eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › prawo jazdy i zmiana pracy
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 26

  • 21. Data: 2006-10-06 17:11:57
    Temat: Re: prawo jazdy i zmiana pracy
    Od: Kaizen <x...@c...sz>

    Pięknego dnia Fri, 6 Oct 2006 08:43:35 +0200, "Nixe" <n...@f...pl>
    zakodował:

    >>> No ok, ale co_Tobie_daje taka operacja?

    Mi - nic. Nie jestem ani sponsorem, ani sponsorowanym.
    Sponsorowi daje konkretne korzyści, sponsorowanemu również.

    >> Zadowolonego pracownika/kontrahenta/sportowca z reklamą mojej firmy.
    >
    >A jaka byłaby różnica, gdybyś kupił ten samochód za własne pieniądze?

    Taka, że gdybym to ja był obdarowanym, to nie musiałbym przeznaczać na
    to własnych (być może zbyt małych) pieniędzy.

    >>> Jeśli firma jest spółką, to nie mogę zapłacić z kieszeni firmowej.
    >
    >> Jak to nie? A z czyjej? Jaki przepis zabrania?
    >
    >Jeśli podejmę jakieś pieniądze z konta firmowego albo z kasy firmowej, to
    >muszę je rozliczyć księgowo - zaksięgować fakturę (jeśli to zakup kosztów
    >lub towarów) lub ozusować/opodatkować (jeśli to wypłaty, premie, dywidendy,
    >odsetki od pożyczki, cokolwiek innego poza zakupem).

    Czyli możesz zapłacić z kieszeni firmowej zawsze. Kwestie rozliczeń,
    obciążeń dodatkowych to zupełnie inna bajka.

    >pieniądze prywatne. W ten sposób może robić DG'owiec (tak sądzę, ale
    >pewności nie mam). Ma pod tym względem lepiej.

    Mylisz się.

    >Dokładnie. Ergo - fiskus też ma swoich_dobrych_prawników.

    Niekoniecznie.

    >>> Za dużo jest i było u nas kombinatorów i cwaniaczków. Stąd takie, a
    >>> nie inne przepisy podatkowe.
    >
    >> I co to szkodzi?
    >
    >Co szkodzi kombinowanie i cwaniactwo?
    >Chyba nie pytasz poważnie.

    Kombinowanie i cwaniactwo (nie mówię o oszustwach) to IMO motor
    przedsiębiorczości. Gdyby ktoś nie kombinował jak obiżać koszty i
    sprytnie organiozował pracę, to nie byłoby postępu.

    >>>> Przecież tak jest.
    >
    >>> Nie sądzę. Zbyt duże ryzyko.
    >
    >> Ty nie sądzisz, a ja wiem. I ryzyka to nie zmienia - patrz znowu
    >> przykład Kluski.
    >
    >Nie bardzo się orientuję, o jaką sprawę chodzi. Mógłbyś przybliżyć?

    Google zamknęli? Przecież to tak sławna sprawa niekompetencji
    urzędasów, że byłem przekonany, że każdy o niej słyszał.

    >Ale to nie są numery fiskusa, tylko obowiązujące prawo.

    Jakoś sądy stwierdziły inaczej - to Kluska postępował zgodnie z
    prawem.

    Prawo jest niskiej jakości a przepisy sprzeczne z sobą - to fakt. Ale
    jest też drugi fakt - że urzędnicy zamiast wspomagać rozwój
    gospodarczy, to utrudniają go (niezależnie od przepisów).

    >Jedynym uczciwym wyjściem jest dążenie do zmian na etapie ustawodawstwa.
    >Wszystkie inne ruchy i pójście na skróty będą po prostu przekrętem. Takie są
    >fakty.

    Nie zgadzam się. Bez zmiany przepisów urzędy mogą znacznie pomóc
    przedsiębiorcom.

    >>> Nie sądzę, by przy przekręcie typu "samochód dla tatusia" nie
    >>> zatrzymali się nad tym na dłużej, a tym bardziej, by przymknęli oko.
    >
    >> Przymknęli oko na co? Że tatuś ma nazwisko Kubica, samochód kosztuje
    >> kilkanaście milionków i jeździ po torach całego świata z logo mojej
    >> firmy.
    >
    >A co Ty ciągle z tym Kubicą? ;-)
    >Mówię o zwykłym tatusiu właściciela firmy, któremu syn kupił samochód,

    Bo to dobry przykład, gdzie "zwykłemu Robertowi" nikt nie chciał
    pomóc, zasponsorować. Przecież na tym polega sponsoring, że pomaga się
    zapaleńcowi, gdy tego potrzebuje, żeby do czegoś dojść - a nie gdy już
    doszedł bez pomocy.

    >> kalendarz, auto jako nagroda w konkursie itp.
    >
    >I dziwnym trafem auto dostaje z góry ustalony "zwycięzca"?

    Naprawdę wyznajesz tak spiskową teorię dziejów?

    >Naprawdę sądzisz, że urzędnicy są tak naiwni?

    Jak naiwni?

    >Mam dobrego prawnika.

    To zapytaj go, co Kluska zrobił źle.

    >Ale w nawiązaniu do naszej rozmowy, kupienie mojemu znajomemu (nie
    >kontrahentowi) samochodu za firmowe pieniądze byłoby kombinatorstwem, a nie
    >korzystaniem ze swoich praw.

    A jakby był biedny? To kombinatorstwo, czy korzystanie z praw?
    A gdybyś temu biednemu nie fundowała samochodu, tylko chleb - to czy
    to coś zmienia? To kombiantorstwo, czy korzystanie z praw?
    --
    Pozdrawiam,
    Kaizen x...@c...sz zanim zapytasz odwiedź www.google.com
    GG 2122; ICQ#: 64457775 e-mail Rot13 coded
    If you cannot make sth good, make it looking good. - Bill Gates


  • 22. Data: 2006-10-06 21:17:44
    Temat: Re: prawo jazdy i zmiana pracy
    Od: "Nixe" <n...@f...pl>

    W wiadomości <news:5q2di2lh0q6nv7uvtl0g7u8p0rl6co5hfd@4ax.com>
    Kaizen <x...@c...sz> pisze:

    > Taka, że gdybym to ja był obdarowanym, to nie musiałbym przeznaczać na
    > to własnych (być może zbyt małych) pieniędzy.

    Chodzi mi o to, jaka byłaby różnica, gdybyś kupił ten samochód jako
    przedsiębiorca, ale za własne pieniądze i dał go obcej osobie (NIE Kubicy!)

    > Czyli możesz zapłacić z kieszeni firmowej zawsze. Kwestie rozliczeń,
    > obciążeń dodatkowych to zupełnie inna bajka.

    Ale sęk właśnie w tym, że to NIE jest zupełnie inna bajka.
    Co z tego, że mogę zapłacić za coś z kieszeni firmowej, jeśli muszę to potem
    rozliczyć/udokumentować/nakarmić fiskusa? I cały wic polega na tym, że
    często NIE DA się udokumentować i rozliczyć tak, by było uczciwie i zgodnie
    z prawem.

    >> pieniądze prywatne. W ten sposób może robić DG'owiec (tak sądzę, ale
    >> pewności nie mam). Ma pod tym względem lepiej.

    > Mylisz się.

    W czym się konkretnie mylę?
    Czy prowadzisz spółkę z o.o., że wypowiadasz się o możliwościach operacji
    finansowych na kontach firmowych z taką pewnością siebie? Bo ja
    (współ)prowadzę (z pomocą biura rachunkowego wspomaganego przez prawników +
    oddzielnej kancelarii prawnej) i jakoś nie wydaje mi się, bym myliła się w
    tych kwestiach.

    >> Dokładnie. Ergo - fiskus też ma swoich_dobrych_prawników.

    > Niekoniecznie.

    W sytuacji piekarza wyszło na to, że i owszem.

    >> Co szkodzi kombinowanie i cwaniactwo?
    >> Chyba nie pytasz poważnie.

    > Kombinowanie i cwaniactwo (nie mówię o oszustwach)

    A ja o takim właśnie kombinowaniu i cwaniactwie mówiłam.

    > Gdyby ktoś nie kombinował jak obiżać koszty i
    > sprytnie organiozował pracę, to nie byłoby postępu.

    Koszty można i należy obniżać, ale zgodnie z prawem, a nie oszukując i
    cwaniaczkując (w sensie negatywnym).

    > Prawo jest niskiej jakości a przepisy sprzeczne z sobą - to fakt. Ale
    > jest też drugi fakt - że urzędnicy zamiast wspomagać rozwój
    > gospodarczy, to utrudniają go (niezależnie od przepisów).

    A to już inna para kaloszy. Niestety nie jest to ich wina, lecz właśnie źle
    skonstruowanego prawa, które chroni interesy fiskusa, a nie przedsiębiorców.

    >> Jedynym uczciwym wyjściem jest dążenie do zmian na etapie
    >> ustawodawstwa. Wszystkie inne ruchy i pójście na skróty będą po
    >> prostu przekrętem. Takie są fakty.

    > Nie zgadzam się. Bez zmiany przepisów urzędy mogą znacznie pomóc
    > przedsiębiorcom.

    I przymykać oko na to, że firma X od dwóch lat nie płaci VAT'u i CIT'u bo
    funduje wypasione samochody oraz wczasy na Malediwach wszystkim członkom
    swojej rodziny, tak? ;-)

    > Bo to dobry przykład, gdzie "zwykłemu Robertowi" nikt nie chciał
    > pomóc, zasponsorować. Przecież na tym polega sponsoring, że pomaga się
    > zapaleńcowi, gdy tego potrzebuje, żeby do czegoś dojść - a nie gdy już
    > doszedł bez pomocy.

    Ale ja nie mówię o sponsoringu Kubicy czy innego Hołowczyca, tylko o
    tatusiu, któremu synek kupił (na firmę) samochód i domek nad jeziorem.

    >>> kalendarz, auto jako nagroda w konkursie itp.

    >> I dziwnym trafem auto dostaje z góry ustalony "zwycięzca"?

    > Naprawdę wyznajesz tak spiskową teorię dziejów?

    Jeśli chcesz kupić_konkretnej_osobie auto, ale kombinujesz tak, że
    oficjalnie ogłaszasz konkurs i koszty wrzucasz w koszt reklamy i
    reprezentacji, to chyba siłą rzeczy "wygra" ta osoba, której auto
    zamierzałeś kupić, a nie robisz prawdziwego konkursu czy losowania.
    Zdaje się, że o takim przypadku rozmawialiśmy (o kupowaniu czegoś bądź
    finansowaniu czegoś_konkretnej_osobie)

    >> Naprawdę sądzisz, że urzędnicy są tak naiwni?

    > Jak naiwni?

    Tak naiwni, by uwierzyć, że konkurs był prawdziwy a nie sfingowany.

    >> Ale w nawiązaniu do naszej rozmowy, kupienie mojemu znajomemu (nie
    >> kontrahentowi) samochodu za firmowe pieniądze byłoby
    >> kombinatorstwem, a nie korzystaniem ze swoich praw.

    > A jakby był biedny?

    A co to ma do rzeczy?
    Czy zakup tego samochodu na koszt firmy w jakiś sposób przyczyni się do
    uzyskiwania przychodu firmy?
    Jeśli nie, to nie masz prawa wrzucać go w koszty.

    > To kombinatorstwo, czy korzystanie z praw?
    > A gdybyś temu biednemu nie fundowała samochodu, tylko chleb - to czy
    > to coś zmienia?

    I wrzucała ten zakup w koszty? Jakie? Na jakiej podstawie?
    Mogłabym kupić jedynie z własnych pieniędzy.
    Tylko co i w jaki sposób ja bym na tym zyskała, bo o to się cały czas
    wszystko rozbija.

    --
    Nixe


  • 23. Data: 2006-10-06 22:48:47
    Temat: Re: prawo jazdy i zmiana pracy
    Od: Kaizen <x...@c...sz>

    Pięknego dnia Fri, 6 Oct 2006 23:17:44 +0200, "Nixe" <n...@f...pl>
    zakodował:

    >Chodzi mi o to, jaka byłaby różnica, gdybyś kupił ten samochód jako
    >przedsiębiorca, ale za własne pieniądze i dał go obcej osobie (NIE Kubicy!)

    Kubica, gdy potrzebował sponsora nie był nikomu znany (a ja go dalej
    nie poznałem).

    >> Czyli możesz zapłacić z kieszeni firmowej zawsze. Kwestie rozliczeń,
    >> obciążeń dodatkowych to zupełnie inna bajka.
    >
    >Ale sęk właśnie w tym, że to NIE jest zupełnie inna bajka.

    Pisałaś, że NIE MOŻNA - można (nie wspominałaś że można, tylko skutki
    są taki i takie). Więc można, a podatki to inna bajka.

    >Co z tego, że mogę zapłacić za coś z kieszeni firmowej, jeśli muszę to potem
    >rozliczyć/udokumentować/nakarmić fiskusa? I cały wic polega na tym, że
    >często NIE DA się udokumentować i rozliczyć tak, by było uczciwie i zgodnie
    >z prawem.

    Kiedy się nie da?

    >>> pieniądze prywatne. W ten sposób może robić DG'owiec (tak sądzę, ale
    >>> pewności nie mam). Ma pod tym względem lepiej.
    >
    >> Mylisz się.
    >
    >W czym się konkretnie mylę?

    Że DG'owiec może brać pieniądze z DG jak mu się podoba i ma lepiej pod
    tym względem.

    >Czy prowadzisz spółkę z o.o., że wypowiadasz się o możliwościach operacji
    >finansowych na kontach firmowych z taką pewnością siebie?

    Tak. Nawet kilka - pracuję w biurze rachunkowym.

    >>> Dokładnie. Ergo - fiskus też ma swoich_dobrych_prawników.
    >
    >> Niekoniecznie.
    >
    >W sytuacji piekarza wyszło na to, że i owszem.

    Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Jak ktoś raz na tysiąc strzałów
    trafi dziesiątkę, nie znaczy, że jest dobrym strzelcem.


    >> Kombinowanie i cwaniactwo (nie mówię o oszustwach)
    >
    >A ja o takim właśnie kombinowaniu i cwaniactwie mówiłam.

    To zdefiniuj może, co rozumiesz przez kombinowanie. Ja używam w
    rozumieniu słownika PWN "szukać rozwiązania problemu, zastanawiając
    się nad nim"

    >Koszty można i należy obniżać, ale zgodnie z prawem, a nie oszukując i
    >cwaniaczkując (w sensie negatywnym).

    A jak oszukiwać w sensie pozytywnym?


    >> Bo to dobry przykład, gdzie "zwykłemu Robertowi" nikt nie chciał
    >> pomóc, zasponsorować. Przecież na tym polega sponsoring, że pomaga się
    >> zapaleńcowi, gdy tego potrzebuje, żeby do czegoś dojść - a nie gdy już
    >> doszedł bez pomocy.
    >
    >Ale ja nie mówię o sponsoringu Kubicy czy innego Hołowczyca, tylko o
    >tatusiu, któremu synek kupił (na firmę) samochód i domek nad jeziorem.

    Jeszcze raz - skąd wiesz, jakie będą skutki takiego sponsoringu?
    Dlaczego podzielasz (IMO chore) podejście, że dopiero komuś z
    osiągnięciami można pomagać?

    >> Naprawdę wyznajesz tak spiskową teorię dziejów?
    >
    >Jeśli chcesz kupić_konkretnej_osobie auto, ale kombinujesz tak, że
    >oficjalnie ogłaszasz konkurs i koszty wrzucasz w koszt reklamy i
    >reprezentacji, to chyba siłą rzeczy "wygra" ta osoba, której auto
    >zamierzałeś kupić, a nie robisz prawdziwego konkursu czy losowania.
    >Zdaje się, że o takim przypadku rozmawialiśmy (o kupowaniu czegoś bądź
    >finansowaniu czegoś_konkretnej_osobie)

    Nie, rozmawialiśmy o różnych przypadkach kupowania czegoś zupełnie
    obcym osobom.

    >>> Naprawdę sądzisz, że urzędnicy są tak naiwni?
    >
    >> Jak naiwni?
    >
    >Tak naiwni, by uwierzyć, że konkurs był prawdziwy a nie sfingowany.

    A czemu mieliby uważać inaczej, niż było naprawdę?

    >>> Ale w nawiązaniu do naszej rozmowy, kupienie mojemu znajomemu (nie
    >>> kontrahentowi) samochodu za firmowe pieniądze byłoby
    >>> kombinatorstwem, a nie korzystaniem ze swoich praw.


    >> A jakby był biedny?
    >
    >A co to ma do rzeczy?
    >Czy zakup tego samochodu na koszt firmy w jakiś sposób przyczyni się do
    >uzyskiwania przychodu firmy?
    >Jeśli nie, to nie masz prawa wrzucać go w koszty.

    Logo na samochodzie wystarczy? A jeżeli ten samochód wygra Rajd Polski
    - czy to coś zmieni?

    >> To kombinatorstwo, czy korzystanie z praw?
    >> A gdybyś temu biednemu nie fundowała samochodu, tylko chleb - to czy
    >> to coś zmienia?
    >
    >I wrzucała ten zakup w koszty? Jakie? Na jakiej podstawie?

    Naprawdę nie zauważyłaś nawiązania do Twojego piekarza, który wliczał
    w koszty koszty wyprodukowania rozdawanego pieczywa?

    >Mogłabym kupić jedynie z własnych pieniędzy.

    Zdefiniuj "własne pieniądze"? Jak jesteś prezesem (bez żadnych
    udziałów/akcji) w firmie to możesz zadecydować o zakupie czegokolwiek
    dla kogokolwiek z pieniędzy firmowych. Nie tylko z prywatnych.

    >Tylko co i w jaki sposób ja bym na tym zyskała, bo o to się cały czas
    >wszystko rozbija.

    Ty - nic. Firma - w zależności od sytuacji przeróżne rzeczy. Reklamę,
    zadowolonego kontrahenta, pracownika, satysfakcję z pomocy
    potrzebującemu czy wiele innych rzeczy.
    --
    Pozdrawiam,
    Kaizen x...@c...sz zanim zapytasz odwiedź www.google.com
    GG 2122; ICQ#: 64457775 e-mail Rot13 coded
    If you cannot make sth good, make it looking good. - Bill Gates


  • 24. Data: 2006-10-07 13:22:55
    Temat: Re: prawo jazdy i zmiana pracy
    Od: "Nixe" <n...@f...pl>

    W wiadomości <news:mdmdi2lbibh8vb3gsrnii94p2lniu86jev@4ax.com>
    Kaizen <x...@c...sz> pisze:

    > Kubica, gdy potrzebował sponsora nie był nikomu znany (a ja go dalej
    > nie poznałem).

    Nie chodzi o to, czy był znany Tobie/społeczeństwu czy nie. Był sportowcem.
    Rokował nadzieje. Można było bezspornie uzasadnić sponsornig jego treningów
    i udziałów w wyścigach.
    Trudno natomiast uzasadnić sponsornig własnego ojca czy znajomego, jeśli
    fakty mówią co innego (bo że da się_naciągnąć_fakty to zupełnie inna para
    butów).

    > Pisałaś, że NIE MOŻNA - można (nie wspominałaś że można, tylko skutki
    > są taki i takie). Więc można, a podatki to inna bajka.

    "Nie można" w sensie "biorę i koniec, reszta mnie nie obchodzi".
    Mogę wziąć z półki w sklepie proszek do prania. Mogę? Mogę.
    Ale tylko jeśli zapłacę, będzie to uczciwe. Jeśli z nim wyjdę omijając kasę,
    to będzie to kradzież.
    Podobnie jest z kontem firmowym. Nie mogę wziąć i nic z tym potem nie
    zrobić.

    >> Co z tego, że mogę zapłacić za coś z kieszeni firmowej, jeśli muszę
    >> to potem rozliczyć/udokumentować/nakarmić fiskusa? I cały wic polega
    >> na tym, że często NIE DA się udokumentować i rozliczyć tak, by było
    >> uczciwie i zgodnie z prawem.

    > Kiedy się nie da?

    Przypadków jest od groma i trochę.
    Ja na przykład nie mogłabym kupić na firmę Maybacha dla swojego taty.
    Ani zasponsorowac kuzynce studiów na PWST.
    Teoretycznie do obu tych przypadków da się nagiąć rzeczywistość i "ustalić",
    że tatuś jest moim kontrahentem (zakładając mu na szybciora jakieś lewe DG)
    a kuzynka w przyszłości będzie kręcić reklamówki naszej firmy, ale to jest
    właśnie kombinowanie i cwaniaczkowanie.

    >> W czym się konkretnie mylę?

    > Że DG'owiec może brać pieniądze z DG jak mu się podoba i ma lepiej pod
    > tym względem.

    W takim razie faktycznie nie wiem. Moja koleżanka wszystko to, co wpłynęło
    na jej konto firmowe (a miała DG) traktowała jako swój dochód i obracała
    tymi pieniędzmi tak, jak chciała. Ja mogę wprawdzie wypłacić sobie dowolnie
    wysoką pensję/premię z konta, ale muszę to ozusować i opodatkować. Ona w
    jakiś sposób omijała ten etap. Nie wiem na czym to polegało, ale nie musiała
    się rozliczać z podjętych z konta kwot.
    Podobnie rzecz ma się z procederem tzw. sprzedawania faktur kosztowych.
    Dziwnym trafem mogą to robić tylko DG'owcy, bo inaczej rozliczają się z
    fiskusem i im się to opłaca. Spółce w żaden sposób nie.

    >> Czy prowadzisz spółkę z o.o., że wypowiadasz się o możliwościach
    >> operacji finansowych na kontach firmowych z taką pewnością siebie?

    > Tak. Nawet kilka - pracuję w biurze rachunkowym.

    I doradzasz swoim klientom takie rzeczy jak zakup samochodów dla rodziny
    członków Zarządu albo fundowanie wakacji dla znajomych? Sugerując wrzucanie
    tego w koszty firmy?

    >>>> Dokładnie. Ergo - fiskus też ma swoich_dobrych_prawników.

    >>> Niekoniecznie.

    >> W sytuacji piekarza wyszło na to, że i owszem.

    > Na jakiej podstawie tak twierdzisz?

    Na tej, że nawet po apelacji przegrał.

    > Jak ktoś raz na tysiąc strzałów
    > trafi dziesiątkę, nie znaczy, że jest dobrym strzelcem.

    Ale w danym wypadku okazuje się lepszy niż jego przeciwnik.

    > To zdefiniuj może, co rozumiesz przez kombinowanie. Ja używam w
    > rozumieniu słownika PWN "szukać rozwiązania problemu, zastanawiając
    > się nad nim"

    A ja w rozumieniu http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=kombinowa%E6 pozycja 3.

    >> Koszty można i należy obniżać, ale zgodnie z prawem, a nie oszukując
    >> i cwaniaczkując (w sensie negatywnym).

    > A jak oszukiwać w sensie pozytywnym?

    Napiszę jaśniej.
    Nie oszukując (domyślna kropka) i nie cwaniaczkując (w sensie negatywnym).
    Skoro cwaniaczkować (czyli kombinować) można także pozytywnie (wg jednej z
    definicji http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=kombinowa%E6), to podkreśliłam, o
    jakim cwaniaczkowaniu ja myślę.

    >> Ale ja nie mówię o sponsoringu Kubicy czy innego Hołowczyca, tylko o
    >> tatusiu, któremu synek kupił (na firmę) samochód i domek nad
    >> jeziorem.

    > Jeszcze raz - skąd wiesz, jakie będą skutki takiego sponsoringu?

    Bo to raczej naturalne, że jako domniemany synek (tu akurat: córka) tatusia
    wiem takie rzeczy.
    Zrozum - ja nie piszę o sytuacjach, gdy sponsoring ma ręce i nogi i jest
    istotnie wiarygodny (vide: przykład Kubicy). Ja piszę o sytuacjach (bo od
    tego się zaczęła dyskusja, a przynajmniej tak mi się wydawało), gdy dorabia
    się ideologię do faktów, czyli kupuje tatusiowi samochód kombinując jakby to
    "uczciwie" wprowadzić w koszty firmy. I wymyśla się oraz nagina fakty. A
    ponieważ tak właśnie robi multum ludzi, stąd nieufność urzędów skarbowych
    nawet w sytuacjach jasnych i uczciwych.

    >> Tak naiwni, by uwierzyć, że konkurs był prawdziwy a nie sfingowany.

    > A czemu mieliby uważać inaczej, niż było naprawdę?

    Napisałam to wyżej. Ponieważ masa ludzi kłamie, oszukuje, robi przekręty na
    każdym kroku.
    Urzędasy z wielką uwagą śledzą wszystkie najbardziej newralgiczne punkty
    Twojego działania, zwłaszcza w kwestiach VAT i CIT. Jeśli nie masz
    wiarygodnych dupochronów na każdym etapie tego, co robisz, to bardzo
    ryzykujesz. Chyba jako księgowemu nie muszę Ci tłumaczyć takich
    oczywistości.
    A dobry prawnik to nie wszystko. Zawsze można trafić na lepszego
    przeciwnika. Co więcej - to, że w jakiejś sprawie zapadł wyrok sądu taki czy
    siaki, nie oznacza, że w identycznej sprawie, w innym sądzie (a i to
    niekoniecznie) nie zapadnie zupełnie inny.

    >> Czy zakup tego samochodu na koszt firmy w jakiś sposób przyczyni się
    >> do uzyskiwania przychodu firmy?
    >> Jeśli nie, to nie masz prawa wrzucać go w koszty.

    > Logo na samochodzie wystarczy?

    Nie wiem.
    Spytam się w poniedziałek swoich księgowych i przedstawię Ci ich punkt
    widzenia.
    Rozumiem, że idąc tym tropem mogę sobie postawić dom za firmowe pieniądze
    (wrzucając faktury w koszt firmy), bo wystarczy, że na dachu namaluję logo
    własnej firmy?

    >>> To kombinatorstwo, czy korzystanie z praw?
    >>> A gdybyś temu biednemu nie fundowała samochodu, tylko chleb - to czy
    >>> to coś zmienia?

    >> I wrzucała ten zakup w koszty? Jakie? Na jakiej podstawie?

    > Naprawdę nie zauważyłaś nawiązania do Twojego piekarza, który wliczał
    > w koszty koszty wyprodukowania rozdawanego pieczywa?

    Nie, bo on ten chleb produkował, a potem rozdawał (co było potraktowane jako
    sprzedaż). Ty sugerujesz, bym to ja ten chleb kupiła i wrzuciła go w koszty,
    a potem oddała innym. Na jakiej podstawie, pytam, mam odpisywać sobie od
    podatku coś, co nie generuje w firmie przychodu?

    >> Mogłabym kupić jedynie z własnych pieniędzy.

    > Zdefiniuj "własne pieniądze"?

    Te, które zarabiam jako pracownik firmy, której jestem współwłaścicielem.
    To jest moje wynagrodzenie i z tym mogę robić cokolwiek.
    Nawet w całości oddać na rzecz Kościoła Zielonoświątkowców.
    Z firmowymi nie mogę robić czegokolwiek, co tylko mi się zamarzy.

    > Jak jesteś prezesem (bez żadnych
    > udziałów/akcji) w firmie to możesz zadecydować o zakupie czegokolwiek
    > dla kogokolwiek z pieniędzy firmowych.

    Prezes może decydować o zakupie czegokolwiek, ale musi się z tego potem
    rozliczyć.
    Wyobrażasz sobie, że bierze z konta 10 000 zł, jedzie za firmowe pieniądze
    na wakacje na Karaiby, a potem co? Koszt reklamy i reprezentacji? Jeśli się
    naciągnie, to pewnie tak. Sęk tylko w tym, że takie naciąganie jest
    nieuczciwe. Tak samo, jak robienie fałszywego protokołu spalenia chleba i
    oddanie tego chleba po cichu biednym. Pewnie, że tak można, ale to jest po
    prostu niezgodne z prawem i o tym cały czas piszę.

    >> Tylko co i w jaki sposób ja bym na tym zyskała, bo o to się cały czas
    >> wszystko rozbija.

    > Ty - nic. Firma - w zależności od sytuacji przeróżne rzeczy. Reklamę,
    > zadowolonego kontrahenta, pracownika, satysfakcję z pomocy
    > potrzebującemu czy wiele innych rzeczy.

    Mówiłam o sponsoringu z_własnych_pieniędzy.
    Własnych, czyli tych, które zarobiłam jako pracownik (pensja) czy
    współwłaściciel (dywidenda).

    --
    Nixe


  • 25. Data: 2006-10-08 14:35:30
    Temat: Re: prawo jazdy i zmiana pracy
    Od: "grom@x" <gromax@_usun_to_.interia.pl>


    > być zainwendecjonowany /? jak to się pisze?/ a powyżej jakiejś kwoty

    czyzby Z_ewidencjonowany? albo ZA_ewidencjonowany ?
    dobre pytanie, polska trudna język


  • 26. Data: 2006-10-08 16:47:36
    Temat: Re: prawo jazdy i zmiana pracy
    Od: "Nikiel ;-\)" <n...@p...fm>

    Użytkownik "grom@x" <gromax@_usun_to_.interia.pl> napisał w wiadomości
    news:egb5s8$frf$1@inews.gazeta.pl...
    >> być zainwendecjonowany /? jak to się pisze?/ a powyżej jakiejś kwoty
    > czyzby Z_ewidencjonowany? albo ZA_ewidencjonowany ?
    > dobre pytanie, polska trudna język

    zaewidencjonowany
    Dziękuję :]
    Czasami są takie dni, że trudno powiedzieć 'nadejszła wiekopomna
    chłila' ;)



    Pozdrawiam
    {wysfvhobtdanquaojuedy}[kROT11k]

    Nikiel ;-)

    --
    # od niklu # # gg - 4939629 #
    # Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy #
    # (A. Einstein) #

strony : 1 . 2 . [ 3 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1