eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjetelemarketing - motywacja › Re: telemarketing - motywacja
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
    From: Maciek Sobczyk <m...@d...doPLer>
    Newsgroups: pl.praca.dyskusje
    Subject: Re: telemarketing - motywacja
    Date: Tue, 22 Nov 2005 21:30:37 +0100
    Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
    Lines: 96
    Message-ID: <dlvv9n$1if$1@inews.gazeta.pl>
    References: <dlus5d$2b8$1@inews.gazeta.pl> <dlv5qd$nvm$1@atlantis.news.tpi.pl>
    NNTP-Posting-Host: dxh49.neoplus.adsl.tpnet.pl
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: inews.gazeta.pl 1132691575 1615 83.22.93.49 (22 Nov 2005 20:32:55 GMT)
    X-Complaints-To: u...@a...pl
    NNTP-Posting-Date: Tue, 22 Nov 2005 20:32:55 +0000 (UTC)
    In-Reply-To: <dlv5qd$nvm$1@atlantis.news.tpi.pl>
    X-Accept-Language: pl, en-us, en
    X-User: sobczyk.webdesign
    User-Agent: Mozilla Thunderbird 1.0.7 (Windows/20050923)
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.praca.dyskusje:169096
    [ ukryj nagłówki ]

    Immona napisał(a):
    >> Druga to taka, która lubi telemarketing, gdyż w jakiś sposób nie
    >> akceptuje samych siebie a krótka rozmowa telemarketingowa z obcą
    >> osobą, zasłoniętą łączem telefonicznym pozwala im kształtować swój
    >> pożądany wizerunek (osób innych niż są w rzeczywistości). Tych nie
    >> trzeba specjalnie motywować, bo motywują się wewnętrznie sami.
    >> Dzwoniąc - podwyższają poczucie własnej wartości.
    >
    >
    > Nie wpadlabym na to, ze moze istniec taka kategoria.
    > Znam od srodka prace telemarketera i wiem, ze osoby z niskim poczuciem
    > wlasnej wartosci wymiekaja[..]Komus, kto uzywa sukcesow w telemarketingu i tej
    pracy do
    > podnoszenia sobie poczucia wlasnej wartosci, w takiej sytuacji bardzo
    > szybko spada motywacja i nie jest w stanie podchodzic do nowych
    > telefonow ze swiezym entuzjazmem
    Czynnikiem motywującym nie jest tutaj wypracowany wynik. Na ogół zresztą
    jest on wysoki, ale nie jest jedynym głównym motywatorem.

    Głównym motywatorem jest sama czynność - postrzegana jako dosyć prosta,
    mało skomplikowana, nie wymagająca kreatywności, ubrana w schematy i
    gotowe szablony. Dodatkowo bezpieczna, bo wykonywana za potrójnym
    "firewallem": [1] - dzwoniący to człowiek firmy a nie człowiek
    prywatny.To, co sobą reprezentuje, to autorytet firmy a nie swoje własne
    nisko oceniane i mało akceptowane życie. Dobrze,że nie musi wchodzić w
    nadmierny kontakt z rozmówcą. Wręcz nie ma na to czasu, bo ten jest
    ewidencjonowany. Nie musi więc okazywać swojej mało akceptowanej
    "ludzkiej twarzy" tylko maseczkę firmowego profesjonalizmu. [2] -
    bezpiecznie zasłonięty telefonicznym łączem. [3] - wystarczająco wysoka
    tolerancja porażek, by dzwoniąca osoba nie musiała każdego nieudanego
    telefonu traktować jak porażki.

    > Z tym ksztaltowaniem wizerunku przez telefon to tez mi trudno zrozumiec.
    > W typowej rozmowie telemarketingowej nie ma na to zbyt wiele miejsca, bo
    > okazja do uzasadnionego gadania _o sobie_ zdarza sie rzadko, a kontakt
    > jest dosc ograniczony w czasie
    Owszem i paradoksalnie tym większa możliwość kreowania swojego
    pożądanego wizerunku. Jeden biegun tego kreowania to tzw. syndrom
    sekretarki (chłodna i wyniosła dla dzwoniących petentów, nie wchodząca w
    kontakt, wystarczająco bezpieczna za telefonem, by nie być ani uległą
    ani agresywną). Drugi to "syndrom telemarketera", który w krótkim
    czasie prezentuje się jako osoba ultraprofesjonalna. On nie przekazuje
    informacji tylko anonsuje. On nie przedłuża rozmowy tylko prolonguje. On
    dlatego jest Ą i Ę, bo firma, do której zachęca istnieje już 40 lat etc.
    etc. Za chłodem, krótkim czasem rozmowy, wyniosłością lub agresją (np.
    narzucaniem bez jakiejkolwiek możliwości interakcji) albo byciem
    coooool-luzakiem łatwo ukryć lęk przed wejściem w kontakt.
    II kat. telemarketerow plasuje się blisko drugiego bieguna.

    >, do tego czlowiek jest postrzegany przez
    > druga strone przede wszystkim jako "emanacja firmy", a nie osoba; jak
    > nawiaze osobisty kontakt, co jest oczywiscie pożądane, to i tak uwage
    > skupi na produkcie, nie na sobie.
    No wlaśnie - emanacja firmy. NIskie poczucie wartości idzie na drugi
    plan. Otulamy się w cieply plaszcz imaginowanej potęgi i autorytetu
    firmy i nuże - chwytamy za telefon...


    > Wyzywac sie w ksztaltowaniu wizerunku
    > to mozna np. na newsach :)
    Jasne że można. Chociaż nie wiem, czy taka metoda jest bardzo skuteczna.

    >> Trzecia, to taka, która nie lubi telemarketingu i traktuje tą technikę
    >> jako zło konieczne wykonywanej pracy. Tych można motywować finansowo
    >> i... no właśnie - jak jeszcze? I jak unikać negatywnych odczuć
    >> związanych z coachingowym elementem telemarketingu (odsłuchiwanie
    >> rozmowy, zbieranie statysk odmów - celem poprawienia umiejętności i
    >> wyniku tejże osoby).
    >
    >
    > Przyjazne otoczenie i okazywanie szacunku. Widzialam 3, a wlasciwie 3,5
    > (w tej czwartej nie dzwonilam, tylko mialam okazje poogladac) roznie
    > zorganizowane telemarketingi. W kazdej z tych grup byly osoby takie, jak
    > powyzej opisujesz i tylko jedna umiala sobie z nimi poradzic tak, ze
    > osiagaly wyniki, byly zadowolone i zostawaly. W tej firmie bardzo dbano
    > o wiezi grupowe i stosowano podejscie "ludzkie". Np. luzno traktowano
    > pory i czas przerw - jak lider widzial, ze ludzie sa zmeczeni, to
    > przyspieszal przerwe, lazil wsrod grupy rozsmieszajac ich jakimis
    > obrazkami i innymi rzeczami z gatunku humorow biurowych, jak ktos mial
    > zabawna rozmowe z klientem i to opowiedzial, to lazil i rozgadywal, jak
    > sie dowiedzial o ciekawym hobby kogos, to rozprowadzal wiesc i wychwalal
    > - az sie dzialo tak, ze kto gral po godzinach w jakims chalupniczym
    > zespole, ten zapraszal na wystepy innych wraz z liderem, kto sie
    > zajmowal fotografia, przynosil zdjecia do pracy sie pochwalic itd.
    > Ludzie sie poznali od strony osobistej, wspierali sie wzajemnie
    > szczerze, a nie sztucznie. Ludzie nie czuli sie traktowani jak maszyna
    > do sprzedawania i byli zmotywowani. Bo "maszyna do sprzedawania" nie
    > przeszkadza tylko tym z pierwszej wymienionej przez Ciebie grupy,
    > rasowym handlowcom motywowanym niemal wylacznie kasa. Ludziom bez tej
    > zylki bardzo przeszkadza sprowadzanie ich wartosci tylko do mierzalnej
    > skutecznosci, ale to mozna swietnie zamortyzowac wlasnie w taki sposob.
    > Tyle ze nie jest to latwe, bo trzeba charyzmy, zeby sie przy takim
    > podejsciu luz nie wymknal spod kontroli.
    Dzięki za rzeczową radę. Jadę w czwartek do pracy "budować zespoł" :)

    pozdr.
    m.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1