eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCo to są znajomości? › Re: Co to są znajomości?
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
    ews.icm.edu.pl!news.k.pl!news.tkmedia.pl!news-1.feed.trzepak.pl!news.magma-net.
    pl!not-for-mail
    From: Paweł Pollak <s...@m...pl>
    Newsgroups: pl.praca.dyskusje
    Subject: Re: Co to są znajomości?
    Date: Sat, 23 Nov 2002 12:53:48 +0100
    Organization: Magma Systemy Komputerowe http://www.magma-net.pl
    Lines: 89
    Message-ID: <arnqfq$nv4$1@cs.magma-net.pl>
    References: <arh76a$jvf$1@cs.magma-net.pl>
    NNTP-Posting-Host: nervosol.magma-net.pl
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: cs.magma-net.pl 1038052666 24548 62.233.143.246 (23 Nov 2002 11:57:46 GMT)
    X-Complaints-To: u...@n...magma-net.pl
    NNTP-Posting-Date: Sat, 23 Nov 2002 11:57:46 +0000 (UTC)
    X-Priority: 3
    X-MSMail-Priority: Normal
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2720.3000
    X-MIMEOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.praca.dyskusje:63781
    [ ukryj nagłówki ]

    Przeczytałem dyskusję, jaka rozpętała się w odpowiedzi na mój post i muszę
    powiedzieć, że reakcja bezrobotnych mnie nie dziwi, no może poza chamstwem,
    ale to właściwie też może być jedna z przyczyn braku pracy, bo ostatecznie
    kto chce zatrudniać faceta, który w sprawach spornych nie umie sięgnąć po
    inne argumenty jak "masz w ryja" i "pierdolisz banialuki".
    Reakcja bezrobotnych nie dziwi mnie, bo tylko potwierdza moją (i nie tylko
    moją) diagnozę, że bezrobocie to jest mentalność, a nie stan. Człowiek,
    który straci pracę, formalnie bezrobotny, ale niemający mentalności
    bezrobotnego, szybko znajduje sobie nową, choć niekoniecznie etat, vide:
    czwartkowy reportaż "Wyborczej" jak zarabiają "bezrobotni". Inna sprawa, że
    dla mentalnie bezrobotnego praca to nie zajęcie, za które dostaje się
    pieniądze, tylko ciepły etacik najlepiej z gwarancją zatrudnienia do końca
    życia.
    W swoim poście starałem się wykazać, że postrzeganie znajomości w dawnym
    komunistycznym sensie, gdzie faktycznie tylko partyjne koneksje decydowały o
    awansach, i mylenie ich ze znajomościami typu rekomendacja jest
    anachronizmem oraz że rekomendacje nie są niczym nagannym i że można je
    zdobyć. Nigdzie przy tym nie twierdziłem, że takie rekomendacje są gwarancją
    pracy. Oczywiście do mentalnie bezrobotnych to nie dotarło, dlatego że dla
    nich brak owych znajomości nie jest realną przeszkodą - przyczyny leżą w
    nich samych - tylko wygodnym usprawiedliwieniem, podnoszącym na dodatek
    samoocenę: no bo skoro winne są okoliczności, na które nie mam wpływu, to
    znaczy, że nie jest ze mną tak źle. Oni nie przyjmują do wiadomości, że
    kontrkandydat mógł po prostu być lepszy od nich. Nic dziwnego, że post
    burzący tę samoocenę spotkał się z taką agresją. Tylko że to jest ślepa
    uliczka. Bo
    utwierdzając się w wyimaginowanych przyczynach braku pracy, wcale nie
    ułatwia się jej znalezienia. To jak z chorobą: żeby leczyć, trzeba najpierw
    zdiagnozować przyczyny. Upieranie się, że raka płuc mamy dlatego, że za
    oknem jest zanieczyszczone powietrze, a nie dlatego, że palimy papierosy,
    nie pozwoli nam tego raka płuc wyleczyć, co najwyżej umrzemy w przekonaniu,
    że zawinili inni, nie my. Nic dziwnego więc, że bezrobotni rzucili się do
    udowadniania, że jednak znajomości, tylko znajomości i nic więcej poza
    znajomościami. Metodą przykładów, co przypomina udowadnianie, że wszystkie
    samoloty spadają, bo w gazetach ciągle piszą o spadających samolotach, a o
    tym, żeby jakiś doleciał, to już nie. Kontrprzykłady, w tym przykłady ludzi,
    którzy dostali pracę bez żadnych rekomendacji czy znajomości, zwyczajnie z
    ogłoszenia na podstawie posiadanych kwalifikacji, na bezrobotnych nie
    robią wrażenia, jak i również całkowite nieprawdopodobieństwo ich własnych
    przykładów. No bo jaki człowiek przy zdrowych zmysłach zatrudnia na
    stanowisko
    specjalisty głupiutką blondynkę? Przecież taniej wyjdzie mu wizyta w agencji
    towarzyskiej. Załóżmy, że tacy idioci się zdarzają. Przecież to wymarzona
    okazja, by wystartować z konkurencją, no bo skoro facet prowadzi taką
    politykę zatrudnienia w swojej firmie, to bez trudu wykosimy go z rynku.
    Spodziewam się, że wiele osób w tym miejscu zrobi cięcie i przytoczy mi
    tysiąc powodów, dla których niemożnością jest otworzenie własnej
    działalności gospodarczej i wykoszenie faceta z rynku. I to jest kolejna
    cecha mentalnie bezrobotnych widoczna w tej dyskusji. Bezrobotny napotyka na
    swej drodze tysiące przeszkód i ma tysiące usprawiedliwień, dlaczego nie
    może szukać pracy (w ogóle albo w skuteczniejszy sposób). Np. ma za daleko
    do najbliższego miasta. Koniec kropka. Jest usprawiedliwiony. Człowiek
    aktywny zastanawia się tylko, jak dojechać i dojeżdża. Bezrobotny, nawet gdy
    poda mu się na tacy parę sposobów na dojechanie, skupi się na tym, by
    udowodnić, że te sposoby są jednak nierealizowalne. I ta mentalność
    widoczna jest potem w pracy: taki człowiek ma tysiąc absolutnie
    wiarygodnych usprawiedliwień, dlaczego nie zrobił tego, co miał zrobić. Nic
    dziwnego, że pracodawcy nie chcą zatrudniać bezrobotnych.
    Kolejna cecha mentalnie bezrobotnych to postawa roszczeniowa: nauczyłem się,
    mam dyplom, dajcie mi pracę zgodną z moimi kwalifikacjami. Czysto
    socjalistyczna mentalność. Pracę niestety trzeba sobie znaleźć, a często
    trzeba zacząć dużo niżej, niż wskazywałby na to dyplom. Nawet od mycia
    kibli.
    Ale to jest dla mentalnie bezrobotnego nie do przyjęcia, poniżej jego
    godności. On woli siedzieć na kanapie i żalić się, że taka jedna to znalazła
    pracę przez znajomości. Że przez znajomości, które zyskała dzięki myciu
    kibli, to już bezrobotnemu nie daje
    do myślenia. A jeśli nawet, to dalej się z kanapy nie ruszy, tylko powie, że
    żeby załapać się na mycie kibli też trzeba mieć znajomości (dla tych, którzy
    nie prześledzili dyskusji uważnie: nie konfabuluję, taki głos w dyskusji
    padł).
    Co uderzyło mnie w powyższej dyskusji to też sposób argumentacji strony
    bezrobotnej: chaotyczny, odbiegający od tematu, nieuwzględniający podanych
    faktów, zawierający kuriozalne wręcz oceny rzeczywistości. To też może być
    przyczyna braku czy utraty pracy. Bo jeśli ktoś na jakimś stanowisku nie
    potrafi skupić się na swoim zadaniu, nie ocenia prawidłowo faktów, a
    niepowodzeniami obarcza innych, tylko nie siebie, przez co uniemożliwia
    skuteczne im zaradzenie, po prostu nie wykonuje dobrze swojej pracy.

    Podsumowując: mnie jest rybka, czy znajdziecie pracę, czy nie. Możecie dalej
    tkwić w przekonaniu, że pracę przynosi znajomy bocian, a że wy nie znacie
    żadnego bociana, to już nie wasza wina.

    Paweł
    --
    www.szwedzka.pl



Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1