eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 35

  • 11. Data: 2008-07-20 19:57:13
    Temat: Re: Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
    Od: "Magieer" <f...@n...pl>

    > Czy już całkiem w czaszkę walnęło?

    Całkiem walnęło.

    EOT


  • 12. Data: 2008-07-20 19:58:50
    Temat: Re: Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:48839760$1@news.home.net.pl Jasek
    <j...@p...onet.pl> pisze:

    >>> Wszak i pracodawca (osoba jego reprezentuca) jak i pracownik w pewnym
    >>> sensie sa partnerami, o czym czesc osob piszaca na ta gupe zapomniala.
    >> Bzdura. Nie ma partnerstwa w sytuacji istnienia zwirzchnictwa i
    >> podległości. To są antagoniści, ale mogą mieć chwilowo wspólny interes w
    >> zawieszeniu broni.
    > Bzdura do kwadratu (z wyjatkiem konsekwencji bycia sprzedanym w jasyr).
    To dopiero bzdet. Do sześcianu.
    Jak długo (średnio) trzeba prać mózg, żeby otrzymać firmoida i czy zawsze
    się da?

    --
    Jotte


  • 13. Data: 2008-07-20 20:00:07
    Temat: Re: Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:g605au$e1j$1@news.onet.pl Magieer <f...@n...pl>
    pisze:

    >> Czy już całkiem w czaszkę walnęło?
    > Całkiem walnęło.
    Przykro mi.

    > EOT
    A to już nie tobie, chłopcze, decydować.

    --
    Jotte


  • 14. Data: 2008-07-20 20:31:54
    Temat: Re: Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
    Od: Jasek <j...@p...onet.pl>

    Magieer wrote:

    > Tylko meteoru uderzającego w centralę firmy brakuje. Zejdźmy z zagadnień
    > teoretycznych na coś bliższego realiom.
    > W moim przypadku gros projektów realizuję we współpracy z kolegami i
    > koleżankami z tej starej części Europy. To właśnie ich podejście do
    > pewnych zagadnień zmieniło moją optykę na wiele kwestii. Fakt -
    > współpracuję głównie z mieszkańcami krajów germańskich. Osoby o
    > zbliżonym do mnie wieku, muszą mieć jasno powiedziane, co mają robić.
    > Zakres musi być określony od A do Ż.

    Na tym polega dobre planowanie.

    > Wszelkie zagadnienia, z reguły o
    > bardzo wąskiej możliwości błyśnięcia własną inwencją, są realizowane w
    > znacznie dłuższym czasie niż przeciętnie ma to miejsce w Polsce.
    > Dlaczego? Otóż każdy ruch wymaga dokładnego opisania, analizy ogólnej,
    > detalicznej, podsumowania, etc. Dziesiątki formularzy, setki maili i
    > telefonów. Wszystko precyzyjnie sformalizowane. I możesz mi wierzyć albo
    > nie, lecz właśnie przez to, że każdy wie dokładnie za co odpowiada,
    > łatwo koordynować projekt.

    Dokladnie wiem co masz na mysli. Przyklad wprost ksiazkowy.

    > Łatwo wskazać słabe strony procesu. Bez
    > problemu wytykać personalne błędy. W moim odczuciu te osoby nie byłyby w
    > stanie w 10 minut odszukać telefon do wypożyczalni fraków, czy zamówić
    > sushi będąc wysoko w góach. Rozłożą ręce na nietypowe przypadki. Jednak
    > w fazie rozwoju, zasymulują różne scenariusze przypisując konkretną
    > osobę do możliwego krytycznego wydarzenia.

    Ok, ale jezeli znajdzie sie sytuacja podbramkowa. osoba taka bedzie albo
    potrafila odpowiedziec wyczerpujaco na zadane pytanie, albo potrafi
    posilkujac sie dokumentacja, wiedza, lub kontaktami zaangazowac
    spotkanie z osobami odpowiadajacymi za wycinek interesujacy pytacza, prawda?


    > Czasy pana Henia, który na język sprawdza, gdzie "+" a gdzie "-" się
    > skończyły. Złota rączka z młotkiem i śrubokrętem nie naprawi auta, tak
    > jak x-lat temu miało miejsce w przypadku malucha, czy innego poloneza.

    Owszem. Nawiazujac do Twojego przykladu, udajac sie do wpolczesnej
    samochodowej zlotej raczki oczekuje odpowiedzi "ok, naprawie to za x
    godzin", albo "to jest wina elektryki; niestety wykracza to poza moje
    kompetencje, ale przed chwila dzwonilem do Z. Z to zaprzyjazniony
    mechanik, powiedzial ze prawdodpobnie to costam, ale musi to sprawdzic.
    On pracuje do godziny 20 dzisiaj i jezeli chce, to mnie zaraz umowi.
    Tymczasem czesto trafialem "mechanikow" mowiacych, "400 PLN sie nalezy.
    To nie jest silnik, ja na reszcie sie nie znam, prosze zabrac sobie ten
    samochod". Podobnie jak oddaje samochod do zmiany opon pytam sie
    oponiarza, w jakim stanie sa okladziny hamulcowe i oczekuje takowej
    odpowiedzi, nie zas formulki "udzielanie odpowiedzi klientowi
    dotyczacych stanu jego okladzin nie lezy w moim zakresie obowiazkow". To
    jest ta elastycznosc o ktorej pisalem wczesniej.


    > Tam, gdzie ja przybywałem (wiem, moje doświadczenia są zdecydowanie
    > mniejsze od Twoich) nie było miejsca na prowizorkę. Jeżeli brakowało
    > mocy przerobowej w DTP, zatrudniano nowego grafika.

    Owszem, to rozwiazanie najlepsze, ale nie zawsze ma sie czas i pieniadze
    by pozyskac nastepna jednostke, prawda?
    Chyba ze pracujesz dla wielkiej firmy dla ktorej przekazanie czlowieka z
    dzialu do dzialu nie stanowi wiekszego problemu. Zakladajac, ze
    pracujesz dla niewielkiej firmy ktora grafika musi pozyskac z zewnatrz,
    ile czasu i kosztow towarzyszacych trzeba na to poswiecic w Polsce?

    > W PL spotykałem się
    > z sytuacjami, że w trudnym momencie, nagle przychodził szefuńcio do
    > specjalisty ds. (np.) marketingu z propozycją "wiesz co, mamy trzy dni
    > na złożenie tego katalogu, pogadaj z Markiem, niech Ci wyjaśni obsługę
    > Indesigne'a, i złożcie sami te ostatnie strony. Ewentualnie tutaj masz
    > manuala. O, a tutaj masz linka na grupę dyskusyjną". To jest prawdziwa
    > historia.

    Wierze. Byc moze przez szefa przemawial brak wiedzy, srodkow albo
    ignorancja. Nie potrafie znalesc wytlumaczenia dla jego dzialania i
    nawet nie bede probowal.


    > Jaki to zapał w nas, jako narodzie
    > drzemie. Wyraz twarzy moich słuchaczy wydawał się mówić "chłopie, skąd
    > ty się urwałeś".

    Sadze, ze miny ich znaczyly "co za ciemnogrod / brak odpowiedzialnosc
    /zenada". Ja nauczylem sie anegdot tego typu nie opowiadac.


    >> Bo wedlug Twoich zalozen jestes udupiony. Godnosc (czy jak zwal, tak
    >> zwal) Twa nie pozwoli Ci skoczyc na dol do sklepiku po nowy toner,
    >> marketingowiec pokaze Ci wala, bo on od szukania sal konferencyjnych
    >> nie jest, a informatyk zdechnie ze smiechu jak kazesz mu kserowac.
    >
    > Nieco przejaskrawione, ale w obecnej firmie przynajmniej jedna z
    > opisanych przez Ciebie osób tak by zareagowała.

    W Polsce czy w Europie? Zatem jako kierownik tego zespolu co bys zrobil?

    >> Owszem, mozesz zatrudnic firme zewnetrzna ktora Ci to zrobi, ale
    >> znalezienie takiej ktora wykona zadania sprawnie i od reki (pomijacac
    >> aspekt poufnosci) bedzie dosc pracochlonne i kosztowne. Zreszta i tak
    >> nie ma tego kto zrobic, bo od szukania firm zewnetrznych w swojej
    >> komorce nie ma nikogo. Zatem projekt sie wali bo wystapily trudnosci
    >> ktorych rozwiazania nie przewidzial zakres obowiazkow.
    >
    > Patrz kilkanaście linijek wcześniej (faza planowania).

    A jezeli wystapi cos czego nie mozna bylo / nie zostalo zaplanowane?

    >> Ciekawi mnie Twoje doswiadczenie z "cywilizowana" czescia Europy i
    >> Swiata. Ja przez szereg ostatnich bralem udzial w projektach
    >> globalnych (Japonia/Stara Unia/USA od wybrzeza-do-wybrzea) i jedyny
    >> kraj jaki spotkalem w ktorych ludzie chorobliwie strzega by powierzone
    >> zadanie nie przekroczylo bron Boze zakresu obowiazkow byla Polska.
    >
    > Mnie tez podejście germańskie dziwiło. Nie współpracuję/-cowałem z
    > jankesami, ale z Japończykami jak najbardziej.
    > Logistyk dużego zakładu produkcyjnego spędzał po 11 godzin dziennie.
    > Wprowadzono ISO, czas pracy wydłużył się o godzinę. Jednak najciekawsze
    > było to, że pomimo naszpikowania elektroniką oraz softem ułatwiającym
    > zarządzanie procesami magazynowi, 30-latek preferował kartkę i długopis.
    > Żadną miara nie szło przekonać człowieka do odejścia od przestarzałych
    > metod. Końmi go ciągnęli przed komputer. Na nic zdawały się argumenty o
    > oszczędzaniu 2-3 godzin dziennie. Ten człowiek pracuje do dzisiaj...

    Wyjatki sie zdarzaja, ale niczego to nie dowodzi. Zreszta nie wiem co ma
    to wspolnego z zakresem obowiazkow. Skoro prace swoja wypelnia
    nalezycie, to o ile nie jest to praca ktora nie dopuszcza odstepstw od
    ogornie ustalonych regul (np. banki), wszystko jest OK.

    > Portugalia. Wdrożenie projektu nowych POS/POPów. Projekt również
    > międzynarodowy. Portugalczyk, Holender, Szkot i Polak. Ustalamy zakres
    > obowiązków i nagle ZONK. Holender nie będzie raz w tygodniu jeździł do
    > drukarni oceniać postęp prac. Szkot powiedział, że nie zna się na
    > oprogramowaniu 3d i on ma dupie zabawę na takim sofcie. Oczekuje
    > gotowych wydruków. Mailem. W jpegu, żeby okienka mu obsłużyły.
    > Portugalczyk powiedział, że termin drugiego spotkania koliduje z jakimiś
    > tam derbami piłki nożnej, a że okres był gorący musieliśmy przesunąć
    > termin o 3 tygodnie. Dla wyjaśnienia - mowa o brand managerach
    > podległych bezpośrednio europejskiemu GM.

    Czekalem na final w stylu "Polak, wku*il sie okrotnie, wzial urlop na
    zadanie, pozniej poszedl na lewe zwolnienie "ciazowe", jak wrocil z
    macierzynstkiego, to zostalo mu 6 tygodni urlopu, a pozniej jeszcze
    dlugi weekend i mozna brac sie za prace..." :)

    A tak powaznie, to wielcy maja swoje wariactwa i nalezy je tolerowac o
    ile nie sa bardzo szkodliwe. Opanowanie dziwactw nalezy do obowiazkow
    osoby odpowiedzialnej za ten projekt. O ile tylko to mozliwe.

    > Mógłbym napisac setki przykładów nietypowych prac, których się imałem,
    > ale nie o to chodzi. W końcu...

    To jaki problem w bieganiu po kawe o ile sytuacja tego wymaga?

    Konczac tego posta, wytlumacz mi prosze, skoro tyle juz w zyciu robiles
    jak to mozliwe bys nie widzial roznic miedzy stanowiskami o ktore pytales?

    Jacek


  • 15. Data: 2008-07-20 20:41:57
    Temat: Re: Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
    Od: Jasek <j...@p...onet.pl>

    Jotte wrote:

    >>>> Wszak i pracodawca (osoba jego reprezentuca) jak i pracownik w
    >>>> pewnym sensie sa partnerami, o czym czesc osob piszaca na ta gupe
    >>>> zapomniala.
    >>> Bzdura. Nie ma partnerstwa w sytuacji istnienia zwirzchnictwa i
    >>> podległości. To są antagoniści, ale mogą mieć chwilowo wspólny
    >>> interes w zawieszeniu broni.
    >> Bzdura do kwadratu (z wyjatkiem konsekwencji bycia sprzedanym w jasyr).
    > To dopiero bzdet. Do sześcianu.
    > Jak długo (średnio) trzeba prać mózg, żeby otrzymać firmoida i czy
    > zawsze się da?

    Ziew... Powyzywaj mnie jeszcze troche, pozniej odspiewaj miedzynarodowke
    i idz obmyslac nowa rewolucje przeciwko burzuazji.

    "Rządzący światem samowładnie
    Królowie kopalń, fabryk, hut
    Tym mocni są, że każdy kradnie
    Bogactwa, które stwarza lud.
    W tej bandy kasie ogniotrwałej
    Stopiony w złoto krwawy pot
    Na własność do nas przejdzie cały,
    Jak należności słusznej zwrot."

    Jacek


  • 16. Data: 2008-07-20 20:49:11
    Temat: Re: Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:4883a319$1@news.home.net.pl Jasek
    <j...@p...onet.pl> pisze:

    >> Jak długo (średnio) trzeba prać mózg, żeby otrzymać firmoida i czy zawsze
    >> się da?
    > Ziew...
    To po co odpisujesz?
    Ziewnij sobie, powąchaj to i śpij.

    > idz obmyslac nowa rewolucje przeciwko burzuazji.
    > "Rządzący światem samowładnie
    > Królowie kopalń, fabryk, hut
    > Tym mocni są, że każdy kradnie
    > Bogactwa, które stwarza lud.
    > W tej bandy kasie ogniotrwałej
    > Stopiony w złoto krwawy pot
    > Na własność do nas przejdzie cały,
    > Jak należności słusznej zwrot."
    O w mordę, to pranie mózgu musi być z jakimś mocnym wybielaczem...

    --
    Jotte


  • 17. Data: 2008-07-20 22:13:12
    Temat: Re: Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
    Od: "Magieer" <f...@n...pl>

    >> Wszelkie zagadnienia, z reguły o bardzo wąskiej możliwości błyśnięcia
    >> własną inwencją, są realizowane w znacznie dłuższym czasie niż
    >> przeciętnie ma to miejsce w Polsce. Dlaczego? Otóż każdy ruch wymaga
    >> dokładnego opisania, analizy ogólnej, detalicznej, podsumowania, etc.
    >> Dziesiątki formularzy, setki maili i telefonów. Wszystko precyzyjnie
    >> sformalizowane. I możesz mi wierzyć albo nie, lecz właśnie przez to, że
    >> każdy wie dokładnie za co odpowiada, łatwo koordynować projekt.
    >
    > Dokladnie wiem co masz na mysli. Przyklad wprost ksiazkowy.

    Książkowy, ale IMO w wielu przypadkach zbędny i znacznie spowalniający
    pracę.
    Swego czasu robiliśmy stronę korporacyjną. Każdy miał określić swoje
    potrzeby i oczekiwania. Koordynator, czy raczej w tym wypadku szef projektu,
    miał spiąć całość klamrą i dalsze rozmowy prowadzić już z podmiotem
    wykonującym zlecenie. Ale gdzie tam! Cała papierkowa robota trwała... 2
    miesiące, czyli jakieś 10 razy więcej dni roboczych niż robilibyśmy to na
    polskich warunkach. Podkreślam jedną rzecz. Biurokracja jest zbędna w
    _wielu_ przypadkach, co nie znaczy we _wszystkich_. Stawianie regału
    wysokiego składowania za x-mln złotych wymaga gruntownej analizy. Zmiana
    floty samochodej, którą tworzy kilkunaście aut już nie. Itp., itd.

    >> Łatwo wskazać słabe strony procesu. Bez problemu wytykać personalne
    >> błędy. W moim odczuciu te osoby nie byłyby w stanie w 10 minut odszukać
    >> telefon do wypożyczalni fraków, czy zamówić sushi będąc wysoko w góach.
    >> Rozłożą ręce na nietypowe przypadki. Jednak w fazie rozwoju, zasymulują
    >> różne scenariusze przypisując konkretną osobę do możliwego krytycznego
    >> wydarzenia.
    >
    > Ok, ale jezeli znajdzie sie sytuacja podbramkowa. osoba taka bedzie albo
    > potrafila odpowiedziec wyczerpujaco na zadane pytanie, albo potrafi
    > posilkujac sie dokumentacja, wiedza, lub kontaktami zaangazowac spotkanie
    > z osobami odpowiadajacymi za wycinek interesujacy pytacza, prawda?

    Znajmości, czy umiejętność znalezienia się w kryzysowej sytuacji mają się
    nijak do "chłopca od ksero", chyba zgodzisz się ze mną?
    Te dwa elementy można uprzednio przetestować i odpowiedzieć na pytanie, czy
    pan X będzie odpowiednią osobą do skoordynowania projektu CRM dla dużej
    firmy kurierskiej, czy sieci hurtowni. Czy od takiego osbnika będziesz
    oczekiwał umiejętności prostego i szybkiego naklejania znaczków? :)

    >> Czasy pana Henia, który na język sprawdza, gdzie "+" a gdzie "-" się
    >> skończyły. Złota rączka z młotkiem i śrubokrętem nie naprawi auta, tak
    >> jak x-lat temu miało miejsce w przypadku malucha, czy innego poloneza.
    >
    > Owszem. Nawiazujac do Twojego przykladu, udajac sie do wpolczesnej
    > samochodowej zlotej raczki oczekuje odpowiedzi "ok, naprawie to za x
    > godzin", albo "to jest wina elektryki; niestety wykracza to poza moje
    > kompetencje, ale przed chwila dzwonilem do Z. Z to zaprzyjazniony
    > mechanik, powiedzial ze prawdodpobnie to costam, ale musi to sprawdzic. On
    > pracuje do godziny 20 dzisiaj i jezeli chce, to mnie zaraz umowi.
    > Tymczasem czesto trafialem "mechanikow" mowiacych, "400 PLN sie nalezy. To
    > nie jest silnik, ja na reszcie sie nie znam, prosze zabrac sobie ten
    > samochod". Podobnie jak oddaje samochod do zmiany opon pytam sie
    > oponiarza, w jakim stanie sa okladziny hamulcowe i oczekuje takowej
    > odpowiedzi, nie zas formulki "udzielanie odpowiedzi klientowi dotyczacych
    > stanu jego okladzin nie lezy w moim zakresie obowiazkow". To jest ta
    > elastycznosc o ktorej pisalem wczesniej.

    Znowu ZONK. Oddajesz auto do pania Henia a nie do ASO. Jeżeli mógłbyś
    pozwolić sobie na serwisowanie auta, obchodziłbyś warsztaty złotyc rączek
    szerokim łukiem. Oczywiście nie piję do Ciebie a do milionów rodaków. W ASO
    takich problemów _teoretycznie_ nie powinieneś mieć.

    >> Tam, gdzie ja przybywałem (wiem, moje doświadczenia są zdecydowanie
    >> mniejsze od Twoich) nie było miejsca na prowizorkę. Jeżeli brakowało mocy
    >> przerobowej w DTP, zatrudniano nowego grafika.
    >
    > Owszem, to rozwiazanie najlepsze, ale nie zawsze ma sie czas i pieniadze
    > by pozyskac nastepna jednostke, prawda?

    Czasem lepiej postawić dodatkowego kompa, kupić soft, zatrudnić człowieka,
    niż przepychać się z jakimiś freelancerami, czy agencjami.
    Jako osoba zarządzająca działem marketingu musisz mieć wiedzę na temat
    programów graficznych. Nie znaczy to, że będziesz robił skład, ale w bardzo
    szybko, bez pomocy osób trzecich ocenisz możłiwości kondydata. Mało tego,
    będziesz w stanie ocenić ogrom prac, który nieoczekiwanie spada na Ciebie.
    Pozwoli to, z odpowiednim wyprzedzeniem zaradzić takiej sytuacji.

    > Chyba ze pracujesz dla wielkiej firmy dla ktorej przekazanie czlowieka z
    > dzialu do dzialu nie stanowi wiekszego problemu. Zakladajac, ze pracujesz
    > dla niewielkiej firmy ktora grafika musi pozyskac z zewnatrz, ile czasu i
    > kosztow towarzyszacych trzeba na to poswiecic w Polsce?

    j/w
    Dobry grafik to kilka tygodni. Dobry projektant - kilka dni.

    > > W PL spotykałem się
    >> z sytuacjami, że w trudnym momencie, nagle przychodził szefuńcio do
    >> specjalisty ds. (np.) marketingu z propozycją "wiesz co, mamy trzy dni na
    >> złożenie tego katalogu, pogadaj z Markiem, niech Ci wyjaśni obsługę
    >> Indesigne'a, i złożcie sami te ostatnie strony. Ewentualnie tutaj masz
    >> manuala. O, a tutaj masz linka na grupę dyskusyjną". To jest prawdziwa
    >> historia.
    >
    > Wierze. Byc moze przez szefa przemawial brak wiedzy, srodkow albo
    > ignorancja. Nie potrafie znalesc wytlumaczenia dla jego dzialania i nawet
    > nie bede probowal.

    A może strach przed zawalonym projektem?
    Jak pisałem, były to lata świetlne temu, ale zarazem super lekcja dla mnie,
    jako praktykanta, jak _nie_ powinno się działać w trudnych sytuacjach.

    >> Jaki to zapał w nas, jako narodzie drzemie. Wyraz twarzy moich słuchaczy
    >> wydawał się mówić "chłopie, skąd ty się urwałeś".
    >
    > Sadze, ze miny ich znaczyly "co za ciemnogrod / brak odpowiedzialnosc
    > /zenada". Ja nauczylem sie anegdot tego typu nie opowiadac.

    Wierz mi. Sposób działania wielu polskich firm przerasta naszych
    odpowiedników z zagranicy. Z wileu względów możmy być dumni z faktu, iż nam
    się chce. W krajach rozwiniętych i zamożnych, wielu ludziom po prostu już
    tak nie zależy na harówie. Dzień upływa w miłej i bezstresowej atmosferze.
    Robisz tylko to, co masz robić. Nie wpadnie do Ciebie kolejny nawiedzony
    przełożony manipulując Tobą, abyś zrobił to, czy tamto. Z czymś takim do tej
    pory "na Zachodzie" się nie spotkałem.

    >>> Bo wedlug Twoich zalozen jestes udupiony. Godnosc (czy jak zwal, tak
    >>> zwal) Twa nie pozwoli Ci skoczyc na dol do sklepiku po nowy toner,
    >>> marketingowiec pokaze Ci wala, bo on od szukania sal konferencyjnych nie
    >>> jest, a informatyk zdechnie ze smiechu jak kazesz mu kserowac.
    >>
    >> Nieco przejaskrawione, ale w obecnej firmie przynajmniej jedna z
    >> opisanych przez Ciebie osób tak by zareagowała.
    >
    > W Polsce czy w Europie? Zatem jako kierownik tego zespolu co bys zrobil?

    Ooo, to zależy od wielu zmiennych: czas, miejsce, osoba. Nie odpowiem bez
    konkretów, ale zwolnić człowieka jest znacznie łatwiej niż pozyskać
    lepszego. Osobiście zawsze skłaniam się ku dyskusji i rzeczowemu dialogowi.
    Nie zawsze skutkuje, ale przynajmniej mam gwarancję, że zrobiłem co mogłem.

    >>> Owszem, mozesz zatrudnic firme zewnetrzna ktora Ci to zrobi, ale
    >>> znalezienie takiej ktora wykona zadania sprawnie i od reki (pomijacac
    >>> aspekt poufnosci) bedzie dosc pracochlonne i kosztowne. Zreszta i tak
    >>> nie ma tego kto zrobic, bo od szukania firm zewnetrznych w swojej
    >>> komorce nie ma nikogo. Zatem projekt sie wali bo wystapily trudnosci
    >>> ktorych rozwiazania nie przewidzial zakres obowiazkow.
    >>
    >> Patrz kilkanaście linijek wcześniej (faza planowania).
    >
    > A jezeli wystapi cos czego nie mozna bylo / nie zostalo zaplanowane?

    Aby odpowiedzieć na serio, a nie "na odczepnego" potrzebowałbym dalszych
    konkretów.
    Każdy projekt, nawet najlepiej przygotowany, jest narażony na przypadki
    losowe: od uszkodzenia hdd, przez kradzież poufnych dokumentów, na śmierci
    partnera skończywszy. Uszkodzenie hdd, czy kradzież dokumentów możesz
    przewidzieć. Tragicznej śmierci raczej nie - no chyba, że masz sprawdzonych
    wróżbitów na podorędziu.

    >> Portugalia. Wdrożenie projektu nowych POS/POPów. Projekt również
    >> międzynarodowy. Portugalczyk, Holender, Szkot i Polak. Ustalamy zakres
    >> obowiązków i nagle ZONK. Holender nie będzie raz w tygodniu jeździł do
    >> drukarni oceniać postęp prac. Szkot powiedział, że nie zna się na
    >> oprogramowaniu 3d i on ma dupie zabawę na takim sofcie. Oczekuje gotowych
    >> wydruków. Mailem. W jpegu, żeby okienka mu obsłużyły. Portugalczyk
    >> powiedział, że termin drugiego spotkania koliduje z jakimiś tam derbami
    >> piłki nożnej, a że okres był gorący musieliśmy przesunąć termin o 3
    >> tygodnie. Dla wyjaśnienia - mowa o brand managerach podległych
    >> bezpośrednio europejskiemu GM.
    >
    > Czekalem na final w stylu "Polak, wku*il sie okrotnie, wzial urlop na
    > zadanie, pozniej poszedl na lewe zwolnienie "ciazowe", jak wrocil z
    > macierzynstkiego, to zostalo mu 6 tygodni urlopu, a pozniej jeszcze dlugi
    > weekend i mozna brac sie za prace..." :)

    Polak wku*ił się i przejął projekt w swoje ręce.

    > A tak powaznie, to wielcy maja swoje wariactwa i nalezy je tolerowac o ile
    > nie sa bardzo szkodliwe. Opanowanie dziwactw nalezy do obowiazkow osoby
    > odpowiedzialnej za ten projekt. O ile tylko to mozliwe.

    :) To tak jak z lewoskrzydłowym i bramkarzem. Muszą być nieco pierd*ci, żeby
    dobrze grać.

    > Konczac tego posta, wytlumacz mi prosze, skoro tyle juz w zyciu robiles
    > jak to mozliwe bys nie widzial roznic miedzy stanowiskami o ktore pytales?

    Bo przez dłuższy czas byłem/jestem zatrudniony u jednego pracodawcy.
    Bo dopiero od niedawna zacząłem odpowiadać na telefonu rekruterów.
    Bo jestem po przeczytaniu kilkunastu ogłoszeń, gdzie nie widzę większych
    różnic pomiędzy specjalistą, menedżerem(kierownikiem) a koordynatorem.
    Bo w jednych ogłoszeniach koordynator jawi się niemal jak półbóg, aby w
    kolejnych warunkiem aplikowania był rok na stanowiku asystenckim.

    Mówiąc króko:
    Bo nie wiem, czy praca "koordynatora" jest stanowiskiem, na które chcę
    aplikować/kontynuować rozmowy.
    :)




  • 18. Data: 2008-07-20 23:24:44
    Temat: Re: Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
    Od: Any User <a...@o...pl>

    > Swego czasu robiliśmy stronę korporacyjną. Każdy miał określić swoje
    > potrzeby i oczekiwania. Koordynator, czy raczej w tym wypadku szef
    > projektu, miał spiąć całość klamrą i dalsze rozmowy prowadzić już z
    > podmiotem wykonującym zlecenie. Ale gdzie tam! Cała papierkowa robota
    > trwała... 2 miesiące, czyli jakieś 10 razy więcej dni roboczych niż
    > robilibyśmy to na polskich warunkach. Podkreślam jedną rzecz.
    > Biurokracja jest zbędna w _wielu_ przypadkach, co nie znaczy we
    > _wszystkich_. Stawianie regału wysokiego składowania za x-mln złotych
    > wymaga gruntownej analizy. Zmiana floty samochodej, którą tworzy
    > kilkunaście aut już nie. Itp., itd.

    Oj bez przesady. Zmiana floty samochodowej na kilkanaście samochodów to
    też całkiem poważna sprawa - a jak nie wykonasz porządnej analizy, to
    możesz być pewien, że wielu pracowników umoczy palce, aby te samochody
    były jak najlepszej jakości.

    Zaznaczam: jak najlepszej jakości, a nie o jak najlepszym stosunku
    jakości do ceny. Czyli mówiąc prosto, nie zawahają się narazić Cię na
    niepotrzebne koszty dla swojej prywatnej wygody.

    > Wierz mi. Sposób działania wielu polskich firm przerasta naszych
    > odpowiedników z zagranicy. Z wileu względów możmy być dumni z faktu, iż
    > nam się chce. W krajach rozwiniętych i zamożnych, wielu ludziom po
    > prostu już tak nie zależy na harówie. Dzień upływa w miłej i
    > bezstresowej atmosferze. Robisz tylko to, co masz robić. Nie wpadnie do

    Dokładnie. Od bogactwa im się w dupach poprzewracało - pisałem o tym już
    w marcu zeszłego roku:

    http://pracownik.blogspot.com/2007/03/jak-si-pracuje
    -w-google.html

    Ale to dla nas dobrze - dzięki temu jak ktoś będzie potrzebował
    *naprawdę wydajnego* wykonawcy, to zwróci się do nas, Polaków.


    --
    Zobacz, jak się pracuje w Google:
    http://pracownik.blogspot.com


  • 19. Data: 2008-07-21 06:19:47
    Temat: Re: Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
    Od: "Immona" <c...@n...gmailu>


    "Jasek" <j...@p...onet.pl> wrote in message
    news:4883699a@news.home.net.pl...


    > Ciekawi mnie Twoje doswiadczenie z "cywilizowana" czescia Europy i Swiata.
    > Ja przez szereg ostatnich bralem udzial w projektach globalnych
    > (Japonia/Stara Unia/USA od wybrzeza-do-wybrzea) i jedyny kraj jaki
    > spotkalem w ktorych ludzie chorobliwie strzega by powierzone zadanie nie
    > przekroczylo bron Boze zakresu obowiazkow byla Polska.
    > Taka ilustracja z zycia wzieta. Kilka lat temu wraz z 2 dyrektorami firmy
    > z Fortune-100 kserowalem kilkadziesiat segregatorow. Jako ze

    Polska nie jest jedynym krajem. To, o czym piszesz, to generalnie cecha
    azjatycka. W niektorych miejscach jest tak, ze jak przyjda nowe myszki i sie
    je rozda programistom, zeby sobie wymienili, to oni odmowia dwuminutowej
    czynnosci odlaczenia starej myszy i podlaczenia nowej, bo to zadanie dla
    technikow-sprzetowcow. Poza zakresem ich obowiazkow, ponizej ich godnosci.
    Kraje takie jak Japonia czy Korea radza sobie mimo tego, bo sa doskonale
    zorganizowani ze swoja hierarchiczna specjalizacja i maja postepy w jej
    odrzucaniu, ale zapytaj kogos, kto musial zarzadzac ludzmi w Azji bardziej
    poludniowej.

    Im dalej w Europe, tym bardziej ludzie sie nie boja "skalania" niskimi
    czynnosciami w pracy. Pamietam, jak Polacy gapili sie z otwartymi ustami,
    jak Niemka, liderka duzego projektu UE lata z miotla po stoisku targowym, na
    ktorym sie mieli wystawiac uczestnicy, a ja bylam zdziwiona, czym sie
    dziwia, bo latanie z miotla przez osoby na stanowiskach juz uwazalam za
    normalne. W mojej obecnej pracy to najczesciej szefowa uzupelnia papier w
    drukarkach, znosi uzywane kubki do zmywarki do naczyn i robi tym podobne
    rzeczy, bo ona najczesciej ma na to czas - oczywiscie jak ktos nie ma
    chwilowo nic do roboty, to przed zasiasciem do przegladania Netu tez patrzy,
    czy nie ma jakichs drobnych rzeczy do zrobienia i jest to ogolna norma w tej
    kulturze pracy, ktora bym nazwala "zachodnio-protestancka".

    Z tym, ze rozmowa zaczela sie od, mam wrazenie, czegos innego. "Chwytanie za
    miotle" w razie potrzeby przez kogos, kto poza tym robi cos bardziej
    wyrafinowanego (zwykle "miotla" nie przekracza 2-3% czasu pracy i jest malym
    dodatkiem, a reszta pracy ma charakter w miare wyspecjalizowany) to cos
    innego niz zatrudnianie jednego czlowieka z zalozenia "do wszystkiego" w
    stylu 10% czasu na to, 15% na tamto, 10 na tamto, a "to" i "tamto" to
    czynnosci zupelnie nie zwiazane ze soba, wymagajace innych zestawow
    zdolnosci i cech, roznego poziomu wysilku intelektualnego czy tworczego,
    innego nastawienia. Takie rozdrabnianie rzeczywiscie obniza wydajnosc, nie
    wspominajac o tym, ze trudno o czlowieka, ktory bylby specjalista w tylu
    rzeczach, a gdy sie mu narzuca taki tryb pracy, to sie nie wyszkoli sobie
    specjalisty w zadnej z nich.

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl
    http://blog.pasnik.pl



  • 20. Data: 2008-07-21 15:03:52
    Temat: Re: Różnice: koordynator vs kierownik vs specjalista
    Od: "entroper" <e...@C...spamerom.poczta.onet.pl>

    Użytkownik "Magieer" <f...@n...pl> napisał w wiadomości
    news:g60d9t$5sm$1@news.onet.pl...

    > (...) Oddajesz auto do pania Henia a nie do ASO. Jeżeli mógłbyś
    > pozwolić sobie na serwisowanie auta, obchodziłbyś warsztaty złotyc rączek
    > szerokim łukiem. Oczywiście nie piję do Ciebie a do milionów rodaków. W
    ASO
    > takich problemów _teoretycznie_ nie powinieneś mieć.

    I na tym stereotypie ASO bazują. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, sytuacja
    wygląda zgoła odmiennie, w czym ma udział m.in. właśnie sztywne
    zdefiniowanie czynności do wykonania.

    e.

strony : 1 . [ 2 ] . 3 . 4


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1