eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 74

  • 61. Data: 2008-04-24 14:27:36
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: "jaQbek" <j...@s...eu>


    Użytkownik "Adam Płaszczyca" <t...@o...spamnie.org.pl> napisał w
    wiadomości news:rtj014hf0jl1bb4iop186hmsj6pcrkiceg@4ax.com...
    > 2. Chwalenia się z osiągnięć przed prezesem.
    Jak niby miałoby to wyglądać?
    "Szefie, szef zobaczy, jaki supwer kawałek kodu wyklepałem. Szef zobaczy, klient
    żadnych uwag do tego nie zgłasza". Tak? Moim zdaniem to zadaniem kierownika
    projektu jest kontrolowanie takich rzeczy i pilnowanie, czy to co powstaje, jest
    zgodne z wizją większej całości czy nie.
    Tak swoją drogą, jakies pół roku temu byłem po podwyżkę - pierwszą w tej firmie,
    po dwóch latach pracy. Najpierw pogadałem z kierownikiem - tym samym, który mnie
    podpierdolił. Zapytałem, jak ocenia moją pracę i czy jest z niej zadowolony.
    Stwierdził, że jest bardzo zadowolony, zarekomendował mnie prezesowi, dostałem
    podwyżkę rzędu 30%, choć nei ukrywam, że chciałem więcej. No ale sam fakt -
    zostałem pozytywnie oceniony. W trakcie rozmowy po wręczenmiu mi wypowiedzenia
    usłyszałem, że "już od początku były z panem problemy" Nawiązałem do tamtej
    sytuacji, do tego, ze pół roku temu opinia na mój temat była zgoła inna. NIe
    usłyszałem żadnego konkretnego wytłumaczenia ...


  • 62. Data: 2008-04-24 20:37:38
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: Krzysztof 'kw1618' z Warszawy <a...@z...pl>

    Dnia Thu, 24 Apr 2008 08:02:19 +0200, jaQbek napisał(a):

    >> 100% własności szefa ?
    > Wcześniej były 2 osoby, w tym jedna praktycznie wirtualnie.

    Wirtualność drugiego wspólnika jest ułatwieniem przy podejmowaniu
    niektórych uchwał.
    Nie trzeba angażować notariusza.

    > Kapitał zakłdowy 50.000 zł ?
    > Dokładnie. O czymś to świadczy?

    minimalny kapitał, o niczym to nie świadczy...
    chciałem napisać dokładnie to co AnyUser

    Tak jak zbieram to całe info do kupy, to ta firma jak zresztą większość
    firm na świecie, wygląda mi na wyzysk w białych rękawiczkach.


    --
    Zalaczam pozdrowienia i zyczenia powodzenia
    Krzysztof 'kw1618' Warszawa - Ursynow
    rozkoduj mój @ na tiny.pl: http://tiny.pl/p7bb
    http://grupy.3mam.net


  • 63. Data: 2008-04-27 20:21:56
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: Adam Płaszczyca <t...@o...spamnie.org.pl>

    On Thu, 24 Apr 2008 16:27:36 +0200, "jaQbek" <j...@s...eu> wrote:

    >> 2. Chwalenia się z osiągnięć przed prezesem.
    >Jak niby miałoby to wyglądać?
    >"Szefie, szef zobaczy, jaki supwer kawałek kodu wyklepałem. Szef zobaczy, klient
    >żadnych uwag do tego nie zgłasza". Tak? Moim zdaniem to zadaniem kierownika
    >projektu jest kontrolowanie takich rzeczy i pilnowanie, czy to co powstaje, jest
    >zgodne z wizją większej całości czy nie.

    O, mniej więcej. Jak widze, już czaisz. Do tego narzekanie na
    upierdliwego kierownika, który wszystkie Twoje zasługi przypisuje
    sobie.

    >podwyżkę rzędu 30%, choć nei ukrywam, że chciałem więcej. No ale sam fakt -
    >zostałem pozytywnie oceniony. W trakcie rozmowy po wręczenmiu mi wypowiedzenia
    >usłyszałem, że "już od początku były z panem problemy" Nawiązałem do tamtej
    >sytuacji, do tego, ze pół roku temu opinia na mój temat była zgoła inna. NIe
    >usłyszałem żadnego konkretnego wytłumaczenia ...

    No i? JUz wiesz, że pracodawca ma Cię w d...? Przyzwyczaj się.
    --
    ___________ (R)
    /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
    ___/ /_ ___ ul. Na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012 378 31 98)
    _______/ /_ http://trzypion.oldfield.org.pl/wieliczka/foto.html
    ___________/ mail: _...@i...pl GG: 3524356


  • 64. Data: 2008-04-28 14:22:05
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: Kviat <kviat@NIE_DLA_SPAMUfantastyka.com.pl>

    Any User pisze:
    >> Kapitał zakłdowy 50.000 zł ?
    >> Dokładnie. O czymś to świadczy?
    >
    > 50.000 PLN to minimalny kapitał spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.
    > Powiększać go poza szczególnymi przypadkami nie ma sensu, bo nie ma z
    > tego żadnych korzyści, a można ten kapitał w razie czego umoczyć.

    Skoro nie ma korzyści to po co go powiększać? Jakie to są te "szczególne
    przypadki", przez które trzeba powiększać, a pomimo tego nie ma z tego
    żadnych korzyści?

    Farmazony pleciesz straszliwe, nie pierwszy raz zresztą, w różnych
    tematach. A najwięcej w takich, o których nie masz bladego pojęcia.

    Załóż spółkę z kapitałem 50.000 zł i zamów towar w fabryce (albo
    gdziekolwiek indziej) na 100.000 zł i poproś o termin płatności. Dzięki
    temu dowiesz się jakie są korzyści z podwyższania kapitału, choć zawsze
    istnieje szansa na to, że trafisz na frajera, który da się zrobić w
    konia jak pracownicy, którymi (jak twierdzisz) zarządzasz.

    Piotr


  • 65. Data: 2014-03-30 08:57:26
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: d...@o...pl

    W dniu poniedziałek, 21 kwietnia 2008 22:24:56 UTC+2 użytkownik jaQbek napisał:
    > Siedzę sobie w piątek w robocie, robię jakieś pierdółki, które kierownik kazął
    > mi zrobić jako strasznie pilne. Koło południa wraca kierownik i do mnie z
    > tekstem, że musi ze mną pogadać, jak będę wychodzić. Więc się go pytam, czy nie
    > możemy od razu, na co słyszę "nie, spoko, zajmij się pracą, wyluzuj, nie stresuj
    > się, pogadamy jak będziesz wychodzić". Dochodzi godzina końca mojej pracy,
    > zaprasza mnie do pokoju szefa. Okazało się, że czeka już na mnie wypowiedzenie.
    > Próbuję się dowiedzieć, o co biega, więc zadaję to pytanie prezesowi. W tym
    > momencie zamiast prezesa odpowiada ON - mój były już kierownik - że jestem
    > konfliktowy i nie zamierza ze mną współpracować dalej. Taką famę rozsiał o mnie
    > po firmie, że uwierzyl w to i prezes, i kieriownicy pozostałych działów.
    > No ale wracając do początku. Pracowałem w pewnym dziale, którego kierownikiem
    > był ON. W pewnym momencie dostalismy niewdzięczną robotę, a mianowicie poprawić
    > i wdrożyć projekt, który ktoś przed nami zjebał. ON poustawiał zadania i role
    > osób w projekcie tak, że tak naprawdę do końca nie wiedziałem, czym mam się
    > zajmować, za co odpowiadam, i co do mnie należy - no ale to szczegóły.
    > Generalnie cały zgrzyt zaczął się w momencie, gdy w kilku kwestiach nie mogliśmy
    > się dogadać. Próbowałem ustalić pewne rzeczy, wyjaśnić, jaka jest moja rola w
    > projekcie na co słyszałem tylko, że jestem strasznie konfliktowy i kłótliwy.
    > Jakakolwiek próba merytorycznej rozmowy z NIM kończyyła sie tym, że słyszałem
    > tylko ogólniki na temat mojej osobowości i tego typu.
    > ON przyszedł do firmy sporo po mnie. Na początku był przynieś - podaj -
    > pozamiataj za małe pieniądze. Wszyscy myśleli, ze to kolega prezesa, bo tak się
    > z nim spoufalił, że wręcz klepali się po ramionach na korytarzu, co chwilę
    > przesiadywał w jego pokoju, szybko awansował na kierownicze stanowisko nie mając
    > pojęcia o kierowaniu projektem.
    > W zespole mieliśmy takiego kolegę, który już kilka lat pracował w firmie, miał
    > łeb nieziemski, ale był skromny i nie wychylał sie. Za to ON jak tylko usłyszał
    > od niego jakiś pomysł, zaraz leciał z nim do prezesa i przedstawiał jako swój.
    > Potem dowiedziałem się od kilku innych kolegów, że ON jest strasznie fałszywy,
    > egoistyczny i jest typowym przykładem wazeliniarza i podpierdalacza - klepiąc
    > kogoś po plecach, potrafił mu wbić nóż pod żebro.
    > Zastanawiałem się, czy to może ze mną jest coś nie tak, czy to może ja wywołałem
    > ten konflikt. Ale przypomniałem sobie historię, jak jeszcze moim kierownmikiem
    > był X. X nie byl lubiany w firmie - był pracoholikiem, nie saanował ludzi, nie
    > umiał z nimi rozmawiać ani nimi zarządzać. Kiedyś strasznie mnie wkurzył tym, że
    > dezorganizuje mi pracę. Już chciałem iść z tym do prezesa ale sobie myślę, że
    > poważni faceci tak problemów nie rozwiązują. Umówiłem się z nim na rozmowę.
    > Przedstawiłem mu, co mi się nie podoba, on przedstawił swoje racje, znaleźliśmy
    > wyjście z sytuacji i od tamtej pory był spokój, a prezes nie musiał nic o tym
    > sporze wiedzieć. X kilka miesięcy później odszedł z firmy.
    > Dziś przyszedłem do firmy pożegnać się z kilkoma dobrymi kumplami, z którymi
    > pracowałem ładnych kilka lat, i pozabierać swoje rzeczy. Przy okazji
    > postanowiłem zamienić kilka słów z NIM. Powiedziałem mu, że zachował się
    > niepoważnie, że sposobem na rozwiązywanie konfliktów nie jest pozbywanie się
    > osób, z którymi się nie zgadzamy - tym bardziej, że ani razu nie udało mi się
    > porozmawiać z NIM konkretnie o przyczynach spięć. Jako odpowiedź usłyszałem
    > tylko coś w rodzaju "jeśli ta dyskusja ma do niczego nie prowadzić, to szkoda mi
    > czasu na nią". Na odchodnym zapytał, czy wychodzę, więc stwierdziłem, że ide
    > jeszcze do prezesa zamienić dwa słowa. Widziałem, jak kieruje swoje kroki do
    > pokoju prezesa więc rzuciłem w jego stronę "ja potrafię porozmawiać z prezesem
    > sam, nie potrzebuję Twojej asysty". Mimo to wlazł do pokoju prezesa i uprzedził
    > go, w jakim celu idę ...
    > Później poprosiłem o krótką rozmowę kierownika innego działu - swoją drogą
    > naprawdę kompetentnego faceta, i żałuję, że nie było mi dane z nim
    > współpracować. Zgodził się, zapytałem go o klika kwestii związanych z moim
    > odejściem. Gadaliśmy może z 20 minut, gdy nagle wszedł ON - a gadaliśmy w salce
    > konferencyjnej, i była wywieszona tabliczka "zajęte". I do mnie z tekstem, o
    > czym my tu gadamy i dlaczego tamtemu kierownikowi czas zabieram. Mi zrobiło się
    > głupio, wyszedłem, i wychodząc usłyszałem, jak ON toczy na korytarzu dyskusję z
    > tym kierownikiem, z którym rozmawiałem na temat tego, o czym i po co
    > rozmawialiśmy. Jak dla mnie ON pokazał całe swoje drugie ja.
    >
    > Ale się rozpisałem ;) Powiedzcie mi, skąd tacy wazeliniarze, podpierdalacze i
    > dupowłazy się biorą? Pracowałem już w kilku firmach i w każdej znalazł się ktoś,
    > kto jako sposób na zrobienie "kariery", wygryzienie kogoś, zdobycie zaufania u
    > przełożonych, stosował podobne świńskie praktyki. I dlaczego prezesi firm dają
    > się wkręcać w takie intrygi. Mi się po prostu rzygać chce, jak sobie teraz o NIM
    > pomyślę.


  • 66. Data: 2014-03-30 11:03:46
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: "tusk, donald tusk" <N...@g...pl>

    zapraszam Cię i innych na stronę którą projektuję:
    dupostrzelcommowimynie.eu...

    mnie też podpierdolił jeden i wyleciałem, wcześniej dyskutował ze mną, że
    jak jestem zatrudniony jako elektronik to mam pracować też jako
    informatyk... nawet podobno zmienił mi zakres obowiązków... a co u niego?
    został kierownikiem, dostał nową prace w szkole i do tego jest jakimś
    serwisantem w firmie swoiego znajomego... tusk się kłania.


  • 67. Data: 2014-03-30 17:09:54
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: "Stokrotka" <o...@g...pl>

    Jakiś jesteś naiwny. Mnie __klika__ razy podbnie wywalano z roboty , i mi
    nie pszyszło do głowy iść z tym do szefa, a jeśli, to by świadomie i z
    premedytacją komuś zaszkodzić.

    1. Sprawdź czy wolno cię było zwolnić. Jeśli miałeś normalną umowę o pracę
    na czas nieokreślony , w opisanej sytuacji nie było możliwości by zwolnić
    cię zgodnie z prawem. Możesz o to zapytać w inspekcji pracy.

    2. Skoro cię zwolnili, to mieli zamiar cię zwolnić, byli i są świniami, i
    nie ma o
    czym rozmawiać ze świniami, bo się tylko ubabrasz błotem. Szkoda czasu.

    3. Uważam, że najbardziej prawidłowo postępowałam się za ostatnim razem , w
    Warcie.
    Gdy otszymałam wypowiedzenie, było to dla mnie szokiem, zwłaszcza dlatego,
    że byłam zwalniana niezgodnie z prawem już 2 razy u mowy na czas
    nieokreślony i doskonale wiedziałam co z tego wynika,
    ZROZUMIAŁAM ŻE TO SIĘ NIGDY NIE SKOŃCZY, ŻE MAM WILCZY BILET,
    a także lepiej niż zwalniający mnie ludzie wiedziałam z czego to zwolnienie
    wynika.
    Mimo, że obiecano mi pszy rekrutacji, że po umowie na okres prubny będzie
    umowa na czas określony, a potem na nieokreślony, po prawie roku pracy mniej
    więcej od grudnia lub listopada spodziewałam się zwolnienia, co wynikało z
    min szefostwa. Zdziwiłam się, że nic się nie dzieje.

    Wypowiedzenie wręczono mi rano na około 2 tyg pszed końcem umowy na czas
    określony, około połowy kwietnia. Podobno było niezgodne z układami
    zbiorowymi ze związkami zawodowymi.
    Zaczęłam działać od razu: naskarżyłam gdzie się da : do związkuw, do
    szefostwa
    innyh działuw, i wzięłam dzień urlopu na żądanie.
    Poszłam do medyka dostałam zwolnienie ze względu na złe EKG.
    Odpoczęłam i pszygotowałam się. Na ostatnie dni pracy wybrałam się z
    dyktafonem.
    Położyłam go tuż pod blatem biurka, wysoko na bladzie podbiurkowej szafki.
    Bezpośredni pszełożony, nie będący nim formalnie ale samozwańczo (dział był
    3 osobowy, a w strukturze organizacyjnej 5 osobowy, 2 osoby pracowały gdzie
    indziej i nie miałam z nimi kontaktu i to jedna z nih była formalnie szefem)
    podszedł i nastąpiła rozmowa, nagrałam ją (trwała 1min i 46s):
    "
    [Pietrasik Stanisław:] - Nie mam żadnych zastrzeżeń co do pracy
    merytorycznej pani,
    pani [moje imię].
    Mówiłem, prosiłem, bo to z różnych
    względów .
    Decyzja [zwolnienia] nie należała do mnie.
    Krótko mówiąc, ja naprawdę przedstawiałem
    panią ,
    oprócz trudności komunikacyjnych,
    od strony merytorycznej w bardzo dobrym
    świetle.
    Tylko, to musiałem to powiedzieć, żeby
    pani wiedziała na ten temat,
    że nic zakulisowo się nie dzieje.
    To jest, ta decyzja była niewzruszona
    dyrektora Stańczaka.
    [Stokrotka:] - Jeżeli to jest nie zakulisowo, to dlaczego nie podano mi
    powodu ?
    [Pietrasik Stanisław:] - To już ode mnie nie zależy. Niech pani zauważy...
    [Stokrotka:] - To niech pan nie mówi "nie zakulisowo",
    to niech pan nie mówi za dyrektora
    Stańczaka...
    [Rozmowę przerwał krótki telefon do p. Pietrasika]
    [Pietrasik Stanisław:] - Halo, słucham , Pietrasik.
    [Pietrasik Stanisław:] - Nie, ja wielokrotnie mówiłem, ale to już jest,
    ja nie wręczałem pani "nie przedłużenia"
    [umowy]
    czy jakiegoś pisma i tak dalej.
    Mnie tylko poinformowano, w dniu, w którym
    pani otrzymała.
    Natomiast wcześniej sygnalizowała [-ła?]
    mi ten fakt.
    Ja wielokrotnie rozmawiałem na ten temat,
    tak jak mówiłem.
    [Stokrotka:] - Jakie panu uwagi wcześniej sygnalizowano,
    bo mi nikt nic wcześniej nie sygnalizował
    ?
    [Pietrasik Stanisław:] - Nieee , sygnalizowano mnie fakt tego typu, że, w
    pewnym momencie
    dyrektor Stańczak powiedział, że nie
    przedłużono tej umowy.
    [Stokrotka:] - To dlaczego pan, skoro pan wiedział, nie poinformował
    mnie o tym ?
    [Pietrasik Stanisław:] - Ale chwileczkę, JA MIAŁEM ZAKAZ ROZMAWIANIA O TYM.
    [Stokrotka:] - Czy pan to potwierdzi przy dyrektorze Stańczaku ?
    [Pietrasik Stanisław:] - Co jaa? Ale niech pani zauważy...
    [Stokrotka:] - No to ja się zapytam.
    "
    Niespodziewany telefon w środku, sugeruje, że moja rozmowa i pomieszczenie
    były podłuhiwane, pewnie pszez pszyjaciela Pietrasika, bo pszecież rozmowa
    posuwała się w złym dla niego kierunku.

    Bezpośrednio po tej rozmowie zrobiłam niewyobrażalny błąd: wyszłam i
    pozostawiłam dyktafon z kasetą pod blatem biurka.
    Windą dostałam się wiele pięter wyżej do Stańczaka , by się zapytać - jak
    obiecałam w ostatnim zdaniu.
    Ta rozmowa mimo, że kilku.zdaniowa była dla mnie trudna, bo należało tak ją
    pszeprowadzić by wyszło szydło z worka.
    Stańczak zapszeczył słowom Pietrasika, powiedziałam, że mam to nagrane,
    wtedy Stańczak wziął telefon....
    Ja zaś nie czekałam, biegiem do windy, do dołu....na dole w windzie minęłam
    znudzonego Pietrasika. Odethnęłam, kaseta jest bezpieczna, i była. Dyktafon
    włożyłam do torby, kasetę do bielizny.

    W domu rozmowę spisałam. W robocie nielegalnie pszekierunkowano mi telefon,
    nielegalnie bo nie upszedzono o tym i nie można się było ze mną skontaktować
    ( a szukałam roboty itp).
    W następnym dniu pracy treść rozmowy jak wyżej wysłałam do całego Biura
    Informatyki.
    To co działo się dalej opisałam w kolejnym mejlu już z prywatnego konta:
    "
    Po wysłaniu poprzedniego e-maila Stańczak odciął mi dostęp do poczty
    elektronicznej.
    Dlatego wiadomość wysyłam z prywatnego konta.

    A było tak:
    Odebrałam w Outlooku powiadomienie, że Stańczak przeczytał wiadomość
    "Rozmowa Dobrze Zapoamiętana".
    Chwilę później wpadł do pokoju, w którym pracuję (chyba był wściekły) i
    krzyknął, że mam przeresetować komputer,
    bo zabrał mi dostęp do poczty elektronicznej, ze względu na rozsyłanie
    wiadomości POUFNYCH.
    - Jakie wiadomości poufne rozsyłam ? - spytałam się.
    - Stawkę
    - Swoją stawkę mogę powiedzieć każdemu, nie wolno mi mówić o zarobkach
    innych.

    Potem wypadł .
    !!! Jeśli w tym czasie kogokolwiek na czwartym piętrze "ochrzanił" to
    informuję : Na pewno nie było to moim celem. !!!
    Znów wpadł .
    Sprawdził czy przeresetowałam komputer,
    i dopytywał się czy nie mam drugiego .

    Warto było obejrzeć reakcję Stańczaka.
    Szkoda, że nie miałam ze sobą aparatu fotograficznego.

    Pietrasik tego dnia był na urlopie, a następnego dnia rano przyszedł do
    pracy wcześniej ode mnie
    i niestety nie widziałam jego reakcji.

    A co teraz będzie?
    Stańczak odetnie mi dostęp do internetu.
    Czy każe mi przeresetować prywatny komputer w domu?
    "
    Stańczak był wściekły , połowę metra wyższy ode mnie, wiedziałam , że ma hęć
    mi pszyłożyć,
    oddałabym, o ile bym się wcześniej zdrapała z wykładziny.

    Mejla planowałam wysłać z kawiarni internetowej po drodze sprawdziłam gdzie
    jest i kiedy czynna, ale dało się z roboty.
    Z powodu odcięcia mi sieci, wpisałam dyrektorom do odciętego mi także
    systemu kadrowego ogromne kary.

    W ostatnim dniu pracy wezwał mnie Karoń (jeszcze wyżej od Stańczaka), bo mu
    się nie podobało używanie pocztowej prywatnej skszynki i wysyłanie mejla na
    służbowe adresy ludzi z BI. "To było ściśle związane ze stosunkiem pracy"
    odpowiedziałam, w środku miałam satysfakcję, że on ma kłopoty i jest
    zdenerwowany.

    W międzyczasie, w ciągu kilku zaledwie dni pracy byłam u Tibo - naczelnego
    Francuza także by się poskarżyć i także mu powiedziałam, że mam rozmowę
    nagraną, nie do końca wiem czy zrozumiał wszystko, bo rozmowa była po
    angielsku, ale byłam pszygotowana.
    Naskarżyłam także do kadr wyższyh do p. Czarzasty na Biuro Informatyki, coś
    o nie wpisywaniu wyjść.
    I nie pamiętam gdzie jeszcze.

    W odpowiedzi Warta okradła mnie : wpłacili na konto 100zł mniej wypłaty niż
    napisali na kwicie.
    Dodatkowo nie wpisali mi pracy w warunkah szkodliwyh na świadectwie pracy,
    mimo, że pracowałam pszy monitorku jonizującym wielkości telewizora.

    Kradzież zauważyłam dopiero rok po tym , rozliczając PITa.
    Naskarżyłam do inspekcji, pojawiły się głuhe telefony w środku nocy.
    Poszłam do sądu.
    Sąd (Adam Oleszko) nie pszyznał mi racji, sąd był kapturowy,
    istotą był ___raport inspekcji kturego sędzia zabronił mi oglądać___ i nigdy
    go nie czytałam,
    nie pozwolono mi się odezwać,sąd zasądził mi 1 000 zł kary.
    Pieniądze wpłaciłam w dniu ostatniej rozprawy.
    Dostałam informację z sądu listowną, że należy pieniądze odebrać.
    Odebrałam mimo, że z trudem, bo kasa nie hciała wypłacić, ale wypłacicli po
    3-4h czekania.
    Wyroku niestety nigdy nie otszymałam , mimo, że czekałam na niego i odbieram
    jeszcze długo ponad rok korespondencję.

    Uważam, że tak należy. Nie tylko łajdak ma wiedzieć , że jest łajadkiem , bo
    bycie łajdakiem dla łajdaka jest pszyjemne.
    WSZYSCY mają wiedzieć kto jest łajdakiem.
    I łajdak ma mieć niepszyjemności za swoje łajdactwo , ile się da.

    --
    http://ortografia.3-2-1.pl/ w zakładce 'inne' syntezator mowy czytający
    cyrylicę GdakMini2_01 i program dietetyczny Ananas1_3d
    (tekst bez: ó, ch, rz i -ii) Ortografia to NAWYK, często nielogiczny,
    ktury ludzie ociężali umysłowo, nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.


  • 68. Data: 2014-03-30 18:14:57
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: "tusk, donald tusk" <N...@g...pl>

    ciekawa jest wymiana opinii wśród tuskowych kolesi... coś wiesz Koleżanko na
    ten temat?


  • 69. Data: 2014-03-30 19:08:56
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: "Stokrotka" <o...@g...pl>


    > ciekawa jest wymiana opinii wśród tuskowych kolesi... coś wiesz Koleżanko
    > na
    > ten temat?

    Nie wiem, ale nie wiem o co idzie?

    --
    http://ortografia.3-2-1.pl/ w zakładce 'inne' syntezator mowy czytający
    cyrylicę GdakMini2_01 i program dietetyczny Ananas1_3d
    (tekst bez: ó, ch, rz i -ii) Ortografia to NAWYK, często nielogiczny,
    ktury ludzie ociężali umysłowo, nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.



  • 70. Data: 2014-03-30 19:25:05
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: "tusk, donald tusk" <N...@g...pl>

    nic tylko pytałem, ciekawi mnie jak takie ścierwo później robi
    poszkodowanemu opinię...

strony : 1 ... 6 . [ 7 ] . 8


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1