy tej
    przykladowej sumie.


    Jesli zamierzasz zmyslac na moj temat rzeczy, ktorych nie powiedzialam i
    czepiac sie mnie zamiast skupiac sie na merytoryce, to nie podyskutujemy
    sobie. Plonk warning.

    I.


  • 19. Data: 2005-07-18 08:59:44
    Temat: Re: Praca nauczyciela za granicą?
    Od: "bez SCIEMY" <b...@g...pl>

    to nie podyskutujemy
    > sobie. Plonk warning.
    >
    > I.

    Jezeli uzywasz forum do gadania z kims, to mi ciebie zal.

    Wisz gdzie mam twoj "plonk warning"...??? Gleboko w ............ NOSIE


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

strony : 1 . [ 2 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1