eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCzy warto być w pracy lojalnym › Re: Czy warto być w pracy lojalnym
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
    From: "jaQbek" <j...@s...eu>
    Newsgroups: pl.praca.dyskusje
    Subject: Re: Czy warto być w pracy lojalnym
    Date: Wed, 23 Apr 2008 09:44:36 +0200
    Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
    Lines: 57
    Message-ID: <fumpd4$mig$1@inews.gazeta.pl>
    References: <fukbar$mpv$1@inews.gazeta.pl> <fuls87$c7d$1@nemesis.news.neostrada.pl>
    <fuluks$jpl$1@nemesis.news.neostrada.pl>
    NNTP-Posting-Host: nat-mi2.aster.pl
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; format=flowed; charset="iso-8859-2"; reply-type=response
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: inews.gazeta.pl 1208936676 23120 212.76.37.162 (23 Apr 2008 07:44:36 GMT)
    X-Complaints-To: u...@a...pl
    NNTP-Posting-Date: Wed, 23 Apr 2008 07:44:36 +0000 (UTC)
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2900.3198
    X-Priority: 3
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2900.3138
    X-User: kuba_wr
    X-MSMail-Priority: Normal
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.praca.dyskusje:220237
    [ ukryj nagłówki ]


    Użytkownik "Jackare" <1...@p...pl> napisał w wiadomości
    news:fuluks$jpl$1@nemesis.news.neostrada.pl...
    > Zawsze kierowałem sie dwiema prostymi zasadami: "traktuj innych tak jakbyś sam
    > chciał być traktowany" i "nie jestem lepszy lub inny od ludzi wokół mnie - tak
    > samo jak oni jestem pracownikiem" co pozwalało zachować dystans i normalne
    > relacje.Niestety bagna i bydła jest wokoło tyle że czasami się odechciewa.
    Tak sobie próbuję przeanalizować kilka sytuacji, które bezpośrednio wywołały
    spięcia w zespole przed moim odejściem. Jak juz pisałem, nie wierzę w to, by
    konflikty wynikały z niczego i wychodziły z dnia na dzień. Dla mnei każdy
    konflikt ma swoje podłoże i źle jest, kiedy jedna z jego stron nie potrafi
    zrozumieć drugiej. Co zarzucałem kierownikowi, napisałem już. Argumentem
    kierownika było tylko to, że mam problemy w kontaktach interpersonalnych (bo
    mam), i że kieruję się za często emocjami. Czy to jest odpowiedź poważnego
    kierownika w momencie, gdy przychodzi do niego pracownik z problemem, że nie
    potrafi poradzić sobie z konfliktem o takim a takim podłożu?

    Ostatnie 2 miesiące przed rozstaniem z firmą były dla mnie bardzo ciężkim
    okresem: kupiłem mieszkanie u nienajlepszego jak się okazało developera, a że
    nie jestem taką osobą, która da sobie w kaszę dmuchać, miałem ostatnio sporo
    sporów i nerwów związanych z załatwianiem spraw związanych z inwestycją w
    mieszkanie. Kilkukrotnie developer próbował mnie nawet ścigać po sądach, co, jak
    potem ustaliłem z panią rzecznik z UOKiK, było kompletnie bezpodstawne. Na to
    nałożyło się to, że musiałem rozwiązać, właściwie dyscyplinarnie, umowę z
    majstrem, który miał mi wykańczać mieszkanie, co też kosztowało mnie sporo
    nerwów. Mój kierownik wiedział, że jestem kłębkiem nerwów, że mam problemy. Co
    prawda godził się na to, że część spraw załatwiam w godzinach pracy (bo neistety
    wszyscy pracują między 8 a 17), ale kosztem tego, że siedziałem po godzinach.
    Jednakże o dłuższym urlopie mogłem tylko pomarzyć. Raz była taka historia, że
    trzeba było w aplikacji zrobić pewne znaczne rozszerzenie, które dla mojego
    kierownika, który z wykształcenia informatykiem nie jest (w każdym razie nie ma
    mgr), było po prostu kolejnym modułem. Jako, że miałem zaplanowany akurat
    urlop - zaległe 3 tygodnie, dogadaliśmy się, że przejrzę co jest do zrobienia,
    spiszę to, i przekażę to koledze, który dopiero przyszedł do projektu. Nie
    ukrywam, że "odważyłem się" powiedzieć wprost kierownikowi, że nie wyobrażam
    sobie, by ten człowiek, nie znając zupełnie projektu, poradził sobie z tym
    zadaniem, a tym bardziej w wyznaczonym czasie. Jak zacząłem przeglądać co jest
    zrobione i co trzeba przerobić, uświadczyłem się w tym, że nawet nei jestem w
    stanie spisać tego, co do zrobienia jest. Jak pisałem, projekt został przejęty
    po pewnej ekipie i jak zobaczyłem, jak został spierniczony, to załamałem się ...
    Spisaęłm ile mogłem, poszedłem na urlop. Wracam po 5 dniach (tak sobie
    zaplanowałem: tydzien urlopu, tydzień przerwy, 2 tygodnie urlopu) i okazuje się,
    że nikt nic nie zrobił, bo nikt nie wiedział, co ma zrobić ... Dokładnie to,
    czego się obawiałem. Zrobienie tego spadło na moją głowę. Zacząłem od robienia
    porządków, co zajęło mi połowę czasu przeznaczonego na zrobienie całości. W
    momencie, gdy minął wyznaczony termin, prace miałem jeszcze nieskończone, ale
    rozplanowane. Niestety, nei dane mi było to skończyć - kierownik podjął decyzję,
    że porzucamy moje rozwiązanie, wracamy do stanu sprzed mojego urlopu, i do
    tematu spróbuje usiąść ... ten kolega, który właśnie przyszedł do projektu z
    juniorem, o którym pisałem. Jak sobie poradzą - nie wiem.

    Zdarzyło się, przyznaję, że jednego dnia nie pamiętałem zupełnie pewnych
    ustaleń, które poczyniliśmy poprzedniego dnia, co strasznie zdenerwowało mojego
    kierownika i co bez skrupułów wygarnął mi w trakcie rozmowy z prezesem.
    Zapewne nie byłem w tym wszystkim bez winy, jednakże uważam, ze sposób
    potraktowania mnie za to wszystko był nie fair

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1