eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeszykuja sie obwarowania zawodu informatyka? › Re: szykuja sie obwarowania zawodu informatyka?
  • Data: 2003-12-29 08:27:45
    Temat: Re: szykuja sie obwarowania zawodu informatyka?
    Od: "JL" <jl@[cut]noemail.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Użytkownik " Marek" <m...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:bsmq9e$3dv$1@inews.gazeta.pl...

    > Moje doświadczenie zawodowe jest dość długie i coraz bardziej zastanawiam
    się
    > nad sensem tego wszystkiego.

    Pieniądze, pieniądze, pieniądze :)

    > Sądzę, że większość oprogramowania powstaje dla
    > jego sprzedania, a nie z rzeczywistych potrzeb uzytkowników.

    Nie mam co do tego wątpliwości.

    > Przecież kolejne
    > produkty programistyczne, a zwłaszcza kolejne wersje istniejących już
    > produktów mają już dawno większość cech grupy produktów szybkozbywalnych.

    Oczywiście, co z resztą czyni je rynkowymi mamutami.
    Systemy pisane w starej technologii, nierzadko stworzone 8 - 9 lat temu i
    systematycznie
    odgrzewane przez upgrade. Wciąż potrafią to samo, a za dodatkową
    funkcjonalność
    płaci się ogromne kwoty. Brakuje im elastyczności, wydajności, z trudem
    nadążają
    za zmianami w ustawodastwie (biorąc pod uwagę stabilność naszych przepisów
    fiskalnych, właściwie trudno się temu dziwić)

    > Tak
    > naprawdę to nie przystają do tej nazwy głównie z powodu ceny :)

    może również z powodu braku dobrej dokumentacji do aktualnej wersji
    i narzędzi wdrożeniowych, dzięki którym lokalny administrator z główną
    księgową mógłby przenosić dane ze starego, do nowego systemu.
    Wyjątkiem może być pewien system niemieckiej firmy, niezbyt dobrze
    ocenianay przez niektórych grupowiczów ;-)


    > Następny przykład to firma, która nie miała większych problemów ze
    ściąganiem
    > składek dopóki księgowe posługiwały się lokalnymi systemami napisanymi w
    > Clipperze pod Novelem podpartymi skrzynkami z ręcznymi kartotekami.

    To jest mój "ulubiony typ" porażek wdrożeniowych. Handlowiec koniecznie
    chciał
    sprzedać system, kErownik chciał się wykazać. Nie było okresu przejściowego,
    bądź był za krótki. Ludzi posadzono "z dnia na dzień" z nowym systemem,
    ci ze strachu przed utratą pracy bali się przyznać, że czegoś tam nie
    potrafią.
    Zamiast szkolenia dla użytkowników, zakończonego egzaminem
    praktycznym, kiepska instrukcja obsługi i prezentacja systemu "na sucho".
    Potem 10 telefonów na godzinę do helpdeska a w między czasie mnożą się błędy
    popełniane przez kolejnych operatorów. W końcu do akcji wkracza
    nowozatrudniony
    konsultant - ten absolwent informatyki ;-))) i klient straszy dostawcę
    systemu procesem.
    Kto zawinił? :)
    Znany w polskich firmach schemat :-I

    > Zwłaszcza, że dla jednej z opisanych wyżej firm wprowadzenie nowego
    systemu
    > informatycznego zaowocowało koniecznością powiększenia załogi. Ze
    społecznego
    > punktu widzenia jest to poprawne, ale ... :)

    Hehe :-)
    Ano.
    Sęk w tym, że niewiele osób zdaje sobie sprawę z łatwej weryfikacji z
    zewnątrz tego czy wdrożenie
    poprawiło jakość funkcjonowania poszczególnych obszarów w firmie czy nie.
    Zaczynamy od lektury Case Study z wdrożenia. Najlepiej, żeby było
    maksymalnie marketingowe.
    Po treści cytatów szefa działu "obdarowanego" nowym systemem można
    zorientować się
    wstępnie, czy ww. szef rozumie rolę i znaczenie systemu w pracy swojego
    działu, co ma
    bezpośrednie przełożenie na jego wykorzystanie - czytaj wyniki działu.
    Następnie wypytujemy szeregowego użytkownika o opinię na temat systemu i
    jego przydatności.
    Nie traktujemy tej wypowiedzi jako wyroczni a jedynie jako wskaźnik jakiego
    typu błędy
    mogły zostać popełnione. Po czym dzwonimy do szefa działu i wypytujemy go o
    zdanie.
    Jeśli znamy jakieś problemy z danym systemem, dodatkowo o nie wypytujemy,
    pytamy też
    o sprawność serwisu.
    Te opinie powinny dać obraz tego, jak dany system postrzegany jest w firmie,
    co ma bezpośrednie
    przełożenie na zainteresowanie funkcjonalnością systemu i wykorzystanie go
    jako narzędzia
    ułatwiającego pracę.
    No, ale warto pokusić się jeszcze o miarę obiektywną.
    Zaglądamy firmie w bilans. Ten sprzed wdrożenia i ten z okresu po
    zamknięciu.
    Trudno, żeby w warunkach niestabilnej gospodarki wdrożenie spektakularnie
    poprawiło sprzedaż
    ale... przynajmniej powinno było obniżyć koszty. Przynajmniej w obszarach,
    gdzie wspomniany
    system został wdrożony.
    O ile nie uzyskamy tą drogą odpowiedzi na pytania czy to wdrożenie było
    potrzebne, czy i jakiego
    typu błędy popełniono, o tyle obiektywnie zbadamy czy inwestycja, w
    obserwowanej perspektywie
    czasowej, danej firmie się opłacała.

    Swoją drogą - ciekawa lektura :))

    > Tak sobie myślę, że macdonaldyzacja wkracza również coraz jawniej do
    > informatyki. Coraz bardziej widoczne jest kierowanie się przy tworzeniu
    > programów względami marketingu, a przy zakupie modą.

    Dość trafne spostrzeżenie. Jestem przekonany, że branżę systemów
    wspierających zarządzanie
    czeka konsolidacja. Z jednej strony takie są oczekiwania rynku (mobilność
    danych, identyczne
    formaty informacji, systemy wzajemnie korygujące się w obszarach należności
    i zobowiązań,
    systemy logistyczne - obsługa zamówień i dostaw i pewnie wiele innych).
    Taki trend zauważalny jest w strukturach dystrybutorzy - sieci partnerów.
    Z drugiej strony rodzimych producentów systemów nie stać na inwestowanie w
    nowe rozwiązania
    od podstaw.

    > Coraz bardziej prawdziwe
    > jest zdanie: "gdyby budowlani budowali domy w taki sam sposób, jak
    > programiści piszą programy, to jeden dzięcioł zniszczyłby całą
    cywilizację.

    :-)) Coś w tym jest.

    > Chyba tylko małe firmy są jeszcze normalne, bo one najboleśniej odczułyby
    > skutki nierozsądnej informatyzacji.

    Od dawna znana jest zasada - im bardziej dysponent związany jest ze swoim
    budżetem,
    tym rozsądniej nim dysponuje. Znam firmę organizującą kwartalne zjazdy
    szefów wydziałów.
    Podczas imprezy prezentowane są między innymi wyniki realizacji budżetu.
    Właściciel
    budżetu oprócz raportu dot. wydanych pieniędzy musi wykazać sens inwestycji
    i skutek
    narastająco, aż do wygaśnięcia projektu. Najbardziej zyskowne inwestycje są
    przez naczelne
    dowództwo nagradzane.
    :-)
    Firma nie jest polskiego pochodzenia, dyrektorem finansowym jest...
    Nigeryjczyk :-D

    > Znam systemy, w których operator naprawdę niewiele może zrobić, a w
    przypadku
    > znacznego obciążenia systemu już nic poza herbatą lub kawą. Klient się
    pieni,
    > a operator systemu jest ubezwłasnowolniony totalnie.

    Takie numery zdarzały się nagminnie w jednym z nieistniejących już polskich
    banków.

    > > Na to ERP też nic nie poradzi :)
    > >
    > Ale jest niestety naśladownictwo obcych wzorów, na którym często źle się
    > wychodzi.

    Bo nie mamy własnych, długoletnich doświadczeń, pieniędzy na rozwój,
    dobrych fachowców z wieloletnim doświadczeniem - zwłaszcza projektantów
    systemów
    i analityków jest garstka. Nie mamy też specjalistów od ergonomii. Wystarczy
    popatrzeć
    na polskie systemy. Wiele z nich to pokraki, z których niemalże niesposób
    korzystać.
    Za to możemy się certyfikować :-D
    Usankcjonujemy nasze prawo do wykonywania zawodu zamykając drogę
    do wzbogacania doświadczeń i wpływu wiedzy znakomitych fachowców z różnych
    branż.
    Niedługo też zapłacimy 50 000zł za łaskę dostąpienia rąbka tajemnicy o tym
    jak przesłać
    jeden rekord do ZUS drogą elektroniczną, z naszego wdrożonego za ciężkie
    pieniądze systemu.

    O take polskiE? :->>

    Pozdrawiam

    JL


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1