eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjejakie warunki nabycia prawa do rozliczania sie w KRUS › Re: jakie warunki nabycia prawa do rozliczania sie w KRUS
  • Data: 2007-05-14 12:25:09
    Temat: Re: jakie warunki nabycia prawa do rozliczania sie w KRUS
    Od: "HawkEye" <H...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Uzytkownik "Immona" <c...@n...gmailu> napisal w wiadomosci
    news:f25f33$bam$1@inews.gazeta.pl...
    > sylwiatal wrote:
    >
    ...
    >
    > Jesli ktos majacy kwalifikacje z dziedziny "technicznej" przewiduje, ze
    > nie bedzie w stanie znalezc pracy w swojej branzy w kraju o normalnym
    > rynku pracy i nastawia sie na prace w myjni, to znaczy, ze jego
    > kwalifikacje sa rzeczywiscie niewiele warte.
    >
    > I.
    > --
    >
    > mieszkam w Nowej Zelandii :) ::: GG: 7370533

    A no wlasnie - mieszkasz w NZ , wiec zbytnio nie masz pojecia jak jest w PL.
    Inne pytanie - czemu mieszkasz w NZ, skoro zapewne jestes wybitnym
    specjalista w tym co robisz? Rownie dobrze przeciez moglabys pracowac w PL i
    spelnic sie tutaj zawodowo z Twoim podejsciem do zycia.

    A propos kwalifikacji - ja wspominalem, ze wlasnie nie posiadam dyplomu
    wyzszej uczelni(warunki finansowe,miejsce zamieszkania,pozniejsza praca nie
    pozwolily na to, pomimo iz wciaz deklaruje dyplom zrobic), a co za tym
    idzie, u potencjalnych pracodawcow jestem nizej oceniany, niz ktos kto
    takowy dyplom posiada. Wcale nie ujmuje wiedzy niektorym osobom tytulujacym
    sie mgr-em z informatyki, ale wierz mi, ze znam b. duzo osob po studiach
    informatycznych, nie majacych w zasadzie zadnego pojecia o tym, czego sie
    uczyli. Jest moda na informatyke, to i poziom jest coraz nizszy, byle by
    uczelnia miala taki oto kierunek w swojej ofercie, a to co tam sie wyklada i
    jaka wiedze wynosza absolwenci z takich uczelni, to juz inna sprawa. Ja na
    swojej drodze ku karierze spotykalem w 90% ladne panie, ktorych wiedza z
    informatyki ograniczaly sie do Word'a i Outlooka i to one decydowaly o tym,
    czy przejde do "drugiego etapu", czy tez nie. Zazwyczaj dowiadywalem sie, ze
    wlasnie albo brak dyplomu, albo miejsce zamieszkania (pomimo ze w kazdej
    chwili moge sie przeprowadzic w kazde miejsce na swiecie), albo wymagania
    finansowe (pomimo iz wymagania byly naprawde skromne). Na innych
    spotkaniach, gdzie byli tzw. "fachowcy" otrzymywalem pytania: co Ci sie
    kojazy z liczba (bodajze,bo nie pamietam) 54 itp... Pytania zupelnie nie
    swiadczace o mojej wiedzy, a jedynie z zakresu teoretycznego, ktory niezbyt
    czesto sie przydaje w praktyce. To samo jak dano mi kartke i na kartce
    mialem napisac jakis program, albo zrobic jakas klase w podanym j.
    programowania - nie dosc, ze malo czasu by tak z palca wymyslic cos, co
    poeta mial na mysli, to jeszcze sprawdzic poprawnosc kodu jest ciezko. I
    Nawet powiem Ci, ze dwa razy udalo mi sie przejsc dalej.. tylko tam juz
    znowu decydowalo wlasnie to, ze o te kilkaset zl jestem drozszy od kogos
    innego-liczyla sie zawsze kwota zadeklarowana na pierwszym spotkaniu. Nie
    bylo tlumaczenia, ze chce po prostu negocjowac warunki pracy-nikt na to
    zwyczajnie nie zwracal uwagi.

    Inna sprawa oprocz zarobkow jest wlasnie kwota zarobkow. W PL jest glupi
    zwyczaj, ze jest konkurs twarzy itp podobnych bzdrur, a na samym samiutkim
    koniuszku pyta sie o oczekiwania finansowe. Wyslij maila do ogloszeniodawcy,
    ktory oferuje jakas prace, z zapytaniem o warunki fin. to nawet maila
    zwrotnego nie dostaniesz. A spojz na zachodnie ogloszenia, gdzie podaje sie
    chociaz przyblizone kwoty za godz/tydz/mies/rok. Uwazasz ze chociaz by ten
    aspekt polskich pracodawcow jest normalny? NIE!!!! Oni w _wiekszosci_
    szukaja jak najtaniej, byle by po prostu jak najwiecej zaoszczedzic. Pani z
    dzialu kadr nie interesuje wiedza potencjalnego pracownika-najwazniejsze,
    zeby szefowi zbytnio nie podpasc zatrudniajac kogos, kto w CV zadekladrowal
    zbyt wygorowane warunki fin. albo ubogo udokumentowana praktyke zawodowa...
    Najlepiej, zeby potencjalny pracownik mial kilka fakultetow, 50 lat
    doswiadczenia zawodowego i zeby chcial zgodzic sie na warunki placowe akurat
    pasujace szefowi, a to ze jego CV nie musi zgadzac sie z jego faktyczna
    wiedza to juz szczegol-grunt ze szef bedzie zadowolony.

    Nie zapomne, jak raz bylem w w miescie na Slasku, w miedzynarodowej firmie,
    gdzie poszukiwali programisty VB.NET ... Ja akurat mam nikle pojecie o tym
    jezyku, ale bylem zadeklarowany w ciagu dwoch tyg. by sie tego nauczyc
    itd... Programisci wrecz chcieli mnie od razu przyjac do siebie, pomimo iz
    moja specjalnoscia jest bardziej C/C++ ale warunek byla pani "Jadzia" z
    dzialu kadr, ktora musiala sie zgodzic... i co ? i pani kadrowa (a moze to
    byla kierowniczka?) po prostu stwierdzila, ze oni szukaja "fachowca" w
    VB.NET a ja tego nie umiem, wiec nie mamy o czym gadac... hehehe nie bylo
    tlumaczenia, ze to tylko kwestia dni, bym mogl sie doszkolic... Nie bo nie i
    kropka :) Nie liczylo sie nawet zdanie zespolu progamistow... Nie bylo
    wazne, ze umiem tez php,delphi,perl'a, jave i podobne wynalazki i ze np.
    napisanie pierwszego apletu w javie zajelo mi doslownie jeden dzien lacznie
    z zanzajomieniem sie zasad w tym jezyku...Ot, nasza polska mentalnosc :) To
    samo kilka lat wstecz, gdy aspirowalem na administratora SCO Unix Server.
    Gosc powiedzial, ze pomimo iz znam linuksa (malo kto w tamtych czasach w
    ogole to widzial,a ja juz z zamknietymi oczami wrecz go instalowalem i w nim
    programowalem) to musze miec jakis papiur... Poszedlem na szkolenie, w
    dodatku w trybie indywidualnym... Wywalilem wowczas mase kasy... Po
    skonczonym kursie "Administracja systemow UNIX" poszedlem do goscia z
    papierkiem po obiecany wakat, a ten mi, ze tydz. temu przyjal jakiegos
    studenta.... Z innej jeszcze beczki: aspirowalem w jakiejs firmie jako
    programista. Kazano mi zrobic jakis prosty projekt pod linuksem..Dwa
    tygodnie bez spania klepalem jakas bzdurna ksiazke adresowa z srodowisku w
    ogole mi nie znannym i totalnie porabanym...Ale dalem rade-poznalem to
    srodowisko i zrobilem nawet wiecej niz oczekiwal potencjalny pracodawca. Po
    oddaniu pracy okazalo sie, ze gosc nie mial nigdy czasu, by sprawdzic moje
    portfolio i w koncu dalem za wygrana, bo glupio wrecz bylo codziennie
    dzwonic i pytac, czy w ogole wlozyl plyte do napedu...

    Nie dziw sie wiec, ze po prostu niektorym, pomimo wiedzy i zapalu do pracy,
    brakuje cierpliwosci na udowadnianie tego, co potencjalny i DOBRY pracodawca
    powinien wiedziec juz po rozmowie telefonicznej.Ja osobiscie aktualnie sie
    zastanawiam, czy jeszcze sprobowac na nowo poszukac pracy jako koder, czy
    miec faktycznie spokojne sny i nerwy i miec poczucie, ze pracodawca na
    stacji benzynowej bedzie ze mnie zadowolony

    Pozdrawiam

    Michal Krowicki


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1