eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCzy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy › Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
    From: "Koziorozec" <k...@T...pl>
    Newsgroups: pl.praca.dyskusje
    Subject: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Date: Fri, 2 Sep 2005 23:13:42 +0200
    Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
    Lines: 203
    Message-ID: <dfafah$inp$1@inews.gazeta.pl>
    References: <1...@n...onet.pl> <df6900$951$1@inews.gazeta.pl>
    <df6ank$mbi$1@news.onet.pl> <df6bfg$vat$1@news01.versatel.de>
    <df6ncc$lg3$1@nemesis.news.tpi.pl> <df6nqo$e2h$1@kujawiak.man.lodz.pl>
    <df70mt$pr4$1@nemesis.news.tpi.pl>
    NNTP-Posting-Host: cmpc012-013.cnet2.gawex.pl
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: inews.gazeta.pl 1125695633 19193 84.205.12.13 (2 Sep 2005 21:13:53 GMT)
    X-Complaints-To: u...@a...pl
    NNTP-Posting-Date: Fri, 2 Sep 2005 21:13:53 +0000 (UTC)
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1106
    X-Priority: 3
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1106
    X-User: komputerowiec
    X-MSMail-Priority: Normal
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.praca.dyskusje:159656
    [ ukryj nagłówki ]

    > Mowie natomiast o ludziach, ktorzy biora cokolwiek, jakkolwiek
    > i na jakichkolwiek warunkach w ramach faktycznej docelowej pracy
    > bez szukania mozliwosci poprawy swojej sytuacji. Tych mi jakos
    > kompletnie nie jest zal, wybacz. To ich wybor.

    A jeżeli nie masz za co żyć???
    Jeśli odcięli Ci już gaz, telefon, zalegasz za czynsz, kombinujesz,
    żeby nie odcieli Ci prądu, bo ciężko bez tego przeżyć (nawet wody
    na herbatę grzałką nie zagotujesz), masz dwójkę uczących się dzieci
    i mieszkasz w mieście (dobrze, jak to jest jeszcze w mieście), gdzie
    jest 37% bezrobotnych???
    Wiesz, ile jest takich ludzi??? A to nie są jeszcze ci w najtrudniejszej
    sytuacji.
    Wiesz, po prostu niektórzy chcą przeżyć. Powinnaś ich właśnie
    rozumieć, bo tak chcą jeszcze coś robić, a przecież mogliby się
    położyć, zdechnąć i nikt by nie zauważył. Albo chodzić do pomocy
    społecznej i domagać się ciągłego wspierania.

    > Wyksztalcenie mozna uzupelniac przez cale zycie, nie ma tutaj
    > ograniczen wiekowych przeciez. Jezeli ktos tak czy inaczej nie
    > ma pracy, siedzi w domu i zastanawia sie co ze soba zrobic, to
    > co stoi na przeszkodzie zeby sie w tym czasie doksztalcic?

    A za co???
    Szkoły policealne jeszcze można ukończyć za darmo (jeszcze
    można takie znaleźć).
    A teraz załóżmy, że ktoś mieszka w mieście, gdzie jest jakaś
    uczelnia i ma możliwość dostania się na studia dzienne.
    W jaki sposób uczyć się bez książek???
    Nawet używane kosztują. Pożyczanie? Jak długo tak można?
    Ksero? To kosztuje najczęściej więcej niż książka.
    A zresztą skąd wziąć pieniądze, nawet na te kilka kartek???

    Słyszałam opinie, że bezrobotni nie chcą brać udziału w bezpłatnych
    szkoleniach organizowanych przez urzędy pracy. Tymczasem w moim
    mieście wszyscy się o takie szkolenia biją - dochodzi do przypadków,
    w których jakiś bezrobotny zgłasza na policję, że jego kolega dostał
    się na szkolenie, bo 'skorumpował' urzędniczkę.

    > Przyczyny osobiste mozna sobie zabrac ze soba.

    Czy również współmałżonka, który ma najlepszą pracę, jaką jest
    w stanie dostać, właśnie tutaj???
    Ma tylko z mojego powodu szukać nowej, zwłaszcza że dla niego
    to duże ryzyko, bo jest po czterdziestce?
    A może założymy, że np. w takim Krakowie, to ja sobie jakiegoś
    'zastępczego' małżonka znajdę? :)))
    A zresztą: po co się widywać z rodziną codziennie? Pewnie sobie
    mąż sam poradzi z dziećmi, albo znajdzie kogoś do pomocy ;)))
    (bo teściowie i rodzice mają własne sprawy albo mieszkają zbyt
    daleko).

    > pracy mozna poszukac _przed_ przeprowadzka. Podjechac z raz
    > w tygodniu do tego wiekszego miasta, przejsc sie po firmach,
    > porozmawiac, poumawiac. Nie ma za co? A na stopa chocby, to
    > nic nie kosztuje, prawda?

    Jakbyś miała dwudziestoparoletnią córkę, która jeździła by
    stopem w poszukiwaniu pracy, to jak byś się czuła???
    Namawiałabyś ją do robienia tego dalej???
    Nic nie kosztuje? Kierowcy chcą teraz opłaty za podwiezienie.
    Czasem ceną jest uraz psychiczny po gwałcie, a czasem... życie...
    (bo znajdą się np. tacy, którzy będą chcieli 'uczcić' swoje
    urodziny).

    Jeśli jest interesujące ogłoszenie, ale w Krakowie, to rozumiem,
    że mam jechać stopem 400 km??? Nie ma sprawy! Po 2 dniach
    jazdy, z nocowaniem na dworcu, odświeżę się w miejskiej fontannie
    (żeby było taniej). Gorzej będzie w zimie.

    > I dopiero po znalezieniu, zwinac sie
    > z dotychczasowego miejsca i na spokojnie przeprowadzac.

    A po roku nienagannej pracy pracodawca powie, że przyszedł czas
    na zmiany (czytaj: zwalniam pana/panią) i znowu przeprowadzka?

    'Przechodzenie' się po firmach nie działa tak, jak kiedyś, bo wszyscy
    to robią.
    Dzisiaj najczęściej nie chcą w ogóle z Tobą porozmawiać, choćbyś
    ich 'zgwałciła'. Nie do wszystkich firm można tak po prostu wejść,
    bo jest jakaś portiernia i wpuszczają tylko umówionych.
    A umówić się nie można, bo traktują jak natręta - słyszę, że nie ma
    pracy, nie będzie, że mają tu całe kartony takich dokumentów jak
    moje, a na moje stwierdzenie, że w takim razie dołożę jeszcze i swoje
    do tej 'kupki', to słyszę co najwyżej - proszę zostawić na portierni.

    Odnoszę wrażenie, że co niektórzy myślą, że wszyscy mają wyższe
    studia i dyplom MBA.
    Spora część naszego społeczeństwa ukończyła tylko zawodówkę,
    albo ma tylko wykształcenie średnie.
    Nie licząć sklepów, firm zatrudniających 'fizycznych' -
    firmy chcą teraz zatrudniać tych w wykształceniem wyższym.
    Wszystkie instytucje państwowe są teraz zobligowane
    do zatrudniania osób z wyższym.

    W firmie mojego męża zwolniono wszystkich, którzy mieli
    wykształcenie średnie i wszystkich po 45 roku życia (niezależnie
    od wykształcenia) - to była już trzecia reorganizacja (czytaj: 'czystka')
    w ciągu dwóch lat - założenia tej ostatniej, to zwolnienie 800 osób
    w całym kraju.

    Nie wszyscy są tacy zdolni, nie wszyscy są w stanie się czegoś
    więcej nauczyć. Czy odmówisz im prawa do życia???
    Czy potępisz ich za to, że nie próbują się kształcić, nie mają wyższych
    ambicji, a tylko chcą spokojnie żyć???
    Ludzie są różni i nie wszyscy muszą uczestniczyć w wyścigu szczurów.

    > Bez korepetycji tez sie da uczyc, zapewniam. Ten koszt mozna
    > wiec spokojnie pominac, ewentualnie po znajomych poszukac czy
    > rozliczyc sie bezgotowkowo.

    A to już bywa różnie, bo np. w nauce języka obcego ważna jest
    odpowiednia wymowa. Nie wiem, jak można się nauczyć języka obcego
    samodzielnie, jeżeli nie ma pieniędzy na książki, kasety?
    Pomyśl o ludziach, którzy nie mają w dzisiejszych czasach łazienki i myją
    się w misce - nie dlatego, że tak chcą, tylko nie ma pieniędzy na materiały.

    > Ale tak, to jest spory problem. Czytalam niedawno wypowiedz
    > jednej matki, ktora jasno mowila ze jej dzieci szkol nie beda
    > konczyc, bo jak dostaje jakiekolwiek pieniadze to wyda je na
    > dom i jedzenie a nie na nauke dla dzieci.
    >
    > zeby nie dawac tam ludziom gotowki "na dzieci", bo ta gotowka
    > wcale na dzieci nie pojdzie.

    Po jednej wypowiedzi oceniłaś całą sytuację na wsiach i w ubogich
    rejonach??? Rozumiem, że zaraz odpowiesz, że w tych byłych
    PGR-ach to rodzice tylko wydają pieniądze na picie jaboli???

    > 1. Dofinansowanie podrecznikow i potrzebnych do nauki rzeczy,
    > przy czym wszystkie one nalezalyby do szkoly, znajdowaly sie
    > w tej szkole a uczniom bylyby wypozyczane na okres nauki.
    > Zapobiegnie to sprzedawaniu ich przez rodzicow.

    Z tym się akurat zgadzam. Kiedyś były czasy, że wszystkie podręczniki
    tak właśnie funkcjonowały i wcale nie był to taki zły pomysł.
    Nie wiem, czy wiesz, ale w tej chwili już sporo szkół właśnie tak robi
    (dla uboższych dzieci).

    > 2. Dofinansowanie wyzywienia dzieci i mlodziezy uczacej sie, na
    > terenie szkoly. W tym momencie rodzicom bedzie wrecz na reke
    > zeby dzieciak do tej szkoly latal, bo nazre sie i nie mniej
    > bedzie kosztowalo wykarmienie go w domu.

    No to przecież też już robią. A o akcji Pajacyk słyszałaś?
    Ciekawa była reklama tej akcji - adekwatna do dyskusji w tym wątku:
    lalka Barbie pyta Kena: "Co będzie dzisiaj na deser?", a drewniany
    pajacyk, półkę niżej (!) - myśli: "Czy będzie dzisiaj obiad?"
    Ja widzę, że niepotrzebna była ta reklama, bo ci w tym wątku, którzy
    mają takie cudowne rozwiązania na wszystko - nie wiedzą o co chodzi...

    > Chodzi generalnie o to, zeby maksymalnie odejsc od pomocy stricte
    > gotowkowej, bo wiadomo z gory ze te pieniadze po trafieniu w rece
    > rodzicow, na nauke dzieciakow nie pojda. Albo pojda sporadycznie.
    > Z drugiej strony dac cos, co sprawi ze z punktu widzenia tychze
    > rodzicow, wygonienie dzieciaka do szkoly bedzie pozytywne.

    A myślisz, że ci rodzice nie dali by wszystkiego dla swoich dzieci???
    Czy posądzasz ich o brak matczynej/ojcowskiej troski o ich przyszłość???
    Pomijam wypadki skrajne, ale Ty tak uogólniasz, aż się chce płakać...

    > > Czy tez matka wychowujaca samotnie dzieci w wieku szkolnym.
    >
    > Te dzieci to jej sie znikad nie wziely zauwaz... Kwestia tego
    > ktora czescia ciala sie mysli. Nalezaloby glowa, i sie jednak
    > nie rozmnazac jak nie ma ku temu warunkow.

    No nie, teraz to już przesadzasz na całego!
    Wytłumacz to wdowom, wytłumacz matkom, które się rozwiodły,
    a ojciec nie płaci.
    Jeśli kobieta miała 10 lat temu pracę i nie przeszkaszało jej to
    w urodzeniu trójki dzieci, które mogła wysłać do przedszkola i dalej
    pracować, a dzisiaj nie ma pracy - to ma je zabić??!!
    Znowu posługujesz się uogólnieniem - przypadkami, gdzie 'co rok
    to prorok'. Pamiętaj jednak, że mamy niż demograficzny, kobiety teraz
    nie decydują się na dziecko (bo im to w karierze przeszkadza - nie mają
    czasu, boją się utraty pracy), albo decydują się bardzo późno (wcześniej
    nie miały czasu, a teraz strach i ostatni dzwonek).
    W tym układzie, to może tak być, że to właśnie dzieci z tych wielodzietnych
    rodzin będą większością społeczeństwa. To one powinny zarabiać, abyś
    Ty mogła mieć wypłacowną emeryturę.

    Kiro, dlaczego Ty na podstawie pojedynczych przypadków tak bardzo
    uogólniasz. Nie jesteś w tym osamotniona, ale po prostu nie rozumiem,
    jak można myśleć o innych tak 'z góry', z wysokiego stołka.
    Po wcześniejszych Twoich postach miałam wrażenie, że jesteś kobietą
    dojrzałą, z doświadczeniem. Myślę, że takie osoby są trochę inaczej
    nastawione do tych 'innych', nie ze 'swojej' grupy.
    Ale chyba się rozczarowałam... ? :) ? :(


    A propos hasła: "najedzony głodnego nigdy nie zrozumie":
    =======================================
    Na szkoleniu pewnej grupy bezrobotnych, gdzie padło stwierdzenie
    od kogoś, że jest mu trudno przeżyć - pani - szkoleniowiec,
    stwierdziła, że: "no tak, ja Was rozumiem, sama się zastanawiam,
    co ja dzisiaj wleję do samochodu [w domyśle - benzyna]".
    Całą resztę po prostu zatkało, aż jedna kobieta krzyknęła, że
    ona się zastanawia, co dzisiaj wleje DO GARNKA!

    --
    Koziorozec

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1