eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 60

  • 21. Data: 2005-11-17 20:43:51
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: Sławomir Szyszło <s...@p...onet.pl>

    Dnia Thu, 17 Nov 2005 20:27:09 +0100, "Marcin Delektowski"
    <t...@i...pl> wklepał(-a):

    >Miałem na myśli Twoje merytoryczne odpowiedzi na moje pytania. :)BTW to jest
    >właśnie przyczyna dla której nie mogę się wyjść z podziwu nad Usenetem - w
    >archiwum Google i doraźnie na grupach można znaleźć fachowe odpowiedzi na prawie
    >każde pytanie - począwszy od wzorów szydełkowania, a kończąc na poważnych
    >kwestiach specjalistycznych (prawo, IT itp.). Podejrzewam, że odpowiedź na
    >pytanie o sens życia, też już można wygooglać. ;-)

    Oczywiście, że zna odpowiedź na pytanie o sens życia:
    http://www.google.pl/search?hl=pl&c2coff=1&q=answer+
    to+life%2C+the+universe%2C+and+everything&btnG=Szuka
    j&lr=

    --
    Sławomir Szyszło mailto:s...@p...onet.pl
    FAQ pl.comp.bazy-danych http://www.dbf.pl/faq/
    FAQ pl.comp.www.nowe-strony http://www.faq-nowe-strony.prv.pl/


  • 22. Data: 2005-11-17 21:51:43
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: "wektor" <w...@i...pl>

    Witam,
    gratuluję szybkiego znalezienia pracy.
    Z tego, co wiem, w jednostkach samorządowych jednego z województw
    południowych zgodnie z regulaminem pracownicy zatrudniani są najpierw
    na okres próbny 1-3 miesięcy, a potem - po zdaniu egzaminu
    kwalifikacyjnego - na czas określony lub na czas nieokreślony.
    Podczas czekającej Cię rozmowy, po zorientowaniu się odnośnie do umowy
    o pracę możesz zastrzec sobie negocjacje płacy po okresie próbnym.
    Przy pierwszym zatrudnieniu raczej nie otrzymasz górnej stawki,
    sukcesem będzie wynagrodzenie z górnej połowy widełek.

    Pozdrawiam

    --
    wa


  • 23. Data: 2005-11-18 11:53:31
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: "Marcin Delektowski" <t...@i...pl>

    W ramach epilogu...

    Byłem dziś na rozmowie z dyrektorem. Jak się okazało, zaszło nieporozumienie (w
    kwestii czy nie jest to przypadkiem dalszy etap rekrutacji) i dzisiejsza rozmowa
    była właściwie formalnością - sprowadzała się do kwestii płacy i terminu
    rozpoczęcia pracy.

    Konwencja była raczej monologiczna niż dialogiczna, ale raczej mnie tam nie
    skrzywdzą, przynajmniej w ramach możliwości finansowych WUPu. Płaca początkowa
    na okres próbny to 1500 brutto, a po tym okresie ok. 2000 br. w zależności od
    tego co będę robił. Czyli wychodzi mniej więcej pośrodku widełek na początek i
    górna granica po okresie próbny. Tak czy inaczej jestem więcej niż
    usatysfakcjonowany. Wydaje mi się też, że podejmowanie negocjacji przy tej
    konwencji (mam wrażenie, że płace są z góry ustalone) mijałoby się z celem. :-)

    W środę pierwszy dzień pracy i cieszę się bardzo. :-)

    --
    Pozdrawiam,
    Marcin Delektowski
    "Życie ludzkie jest ważniejsze niż czyjeś małe interesy"


  • 24. Data: 2005-11-18 17:49:25
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: Maciek Sobczyk <m...@d...doPLer>

    Marcin Delektowski napisał(a):

    > W środę pierwszy dzień pracy i cieszę się bardzo. :-)
    >

    To powodzenia :)

    pozdr.
    m.


  • 25. Data: 2005-11-18 18:52:09
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    On Fri, 18 Nov 2005 12:53:31 +0100, "Marcin Delektowski" wrote:

    >Konwencja była raczej monologiczna niż dialogiczna, ale raczej mnie tam nie
    >skrzywdzą, przynajmniej w ramach możliwości finansowych WUPu. Płaca początkowa
    >na okres próbny to 1500 brutto, a po tym okresie ok. 2000 br. w zależności od
    >tego co będę robił. Czyli wychodzi mniej więcej pośrodku widełek na początek i
    >górna granica po okresie próbny. Tak czy inaczej jestem więcej niż
    >usatysfakcjonowany. Wydaje mi się też, że podejmowanie negocjacji przy tej
    >konwencji (mam wrażenie, że płace są z góry ustalone) mijałoby się z celem. :-)

    Tak się zastanawiam - będziesz pracował w Urzędzie Bezrobocia,
    docelowo będziesz zarabiał 2000 zł. Koszt utrzymania Twojego
    stanowiska pracy, jakiś składek, dodatków itp. to pewnie będzie
    kolejne dwa tysiące.
    Jest to na oko 5 zusów i podatków od osób które zarabiają najniższą
    krajową (4000 zł / 5 = jakieś 800 zł na łeb -> jak źle oszacowałem
    koszty to niech mnie ktoś poprawi).
    Zatem czy mógłbyś mi powiedzieć po jakim czasie, na skutek Twoich
    działań, powstanie pięć nowych miejsc pracy w Polsce? Po jakim czasie
    zaczniesz przynosić zyski (generować "ponadkosztowe" miejsca pracy)?
    Czy nie lepiej by było zredukować zatrudnienie w tych przybytkach
    kawopijców o jakieś 90%? Przy okazji likwidująć programy "pomocy" dla:
    - osób bezrobotnych poniżej 25 roku życia,
    - dla bezrobotnych powyżej 50 roku życia,
    - dla bezrobotnych pomiędzy 25-50 rokiem życia,
    - dla obszarów o wysokim wskaźniku bezrobocia,
    - dla wsi,
    - dla miast,
    - dla absolwentów,
    - dla chcących założyć pierwszą DG,
    - dla byłych pracowników PGRów,
    - dla cholera wie kogo jeszcze...
    i po prostu obniżyć podatki i pseudopodatki?

    >W środę pierwszy dzień pracy i cieszę się bardzo. :-)

    Powyższe to nic osobistego, po prostu zastanawiam się nad tym całym
    systemem. Chociaż jako przyszły urzędnik mógłbyś się skusić na
    odpowiedź na pytania upierdliwego petenta ;-) Powodzenia w pracy życzę
    :-)

    --
    pozdrawiam
    Bremse


  • 26. Data: 2005-11-19 12:04:39
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: Pawel <N...@m...mail>

    Bremse napisał(a):
    [...]
    > i po prostu obniżyć podatki i pseudopodatki?

    To by zbyt proste było , a przecież wiadaomo, że proste pomysły są dla
    prostaków :P

    --
    Paweł


  • 27. Data: 2005-11-19 13:11:49
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: "Marcin Delektowski" <t...@i...pl>

    Bremse napisał(a):

    > Powyższe to nic osobistego, po prostu zastanawiam się nad tym całym
    > systemem. Chociaż jako przyszły urzędnik mógłbyś się skusić na
    > odpowiedź na pytania upierdliwego petenta ;-) Powodzenia w pracy życzę
    > :-)

    Nie odbieram tego osobiście. Zresztą zadajesz pytania, które i ja sobie zadaję.
    :-)

    Pewnie na większość z Twoich, i poniekąd, moich pytań będę mógł znacznie pełniej
    odpowiedzieć po dłuższym czasie, jak już się zorientuję w tym całym systemie, na
    czym zresztą zamierzam się bardzo skupić. Co do tego co Ci odpiszę, to póki co
    opieram się na ogólnodostępnych informacjach i moich drobnych przemyśleniach w
    odniesieniu do nich - być może zmienię zdanie, gdy popracuję tam trochę.

    Podstawowa sprawa - nie sądzę by WUP był instytucją doskonałą (w to zresztą
    chyba nikt nie wierzy). Pytanie jest raczej o to czy istnieje przyczyna i jest
    ona na tyle ważna, by instytucja ta istniała pomimo swoich wad. Ty w sumie
    wydajesz się nie przeczyć temu czy on ma istnieć czy nie (bo piszesz, że powinno
    się zredukować etaty o 90%), ale jednak piszesz też o wywaleniu programów,
    których realizacją zajmuje się WUP (a do tego, być może, ci ludzie, których
    chcesz wywalić są potrzebni).

    Do rzeczy:

    Przede wszystkim nie uważam by WUP był bezpośrednim generatorem miejsc pracy.
    Celem WUPu IMHO nie jest rozwiązanie problemu bezrobocia, a na tym założeniu
    nierzadko,
    jeśli nie bezpośrednio to przynajmniej pośrednio, opiera się krytyka WUP. Mam
    wrażenie, że i u Ciebie ono występuje, bo pytasz czy przyczynię się do tego, że
    powstanie kilka nowych miejsc pracy.

    Wydaje mi się, że pytanie, które sam zadajesz pod koniec, będzie dobrym wstępem
    do odpowiedzi na resztę. Piszesz: "(...) i po prostu obniżyć podatki i
    pseudopodatki?".
    Nie chcę wnikać jak i czy akurat na pewno problem jest tylko w kwestii obniżenia
    podatków, ale pewnym jest, że problem bezrobocia może rozwiązać tylko dobrze
    funkcjonująca gospodarka (wiem, to banał ;-) ) albo generowanie bezsensownych
    etatów jak to było dawniej "za starych dobrych czasów", ale to akurat jest
    jasne, że rozwiąże problem tylko pozornie. IMHO WUP, w stosunku do wpływu na
    rozwiązanie problemu pełni funkcję marginalną w
    odniesieniu do jego istoty (likwidacja bezrobocia). Choćby w WUPie zatrudnić
    samych geniuszy i w dodatku uczciwych, to za cholerę nie wpłyną oni w sposób
    istotny na zmniejszenie bezrobocia, bo "z
    pustego i Salomon...". Zbliżam się tutaj do Twojej konkluzji/pytania: "Czy nie
    lepiej by było zredukować zatrudnienie w tych przybytkach kawopijców o jakieś
    90%?".

    Moim zdaniem niekoniecznie (no chyba że znajdę się w tych 10% niezredukowanych
    ;-) ).

    Po co istnieje WUP (w domyśle dział polityki pracy, bo tam będę pracował)?

    Mamy taki problem: bezrobocie - czyli brak etatów.
    Etatów nie ma, bo w warunkach naszej gospodarki nie opłaca się ich tworzyć,
    trzeba je redukować itd. Co w tej kwestii może zrobić WUP? IMHO - bezpośrednio
    nic.

    Sens istnienia WUPu tkwi w działaniach pośrednich. Co to oznacza?

    Co zrobić z ludźmi, którzy nie pracują? Czy jest sens robić cokolwiek, czy może
    lepiej byłoby pozostawić sprawy ich własnemu biegowi? Jako liberał i kapitalista
    z przekonania, chętnie bym powiedział, tak jak Korwin pewnie by powiedział -
    zostawić ich samym sobie: wymrą albo nauczą się radzić sobie samemu. Wydaje mi
    się jednak, że to nie jest takie proste i Korwin jest w takim samy błędzie jak
    skrajny socjalista. Moim zdaniem należy czynić to, co jest roztropne i dobre w
    danej sytuacji.

    Jakie działania przykładowo uważam za takie, przynajmniej potencjalnie (trzeba
    też rozróżnić
    sensowność idei od błędów w sztuce)?

    1. Organizacja szkoleń:
    - związanych z przygotowaniem do wejścia na rynek (cała ideologia ;-) związana z
    pisaniem LM, CV, rozmową kwalifikacyjną itp.)
    - podnoszenia kwalifikacji (szkolenia z obsługi komputera, językowe itp.)
    - przekwalifikowania, zdobywania nowych kwalifikacji (kursy zawodowe na
    spawacza,
    murarza itp.)
    - doradztwo zawodowe
    - itp.

    WUP zajmuje się organizacją konkursów i przetargów dla firm, które się tego
    podejmą. Weryfikuje poprawność formalną i merytoryczną wniosków, które napływają
    jako oferty. Później także monitoruje i rozlicza z realizacji danego zadania.

    Taka mała dygresja. Wczoraj dowiedziałem się, że na moje stanowisko wpłynęło 100
    aplikacji. Przez sito formalnej kwalifikacji (sprawdzanie czy są wszystkie ksera
    dokumentów (dyplom, dowód), czy są uwierzytelnione itp. - nie było to związane z
    rozważaniami czy osoba z takimi i takimi kwalifikacjami się nada) odpadło 80%
    (sic!)! 80 ludzi nie potrafiło zrealizować tego co było podane w ogłoszeniu
    (dostarczyć ksera dokumentów i ich uwierzytelnić)... :-/

    Teraz fundamentalne pytanie: czy koszty tych szkoleń będą mniejsze niż korzyści
    z nich płynące? Przyznam, że trudno mi odpowiedzieć w sposób wymierny. Bo tak
    naprawdę bardzo trudno sprawdzić czy osoba przeszkolona dostała/niedostała pracy
    w wyniku szkolenia albo jego braku. Do mnie przemawia jednak inny argument, być
    może mniej pragmatyczny na pierwszy rzut oka. U człowieka, który nie pracuje (w
    jakikolwiek sposób) następuje powolna degradacja (obniżanie się poczucia własnej
    wartości, narastanie poczucia beznadziejności itp.). Sądzę, że szkolenia dają
    człowiekowi zajęcie, możliwości zaangażowania się i rozwoju, które skądinąd mogę
    być przydatne w późniejszej pracy, a oprócz tego zmniejszają destrukcyjny wpływ
    nic-nie-robienia.

    2. Podział środków w związku z robotami publicznymi, pracami interwencyjnymi,
    stażami, wspieranie młodych przedsiębiorców (ostatnio konkurs wygrał gość, który
    przekonał urzędników do wsparcia finansowego jego projektu wydania płyty - mnie
    by pewnie nie przekonał ;-), ale to inna sprawa) itp.

    Czyli poniekąd, wbrew temu co napisałem, tworzenie etatów. Jednak nie do końca,
    bo IMHO jest to raczej wykorzystywanie potencjalnych etatów, które by istniały,
    gdyby warunki gosp. pozwalały na to. A to już nie jest tworzenie sztucznych
    miejsc pracy.
    Sensowność istnienia tego typu działań jest już trochę
    bardziej wymierna - można np. sprawdzić ile osób dostalo pracę po stażu itp.
    Pewnie różnie bywa (akurat w moim otoczeniu są osoby, które dostały pracę po
    odbyciu stażu, ale wiem, że jest sporo osób, które pracy nie dostały). Ale na
    pewno jest to dobra okazja do: nabycia doświadczenia, zdobycia
    pracy, nie gnuśnienia z powodu nic-nie-robienia itp.

    Wiem, że różnie to wszystko wygląda w realizacji - pracodawcy wykorzystują
    stażystów jako tanią siłę roboczą itp. Znowu można zapytać o stosunek kosztów i
    korzyści. Moim zdaniem, choć działaniom tym daleko do doskonałości, to jednak
    lepiej je podejmować (ewentualnie modyfikować) niż nie robić nic.

    > Tak się zastanawiam - będziesz pracował w Urzędzie Bezrobocia,
    > docelowo będziesz zarabiał 2000 zł. Koszt utrzymania Twojego
    > stanowiska pracy, jakiś składek, dodatków itp. to pewnie będzie
    > kolejne dwa tysiące.

    2000 brutto czyli ok. 1300 na rękę (zresztą zobaczymy po okresie próbnym - może
    będzie mniej...). Ale przyznam, że nie wiem ile wynosi
    całkowity koszt utrzymania takiego stanowiska.

    > likwidująć programy "pomocy" dla:
    > - osób bezrobotnych poniżej 25 roku życia,
    > - dla bezrobotnych powyżej 50 roku życia,
    > - dla bezrobotnych pomiędzy 25-50 rokiem życia,
    > - dla obszarów o wysokim wskaźniku bezrobocia,
    > - dla wsi,
    > - dla miast,
    > - dla absolwentów,
    > - dla chcących założyć pierwszą DG,
    > - dla byłych pracowników PGRów,
    > - dla cholera wie kogo jeszcze...

    Mam wrażenie, że ironizujesz, a akurat w tym przypadku niesłusznie, przynajmniej
    jeśli chodzi o ten podział. Większość z tych kategorii generuje zupełnie inne
    problemy. Np. jest istotna różnica pomiędzy specyfiką sytuacji człowieka po
    studiach a byłego pracownika PGRu.

    > czy mógłbyś mi powiedzieć po jakim czasie, na skutek Twoich
    > działań, powstanie pięć nowych miejsc pracy w Polsce?

    Od 23. listopada 2005 obserwuj uważnie wskaźniki poziomu bezrobocia - zaczną one
    drastycznie i systematycznie spadać. ;-)

    --
    Pozdrawiam,
    Marcin Delektowski
    "Życie ludzkie jest ważniejsze niż czyjeś małe interesy"


  • 28. Data: 2005-11-19 14:39:41
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: g...@p...onet.pl

    >
    > WUP zajmuje się organizacją konkursów i przetargów dla firm, które się tego
    > podejmą. Weryfikuje poprawność formalną i merytoryczną wniosków, które
    napływają
    > jako oferty. Później także monitoruje i rozlicza z realizacji danego zadania.

    Zatem juz pierwszego dnia w pracy zadaj pytanie, kiedy wreszcie bedzie SIMIK
    (System Informatyczny Monitorowania i Kontroli Finansowej Funduszy
    Europejskich). Istnienie tego systemu spowodowaloby:
    - rzetelne panowanie nad procesem wdrazania funduszy (gl. europejskich)
    - mozliwosc redukcji zatrudnienia w instytucjach wdrazajacych jw.
    I to byloby rzeczywiscie zmiana jakosciowa, a nie zatrudnianie kolejnych
    urzednikow "od monitorowania" za g..uzikowskie pensje. Cos o tym wiem - sam
    pracowalem jako taki urzednik (szczebelek wyzej - bo w pewnym Urzedzie
    Marszalkowskim).


    > Teraz fundamentalne pytanie: czy koszty tych szkoleń będą mniejsze niż
    korzyści
    > z nich płynące? (...)
    Fundamentalne pytanie - to jaki jest stosunek kosztow obslugi funduszy do
    samych funduszy? Po ludzku - ile gr kosztow biezacych (place urzednikow,
    telefony, wynajem lokali, konferencje, itp itd) przypada na kazda zlotowke
    wydana na aktywizacje zawodowa? I to bez znaczenia, czy ta zlotowka jest
    wydana optymalnie czy nie. Sprawdz, zdziwisz sie (zwlaszcza, jesli Twoje
    stanowisko pracy jest finansowane z Pomocy Technicznej).

    --

    pozdrawiam,

    glos


    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 29. Data: 2005-11-19 18:05:16
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: "Immona" <c...@n...googlemailu>


    Użytkownik "Marcin Delektowski" <t...@i...pl> napisał w
    wiadomości news:dln8ap$cak$1@inews.gazeta.pl...
    > Bremse napisał(a):

    > Do rzeczy:
    >
    > Przede wszystkim nie uważam by WUP był bezpośrednim generatorem miejsc
    > pracy.
    > Celem WUPu IMHO nie jest rozwiązanie problemu bezrobocia, a na tym
    > założeniu
    > nierzadko,
    > jeśli nie bezpośrednio to przynajmniej pośrednio, opiera się krytyka WUP.
    > Mam
    > wrażenie, że i u Ciebie ono występuje, bo pytasz czy przyczynię się do
    > tego, że
    > powstanie kilka nowych miejsc pracy.

    To przez WUPy plynie wiekszosc kasy z EFSu poswiecona na poprawe sytuacji na
    rynku pracy, a wiec maja jednak sporo wspolnego z dzialaniami, ktore maja
    wlasnie taki cel.


    > Co zrobić z ludźmi, którzy nie pracują? Czy jest sens robić cokolwiek, czy
    > może
    > lepiej byłoby pozostawić sprawy ich własnemu biegowi? Jako liberał i
    > kapitalista
    > z przekonania, chętnie bym powiedział, tak jak Korwin pewnie by
    > powiedział -
    > zostawić ich samym sobie: wymrą albo nauczą się radzić sobie samemu.
    > Wydaje mi
    > się jednak, że to nie jest takie proste i Korwin jest w takim samy błędzie
    > jak
    > skrajny socjalista. Moim zdaniem należy czynić to, co jest roztropne i
    > dobre w
    > danej sytuacji.

    Duza ilosc nie wykorzystanej sily roboczej opoznia rozwoj gospodarki w
    stosunku do jej potencjalu, a na rozwoju korzystaja wszyscy,
    liberalowie-kapitalisci szczegolnie. Zatem sens robienia czegos w tym
    kierunku jest. Pytanie dotyczy jak zwykle kosztow i zwrotu z inwestycji.

    >
    > Jakie działania przykładowo uważam za takie, przynajmniej potencjalnie
    > (trzeba
    > też rozróżnić
    > sensowność idei od błędów w sztuce)?
    >
    > 1. Organizacja szkoleń:
    > - związanych z przygotowaniem do wejścia na rynek (cała ideologia ;-)
    > związana z
    > pisaniem LM, CV, rozmową kwalifikacyjną itp.)
    > - podnoszenia kwalifikacji (szkolenia z obsługi komputera, językowe itp.)
    > - przekwalifikowania, zdobywania nowych kwalifikacji (kursy zawodowe na
    > spawacza,
    > murarza itp.)
    > - doradztwo zawodowe
    > - itp.

    I to sie wszystko robi, tylko niezbyt pomaga :)
    Niektore z tych rzeczy maja maly sens, np. obsluga komputera. Jest cala masa
    bezrobotnych, w tym absolwentow, ktorzy swietnie znaja obsluge komputera.
    Obsluga komputera nie jest dzis "towarem samodzielnie poządanym", tylko
    niezbednym dodatkiem do innych umiejetnosci. Osoby posiadajace te
    umiejetnosci komputer zazwyczaj znaja, osobom ich nie posiadajacym nauczenie
    sie obslugi komputera (zwykle na niskim poziomie) niewiele pomoze. Kult
    obslugi komputera (stymulowany przez upodobanie Unii do finansowania
    "rozwoju spoleczenstwa informacyjnego") jest IMHO jednym z wiekszych "bledow
    w sztuce".

    Ja mam dosc niepatriotyczny poglad na ten temat: Jednym z sensownych szkolen
    byloby szkolenie nt. pracy w Anglii/Szwecji/innych otwierajacych rynek pracy
    krajach. Byloby to szkolenie z podstaw jezyka w zakresie potrzebnym do spraw
    zwiazanych z praca i szkolenie dotyczace logistyki - szukanie tam pracy,
    zakwaterowanie, zalatwianie spraw biurokratycznych itp. Oraz ewentualnie
    dotacja na bilet i pierwszy tydzien pobytu, o ile nie po prostu wspolpraca z
    tamtejszymi agencjami rekrutacyjnymi. To jedny sposob, w jaki mozna szybko i
    skutecznie pomoc osobom, ktore zaliczaja sie do bezrobocia strukturalnego,
    tzn. nie przystaja swoimi kwalifikacjami do popytu na obecnym rynku w
    Polsce. Nieprzystawalnosc kwalifikacji to nie jest cos, co da sie zalatwic
    kilkoma szkoleniami, bo te pożądane, brakujace na rynku kwalifikacje naleza
    do takich, ktore sie zdobywa kilka lat. Gdyby tak nie bylo, to problem
    bezrobocia bylby juz dawno rozwiazany. Trzeba tych ludzi wyeksportowac tam,
    gdzie ich kwalifikacje sa potrzebne i liczyc na to, ze choc nie beda
    pracowac na Polskie PKB, to z zarobionymi pieniedzmi wroca i wydadza je w
    Polsce nakrecajac popyt. Tylko ze taki program bylby cokolwiek niepoprawny
    politycznie.


    >
    > WUP zajmuje się organizacją konkursów i przetargów dla firm, które się
    > tego
    > podejmą. Weryfikuje poprawność formalną i merytoryczną wniosków, które
    > napływają
    > jako oferty. Później także monitoruje i rozlicza z realizacji danego
    > zadania.

    Mysle, ze nauczysz sie wielu ciekawych rzeczy o przetargach i monitoringu.
    ;)

    > Teraz fundamentalne pytanie: czy koszty tych szkoleń będą mniejsze niż
    > korzyści
    > z nich płynące? Przyznam, że trudno mi odpowiedzieć w sposób wymierny. Bo
    > tak
    > naprawdę bardzo trudno sprawdzić czy osoba przeszkolona dostała/niedostała
    > pracy
    > w wyniku szkolenia albo jego braku. Do mnie przemawia jednak inny
    > argument, być

    Pisalam juz na tej grupie o tym, co zobaczylam na wyjezdzie studyjnym w
    Niemczech. Tam UP oddaja szkolenia w rece zewnetrznych firm na zasadzie:
    placimy wam za tych ludzi, ktorzy w ciagu 6 miesiecy od rozpoczecia
    szkolenia (trwa ono zwykle 3-4 miesiace) znajda prace. (Zwiazek ze
    szkoleniem i wykorzystywanie w pracy umiejetnosci nabytych na szkoleniu nie
    jest rozwazany, liczy sie fakt znalezienia pracy). I takie firmy nie
    dziajaja na zasadzie odwalenia szkolenia i dostania za nie kasy, jak u nas,
    tylko dwoja sie i troja, zeby ludzie pod ich opieka rzeczywiscie dostali
    prace. Ogladalam firme, ktora ma w tym kilkudziesiecioprocentowa
    skutecznosc. Oczywiscie program ma dosc maly zakres i generalnie obejmuje
    sie nim przypadki "obiecujace", a wiec np. ludzi z wyzszym wyksztalceniem.

    I.


  • 30. Data: 2005-11-19 21:24:03
    Temat: Re: Pytanie o negocjacje płacowe w Wojewódzkim Urzędzie Pracy z elementami chwalenia się ;-)
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    On Sat, 19 Nov 2005 14:11:49 +0100, "Marcin Delektowski" wrote:

    >Podstawowa sprawa - nie sądzę by WUP był instytucją doskonałą (w to zresztą
    >chyba nikt nie wierzy). Pytanie jest raczej o to czy istnieje przyczyna i jest
    >ona na tyle ważna, by instytucja ta istniała pomimo swoich wad. Ty w sumie
    >wydajesz się nie przeczyć temu czy on ma istnieć czy nie

    Redukcja zatrudnienia o jakieś 90% na początek byłaby dobrym krokiem w
    kierunku całkowitej likwidacji.

    >(bo piszesz, że powinno
    >się zredukować etaty o 90%), ale jednak piszesz też o wywaleniu programów,
    >których realizacją zajmuje się WUP (a do tego, być może, ci ludzie, których
    >chcesz wywalić są potrzebni).

    Po likwidacji tych programów nie byliby już potrzebni i o to chodzi.

    >Do rzeczy:
    >
    >Przede wszystkim nie uważam by WUP był bezpośrednim generatorem miejsc pracy.
    >Celem WUPu IMHO nie jest rozwiązanie problemu bezrobocia,

    Celem firmy jest przyniesienie zysku jej właścicielowi. Właścicielem
    urzędów bezrobocia są podatnicy. Klientami urzędów bezrobocia są
    najczęściej bezrobotni (i właścicielami zarazem), których obchodzi czy
    urząd pomoże im w znalezieniu pracy. Pracujących też w jakimś stopniu
    obchodzi czy (W/P/R)UP doprowadza do zmniejszenia ilości osób
    bezrobotnych korzystających z ich podatków.

    >a na tym założeniu
    >nierzadko,
    >jeśli nie bezpośrednio to przynajmniej pośrednio, opiera się krytyka WUP. Mam
    >wrażenie, że i u Ciebie ono występuje, bo pytasz czy przyczynię się do tego, że
    >powstanie kilka nowych miejsc pracy.

    Jeśli działania WUP nie prowadzą do generowania zysków (zmniejszania
    bezrobocia), ani nawet satysfakcji klientów (zmniejszania bezrobocia -
    cóż za zgodność celów!) tzn. że jest on niepotrzebny.

    >Wydaje mi się, że pytanie, które sam zadajesz pod koniec, będzie dobrym wstępem
    >do odpowiedzi na resztę. Piszesz: "(...) i po prostu obniżyć podatki i
    >pseudopodatki?".
    >Nie chcę wnikać jak i czy akurat na pewno problem jest tylko w kwestii obniżenia
    >podatków, ale pewnym jest, że problem bezrobocia może rozwiązać tylko dobrze
    >funkcjonująca gospodarka (wiem, to banał ;-) ) albo generowanie bezsensownych
    >etatów jak to było dawniej "za starych dobrych czasów", ale to akurat jest
    >jasne, że rozwiąże problem tylko pozornie. IMHO WUP, w stosunku do wpływu na
    >rozwiązanie problemu pełni funkcję marginalną w
    >odniesieniu do jego istoty (likwidacja bezrobocia). Choćby w WUPie zatrudnić
    >samych geniuszy i w dodatku uczciwych,

    Żeby przeprowadzić obniżkę podatków trzeba załatać dziurę którą ona
    spowoduje. Zmniejszając koszt funkcjonowania administracji (likwidująć
    90% etatów i programy "pomocy" *UPów) dziurę się załata.

    >to za cholerę nie wpłyną oni w sposób
    >istotny na zmniejszenie bezrobocia, bo "z
    >pustego i Salomon...". Zbliżam się tutaj do Twojej konkluzji/pytania: "Czy nie
    >lepiej by było zredukować zatrudnienie w tych przybytkach kawopijców o jakieś
    >90%?".
    >
    >Moim zdaniem niekoniecznie (no chyba że znajdę się w tych 10% niezredukowanych
    >;-) ).

    Czyli WUP istnieje po to żeby utrzymywać zgraję urzędników, którzy nie
    pracują na rzecz bezrobotnych, ani pracujących.

    >Po co istnieje WUP (w domyśle dział polityki pracy, bo tam będę pracował)?
    >
    >Mamy taki problem: bezrobocie - czyli brak etatów.
    >Etatów nie ma, bo w warunkach naszej gospodarki nie opłaca się ich tworzyć,
    >trzeba je redukować itd. Co w tej kwestii może zrobić WUP? IMHO - bezpośrednio
    >nic.
    >
    >Sens istnienia WUPu tkwi w działaniach pośrednich. Co to oznacza?
    >
    >Co zrobić z ludźmi, którzy nie pracują? Czy jest sens robić cokolwiek, czy może
    >lepiej byłoby pozostawić sprawy ich własnemu biegowi? Jako liberał i kapitalista
    >z przekonania, chętnie bym powiedział, tak jak Korwin pewnie by powiedział -
    >zostawić ich samym sobie: wymrą albo nauczą się radzić sobie samemu. Wydaje mi
    >się jednak, że to nie jest takie proste i Korwin jest w takim samy błędzie jak
    >skrajny socjalista. Moim zdaniem należy czynić to, co jest roztropne i dobre w
    >danej sytuacji.
    >
    >Jakie działania przykładowo uważam za takie, przynajmniej potencjalnie (trzeba
    >też rozróżnić
    >sensowność idei od błędów w sztuce)?
    >
    >1. Organizacja szkoleń:
    >- związanych z przygotowaniem do wejścia na rynek (cała ideologia ;-) związana z
    >pisaniem LM, CV, rozmową kwalifikacyjną itp.)

    Po co dekarzowi, murarzowi, kopaczowi rowów umiejętność pisania cv i
    lm? Wiesz jak wygląda rozmowa kwalifikacyjna osób szukających pracy na
    budowie?

    Jeśli chodzi o osoby szukające innego typu prac, to możesz mi
    powiedzieć coś o jakości porad WUPów? Możesz mi powiedzieć dlaczego
    spece z WUP zawierają w "idealnym" CV takie rzeczy jak:
    "DANE PERSONALNE:
    Wiek: 24 lata
    Stan cywilny: kawaler"?
    Używają 1. os. lp.: "kieruję, sprzedawałem, osobiście kontaktowałem
    się, otrzymywałem"?
    Nie używają styli w Word lecz końce linii, i piszą że formatem
    "uniwersalnym" jest doc?
    W LM przepisują CV tzn. dostawiają przecinki i kropki? Nie piszą nic o
    tym co kandydat może dać firmie, a w tle promują postawę roszczeniową?
    "Poszukuję pracy, która stwarzałaby możliwości wykorzystania mojego
    potencjału, a zarazem umożliwiła mi rozwój i osiągnięcie sukcesu."
    Piszą że pliki należy wysyłać jako "M.Nowak.doc", co zagwarantuje
    części kandydatów, że załączniki (lub całe e-mail'e) zostaną odrzucone
    przez systemy antywirusowe firm?

    >- podnoszenia kwalifikacji (szkolenia z obsługi komputera, językowe itp.)

    Jak będę chciał pójść na szkolenie, to za zarobione pieniądze pójdę.
    Jeśli CHCĘ. Jako klient UP (brrr) wymagałbym od niego pomocy w
    zdobyciu pracy, a nie idotycznego papierka, którym sobie mogę
    podetrzeć... wiadomą część ciała... . Powiedz mi o jaki czas skraca
    się okres szukania pracy bezrobotnego który odbył kurs obsługi
    komputera w porównaniu do bezrobotnego który takiego kursu nie odbył?

    >- przekwalifikowania, zdobywania nowych kwalifikacji (kursy zawodowe na
    >spawacza,
    >murarza itp.)

    Jaki jest koszt takiego kursu i jego obsługi?

    >- doradztwo zawodowe

    Jakbym posłuchał rad, które usłyszałem jeszcze na spędzie w szkole
    średniej lub znalazłem na oficjalnych stronach *UPów to... wolę nie
    myśleć co by było...

    >- itp.
    >WUP zajmuje się organizacją konkursów i przetargów dla firm, które się tego
    >podejmą. Weryfikuje poprawność formalną i merytoryczną wniosków, które napływają
    >jako oferty.

    Poprawność według reguł, które sam ustalił, paranoja.

    >Później także monitoruje i rozlicza z realizacji danego zadania.
    >
    >Taka mała dygresja. Wczoraj dowiedziałem się, że na moje stanowisko wpłynęło 100
    >aplikacji. Przez sito formalnej kwalifikacji (sprawdzanie czy są wszystkie ksera
    >dokumentów (dyplom, dowód), czy są uwierzytelnione itp. - nie było to związane z
    >rozważaniami czy osoba z takimi i takimi kwalifikacjami się nada) odpadło 80%
    >(sic!)! 80 ludzi nie potrafiło zrealizować tego co było podane w ogłoszeniu
    >(dostarczyć ksera dokumentów i ich uwierzytelnić)... :-/

    Rozumiem, że jako organizacja zajmująca się podnoszeniem jakości pracy
    itp. WUP poinformował kandydatów jakie błędy popełnili, aby w
    przyszłości się ich wystrzegali?

    >Teraz fundamentalne pytanie: czy koszty tych szkoleń będą mniejsze niż korzyści
    >z nich płynące? Przyznam, że trudno mi odpowiedzieć w sposób wymierny. Bo tak
    >naprawdę bardzo trudno sprawdzić czy osoba przeszkolona dostała/niedostała pracy
    >w wyniku szkolenia albo jego braku. Do mnie przemawia jednak inny argument, być
    >może mniej pragmatyczny na pierwszy rzut oka. U człowieka, który nie pracuje (w
    >jakikolwiek sposób) następuje powolna degradacja (obniżanie się poczucia własnej
    >wartości, narastanie poczucia beznadziejności itp.). Sądzę, że szkolenia dają
    >człowiekowi zajęcie, możliwości zaangażowania się i rozwoju, które skądinąd mogę
    >być przydatne w późniejszej pracy, a oprócz tego zmniejszają destrukcyjny wpływ
    >nic-nie-robienia.

    Ja bardzo lubię nic-nie-robienie i żadnym *UPom nic do tego. Jak będę
    CHCIAŁ to się zajmę robotą. Powiedz mi jaki jest sens ganiania
    dorosłych ludzi na jakieś szkolenia, którymi nie są zainteresowani?

    >2. Podział środków w związku z robotami publicznymi, pracami interwencyjnymi,
    >stażami, wspieranie młodych przedsiębiorców (ostatnio konkurs wygrał gość, który
    >przekonał urzędników do wsparcia finansowego jego projektu wydania płyty - mnie
    >by pewnie nie przekonał ;-), ale to inna sprawa) itp.

    Jakie kwalifikacje mieli ci urzędnicy? Iloma wytwórniami
    fonograficznymi przedtem zarządzali i jakie zyski one genrowały pod
    ich rządami?

    >Czyli poniekąd, wbrew temu co napisałem, tworzenie etatów. Jednak nie do końca,
    >bo IMHO jest to raczej wykorzystywanie potencjalnych etatów, które by istniały,
    >gdyby warunki gosp. pozwalały na to. A to już nie jest tworzenie sztucznych
    >miejsc pracy.
    >Sensowność istnienia tego typu działań jest już trochę
    >bardziej wymierna - można np. sprawdzić ile osób dostalo pracę po stażu itp.
    >Pewnie różnie bywa (akurat w moim otoczeniu są osoby, które dostały pracę po
    >odbyciu stażu, ale wiem, że jest sporo osób, które pracy nie dostały). Ale na
    >pewno jest to dobra okazja do: nabycia doświadczenia, zdobycia
    >pracy, nie gnuśnienia z powodu nic-nie-robienia itp.

    Pracę sam zdobywałem od zawsze. Tak, byłem w WUPie z prośbą o pomoc -
    dostałem zjeb za to że szukam informacji o programach pracy za granicą
    w dziale współpracy z zagranicą - bo program był, ale dwa tygodnie
    temu i przyjmowanie wniosków trwało krótko (decydowała kolejność
    zgłoszeń, a jak się potem nieoficjalnie dowiedziałem osoba która
    pierwsza złożyła wniosek była w drugiej dziesiątce na liście ;-)),
    więc co ja teraz tutaj robię i w ogóle jakie _inne_ programy mam na
    myśli? Pani "współpracująca" z zagranicą (w całym urzędzie dopiero 5.
    osoba tam pracująca wiedziała gdzie owa zagranica się bunkruje)
    oczywiście etatowała cały rok i wspaniałomyślnie doradziła mi, że w
    Berlinie jest jakiś Arbeitsamt, a telefon do niego na pewno znajdę w
    internecie :-)

    >Wiem, że różnie to wszystko wygląda w realizacji - pracodawcy wykorzystują
    >stażystów jako tanią siłę roboczą itp. Znowu można zapytać o stosunek kosztów i
    >korzyści. Moim zdaniem, choć działaniom tym daleko do doskonałości,

    Jak wygląda współpraca z pracodawcami? Do ilu (procentowo na obszarze
    działania) pracodawców, działów HR, "łowców głów" i prywatnych agencji
    pośrednictwa pracy urzędnicy mają aktualne dane kontaktowe (adres,
    telefon, fax, e-mail).

    >to jednak
    >lepiej je podejmować (ewentualnie modyfikować) niż nie robić nic.

    A kto za to zapłaci?

    >> Tak się zastanawiam - będziesz pracował w Urzędzie Bezrobocia,
    >> docelowo będziesz zarabiał 2000 zł. Koszt utrzymania Twojego
    >> stanowiska pracy, jakiś składek, dodatków itp. to pewnie będzie
    >> kolejne dwa tysiące.
    >
    >2000 brutto czyli ok. 1300 na rękę (zresztą zobaczymy po okresie próbnym - może
    >będzie mniej...). Ale przyznam, że nie wiem ile wynosi
    >całkowity koszt utrzymania takiego stanowiska.

    Ilu jest urzędników zatrudnionych w poszczególnych rodzajach UPów? Ile
    jest UPów w całej Polsce? Pewnie miałeś to na rozmowie
    kwalifikacyjnej, więc teraz pochwal się petentowi ;-)

    >> likwidująć programy "pomocy" dla:
    >> - osób bezrobotnych poniżej 25 roku życia,
    >> - dla bezrobotnych powyżej 50 roku życia,
    >> - dla bezrobotnych pomiędzy 25-50 rokiem życia,
    >> - dla obszarów o wysokim wskaźniku bezrobocia,
    >> - dla wsi,
    >> - dla miast,
    >> - dla absolwentów,
    >> - dla chcących założyć pierwszą DG,
    >> - dla byłych pracowników PGRów,
    >> - dla cholera wie kogo jeszcze...
    >
    >Mam wrażenie, że ironizujesz, a akurat w tym przypadku niesłusznie, przynajmniej
    >jeśli chodzi o ten podział. Większość z tych kategorii generuje zupełnie inne
    >problemy. Np. jest istotna różnica pomiędzy specyfiką sytuacji człowieka po
    >studiach a byłego pracownika PGRu.

    Oczywistym jest dla mnie, że klienci mają różne wymagania i oferowane
    usługi dostosowane są do ich potrzeb.
    Rozumiem że jak przychodzi klient i chce skorzystać z usługi pt.
    "pomoc w znalezieniu pracy" (czy podobnie) to początkowy etap jest dla
    wszystkich taki sam? Pracując dla agencji pośrednictwa spotkałem się z
    formularzem z danymi kontaktowymi (imię i nazwisko, telefon, e-mail,
    adres), dostępnością (dni i godziny w jakich mogę pracować) i
    umiejętnościami. UP nie jest typową agencją pośrednictwa, zatem
    rozumiem że usługa jest bardziej dopasowana? Tzn. różni ludzie mają
    różne potrzeby - student będzie chciał sobie dorobić, więc doradzicie
    mu żeby jako preferowaną formę pracy w formularzu wybrał umowę
    zlecenie; osoba szukająca etatu wybierze etat; menadżer kontrakt lub
    własną dg; ktoś pracujący na etacie, chcący dorobić umowę o dzieło,
    zlecenie lub pracę nakładczą itd.

    Rozumiem, że jak przyjdzie absolwent bez doświadczenia zawodowego i
    wypełni jakiś kwestionariusz i powie jakiej pracy szuka to skupicie
    się na znalezieniu dla niego oprócz etatów, także staży/praktyk?
    Jeśli przyjdzie ktoś kto przeprowadza się do innego miasta lub państwa
    (bo np. małżonek znalazł tam pracę), to będziecie szukali dla niego
    ofert z tamtego rejonu? Jak wygląda współpraca z urzędami z innych
    miast/państw? Po jakim czasie od złożenia zamówienia dostarczacie
    klientowi znalezione oferty?
    Jak sprawdzacie kwalifikacje osób starających się o pracę? Np.
    pracodawca zgłasza zapotrzebowanie na szwaczki z doświadczeniem chętne
    pracować na akord, to poza wyszukaniem w bazie klientów odpowiednich
    osób zainteresowanych pracą w tym trybie i na danym terenie
    organizujecie wstępną rozmowę, żeby sprawdzić czy nie ma innych
    przeszkód?

    A jeśli ktoś chce się przekwalifikować? Jakie usługi mu oferujecie?
    Np. ktoś chce przekwalifikować się np. na handlowca - jakie kursy
    macie dla niego? Jaki zakres? Techniki negocjacji, podstawy
    prezentacji, omówienie języka ciała? Jakieś inne?

    >> czy mógłbyś mi powiedzieć po jakim czasie, na skutek Twoich
    >> działań, powstanie pięć nowych miejsc pracy w Polsce?
    >
    >Od 23. listopada 2005 obserwuj uważnie wskaźniki poziomu bezrobocia - zaczną one
    >drastycznie i systematycznie spadać. ;-)

    Trzymam za słowo :-)

    --
    pozdrawiam
    Bremse

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 ... 6


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1