eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 152

  • 31. Data: 2009-08-17 08:36:28
    Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
    Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>

    On 2009-08-17, cef <c...@i...pl> wrote:

    [...]

    >> Zależy od definicji "żyć" i "coś oszczędzić".
    >> Nie uprawiaj demagogii. Chcesz konkretów, to mów
    >> konkretami.
    >
    > Przecież podał konkrety.
    > Napisał nawet ile oszczędził.
    > Na 10m2 mieszkania albo kompaktowe auto.
    > Po 5 latach, bo 5500 wywalczył dopiero niedawno.

    A w którym kraju jest tak, że żyjąc na poziomie, wydając na przyjemności, etc.
    po pięciu latach można kupić porządny dom? Wydaje się, że nie jest to USA,
    bo tam to chyba na kredyty kupowali (stąd kryzys).

    Mówisz, że w europejskich krajach, jest lepiej niż w USA? :)

    >> Wg Ciebie przy zarobkach 5500 netto, poza Warszawą,
    >> nie da się "żyć i oszczędzić"? Żyjąc samemu?
    >> Naprawdę?
    >
    > Masz sporo racji z tą demagogią: przegapiłem to, że jest sam
    > i nie założyłem życia w mniejszym mieście.
    > Ale nie zmienia to faktu, że z jego perspektywy
    > będzie to coraz mniej w obliczu jego planów życiowych.
    > Wzrosną mu oczekiwania, a spadnie zdolność kredytowa.

    Akurat single mają mniejszą zdolność niż małżeństwa. :)

    --
    Wojciech Bańcer
    p...@p...pl


  • 32. Data: 2009-08-17 08:42:53
    Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
    Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>

    On 2009-08-17, Jackare <...@s...de.pl> wrote:

    [...]

    > Zgadzam się z tobą. Wg mnie należy podjąć wszelkie działania, aby osiągnąć
    > założony poziom życia i dochodów a nie dostosowywyać poziom życia do
    > aktualnie posiadanych środków, bo to prowadzi do frustracji i depresji.

    No to według takiego spojrzenia to każdy powinien być sfrustrowany i w depresji,
    że nie żyje na poziomie gwiazd holywoodu (dajmy na to).

    > Życie ponad stan mobilizuje do tego by osiągac więcej, chciażby dlatego, że
    > podejmuje się duże zobowiązania, ale to poziom na jakim się żyje (chćby był
    > to tylko poziom konsumpcji) jest jednym z wyznaczników szczęścia. Zgadzam
    > się że 5,5 tys nie są to jakies kosmiczne pieniadze jezeli ktos ma potrzeby
    > wieksze niz przecietne i zgodne z tradycyjnym modelem zycia w Polsce.

    Ale żyć ponad stan też trzeba umieć.

    [...]

    > Nie jest też tak jak mówicie, że potrzeby bez końca rosną pojawiają się nowe
    > itd.

    Ależ właśnie tak jest.

    > Mam kilku znajomych dla których pieniądze w skali potrzeb normalnego
    > człowieka nie są absolutnie żadnym ograniczeniem czy czymś z czym trzeba
    > byłoby się liczyć. Żaden z nich nie żyje w tej chwili ponad potrzeby na
    > które go stać i nie wydaje bez końca na nowe gadżety. Pracują (tzn prowadzą
    > własne przedsiębiortswa), mieszkają w mieście w mieszkaniach (bo tak
    > wygodniej godzić to z pracą), nie spędzają życia na beztrosce i
    > niekończących się podróżach choć każdy z nich ma źródła dochodu które na
    > zasadzie "samograja" spokojnie by to umozliwiały. Żyją jak ludzie aktywni
    > chcący ciągle jeszcze coś zrobić a ni jak rentierzy.

    I dlaczego określasz, że ich zbiór potrzeb życiowych jest skończony
    i osiągnęli już stan Zen?

    --
    Wojciech Bańcer
    p...@p...pl


  • 33. Data: 2009-08-17 08:52:52
    Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
    Od: "Jackare" <...@s...de.pl>


    >
    > I dlaczego określasz, że ich zbiór potrzeb życiowych jest skończony
    > i osiągnęli już stan Zen?
    >
    pokazuję tylko że potrzeby nie oznaczają tylko ciągłego kupowania sobie
    jakichś nowych zabawek (samochodów, domów, ubrań) ale mogą też oznaczać
    utrzymanie statusu tego co się już osiągnęło, czyli swego rodzaju stan zen


  • 34. Data: 2009-08-17 09:10:19
    Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
    Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>

    On 2009-08-17, Jackare <...@s...de.pl> wrote:

    [...]

    >> I dlaczego określasz, że ich zbiór potrzeb życiowych jest skończony
    >> i osiągnęli już stan Zen?
    >>
    > pokazuję tylko że potrzeby nie oznaczają tylko ciągłego kupowania sobie
    > jakichś nowych zabawek (samochodów, domów, ubrań) ale mogą też oznaczać
    > utrzymanie statusu tego co się już osiągnęło, czyli swego rodzaju stan zen

    Rozwój przedsiębiorstwa to też często jest kosmiczna kasa i też są to pewnego
    rodzaju potrzeby (sprawdzenia się, spełnienia zawodowego, rywalizacji itd).
    Nie napisałem nigdzie, że potrzeby to tylko li i wyłącznie kupowanie sobie
    nowych zabawek. :)

    --
    Wojciech Bańcer
    p...@p...pl


  • 35. Data: 2009-08-17 09:24:18
    Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
    Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>

    On 2009-08-17, Tomasz Kaczanowski <kaczus@dowyciecia_poczta.onet.pl> wrote:

    [...]

    >>>>> a teraz sobie policz
    >>>>> wynajęcie mieszkania/rata na 30lat = 1500zl
    >>>> Nieprawda. Rata za mieszkanie jest znacznie wyższa niż wynajem.
    >>> Kiedyś było taniej, jak były eksmisje na bruk i ludzie nie bali sie
    >>> wynajmować.... teraz jest +- podobnie - zależy od miasta raz droższy
    >>> jest wynajem, raz rata kredytu.
    >>
    >> A możesz wskazać miasta gdzie jest droższy wynajem?
    >> Poznań i Warszawa do nich nie należą.
    >
    > Zależy od mieszkania jeszcze, ale posiłkując się cenami średnimi, w
    > warszawie to zazwyczaj 1500+ opłaty z licznikowe, jakie mieszkanie uda
    > Ci się kupic za tą cenę (dokładniej - jaki obecnie dostaniesz kredyt -
    > przy obecnych marżach)?

    Małą kawalerkę w kiepskiej lokalizacji.
    Ale to ja lansowałem tezę, że wynajem jest tańszy. :P
    Niedawno była dyskusja na pl.biznes.banki i tak wyszło, że wynajem
    jest o 20-50% tańszy niż kupno, jeśli chodzi o Warszawę.

    > Inna rzecz - ceny mieszkań spadają, więc to jest dość płynne...

    Ceny wynajmu też spadają. Przy czym jak kupisz mieszkanie, to cenę
    sobie zamroziłeś (na dobre i na złe), a jak spadają ceny wynajmu
    to możesz zawsze się przeprowadzić, renegocjować umowę itd.

    > Był jednak czas, że w wielu miastach można było mieć mieszkanie,
    > w którym byłeś meldowany normalnie za dużo mniejsze pieniądze.
    > Tylko wtedy, jeśli lokator np nie płacił, to można było go wyrzucić...

    Robią coś przy okazji tego teraz. Słowa kluczowe: "Najem okazjonalny".

    [...]

    >>> Niestety prawda, są rzeczy droższe, są rzeczy tańsze, ale wiele kosztuje
    >>> tyle samo, a to drozsze/tańsze to tez nie są kolosalne różnice...
    >>
    >> Jak się patrzy na jednostkowe ceny, to nie. Jak się patrzy na miesięczne
    >> wydatki, to już tak. W Londynie mam cenę mieszkania za 1400-1500, ale funtów,
    >> śniadanie za 5 funtów a nie złotych. Tańsze są towary importowane (to oczywiste),
    >> ale rodzime usługi juz niekoniecznie.
    >
    > Jedzenie na wyspach jest droższe, bo tam jest zdrowsza sytuacja, a więc
    > brak dopłat. Zresztą jeśli u nas będziesz chcial kupić normalna wędlinę,
    > a nie coraz ogólniej pojęte mięso marki mięso, to też jest drogo...

    Owszem. Ale to też zależy od lokalizacji. Jak wszędzie.

    >>> Nie wiem co to są te tyś, ale - za granicą jest trochę inaczej,
    >>> gdy pracujesz na niskopłatnych posadach, a trochę inaczej, gdy jesteś
    >>> specjalistą i pracujesz w swoim fachu. Ci pierwsi, rzeczywiście nie
    >>> odłożą za dużo, natomiast wielu znajomych pracuje w swoich zawodach i
    >>> zarabiają dużo więcej niż w pl, stać ich nie na wynajęcie pokoju, ale
    >>> domu (czasami nawet na jego kupno) i zostaje jeszcze troche pieniędzy,
    >>> by je odłożyć...
    >>
    >> Lecisz w ogólniki. Domy w takim Puszczykowie (15 min pociągiem od
    >> Poznania) też potrafią kosztować (mniej więcej) tyle samo co nowe
    >> mieszkanie w Poznaniu (400-700 tyś). Cenami nieruchomości się łatwo
    >> manipuluje pod publiczkę.
    >
    > nie chciałem manipulować cenami nieruchomości, tylko chciałem pokazać
    > fakt, że będąc specjalistą w wielu innych krajach można zarobić dużo
    > więcej i dużo więcej odłożyć niż w PL.

    Oczywiście, że można. Ale IMHO mechanizm jest taki, że jak ktoś nie potrafi
    (przy dobrych zarobkach) odłożyć tu, to za granicą też nie będzie potrafić,
    bo zawsze będzie okazja by pieniądze wydać w imię "lepszej jakości życia".

    > Inna rzecz, gdy się zarabia w okolicach najniższej krajowej, wtedy
    > biednie jest wszędzie. (A ja dalej nie wiem co to jest ten "tyś")

    Oj no. Orta się czepiasz. ;) '12 tys.'

    --
    Wojciech Bańcer
    p...@p...pl


  • 36. Data: 2009-08-17 09:36:37
    Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
    Od: mihau <m...@g...com>

    On Aug 16, 5:31 pm, "multimedia" <b...@b...pl> wrote:

    > a teraz sobie policz
    > wynajęcie mieszkania/rata na 30lat = 1500zl
    > 300zl opłaty za mieszkanie
    > 200zl telefon+internet
    > 700zl auto
    > 600zl jedzenie
    > ------------------------
    > 3300

    No to ciekawe. Moje ostatnie dwa lata pobytu w Polsce (do połowy 2008)
    wyglądały tak:

    650 mieszkanie (wiem, cena niewiarygodna jak na centrum dużego
    miasta, ale prawdziwa)
    250 rachunki
    150 auto
    50 rower (autem po mieście nie jeździłem)
    400 jedzenie
    ---------
    1450

    Zarabiając 3000 netto można to wszystko opłacić, co roku zrobić sobie
    długie wakacje na innym kontynencie, a do tego jeszcze trochę odłożyć.
    Trzeba tylko rozsądnie gospodarować tymi środkami.

    Teraz siedzę za granicą, zarabiam kilkukrotnie więcej, wydaję
    kilkukrotnie więcej, śmiertelnie się już nudzę codzienną pracą w
    biurze i brakiem czasu na cokolwiek innego. Zaczynam pakować manatki w
    celu powrotu do kraju. Docelowy scenariusz to praca zdalna,
    wystawianie faktur w EUR, opłacanie życia w PLN i spędzanie wolnego
    czasu ze starymi, polskimi przyjaciółmi.

    Na emigracji wcale nie jest tak różowo i duże liczby na koncie tego
    nie równoważą.

    --
    mihau


  • 37. Data: 2009-08-17 09:44:02
    Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
    Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>

    On 2009-08-17, mihau <m...@g...com> wrote:

    [...]

    > Teraz siedzę za granicą, zarabiam kilkukrotnie więcej, wydaję
    > kilkukrotnie więcej, śmiertelnie się już nudzę codzienną pracą w
    > biurze i brakiem czasu na cokolwiek innego. Zaczynam pakować manatki w
    > celu powrotu do kraju. Docelowy scenariusz to praca zdalna,
    > wystawianie faktur w EUR, opłacanie życia w PLN i spędzanie wolnego
    > czasu ze starymi, polskimi przyjaciółmi.

    O. Ja właśnie jestem na takim etapie (tylko zamiast EUR mam GBP ;).

    --
    Wojciech Bańcer
    p...@p...pl


  • 38. Data: 2009-08-17 10:20:12
    Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
    Od: "cef" <c...@i...pl>

    Wojciech Bancer wrote:

    >> Napisał nawet ile oszczędził.
    >
    > A w którym kraju jest tak, że żyjąc na poziomie, wydając na
    > przyjemności, etc. po pięciu latach można kupić porządny dom?

    Ja tego nie oczekuję, ale kolega chciał pewnie zobaczyć
    chociaż jakąś perspektywę domu nawet po 40 latach,
    ale bez wyrzeczeń.

    >> Wzrosną mu oczekiwania, a spadnie zdolność kredytowa.
    >
    > Akurat single mają mniejszą zdolność niż małżeństwa. :)

    Większa zdolność, a gotówki bardziej brak :-)


  • 39. Data: 2009-08-17 11:07:49
    Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
    Od: Wojciech Bancer <p...@p...pl>

    On 2009-08-17, cef <c...@i...pl> wrote:

    [...]

    >> A w którym kraju jest tak, że żyjąc na poziomie, wydając na
    >> przyjemności, etc. po pięciu latach można kupić porządny dom?
    >
    > Ja tego nie oczekuję, ale kolega chciał pewnie zobaczyć
    > chociaż jakąś perspektywę domu nawet po 40 latach,
    > ale bez wyrzeczeń.

    IMHO przy sensownym oszczędzaniu rzędu 500 zł / m-c jest szansa
    na to. 500 zł, to nawet nie 10% jego dochodów. Oczywiście trzeba
    to odłożyć z głową, tak by wykorzystać potęgę procentu
    składanego.

    >>> Wzrosną mu oczekiwania, a spadnie zdolność kredytowa.
    >> Akurat single mają mniejszą zdolność niż małżeństwa. :)
    > Większa zdolność, a gotówki bardziej brak :-)

    A to już zależy ile szanowna małżonka zarabia (i wydaje ;).

    --
    Wojciech Bańcer
    p...@p...pl


  • 40. Data: 2009-08-17 11:18:13
    Temat: Re: moja historia - jak informatyk z poznania pracuje i zyje w szwajcarii
    Od: "s15" <s...@p...onet.pl>

    > On 2009-08-16, s15 <s...@p...onet.pl> wrote:
    >
    > [...]
    >
    > >> za wyjątkiem siebie. Każdy zwala winę tylko i wyłącznie na czynniki
    zewnętrzne
    > >> i absolutnie nie widzi winy we własnym postępowaniu.
    > >
    > > No to po co wsiadles na chlopaka? Jesli mu nie wystarcza 5500 to jest to
    jego
    > > sprawa. Nie miej do niego pretensji. Ja wyjechalem mimo, ze zarabialem
    wiecej,
    > > ale tez uznalem, ze takie zarobki nie zapewnia mi zycia na poziomie, ktory
    sobie
    > > zalozylem. Dlatego go rozumiem.
    >
    > Nic nie wsiadłem. To jest grupa dyskusyjna, a nie kółko różańcowe. Wyraziłem
    > swoją opinię na podstawie faktów które podał.

    Brniesz. On zadal pare pytan ergo potrzebowal pomocy, a nie jalowej dyskusji,
    ktora mu zaserwowales.

    >
    > > Nie zauwazylem u niego postawy roszczeniowej - sam napisal, ze "sie nie
    dorobil"
    > > i chce wyjechac z kraju bo uwaza, ze tam sie "dorobi". Nie obwinial nikogo
    za
    > > to.
    >
    > Tylko wyrażenia w tonie "w Polsce sie nie da" nie pasują do Twojej teorii.

    musialem przegapic ten fragment.
    >
    > > Zly przyklad. Tu skromnemu czlowiekowi jednorazowo wpadla w lapy wieksza
    kasa i
    > > zglupial. Typowe. Do duzej kasy trzeba psychicznie dojrzec. Ten nie mial
    czasu.
    >
    > I nasz dyskutant też jeszcze nie dojrzał do dużych (relatywnie) zarobków.

    nie Tobie to oceniac.

    >
    > >> Wyjazd za granicę by tam żyć (na ich poziomie), to jest sensowna sprawa,
    > >> aczkolwiek niektórzy to się niemalże cudów po tym spodziewają. Wyjazd by
    > >> się "dorobić" i wrócić będzie skazane na historię jak z artykułu. I tyle.
    > >
    > > Niekoniecznie. Zeby sie "dorobic" to potrzeba
    > > 1) czasu
    > > 2) oszczedzania
    >
    > A on chce już, teraz, zaraz bo 5 lat, w których nie cały okres zarabiał
    > dobrze to za mało. Przynajmniej taka własnie postawa się przebija z jego
    > postów.

    To Twoja interpretacja. Przczytaj jeszcze raz uwaznie wszystko co zostalo
    napisane. Skup sie na konkretach, a mniej filizofuj.

    > > Zatem bedzie czas zeby sie do wiekszej kwoty przyzwyczaic oraz jest szansa,
    ze
    > > nauczy sie gospodarowac pieniedzmi. I to nie koniecznie metoda "na
    studenta",
    > > ktora prefereujesz.
    >
    > I sam przyznałeś mi rację w mojej tezie (nie potrafi rozsądnie zarządzać
    > pieniędzmi). A nie wiem skąd pomysł, że preferuję metodę "na studenta".

    Niczego Ci nie przyznaje. Nieumiejetnosc gospodarowania pieniedzmi != fakt, ze
    sie nie dorobil.

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 ... 10 ... 16


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1