eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Być szefem swojego kolegi...
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 43

  • 11. Data: 2008-04-27 21:57:19
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:Xns9A8DF1BD18D4CvanvonvenWYTNIJTOint@193.219.28
    .145
    VanVonVen <vanvonven@WYTNIJ_TOinteria.pl> pisze:

    >>> Wydaje mi sie, ze powinienes jasno ustalic granice. Pewnie ucierpi na
    >>> tym Wasze kolezenstwo, lecz w pracy trzeba odlozyc je na bok.
    >> Nie, udzielasz złej rady.
    >> Koleżeństwo to bardzo ważna sprawa. Nie należy go odkładać tylko
    >> chronić i ratować.
    >> To na pierwszym miejscu, nie praca.
    >> O ile w ogóle się da...
    > Jest troche sprzecznosci w Twoim rozumowaniu, poniewaz sam twierdzisz, ze
    > nie ma idealnego kierownika, a tym samym nie da sie wszystkim dogodzic.
    > Z kolezenstwem w pracy jest tak samo.
    > Jesli w pracy na pierwsze miejsce postawisz kolezenstwo (trzeba by je
    > jeszcze porzadnie zdefiniowac) to ciezko bedzie pracowac jako kierownik.
    Nie rozumiemy się trochę. Oczywiście nie ma idealnego kierownika, nie ma też
    idealnego pracownika, nie ma w ogóle nic idealnego, bo wówczas pojęcie
    "idealny" byłoby bez sensu.
    Ale zostawmy filozofię, która jest przecież tylko nonsensownym przelewaniem
    z pustego w próżne.
    Teraz do merituma.
    Fakt, nie da się dogodzić wszystkim. Dlatego trzeba coś wybrać, a żeby
    wybrać trzeba spróbować jakichś metod.
    Koleżństwa, widzisz, nie trzeba definiować, bo ono się definiuje samo, w
    procesie relacji między kolegami.
    Nie ma także obowiązku być kierownikiem, prawda?

    --
    Jotte


  • 12. Data: 2008-04-28 07:19:53
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "tukan" <t...@...onet.pl>

    Any User wrote:
    > Trzeba mu po prostu wyjaśnić, że kolegami jesteście po pracy,
    > natomiast w pracy jesteście po prostu przełożonym i podwładnym. I jak
    > się mu nie podoba bycie podwładnym, to może nim za chwilkę nie być.

    Takim sposobem popsuje klimat w pracy kompletnie, poza tym takie
    kierowanie kimś świadczy, że poza siłą i wyższym stopniem w hierarchii
    nie ma nic do zaoferowania w kwestii zarządzania.



  • 13. Data: 2008-04-28 08:26:28
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "PureFun" <n...@g...com>


    >> A niekiedy słyszę albo "no ok, ale jeszcze tego
    >> _czegoś_tam_ nie skończyłem" - i ta mina. NIe lubię, gdy ktoś ma minę
    >> taką, jakbym skazywał
    >> go na męki, taką ignorancką, bezczelną, brak odpowiedzi, przytaknięcia
    >> głową itd. a on właśnie tak się zachowuje i ciężko mi z nim
    >> dyskutować, bo mam świadmość, że w niektórych dziedzinach jest
    >> bardziej łebski niż ja.
    >
    > Czesto trudno jest zakceptowac innym fakt, ze to nie oni zostali
    > awansowali. Niestety tak to w zyciu bywa.
    > Pamietaj, aby nie brac wszystkiego tak do siebie, emocjonalnie, poniewaz
    > niczego dobrego to nie wrozy.
    >
    > Zadaniem kierownika jest zarzadzanie rowniez osobami, ktore sa w pewnych
    > dziedzinach lepsze od niego. Badz cierpliwy i wyrozumialy. Wedlug mnie ta
    > mina moze nic nie oznaczac, w koncu, tak jak piszesz zadania sa
    > wykonywane.
    >
    > Daj sobie i jemu chwile czasu na zaakceptowanie sytuacji.
    > Z drugiej strony buduj autorytet, badz wyrozumialy, precyzyjnie okreslaj
    > wlasne wymagania (w miare mozliwosci okreslaj terminy oraz podawaj je na
    > pismie) i rozliczaj z nich pracownikow.
    > Staraj sie rowniez sluchac pracownikow, uzyskiwac i dawac informacje
    > zwrotna.

    VanVonVen dobrze prawi, konkretniej przynajmniej ;)

    Prowadzę zespół ok 10 osobowy i również mam w nim osobę, z którą wcześniej
    byliśmy na równoległych stanowiskach.

    Do rad VanVonVena i do tego co sam napisałeś, dodałbym jeszcze, że
    rzeczywiście często jest tak, że kierownik ma pod sobą ludzi pod pewnymi
    względami lepszych od niego. To naturalne i dobrze to o kierowniku świadczy,
    jeśli z takimi ludźmi jest w stanie współrpacować. U Ciebie to na początku
    będzie widać trudne, ale nie ma co się poddawać. Autorytet buduje się długo
    i dobry kierownik nie używa od razu siły/władzy i nie straszy kodeksem
    pracy. Takie podejście tylko pokaże, da pretekst to myślenia drugiej
    stronie, ze nie wiele więcej masz do zaoferowania.

    Zastanów się, czy nie udałoby Ci się wykorzystać dobrych (jeszcze) układów z
    tym kolesiem i pokazać, ze liczysz się z jego zdaniem i doświadczeniem.
    Zastanówicie się razem jak można zoptymalizować prace w dziale i spowodować,
    ze prace zlecone będą wykonywane na czas. Może jest to kwestia ustalenia
    jakiegoś 'dzialowego grafiku', harmonogramu, może próba okreslania terminów
    i czasów realizacji na poszczególne zadania?

    Dobrym pomysłem jest też system raportowania od pracownika do przełożonego.
    Co prawda jeśli tego do tej pory nie było, to może być trudno z
    'przekonaniem' do tego Twojego kumpla.

    Co prawda uważam, ze pewien dystans trzeba zachować pomiędzy pracownikami a
    szefem, ale źle jest jeśli robi się to 'wstecznie', czyli było mniej, teraz
    na siłę i sztucznie wprowadzałbyś tego za dużo i za szybko.

    W pierwszych miesiącach Twojego kierowania skupiłbym się na obserwacji i
    poprawianiu metoda małych kroczków tych rzeczy, które Was obu wcześniej
    wkurzały np. u bylego kierownika. Staraj się mozliwie zaczać od tego, co nie
    będzie miało 'negatywnego' wpływu na kumpla - moze jak zobaczy, że nie
    chcesz tylko przed nim 'popisac się władzą', ale że zależy Ci na rozwoju
    działu w odpowiednim kierunku, to z czasem lepiej będzie znosił Twoje
    polecenia.

    Z samymi natomiast poleceniami i nie wywiązywaniem się w czasie, to też
    postaraj się zastanowić czego to może być przyczyną. Może rzeczywiście jest
    dużo pracy, a w dziale nie ma jakiegoś systemu, który pomoże w
    priorytetyzowaniu? Może poprzedni kierownik robił to za Was?

    Czasem też warto pomyślec nad przesyłaniem zadań mailem, nawet jak siedzicie
    niedaleko siebie, to po rozmowie na jakiś temat można sprawę 'podsumować w
    mailu' z określeniem terminu na kiedy to jest istotne itd. Z czasem, dla
    większych zadań mozna tez pomyslec o 'standardach czasowych' coś jak SLA.
    Np. 'koncepcję do projektu staramy się zamknąć domyśłnie w 3 tygodnie',
    'termin wykonania specyfikacji funkcjonalnej do projektu jest ustalany w
    koncepcji i powinien być później dotrzymany', 'na zapytania od Klientów
    odpowiadamy po max Xh roboczych od zgłoszenia' itd.

    Równiez uważam, ze z czasem, jeśli uznasz np. ze podejście kumpla źle wpływa
    na pozostalych, mlodszych pracownikow (ryzyko iż oni tez zaczną Cię źle
    traktować), to przydałaby się rozmowa Wasza, na spokojnie, w 4 oczy. Staraj
    się tylko wtedy nie 'zarzucać' mu rzeczy o które możesz go podejrzewać czy
    przypuszczać, ale bardziej pogadac, powiedziec jak widzisz pewne rzeczy i
    dać mu się wypowiedziec jak on to widzi.

    Ciężko mi pisac więcej, bo nie znam zbyt wielu szczegółów, ale intuicja
    podpowiada, ze jednak lepiej mieć w tym gościu odobę pozytywnie nastawioną,
    niż wroga. Nie pokazuj się więc możliwie z tym, że jesteś 'szefem', a
    bardziej staraj się słuchać i szukać rozwiązań nie wykorzystujących wyższej
    pozycji.

    Co do fizioloficznych rozważań odnośnie idealnego kierownika, to chyba nie
    to Robertos mial na mysli, czy istnieje czy nie ;) Ale to była chyba jakaś
    metafora ;P. Ideał to cos, to czego się dazy - osoba fikcyjna, jak 'zwykły
    Kowalski'. Może i tego ideau nie ma, ale na pewno sa ludzie bliscy niego,
    mentorzy, a nawet jeśli takich w okolicy nie ma, to do takiego 'ideau' warto
    dążyć.

    Powodzenia, nie zniechęcaj się, jak chceś pogadać - to pisz.

    p.



  • 14. Data: 2008-04-28 13:20:17
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "aser" <t...@s...poczta.fm>


    Użytkownik "Robertos" <a...@x...pl> napisał w wiadomości
    news:fv2k48$p5n$1@nemesis.news.neostrada.pl...
    > Nastał taki moment, że zostałem kierownikiem pewnego zespołu i nagle
    > stałem się szefem kolegi, w międzyczasie doszło dwóch nowych.
    >> Gorzej z tym kolegą, dwa lata ode mnie starszym. Mam wrażenie, że
    > chce pokazać, że to on powinien być moim szefem. Jego humor zależny
    > jest od dnia (zawsze tak miał, ale teraz mnie to drażni):


    normalne , to przecież władza ci odbija ....
    przedtem ci nie przeszkadało teraz przeszkadza, no sam sobie odpowiedz ...
    jak sobie poradzić , trzeba być kierowniku ...tolerancyjny....



  • 15. Data: 2008-04-28 20:46:06
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "Piotrek" <...@...ru>

    > Takim sposobem popsuje klimat w pracy kompletnie, poza tym takie
    > kierowanie kimś świadczy, że poza siłą i wyższym stopniem w hierarchii
    > nie ma nic do zaoferowania w kwestii zarządzania.

    generalnie taki "kierownik" jak sie tak zachowuje(nie mowie o tworcy watku
    tylko ogolnie) to znaczy ze nie ma za grosz autorytetu wsrod zalogi i nie
    potrafi kierowac zespolem.
    jakos w kazdej pracy w jakiej pracowalem mimo ze z niektorymi przelozonymi
    bylem w bardzo dobrych relacjach zawsze wydawanie polecen odbywalo sie na
    zasadzie kolezenskiej.
    w obecnej pracy zdaza mi sie zostac po godzinach bo taka praca i to sie
    odbywa czasami na zasadzie prosby czy mam wolny czas i moge zostac, a potem
    mi dziekuje czy to moj bezposredni przelozony czy jeszcze wyzej czlowiek.
    ani tego nie oczekuje ani nie wymagam bo staram sie byc sumiennym
    pracownikiem i rozumiem ze sa sytuacje kiedy trzeba zostac, ale mimo
    wszystko atmosfera jest na tyle wporzadku ze czasami az sie chce poswiecic:)
    pozatym ludzie ci maja taki posluch i autorytet wsrod pracownikow ze nie
    musza kazac nikomu pod przymusem.
    wystarczy sugestia czy prosba.

    ale to trzeba potrafic pracowac z ludzmi i byc czlowiekiem na poziomie zeby
    moc tak rzadzic zespolem.

    --
    pzdr
    piotrek



  • 16. Data: 2008-04-28 20:48:03
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "Jackare" <1...@p...pl>

    > Czy ktoś mógłby mi coś doradzić, jak zarządzać takimi typami ?
    > Nie chcę doprowadzić do sytuacji że mu powiem "słuchaj, czemu ze mną w
    > ogóle dyskutujesz?" itd. itp. Nie chcę kompletnie psuć klimatu w pracy.
    Ten typ to twój kolega. Znasz go wiesz o nic nieco więcej niż my wszyscy
    tutaj razem wzięci.
    Jeżeli coś zgrzytnęło z powodu Twojego awansu a Ty chcesz to stanowisko
    utrzymać musisz z umiec wykorzystać tą sytuację dla osiągnięcia dwóch celów
    utrzymania waszego koleżeństwa i utrzymania rzeczywistej pozycji
    kierowniczej.
    Kilka rad:
    1. Nie traktuj nikogo z góry i nie wywyższaj się. Zwłaszcza wobec kolegów.
    Jesteście takimi samymi ludźmi, kolegami, pracownikami firmy.
    2. Nie pozwól aby woda sodowa uderzyła ci do głowy. Twój status może być
    chwilowy: dziś jesteś szefem, jutro możesz być podwałdnym i to prawdziwej
    kanalii
    3. Przeanalizuj dokładnie całą sytuację. Czy kierownictwo firmy nie chciało
    przy pomocy Twojego awansu osiągnąć jakichś innych celów, np podzielenia
    zgranego zespołu na "my i oni", wprowadzenia wewnętrznej konkurencji itp.
    Czy to się już nie dzieje i czy nie zostałeś w to wmanipulowany bez
    możliwości rzeczywistego kierowania sytuacją.
    4. Wiedza merytoryczna w zakresie przedmiotu działania firmy to nie wszystko
    na stanowisku kierowniczym. Będąc kierownikiem stajesz się politykiem -
    jesteś zawsze pomiędzy młotem(interesem firmy lub jej kierownictwa) i
    kowadłem (interesem Twoich pracowników i własnym) i musisz zacząć odnosić
    zwycięstwa przez budowanie odpowienich kompromisów. Pointeresuj się nieco
    podstawami psychologii. Zdefiniuj typy charakterów z którymi pracujesz.
    Poznaj potrzeby i priorytety twoich najbliższych współpracowników.
    5. Jeżeli zależy ci na dobrej współpracy i zachowaniu koleżeńskich relacji z
    obecnymi podwładnymi musisz ich "kupić". Oni nie mogą mieć poczucia krzywdy
    że awansowałeś Ty a nie oni. Powinni mieć wręcz wrażenie że Twój awans także
    ich ciągnie w górę. Kupić ich możesz na kilka sposobów: dać podwyżkę, dać
    więcej samodzielności, dać swobodę podejmowania decyzji w ich obszarach
    kompetencyjnych, rozwijać ich kreatywność i samodzielność, rekomendować do
    awansów, awansować na poziomie komórki organizacyjnej którą kierujesz (n
    zmienić strukturę, ustanowić team leaderów itp), wysyłać ich na szkolenia.
    Wszystko to musi iść w zgodzie z interesem firmy i mieć oczywiście realne
    granice bo inaczej popłyniesz w myśl zasady "kto ma miękkie serce musi mieć
    twardą dupę". W tym wszystkim sam musisz być wiarygodny, prawdziwy i trzymać
    się normalnych ludzkich zasad co sprowadza się przede wszystkim do
    dotrzymywania słowa i interesowania się sprawami Twoich ludzi.. Kiedy
    trzeba, musisz powiedzieć "Nie" twoim szefom i stanąć za swoimi ludźmi. Nie
    pozwól swoim przełożonym wtrącać się bezpośrednio w zakres Twoich
    kompetencji, np wydawać polecenia Twoim podwładnym. Jeżeli taka sytuacja ma
    miejsce i nie da sie tego zmienić - wycofaj się z tego stanowiska bo właśnie
    wpadłeś w bagno. Zasada jest taka że beirzesz pełną odpowiedzialność ale
    tylko za to na co masz pełny wpływ. Jeżeli go nie masz i wiesz że nie
    będziesz go miał - wycofaj się i zrezygnuj. Ucz się także od ludzi,
    zwłaszcza tych którzy w sprawach merytorycznych są lepsi od Ciebie- tu już
    masz taką możliwość. Twoi podwładni muszą czuć twoje wsparcie i muszą
    wiedzieć że mogą przyjść do Ciebie ze wszystkim - każdy pracownik ma prawo
    mieć jednego przełożonego. Nie możesz i nie powinieneś np zbywać ludzi
    tekstami typu: "ja tu nic nie mogę, po podwyżkę musisz iść sam do prezesa i
    z nim rozmawiać" To właśnie Ty jesteś od załatwiania trudnych spraw
    pracowników i nie możesz ich posyłać do swoich przełożonych, chyba że chcą
    złożyć skargę na Ciebie. Nigdy nie blokuj im tej możliwości bo zbudują
    koalicję i wykurzą Cię nim się obejrzysz.
    6. Zawsze bądź krok do przodu przed Twoimi podwładnymi: interesuj się ich
    sprawami, rozmawiaj, rozmawiaj, rozmawiaj. O wyciąganiu konsekwencji
    rozmawiaj zawsze tylko w cztery oczy, doceniać staraj się zawsze na forum
    grupy pracowników, niech inni widzą że sukcesy są celebrowane i każdy
    pracownik może coś osiągnąć i zostanie to zauważone. Poza tym "świętowanie"
    sukcesu uskrzydla pracowników i sprawia że im "się chce". Ważne aby nie
    przeginać i nie robić z tego bufonady - są ludzie którzy tego zwyczajnie nie
    lubią i na takich podziała to deprymująco zamiast motywować. Dobrze jest
    znać różne ważne dla Twoich pracowników sprawy, np daty urodzin i wysłać
    choćby maila z życzeniamilub złożyć je osobiście. To naprawdę potrafi bardzo
    wiele zdziałać
    7. Stale analizuj sytuację. Ciągle sprawdzaj czy metody i sposoby których
    używasz są adekwatne i odpowiednie. Nie trzymaj się kurczowo przyjętych
    schematów. Gdy tylko coś przestaje się sprawdzać - zmieniaj to. Ty musisz
    kreować sytuację a nie ona Ciebie. Nie bądź typem kierownika który ciągle
    siedzi w pokoju i nie ma dla nikogo czasu. Jeżeli zostałeś kierownikiem,
    poświęć się kierowaniu i nie wykonuj pracy operacyjnej bo nie wyrobisz i nie
    będziesz dobry ani w jednym ani w drugim. Stale analizuj sytuację
    pracowników, sprawdzaj czy są na stanowiskach które pozwalają wykorzystać
    ich najlepsze umiejętności, nie łataj dziur ludźmi którzy nie nadają się lub
    nie chcą wykonywac określonych czynności, czyli do sprzątania pokoi
    zatrudnij sprzątaczkę lub firmę zewnętrzną a nie karz sprzątać biurek
    inżynierom "w ostatnich 10 minutach pracy"
    8. Stosuj jasne, jednoznaczne i czytelne kryteria. Niech każdy wie za co,
    dlaczego, co należy poprawić, zmienić itd. Nie stosuj uogólnień "ty zawsze",
    "ty nigdy" "wy wszyscy", "za całokształt" Ludzie powinni znać kryteria i
    skalę w jakiej są oceniani. W ten sposób i Ty i oni będziecie wiedzieć co i
    wjaki sposób zmieniać, doskonalić czy czego zaniechać. Zadania dla ludzi
    powinny być ambitne ale możliwe do zrealizowania. Nie upieraj się przy
    swoich pomysłach na siłę - słuchaj ludzi mają często bardzo dobre pomysły.
    Podkreślaj że to są ich pomysły i doceniaj ich za to. Nigdy nie
    przywłaszczaj i nie przypisuj sobie czyichś pomysłów. Nigdy przenigdy bo to
    jedna z największych krzywd jakie można zrobić współpracownikom.
    9. Wprowadzane zmiany powinny lub wrecz muszą mieć sens i cel. Ludzie muszą
    wiedzieć i czuć do czego one prowadzą i czemu służą. Wyjaśnienie "bo tak"
    lub "bo ja tak postanowiłem" wzbudzą tylko opór. Jeżeli ludzie będą wiedzieć
    co jak i po co - będziem miał w nich sojuszników i wsparcie.
    10. Eliminuj cwaniaków i manipulatorów bez litości. Ludzie muszą wiedzieć że
    to nie popłaca. Przykład: jeżeli ktoś pali np 10 papierosów w ciągu 8
    godzinnego dnia pracy, to pracuje ok 70 minut mniej niż inni i np narzeka że
    nie wyrabia się z pracą bo ma jej tak dużo. Przy pracy nakładczej ludzie
    będą to doskonale widzieć i czuć "on pracuje godzinę mniej niż ja a dostaje
    takie same pieniądze" Palacze to złodzieje czasu. To oczywiście tylko
    przykład, bo na wielu stanowiskach palenie bądź niepalenie nie będzie miało
    żadnego znaczenia a cwaniactwo będzie miało inne oblicza, np wiszenie dwie
    godziny dziennie na telefonie czy siedzenie na czatach lub innym usenecie
    ;))) gdy inni pracują.
    11. Musisz mieć świadomość ze zawsze mogą znaleźć się malkontenci lub
    sabotażyści bez powodu. Tacy ludzie nigdy nie będą zadowoleni i zawsze będą
    narzekać - taką już mają destrukcyjną naturę. Tu zawsze muisz podejść
    indywidualnie ale ze świadomością że Twoim zadaniem nie jest uszczęśliwianie
    świata i dogadzanie absolutnie wszystkim. Nigdy nie będzie tak że wszyscy
    będą Cię kochali, ale o tym mówi pkt 7. Zawsze musisz patrzeć na interes
    frmy bo za to Ci płacą i na podstawie realizowania interesów firmy jesteś
    oceniany.
    Tyle na początek, więcej nie chce mi się pisać bo to temat rzeka i moznaby
    tak bez końca.
    --
    Jackare


  • 17. Data: 2008-04-29 07:49:58
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "Pikpok" <z...@b...pl>

    > Tyle na początek, więcej nie chce mi się pisać bo to temat rzeka i moznaby
    > tak bez końca.
    > --
    > Jackare
    >

    Jackare, dawno już nie czytałem tak sensownego i rzeczowego posta w usenecie. To
    powinno wisiec nad biurkiem każdego kierownika :)


    Pikpok


    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 18. Data: 2008-04-29 15:21:29
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "entroper" <e...@C...spamerom.poczta.onet.pl>

    Użytkownik "Jackare" <1...@p...pl> napisał w wiadomości
    news:fv5djq$508$1@nemesis.news.neostrada.pl...

    > 4. (...) Będąc kierownikiem stajesz się politykiem -
    > jesteś zawsze pomiędzy młotem(interesem firmy lub jej kierownictwa) i
    > kowadłem (interesem Twoich pracowników i własnym)

    ... a raczej pomiędzy młotem, kowadłem i jakimś trzecim ciężkim przedmiotem
    atakującym z trzeciej strony - bo interes własny kierownika z interesem jego
    podwładnych szybko się rozbiegnie...

    BTW, bardzo pouczający dla autora wątku powinien być punkt 3. Wiąże się też
    ładnie z powyższym.

    e.


  • 19. Data: 2008-04-29 16:13:59
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "Jackare" <1...@p...pl>

    >
    > BTW, bardzo pouczający dla autora wątku powinien być punkt 3. Wiąże się
    > też
    > ładnie z powyższym.
    >
    punktem 3 realizuje się szybkie reorganizacje i niepopularne zmainy związane
    z możliwością buntu załogi lub zmianę organizacji pracy, czy ogólnie
    dyscypliny przez wprowadzenie zamordyzmu. Na stanowiska kierownicze powołuje
    się kobiety, najczęściej o niskich kompetencjach i małym stażu pracy.
    Kobieta to taka modliszka. Ma wprogramowane w podświadomości "PRZETRWAĆ ZA
    WSZELKĄ CENĘ" i ten model doskonale się sprawdza. Kobitki realizują cele
    zarządu za wszelką cenę i po trupach choćby były to cele najgłupsze (mały
    staż i niskie kompetencje nie pozwalają tego ocenić a instynkt przetrwania
    pobudzony awansem zawodowym (i w ich mniemaniu społecznym) każe wykonywac
    ślepo to co zostało nakazane). Możecie mi wierzyć. Byłem świadkiem
    rozwalania całych działów taką metodą. Poważni goście, wyjadacze w swoich
    specjalnościach poczatkowo próbowali realizowac polecenia "kierowniczek",
    ale szybko dochodzilo do tego że rezygnowali z trwania w głupocie. Kto nie
    zrezygnował sam, na tego kobitka znajdowała lub budowała "haka" i wylatywał
    mniej lub bardziej przyjemnie (grzebanie w mailach, ścisłe ewidencjonowanie
    wejść/wyjść co do minuty, żerowanie na nieznajomości KP). Firma nie musiała
    dawać wypowiedzeń i płacić odpraw. Trwało to dopóki zarząd nie uznał że
    zmiany zostały wprowadzone, firma zreorganizowana. Wtedy dziękowano kobitkom
    jakąś premią i kopano je w tyłek, ale one i tak były zadowolone bo
    odchodziły z "kierowniczym" świadectwem pracy. A kopano je w tyłek bardzo
    perfidnie, nieraz takimi metogami jakie im kazano stosować lub całkiem
    otwarcie, np nie przedłużając czasowej umowy.
    Nie mam nic przeciwko kobietom, ale widząć tę metodę wiem, że gdybym chciał
    wywrócić swoją firmę do góry nogami nie brudząc przy tym rąk- zatrudniłbym
    do tego takie właśnie kobitki. Awans przesłania im wszystko, potem można
    manipulowac jak się chce i ile się chce. Są tez tacy co te manipulacje
    przenoszą na grunt pozazawodowy jak suka da, to pies weźmie) ....
    --
    Jackare


  • 20. Data: 2008-04-29 16:24:16
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: tbird <n...@n...net>

    Robertos wrote:
    > Nastał taki moment, że zostałem kierownikiem pewnego zespołu i nagle
    > stałem się szefem kolegi, w międzyczasie doszło dwóch nowych.
    >
    > Delegowanie zadań dla osób, z którymi wcześniej się nie znałem nie sprawia
    > mi problemu. Czuję się na tym polu jak ryba w wodzie.
    >
    > Gorzej z tym kolegą, dwa lata ode mnie starszym. Mam wrażenie, że
    > chce pokazać, że to on powinien być moim szefem. Jego humor zależny
    > jest od dnia (zawsze tak miał, ale teraz mnie to drażni): są takie dni,
    > że gdy przydzielam mu zadanie, chętnie przyjmuje je do wiadomości i
    > wypełnia. A niekiedy słyszę albo "no ok, ale jeszcze tego _czegoś_tam_
    > nie skończyłem" - i ta mina. NIe lubię, gdy ktoś ma minę taką, jakbym
    > skazywał
    > go na męki, taką ignorancką, bezczelną, brak odpowiedzi, przytaknięcia głową
    > itd. a on właśnie tak się zachowuje i ciężko mi z nim dyskutować,

    Ale w końcu wykonuje polecenie, czy tak?
    Jeżeli tak to masz problem ze sobą (nerwica?) jeżeli nie podobają ci się
    czyjeś miny:)
    Nie każdy potrafi/chce mieć banana na twarzy przez cały tydzień.

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 5


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1