eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › A jednak Any User ma racje ...
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 61

  • 1. Data: 2008-05-12 06:26:53
    Temat: A jednak Any User ma racje ...
    Od: "Z" <a...@o...pl>

    http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,74785,5193272.h
    tml

    Gorzka opowieść właściciela firmy budowlanej
    Wysłuchał Michał Sielski
    2008-05-08, ostatnia aktualizacja 2008-05-08 16:41

    Prowadzi firmę remontowo-budowlaną na Pomorzu. Musi zatrudniać pijaków, leni
    i złodziei. I jeszcze dziękować im za to, że chcą pracować. Uczciwi fachowcy
    to jakieś 30 proc. jego pracowników. Reszta jeszcze parę lat temu nie
    dostałaby roboty nigdzie, a teraz trzeba im dawać podwyżki, żeby nie
    uciekli.

    - Tylko raz nie wytrzymałem. Przed dwoma laty powiedziałem glazurnikowi,
    żeby poszedł w diabły. Dowiedziałem się, że sprzedawał klej, który
    przywoziliśmy, a kupował niemal o połowę tańszy i na nim pracował. Do dziś
    żałuję, że się go pozbyłem. Trzeba było udawać głupiego - zaczyna swą
    opowieść przedsiębiorca z Pomorza, który postanowił podzielić się z nami
    swoim kilkunastoletnim doświadczeniem w prowadzeniu firmy budowlanej i
    zatrudnianiu robotników w obecnych czasach.

    ***

    Gdy kilkanaście lat temu zaczynałem działalność, nie wiedziałem co mnie
    czeka. Interes szedł świetnie. Na początku zatrudniałem pięć osób, w
    szczytowym momencie ponad 40. Gdy potrzebowałem nowych, dawałem ogłoszenie w
    gazecie, albo pytałem pracowników, czy nie mają kogoś na oku. Gdy
    przyprowadzali kogoś, ta osoba najpierw dwa dni pracowała na zlecenie.
    Obserwowałem, pytałem, rozmawiałem z resztą ekipy. Jak się sprawdziła,
    pracowała dalej. Zasada była prosta: szansa na etat jest po trzech
    miesiącach. Ludzie byli zachwyceni, cieszyli się, że w ogóle mają jakąś
    umowę. Byli uczciwi, ja też. Żadnego kombinowania z nieterminowymi
    wypłatami, nic z tych rzeczy. Robota huczała, zamówień było sporo. Rok, dwa
    lata temu przeciętna pensja robotnika wynosiła średnio 1,5 tys. na rękę.
    Były jednak dodatki. Jak miałem dobry rok, to dorzuciłem coś na święta, czy
    przywiozłem każdemu po dwa karpie z hodowli znajomego.

    Modliłem się, żeby nie wyjechali do Wielkiej Brytanii

    Przez parę lat wszystko, co zarobiłem inwestowałem w ziemię rolną w
    okolicach małych miasteczek na Pomorzu. Dziś większość działek graniczy z
    domami jednorodzinnymi i albo jest już budowlana, albo niedługo będzie.
    Dzięki temu będę miał z czego żyć i będę mógł wreszcie rzucić ten przeklęty
    biznes. Bo tak dalej już się nie da. Kiedyś mogłem wyselekcjonować
    kandydatów, zatrudnić tych, którzy mi pasowali. A dziś? Mógłbym mieć robotę
    na 60 osób od zaraz, ale niektórych projektów w ogóle się nie podejmuję, bo
    nie mam "kim robić". Żebyśmy się dobrze zrozumieli: mam 12 pracowników, ale
    ośmiu z nich praktycznie nic nie umie. Tych czterech, w tym murarz i malarz,
    to moje największe skarby. Gdy jeszcze bardzo zależało mi na firmie,
    codziennie modliłem się, żeby nie wyjechali do Wielkiej Brytanii. Na
    szczęście mają dzieci w różnym wieku, więc nie wyjadą. Reszta to cwaniacy i
    kombinatorzy, w większości przede wszystkim lenie i prostaki.

    Problem pierwszy: krnąbrność

    Pomocnik murarza chce "na dzień dobry" 2 tys. zł miesięcznie. A przecież on
    tak naprawdę nic nie musi umieć, wystarczy, że wie ile łopat piasku ma
    wrzucić do betoniarki na jeden worek cementu. Musi też nosić, umieć jeździć
    taczką, umieć podać cegłę... No, ale trudno takie są prawa rynku, więc gdy
    zatrudniałem kolejnego, zgodziłem się na jego stawkę. Poprosiłem go więc, by
    spisał wszystkie swoje dane wraz z numerem konta, na które będę mógł
    przelewać pieniądze, a on na to: "o nie, goguś, albo kasa pierwszego do
    rączki, albo do widzenia". Goguś?! Dwa lata temu z takim rozwiałbym pewnie
    umowę. Teraz musiałem zacisnąć zęby i już. Gdybym go zwolnił, to miałbym to
    samo co z glazurnikiem - rąbał mnie na każdej budowie, ale przynajmniej
    solidnie pracował. Ludzie byli zadowoleni. Przez 2-3 lata nie będą mieli
    pojęcia, że płytki zaraz zaczną odpadać. Potem odszedł, a jego następcy
    szukam prawie dwa lata.

    Problem drugi: "jakość" pracy

    Ostatnio miałem zlecenie na wybrukowanie prawie 400 metrów kwadratowych
    przed domem w Gdyni. Właściciel konkretny, wiedział czego chce, od razu
    uzgodniliśmy termin i warunki. No i się zaczęło. Ekipa brukarzy ma
    wynagrodzenie akordowe. Od ponad roku płacę im od każdego położonego metra.
    Wcześniej była stawka godzinowa, ale straciło to sens, gdy musiałem stać nad
    nimi "z batem" niemal cały dzień. Gdy tylko pojechałem coś załatwić, po
    prostu siadali i nic nie robili. Zmiana systemu powinna zaowocować
    zwiększeniem wydajności pracy, ale zmieniło się tylko tyle, że połowa
    obrażonych odeszła, a zamiast nich musiałem zatrudnić byle kogo. Dosłownie
    byle kogo, bo nie dość, że im się nie chce, to jeszcze odwalają taką
    "popelinę", że szkoda gadać.

    Niemal za każdym razem są niedoróbki, a numer telefonu zmieniałem już kilka
    razy, średnio co pół roku. Zazwyczaj dopiero po zimie okazuje się, że kostka
    się zapadła, bo np. pod spodem nie było piasku wymieszanego z cementem, ale
    sam piasek, który został później wypłukany przez wody opadowe lub gruntowe.
    Na szczęście nie daję żadnych gwarancji, bo bym chyba zbankrutował. A jak
    zmienię numer, to ludziom już się nawet nie chce szukać czy dzwonić do tych
    partaczy, tylko szukają innej firmy, która poprawia po nas. Mam nadzieję, że
    chociaż solidnie... Mam już dość tłumaczenia się wszystkim za to, że
    robotnicy nie wykonują poleceń. To teoretycznie moja wina, ja mam ich
    nadzorować, tylko jak mam to zrobić? Krzywo się spojrzę i odchodzą do
    konkurencji. Mam uwagę co do ich pracy, to patrzą tak, że od razu widać, że
    nie mają pojęcia o czym mówię. A innych po prostu nie ma. Nie ma!
    Alternatywa jest jedna: albo zatrudniam tych i godzę się na nerwówkę, albo
    firma nie działa wcale.

    Problem trzeci: kultura osobista

    Tydzień temu dzwoni do mnie Zbyszek, majster na budowie i mówi: "Szefie,
    babę totalnie popier... , czepia się i każe robić jeszcze raz, musisz pan
    przyjechać". Więc jadę. Najpierw diagnoza problemu. Zleceniodawczyni nie ma,
    pracownicy pokazują o co chodzi. Okno na pierwszym piętrze jest wyżej o
    jakiś 3-4 cm od tego, które jest dwa metry obok. "Tak wyszło, ale przecież
    to będzie w innym pokoju, więc co za różnica?" - słyszę. Szlag mnie trafił!
    Ale to dopiero początek. Po kilkunastu minutach przyjeżdża kobieta z mężem i
    mówi, że wyprasza sobie takie traktowanie. Tłumaczę jej, że to
    nieporozumienie, że zaraz to zaczniemy poprawiać, to tylko pomyłka, ktoś źle
    podmurował, bo nie spojrzał na plany i nie ma sprawy. Tylko, że kobiecie
    wcale nie chodzi o okno, bo poprawienie okna jest dla nią sprawą oczywistą.
    Mówi, że nie życzy sobie by moi pracownicy nazywali ją "babą" i mówili, że
    ją popier... Okazało się, że Zbyszek dzwonił po mnie, stojąc metr od niej!
    Gdy pytam się przy wszystkich czy tak było, mówi ze swoim kretyńskim
    uśmieszkiem, że "przecież prawdę mówił". Do akcji wkroczył więc mąż. Koniec
    budowy, nie będzie tynkowania, nie będzie wykańczania, nie będzie kasy. A
    ten kretyn się śmieje, że im pokazał, a roboty jest przecież pełno i zaraz
    podłapiemy kolejną. Zwolnić Zbyszka? Nie mogę. Nie mam nikogo na jego
    miejsce. Zna się na robocie, chociaż wszystko olewa. Jak mu się chce to może
    pałac zbudować. Ale coraz częściej mu się nie chce i wcale nie udaje, że tak
    nie jest. Ma już 40 lat i twierdzi, że już się w życiu narobił...

    Niestety muszę go czasami brać na pierwsze rozmowy z klientami. Potrafi
    doradzić, wskazać lepsze rozwiązanie, podpowiedzieć. Ale cały czas żre ten
    cholerny słonecznik i pluje łupinkami tam, gdzie stoi. Rozmawiam z facetem,
    który przyjechał czyściutką terenówką w modnym garniturze, a Zbyszek stoi
    obok i co chwilę pluje nam pod nogi! Nie mówię już o tym, że podczas rozmowy
    bez "łaciny" się nie obejdzie. Desek nie można przyciąć, ale "upierd...",
    muru nie można zburzyć, ale "rozjeb...", a w ogóle to nie będzie tu "dużo
    pracy", tylko "zap...ol".

    Problem czwarty: prowadzenie się

    Robót poza moim terenem unikam, bo już się na tym sparzyłem. Pracownikom
    trzeba zapewnić nocleg, a to jest istna tragedia. Co tam się dzieje, panie.
    Przede wszystkim podczas wyjazdowych prac wielu z nich chce dostawać
    dniówki, a już co najmniej tygodniówki. Biorą kasę i po prostu chleją jak
    świnie. Wstają na kacu, zioną wódą i pracują trzy razy wolniej. A potem
    dzwonią do mnie ich żony, pytając co ja im tam każe robić i czemu nie płacę,
    bo mąż przyniósł tylko tysiąc złotych na utrzymanie trójki dzieci. Kiedyś
    ich nawet kryłem, ale potem zacząłem mówić wprost, że wszystko przechlali.

    Robota? Przecież nie po to się wyjeżdża "na delegację". Takie zlecenia to
    tylko koszty, bo niemal wszystko trzeba poprawiać, a poza tym traci się
    renomę. A raczej resztki renomy, bo teraz firmy budowlane nie mają jej
    niemal wcale. Często jeżdżę na budowy i słyszę rozmowy pracowników. Co jest
    głównym tematem? Burdel, chlanie, imprezy. Drą gęby, nie patrząc, że obok
    przechodzi masa ludzi. Dzicz po prostu. Nie wspomnę już o tym, że zamiast
    spytać właściciela o łazienkę, to podczas remontu czy budowy po prostu
    wychodzą do ogrodu i szczają pod drzewem. Wyobraża pan to sobie? Trawniczki
    przystrzyżone, piaskownica, stoi grill, a tu sobie Kazik leje pod iglakiem,
    bo zawsze tak robił i nie widzi w tym nic zdrożnego.

    Mam już dość, rzucam to

    Nic dziwnego, że niewielu normalnych ludzi chce pracować jeszcze w tej
    branży. Nie wiem czy wszyscy wyjechali, czy wolą robotę za biurkiem. Ale
    prawda jest taka, że dobry fachowiec wyciąga u mnie 4, a w sezonie nawet 5
    tys. zł na rękę! Nie ma wielu, którym tyle płacę, tylko dlatego, że ci,
    którzy przychodzą, to w większości same lumpy, które tylko patrzą co by tu
    podwędzić i jak podpisać umowę, żeby "popracować" pół roku nic nie robiąc,
    zwolnić się, pobierać zasiłek i robić gdzieś na czarno. Chętnie przyjąłbym
    jakiegoś murarza i tynkarza. I tego cholernego glazurnika... Ostatnio się
    nawet jeden pojawił, ale powiedział, że chce 6 tys. zł na rękę. Myślałem, że
    dostanę zawału! Gdy powiedziałem mu, że niemal tyle to się zarabia, jak się
    jest posłem, to się obraził.

    Żona mówi, że przez ostatnie dwa lata schamiałem. Zdarza mi się przekląć
    przy dzieciach, zrobiłem się nerwowy. Za kierownicą trąbię, wymachuję
    rękami, wyzywam zajeżdżających mi drogę. Nie wiem czy to ze mną jest coś nie
    tak, czy ludzie z którymi muszę pracować są jacyś chorzy. Wiem za to, że
    wcale nie muszę tego ciągnąć w nieskończoność. Zaczynam już sprzedawać
    działki i gdy będę już mógł, za 2-3 lata pojadę na budowę i powiem tym
    wszystkim ludziom, co o nich myślę. I tak się tym nie przejmą, dalej będą
    opowiadać sobie o dziwkach i o tym ile da się wypić w dwie godziny. Pewnie
    za parę lat się to poprawi, gdy normalni pracownicy wrócą z emigracji, ale
    nie chcę już na to czekać. Pewnie, że nie wszyscy są tacy, ale dziś znaleźć
    dobrego pracownika w budowlance to cud. "Normalni" rzadko szukają roboty,
    zmieniają firmę, bo właściciel wie ile są warci i ich dopieszcza, jak ja
    swoich czterech asów. Ale z pozostałymi nie da się pracować. Dlatego powiem
    na koniec jak na budowie: pieprzę taką robotę!"



  • 2. Data: 2008-05-12 06:56:34
    Temat: Re: A jednak Any User ma racje ...
    Od: MK <m...@o...pl>

    Z wrote:
    > http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,74785,5193272.h
    tml
    >
    > Gorzka opowieść właściciela firmy budowlanej
    > Wysłuchał Michał Sielski
    > 2008-05-08, ostatnia aktualizacja 2008-05-08 16:41
    >[.......]


    Niedawno robilem remot w mieszkaniu. Po przeprowadzeniu kilku rozmow z
    roznymi ekipami wierze, ze jest tak jak w tym artykule. Wiekszosc
    'specjalistow' z ktorymi rozmiawialem to chamy i prostaki. Jedna z ekip
    wygladal na profesjonalna, ale z swoja prace chcieli 3x wiecej od tych
    najtanszych.
    W koncu zdecydowalismy sie na takich dwoch - tanich:). Remot mieli
    wykonac w miesiac za 10tys zl czyli po 5tys na osobe.
    Robli go 3miesiace, byli ciagle pijami, kazali sobie wnosci do
    mieszkamia materialy budowlane i wynosci smieci w tym np. puszki po
    piwie. A na koniec okazalo sie, ze chca 10tys + 7%vatu.
    Jesli ktos narzeka, ze zarabia malo to propnuje sie przekwalifikowac.
    Najtansza ekipa i 5tys zl/ miesiac na osobe, miasto 60tys osob


  • 3. Data: 2008-05-12 07:51:54
    Temat: Re: A jednak Any User ma racje ...
    Od: "Ghost" <g...@e...pl>


    Użytkownik "Z" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
    news:g08nv8$lp6$1@news.onet.pl...
    > http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,74785,5193272.h
    tml
    >
    > Gorzka opowieść właściciela firmy budowlanej
    > Wysłuchał Michał Sielski
    > 2008-05-08, ostatnia aktualizacja 2008-05-08 16:41
    >
    > Prowadzi firmę remontowo-budowlaną na Pomorzu. Musi zatrudniać pijaków,
    > leni i złodziei. I jeszcze dziękować im za to, że chcą pracować. Uczciwi
    > fachowcy to jakieś 30 proc. jego pracowników. Reszta jeszcze parę lat temu
    > nie dostałaby roboty nigdzie, a teraz trzeba im dawać podwyżki, żeby nie
    > uciekli.

    Wszytsko prawda, ta branza tak ma - jak myslicie czemu Angole i inne
    Zabojady ciesza sie, ze Polacy ich nawiedzaja? Po prostu pojechali ci co
    lepsi, a ichniejsi lokalsi pracuja tak, jak ci co u nas zostali. Praca na
    budowie jest malo atrakcyjna i tylko skonczone jelopy sie tym paraja, ludzie
    nie szukajacy perspktyw, a wiec calkowice niemotywowalni. W kraju w miare
    rozwinietym, kazdy sensowny koles znajdzie lepsza prace niz na budowie.


  • 4. Data: 2008-05-12 08:04:45
    Temat: Re: A jednak Any User ma racje ...
    Od: Any User <u...@a...pl>

    > Prowadzi firmę remontowo-budowlaną na Pomorzu. Musi zatrudniać pijaków, leni
    > i złodziei. I jeszcze dziękować im za to, że chcą pracować. Uczciwi fachowcy
    > to jakieś 30 proc. jego pracowników. Reszta jeszcze parę lat temu nie
    > dostałaby roboty nigdzie, a teraz trzeba im dawać podwyżki, żeby nie
    > uciekli.

    Jasne, że mam rację. Po prostu istnieją takie dziedziny biznesu i takie
    rynki, na których nie zarabia się na wiedzy i umiejętnościach, ale po
    prostu na pracy fizycznej.

    I niezależnie od tego, czy mówimy o budowie, restauracji fast food, czy
    sklepie z odzieżą używaną, sytuacja wygląda dokładnie tak, jak w
    opisywanej firmie. Wyjątki są tylko dwa:

    1. Wysokie bezrobocie powoduje, że nawet do takich firm przychodzą
    całkiem nieźli fachowcy, kulturalni itd. - ale niestety bezrobocie mamy
    obecnie bardzo niskie.

    2. Każdą ekipę da się utrzymać w ryzach - ale do tego kierownik lub
    właściciel firmy musi mieć tzw. jaja, a tych najwyraźniej brakowało
    facetowi z artykułu.


    --
    Zobacz, jak się pracuje w Google:
    http://pracownik.blogspot.com


  • 5. Data: 2008-05-12 08:23:39
    Temat: Re: A jednak Any User ma racje ...
    Od: "Ghost" <g...@e...pl>


    Użytkownik "Any User" <u...@a...pl> napisał w wiadomości
    news:g08tmu$ifh$1@opal.icpnet.pl...
    >> Prowadzi firmę remontowo-budowlaną na Pomorzu. Musi zatrudniać pijaków,
    >> leni i złodziei. I jeszcze dziękować im za to, że chcą pracować. Uczciwi
    >> fachowcy to jakieś 30 proc. jego pracowników. Reszta jeszcze parę lat
    >> temu nie dostałaby roboty nigdzie, a teraz trzeba im dawać podwyżki, żeby
    >> nie uciekli.
    >
    > Jasne, że mam rację.

    Jasne, ze nie masz - nigdzie nie widzialem bys cokolwiek pisal o
    budowlancach. A napier.....jac na wszystko i wszystkich w koncu trafi sie
    jakiegos faktycznie winnego.

    > 2. Każdą ekipę da się utrzymać w ryzach - ale do tego kierownik lub
    > właściciel firmy musi mieć tzw. jaja, a tych najwyraźniej brakowało
    > facetowi z artykułu.

    Mysle, ze masz od niego znacznie mniejsze jaderka. Jak to mawiaja na wsi -
    "krowa, ktora duzo ryczy malo mleka daje" czy cos w tym stylu.


  • 6. Data: 2008-05-12 08:30:07
    Temat: Re: A jednak Any User ma racje ...
    Od: MK <m...@o...pl>

    Ghost wrote:
    >
    > Użytkownik "Z" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
    > news:g08nv8$lp6$1@news.onet.pl...
    >> http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,74785,5193272.h
    tml
    >>
    >> Gorzka opowieść właściciela firmy budowlanej
    >> Wysłuchał Michał Sielski
    >> 2008-05-08, ostatnia aktualizacja 2008-05-08 16:41
    >>
    >> Prowadzi firmę remontowo-budowlaną na Pomorzu. Musi zatrudniać
    >> pijaków, leni i złodziei. I jeszcze dziękować im za to, że chcą
    >> pracować. Uczciwi fachowcy to jakieś 30 proc. jego pracowników. Reszta
    >> jeszcze parę lat temu nie dostałaby roboty nigdzie, a teraz trzeba im
    >> dawać podwyżki, żeby nie uciekli.
    >
    > Wszytsko prawda, ta branza tak ma - jak myslicie czemu Angole i inne
    > Zabojady ciesza sie, ze Polacy ich nawiedzaja? Po prostu pojechali ci co
    > lepsi, a ichniejsi lokalsi pracuja tak, jak ci co u nas zostali. Praca
    > na budowie jest malo atrakcyjna i tylko skonczone jelopy sie tym paraja,
    > ludzie nie szukajacy perspktyw, a wiec calkowice niemotywowalni. W kraju
    > w miare rozwinietym, kazdy sensowny koles znajdzie lepsza prace niz na
    > budowie.
    Kolega jest hydraulikiem. Ma tylko zawodowke. Czesto ludzie namawiali go
    by dalej sie ksztalcil. Ci nawiajacy teraz maja mgr z zarzadzania i
    innych szkol turystyczneych, walcza z Excelem i przerwacaja kartki z
    jednej strony na druga za 1-2tys zl/ miesiac. Kolega zalozyl razem z
    ojcem firme - uslugi hydrauliczne. Juz rok temu mial przychod 7-10tys.
    Sponsoruja lokalne imprezy dla dieci z domu dziecka, co jakis czas robi
    wycieczke z rodzina gdzies na koniec swiata itd. Robi to co lubi i
    zarabiana tym rozsadne pieniadze. Nie wydaje mi sie by byl "skonczonym
    jelopem"


  • 7. Data: 2008-05-12 08:33:45
    Temat: Re: A jednak Any User ma racje ...
    Od: keczerad <k...@p...fm>

    Any User pisze:

    >- ale niestety bezrobocie mamy
    > obecnie bardzo niskie.

    mowiac takie cos, jestes jelopem.


    --

    keczerad

    http://www.e-mo.com.pl
    sklep w (X)HTML wraz z modulem do Subiekta GT
    cennik Action do osCommerce


  • 8. Data: 2008-05-12 08:42:06
    Temat: Re: A jednak Any User ma racje ...
    Od: Any User <u...@a...pl>

    >> - ale niestety bezrobocie mamy obecnie bardzo niskie.
    >
    > mowiac takie cos, jestes jelopem.

    Jakieś argumenty?


    --
    Zobacz, jak się pracuje w Google:
    http://pracownik.blogspot.com


  • 9. Data: 2008-05-12 09:33:49
    Temat: Re: A jednak Any User ma racje ...
    Od: "Immona" <c...@n...gmailu>


    "Any User" <u...@a...pl> wrote in message
    news:g08vsu$lmf$1@opal.icpnet.pl...
    >>> - ale niestety bezrobocie mamy obecnie bardzo niskie.
    >>
    >> mowiac takie cos, jestes jelopem.
    >
    > Jakieś argumenty?
    >

    Ile tam teraz tego bezrobocia w Polsce? 10%?
    Ba, wyszukuję sobie w Googlach bezrobocie w np. Francji i pierwszy tekst, na
    jaki trafiam jest z (anglojęzycznej) Wikipedii "Stopa bezrobocia jest
    względnie wysoka, niemal 7,5% w lutym 2008".

    Za naturalną stopę bezrobocia uważa się coś około 5%, dopiero poniżej tego
    mamy prawdziwy "rynek pracownika", czyli bezrobocie "bardzo niskie".

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl
    http://blog.pasnik.pl



  • 10. Data: 2008-05-12 09:37:18
    Temat: Re: A jednak Any User ma racje ...
    Od: Liwiusz <l...@b...tego.poczta.onet.pl>

    Immona pisze:
    > "Any User" <u...@a...pl> wrote in message
    > news:g08vsu$lmf$1@opal.icpnet.pl...
    >>>> - ale niestety bezrobocie mamy obecnie bardzo niskie.
    >>> mowiac takie cos, jestes jelopem.
    >> Jakieś argumenty?
    >>
    >
    > Ile tam teraz tego bezrobocia w Polsce? 10%?
    > Ba, wyszukuję sobie w Googlach bezrobocie w np. Francji i pierwszy tekst, na
    > jaki trafiam jest z (anglojęzycznej) Wikipedii "Stopa bezrobocia jest
    > względnie wysoka, niemal 7,5% w lutym 2008".
    >
    > Za naturalną stopę bezrobocia uważa się coś około 5%, dopiero poniżej tego
    > mamy prawdziwy "rynek pracownika", czyli bezrobocie "bardzo niskie".


    To zależy jeszcze od modelu społeczeństwa. Wyobraź sobie bowiem kraj,
    w którym z zasady czy tradycji większość kobiet-żon nie pracuje.
    Utrzymują ich mężczyźni, którzy zarabiają na tyle dużo, aby zarobić na
    całą rodzinę.

    Wtedy nawet 40% bezrobocie może być uznane za naturalne.


    --
    Pozdrawiam!
    Liwiusz
    Masz wierzytelność i chcesz ją sprzedać lub potrzebujesz pomocy w jej
    egzekucji => http://www.kwm.net.pl

strony : [ 1 ] . 2 ... 7


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1