eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeszykuja sie obwarowania zawodu informatyka? › Re: szykuja sie obwarowania zawodu informatyka?
  • Data: 2003-12-29 13:30:09
    Temat: Re: szykuja sie obwarowania zawodu informatyka?
    Od: "JL" <jl@[cut]noemail.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Użytkownik "Jarosław Wiechecki" <j...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
    news:bsp0hr$pj3$1@news.onet.pl...

    > Tak, tylko zauważ, że system jest tak dobry jak obsługujący/zarządzający
    nim
    > ludzie. Jeśli oni nie mają wiedzy, umiejętności lub są zwykłymi tłumokami
    to
    > nawet najlepszy system nie pomoże.

    Powoli dochodzimy do podobnych wniosków :)

    > > Wezwania do zapłaty są często decyzją strategiczną i scedowanie tego na
    > > system
    > > zazwyczaj kończy się nieprzyjemnie.
    >
    > Wezwania tak. Analiza płatności dokonana ręcznie jest zawsze mniej
    efektywna
    > niż analiza dokonana automatycznie.

    Nawet przy systemach billingowych ostatnie słowo powinien mieć człowiek.
    Podam Ci parametry do przykładu, a scenariusz wymyśl sobie dowolny.

    Klient jednego z operatorów posiada ok 1000 telefonów komórkowych. Klient
    jest
    prestiżowym partnerem, obsługiwanym przez 2 keyaccountów. Z jakiegoś powodu
    operator odnotowuje opóźnienie w płatnościach, system automatycznie wyzwala
    procedurę
    windykacji (mail ze stosowną treścią wędruje do firmy windykacyjnej).

    Teraz postać klienta - firma ciesząca się dużym prestiżem w branży, notowana
    na giełdzie, obcertyfikowana wzdłuż i wszerz.
    Pojawienie się wezwania do zapłaty uruchamia stosowną procedurę obsługi.
    Do badania zasadności roszczenia zostaje włączony dyrektor finansowy,
    prawnik,
    główna księgowa itp. Okazuje się, że... zawinił bank/system FK u operatora
    /system u klienta, w każdym razie opóźnienie było nieznaczne. Nie mogło być
    inne,
    wszak zadziałał automat kontrolujące terminy spływu należności.
    Dla poprawy nastroju przyjmijmy, że rzecz dzieje się w momencie zakończenia
    przez
    klienta roku obrachunkowego...

    Resztę wedle uznania dopisz sobie sam.

    > Częściowo rozumiem Twój punkt widzenia.Niestety, obok całkiem przydatnych
    > możliwości działy marketingu obiecują gruszki na wierzbie.

    Ale zostawmy działy marketingu w spokoju, bo żaden dział marketingu nie ma
    bezpośredniego wpływu na przebieg prezentacji systemu ani negocjacji
    handlowych.
    Poza tym jesteś w błędzie myśląc, że w dzisiejszych czasach klienci kupują
    systemy klasy ERP po obejrzeniu ulotki.
    Są klienci gotowi zapłacić za przeprowadzenie analizy przedwdrożeniowej
    przez
    niezależną firmę. Najdłuższe zapytanie ofertowe jakie miałem okazję oglądać,
    dotyczące
    funkcjonalności produktu, czy też lista wymagań krytycznych jak kto woli,
    miało objętość ok.
    60stron A4. Nie sądze, żeby był to rekord na rynku.

    > > Problem ogólnie znany naszym producentom systemów.
    >
    > Tu masz rację. Tylko, że interfejs nie jest najważniejszą rzeczą w
    systemie.

    Jest elementem wiążącym efektywność obsługi z rozwiązaniem zaszytym w logice
    systemu. Zatem w większości przypadków stanowi element krytyczny aplikacji.

    > Jeśli zarząd podejmuje decyzję o wyborze systemu tylko i wyłącznie na
    > podstawie materiałów dostarczonych przez producenta systemu, skończy się
    tak
    > jak opisujesz w dalszej części.

    To zagadnienie jest na tyle złożone, że wydaje mi się iż nie wypracowano
    dotąd
    złotego środka na ominięcie problemu.
    Referencje pisze marketing producenta dogaduje się z osobą odpowiedzialną
    za administrację systemem, gość dostaje pakiet telewizji cyfrowej w rocznym
    abonamencie
    a dzwoniącemu ciekawskiemu opowiada głupoty. To sprawia, że wiarygodność
    produktów jest trudno weryfikowalna.

    > Niestety, w większości firm na świecie, nie
    > wciąga się pracowników do zarządzania, nie wysłuchuje się ich opini
    > dotyczących udoskonalenia stanowiska pracy czy też procesów.

    Ma to swoje głębokie uzasadnienie. Z moich doświadczeń wynika, że ponad 90%
    opinii pracowników na temat jakości ich stanowiska pracy, ew. jego
    udoskonalenia
    wygląda mniej więcej tak:
    krytyka:

    96% - próba uzasadnienia własnej nieporadności tzw. dupokrytka
    2% - próba scedowania niechcianych, nielubianych czynności na dowolnie inną
    lub wskazaną osobę/komórkę organizacyjną.
    1% - rzeczywiste, sensowne wnioski dot. udoskonalenia procedur
    1% - pretensje dot. jakości obsługi przez serwis wewnętrzny (administrator
    systemu,
    serwis producenta itp.)

    Propozycje zmian i ulepszeń:

    98% - lista lokalnych problemów do rozwiązania. Istotnych z punktu widzenia
    spraw do załatwienia, kompletnie bez znaczenia dla kształtu
    systemu.
    1% - żądania systemowego rozwiązania problemu wynikającego ze specyfiki
    lokalizacji jego wystąpienia (np. jakaś wybrana operacja w firmie
    wielooddziałowej)
    1% - propozycje istotne z punktu widzenia całej organizacji (firmy, holdingu
    itp.)

    > Niestety, błędne wdrożenie to nie wina systemu jako takiego, tylko
    > komunikacji wewnątrz zespołów wdrożeniowych, nieumiejętności sformułowania
    > potrzeb przez kupującego, opisania procesów wewnątrz firmy.

    Problematyka ta jest dużo bardziej złożona, o czym wspominałem.
    W kontekście naszej dyskusji nie ma sensu rozwijać tego wątku.
    Nie czuję się odpowiednio kompetentny do szczegółowego komentowania
    technicznych zagadnień związanych z wdrożeniami.

    > Problemem było, niestety,
    > kierownictwo, które wszelkie wprowadzone i opisane procesy traktowało jako
    > niezmienne.

    No tak, ale to dowód na to, o czym wspominałem wcześniej.

    > > Z powodu wdrożenia bardzo znanego na rynku, choć niepopularnego w Polsce
    > > (zaledwie kilka wdrożeń) handlowcy pewnej bardzo znanej na rynku IT
    firmy
    > > przez 3 miesiące nie byli w stanie podawać cen towarów przez telefon, na
    > > czym ucierpiała zarówno firma jak i jej partnerzy handlowi.
    >
    > :) Nie wiem o jakiej firmie mówisz.

    Przez sympatię do kolegów z tej firmy przemilczę temat :)

    > Znam parę innych. Nadal jednak będę
    > twierdził, że nie jest to wina systemu, lecz ludzi.

    Jarku nie będę zdradzać przepisów szefa kuchni, ale uwierz, że niektóre
    rzeczy da się oszacować.

    Kilka parametrów:
    1. Data wypuszczenia pierwszej wersji.
    2. Daty wypuszczania kolejnych wersji upgrade i update + opis zmian
    (widać czy są to rozwiązania funkcjonalne czy błędy.) Informacja ta
    zazwyczaj
    jest dostępna dla klienta np. jako komentarz do wersji)
    3. Ilość betatesterów, narzędzia i metodologię testowania, okres testowania
    danej wersji.
    4.
    5.
    6.
    7.
    8.
    9.
    10.

    Resztę pozwól, że zachowam dla siebie :)

    Ww. informacje są dla klienta możliwe do uzyskania i nawet osoba niezwiązana
    zawodowo
    z projektami IT jest w stanie wyciągnąć prawidłowe wnioski.

    > Bardzo często
    > przypadkowych, niewykształconych. Zwłaszcza w dużych firmach, w których
    > kierownictwo dobierane było na zasadzie: ten mi dobrze d..ę liże, zostanie
    > moim zastępcą.

    Nie spotkałem w swojej praktyce sytuacji, w której decyzja o zakupie systemu
    tej klasy podejmowana była jednoosobowo.
    Nie twierdzę, że takich precedensów nie ma.

    > Ja całkowicie się z Tobą zgadzam. Dopóki o wdrożeniu systemu będą
    decydowali
    > ludzie, którzy tak naprawdę nie wiedzą jak funkcjonuje zarządzana nimi
    > firma, jakie ustaliły się procesy, dopóty system nie będzie wdrożony
    > poprawnie.

    Jak najbardziej :)


    > > (czytaj próbowali coś mi sprzedać) mieli tylko jeden pomysł na biznes w
    > > Polsce.
    > > Sprzedać moim klientom, po czym przejąć nad nimi "opiekę".
    >
    > Tak, Tak, Tak. :) A czy polscy producenci tak nie postępują?Niestety, tak.

    ;-) to się nazywa konsolidacją rynku.
    Mam kilka pomysłów na to jak ten proces skutecznie przyspieszyć, może uda mi
    się
    go komuś sprzedać ;-)

    > > Znam natomiast historię nieudanego wdrożenia CRM u 2 gigantów
    > > oprogramowania.
    >
    > Tutaj należałoby ustalić, czy wszyscy potrzebują wszystkich systemów.

    Na reszcie doszliśmy do sedna sprawy i wróciliśmy do początku dyskusji.
    Moim zdaniem pytanie od początku zostało źle postawione.
    Ja zadałbym je w sposób następujący:
    "Czego potrzebują 'nazwani' klienci?"

    W moim przekonaniu firmy IT, które potrafią w ten sposób zdefiniować
    to podstawowe pytanie i razem z klientem znajdą na nie odpowiedź mają
    szansę na przetrwanie. Reszta, podobnie jak kanał subdystrybucji IT, w ciągu
    kilku
    najbliższych lat znajdzie swoje miejsce na liście firm zasłużonych dla
    rozwoju
    rynku IT w Polsce.

    Odpowiedzią na to pytanie wcale nie musi brzmieć "CRM", byc może wystarczy
    fragment jego funkcjonalności, wspierający działania pre-sales, bądź jako
    narzędzie
    planowania targetów itp. Takie rozwiązanie możliwe będzie dzięki powstaniu
    tzw. "platform biznesowych" - systemów przeznaczonych do rozbudowy i
    integracji
    zgodnie z wymaganiami klienta.
    Przeglądając oferty producentów oprogramowania nie mogę się nadziwić kto dał
    zgodę na inwestycję w wyprodukowanie pokraki szumnie zwanej CRMem,
    zintegrowanej z kompletnie niczym. Nie dającej się nawet zintegrować z
    innymi
    systemami danego producenta bez interwencji programisty producenta.

    Oczywiście istnieje jeszcze inny realny - aczkolwiek czarny dla sceny
    developerów
    scenariusz. Jedynie słuszny program do obsługi małych i średnich
    przedsiębiorstw.
    BTW. już puka do ich drzwi...

    No ale dość gdybania ;-)

    > Nie. Stany nigdy nie będą się w 100% zgadzać. Jednak prawdopodobieństwo,
    że
    > ilości widziane na ekranie terminala są na magazynie jest bliskie
    jedności.
    > W przypadku braku jakiegokolwiek systemy, musielibyśmy tracić czas na
    ręczne
    > sprawdzanie.

    Co niestety ma miejsce w rzeczywistości.

    > > Czy w bazach nie zmieniły ceny po korekcie, nie zmieniała cena zakupu
    > > po przewalutowaniu? Nie kaszaniły się stany po ręcznych korektach?
    >
    > Po ręcznych korektach nie. Ceny również nie zmieniały się po korektach.
    Były
    > problemy po przewalutowaniu, to fakt.

    Przykład był podchwytliwy. Nie słyszałem, żeby ktoś zadowalająco rozwiązał
    ten problem.
    Problemy z korektami zaczynają się przy uśrednianiu ceny zakupu.
    Łatwo zrobić sobie taką symulację choćby w excelu.
    Kolejnym problemem nierozwiązywalnym jest VAT.
    Różnie liczony, daje różnicę przy zaokrągleniach.
    Dopóki ustawodawca tego nie usankcjonuje, doputy problem będzie otwarty.

    > > Niektóre panie, dzięki np. błędom replikacji baz tegorocznego sylwestra
    > > spędzą nad wyprowadzaniem stanów.
    >
    > Cóż, w tym przypadku znowu zawinił człowiek.

    Który projektował rozwiązanie. :)

    > Nic nie wyręcza człowieka od myślenia czy pracy. Za wyjatkiem
    przełożonego,
    > który myślenie podwładnego uważa za atak na swoją pozycję.

    BTW strasznie atakujesz tych domniemanych przełożonych ;-)
    Może czas na awans? :-)

    > Niestety, wprowadzenie
    > certyfikowanych przez państwo lub inną instytucję informatyków, nie
    > spowoduje, że unikniemy błędów.

    Co do tego jesteśmy zgodni :)

    Pozdrawiam

    JL


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1