eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Dostałem sie do Ernst&Young - warto czy nie?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 9

  • 1. Data: 2004-06-11 21:40:15
    Temat: Dostałem sie do Ernst&Young - warto czy nie?
    Od: "Juan" <j...@i...pl>

    Dostałem się właśnie do Ernst&Young na stanowisko asystenta w dziale
    zarzadzania ryzykiem informatycznym. Mam teraz troche czasu na podpisanie
    umowy lub odrzucenie. Bylbym wdzieczny za odpowiedz jak wygalda praca na tym
    stanowisku, jak ogolnie sie tam praucuje, awanse itd. Jak to w rzeczywysitosci
    wyglada. Dzieki za kazda odpowiedz. Pozdrawiam. Juan

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 2. Data: 2004-06-12 15:47:03
    Temat: Re: Dostałem sie do Ernst&Young - warto czy nie?
    Od: "Shaman" <s...@w...pl>

    Użytkownik "Juan" <j...@i...pl> napisał w wiadomości
    news:422f.0000030e.40ca26bf@newsgate.onet.pl...
    > Dostałem się właśnie do Ernst&Young na stanowisko asystenta w dziale
    > zarzadzania ryzykiem informatycznym. Mam teraz troche czasu na podpisanie
    > umowy lub odrzucenie. Bylbym wdzieczny za odpowiedz jak wygalda praca na
    tym
    > stanowisku, jak ogolnie sie tam praucuje, awanse itd. Jak to w
    rzeczywysitosci
    > wyglada. Dzieki za kazda odpowiedz. Pozdrawiam. Juan


    Dziwne zadajesz pytanie. Skoro prali ci mózg by sie tam dostac na pewno nie
    raz, no to teraz masz jakies wątpliwosci??

    Ogólnie wiadomo ze w takich firmach dużo zarobisz ale i bedziesz
    niedosypiał, wyscig szczurów to bedzie na co dzien twoja rzeczywistość.
    Papieroski, kawka, może inne mniej legalne podtrzymywacze raczej na porządku
    dziennym.
    Bierz te prace i troche powalcz. Zawsze jakis slad w CV zostanie, jak sie
    zmarszczysz jak skórka od pomaranczy pod presją czasu i dasz sobie pass.

    Powodzenia.
    Sh.



  • 3. Data: 2004-06-12 20:02:46
    Temat: Re: Dostałem sie do Ernst&Young - warto czy nie?
    Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>

    Shaman; <caf8he$o4o$1@sunflower.man.poznan.pl> :

    > Dziwne zadajesz pytanie. Skoro prali ci mózg by sie tam dostac na pewno nie
    > raz, no to teraz masz jakies wątpliwosci??

    Pierwszy pozytyw - umie kłamać? ;)

    >
    > Ogólnie wiadomo ze w takich firmach dużo zarobisz ale i bedziesz
    > niedosypiał, wyscig szczurów to bedzie na co dzien twoja rzeczywistość.

    U mnie w firmie spece z Accenture [a może z Andersena? - jak dla mnie
    jeden pies] spędzali czas na pitoleniu, grupowym wsuwaniu pizzy i
    spaniu. ;) Jedynym minusem tej pracy było "przebywanie u zleceniodawcy".
    ;)

    Flyer
    --
    Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
    ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)


  • 4. Data: 2004-06-19 16:03:25
    Temat: Odp: Dostałem sie do Ernst&Young - warto czy nie?
    Od: "Wojtek S." <s...@n...polbox.com>

    > Dostałem się właśnie do Ernst&Young na stanowisko asystenta w dziale
    > zarzadzania ryzykiem informatycznym. Mam teraz troche czasu na podpisanie
    > umowy lub odrzucenie. Bylbym wdzieczny za odpowiedz jak wygalda praca na
    tym
    > stanowisku, jak ogolnie sie tam praucuje, awanse itd. Jak to w
    rzeczywysitosci
    > wyglada. Dzieki za kazda odpowiedz. Pozdrawiam. Juan

    ciekawe - kiedys moja kolezanka z klasy maturalnej tez dostala taka sama
    mozliwosc - podpisac albo nie. Co jest w tej umowie, ze ludzie tak sie
    zastanawiaja? Ze w ogole maja mozliwosc wyboru?
    w.
    PS. aha, moja kolezanka ostatecznie nie podpisala tej umowy i wyjechala do
    USA, gdzie zostala programista.



  • 5. Data: 2004-06-19 17:30:17
    Temat: Re: Dostałem sie do Ernst&Young - warto czy nie?
    Od: Mo <l...@n...pl>


    >>Dostałem się właśnie do Ernst&Young na stanowisko asystenta w dziale
    >>zarzadzania ryzykiem informatycznym. Mam teraz troche czasu na podpisanie
    >>umowy lub odrzucenie. Bylbym wdzieczny za odpowiedz jak wygalda praca na
    >
    > tym
    >
    >>stanowisku, jak ogolnie sie tam praucuje, awanse itd. Jak to w
    >
    > rzeczywysitosci
    >
    >>wyglada. Dzieki za kazda odpowiedz. Pozdrawiam. Juan
    >

    A czy to już dożywocie będzie? Z tego, co rozumiem, jeszcze nie byłeś na
    okresie próbnym, bo nie zdawałbys pytania, a nie sądzę, żeby Ci
    proponowali umowę na czas dłuższy bez przetestowania Cię. Więc w czym
    problem? Okres próbny jest dla obu stron...
    f--

    Pozdrawiam
    M.

    --
    "Największa rzecz na świecie to umieć należeć do siebie." (Michel Montaigne)


  • 6. Data: 2004-06-19 19:28:32
    Temat: Re: Dostałem sie do Ernst&Young - warto czy nie?
    Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>

    Mo; <cb1ssr$992$1@inews.gazeta.pl> :

    > A czy to już dożywocie będzie?

    A może tam jest dwuletnia klauzula o zakazie konkurencji?

    Flyer
    --
    Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
    ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)


  • 7. Data: 2004-06-20 10:35:41
    Temat: Re: Dostałem sie do Ernst&Young - warto czy nie?
    Od: k...@i...pl

    > Mo; <cb1ssr$992$1@inews.gazeta.pl> :
    >
    > > A czy to już dożywocie będzie?
    >
    > A może tam jest dwuletnia klauzula o zakazie konkurencji?

    A moze nie ma? ;) Z wlasnego doswiadczenie w pracy w Big4. Umowy sa uczciwe.
    Klauzula antykonkurencyjna jest, ale tylko w trakcie trwania umowy (nie mozna
    swiadczyc uslug doradczych innym podmiotom). Umowa od razu na czas
    nieokreslony (jesli mowimy oczywiscie o stanowiskach "produkcyjnych", czyli
    konsultantach.. w przypadku tzw. support staff ma sie to roznie). Kruczkow w
    umowie raczej nie ma. Pytanie czy podpisac moze wynikac raczej z zastanowienia
    sie, czy wchodze w to godzac sie na to, ze przez najblizsze kilka lat bede
    pracowal po min. n godzin na dobe (gdzie n srednio > 10), za umiarkowane
    pieniadze jak na te ilosc pracy (boli szczegolnie, gdy widzi sie, ze
    pracownicy klientow zarabiaja wiecej, za prace od 8-16 czy 9-17 i ani minuty
    dluzej.. inna sprawa, ze klienci to zazwyczaj dobrze placace firmy..).
    Wiekszosc osob jednak, gdy dostanie oferte (latwo sie nie jest dostac...
    zwykle sa testy, rozmowy, assessment centre, kilka tysiecy kandydatow na
    kilkadziesiat miejsc), to jednak ja przyjmuje... Cos za cos.. Po
    przepracowaniu kilku lat sytuacja "absolwentow" tego typu firm na rynku pracy
    jest zazwyczaj lepsza niz dobra (jesli wczesniej zdrowie nie wysiadzie :> ).

    Pozdrawiam

    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 8. Data: 2004-06-21 18:21:50
    Temat: Re: Dostałem sie do Ernst&Young - warto czy nie?
    Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>

    k...@i...pl; <0...@n...onet.pl> :

    > > Mo; <cb1ssr$992$1@inews.gazeta.pl> :
    > >
    > > > A czy to już dożywocie będzie?
    > >
    > > A może tam jest dwuletnia klauzula o zakazie konkurencji?
    >
    > A moze nie ma? ;) Z wlasnego doswiadczenie w pracy w Big4. Umowy sa uczciwe.

    A czy ja napisałem, że to jest nieuczciwe? - jest w KP, może być
    stosowane. ;) Powiedzmy, że znając pomysły tych firm na utajnianie
    wszystkiego na wszelki wypadek, uznałem że proces rekrutacji też
    utajnili i może autor wątku nie może nawet napisać dlaczego ma
    wątpliwości.

    > Kruczkow w umowie raczej nie ma.

    Jak nie ma? Podpisujesz umowę zgodnie z KP, a później robisz n godzin
    dziennie, gdzie n średnio >10 ? ;)

    > za umiarkowane
    > pieniadze jak na te ilosc pracy (boli szczegolnie, gdy widzi sie, ze
    > pracownicy klientow zarabiaja wiecej, za prace od 8-16 czy 9-17 i ani minuty
    > dluzej.. inna sprawa, ze klienci to zazwyczaj dobrze placace firmy..).

    ;) Szczególnie to by Ciebie zabolało, jak byś wiedział ile za Twoje
    usługi dostał zatrudniający. ;)

    Flyer


    --
    Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
    ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)


  • 9. Data: 2004-06-22 00:16:40
    Temat: Re: Dostałem sie do Ernst&Young - warto czy nie?
    Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>

    k...@i...pl; <0...@n...onet.pl> :

    > [...]

    Pozwolisz, że TU wyjasnię pewne niejasności, bo TU do nich doszło.

    Na wstępie - na pracę w firmach wielkiej czwórki nie mam szans - zbyt
    mała znajomość języka obcego, brak wyższego wykształcenia i słabe wyniki
    na studiach. Gdybym mógł to pewnie bym pracował u nich, bo PŁACĄ -
    ostatecznie jestem w stanie zaprzedać ideały i okazać się hipokrytą.

    Co do uwagi o firmie na A - nie pamiętam dokładnie która to była, co
    zaznaczyłem. Natomiast z moich stronniczych obserwacji i rozmów z
    pracownikami średniego szczebla [zapewnie też stroniczo dobranymi] tzn.
    kierownikami zespołów i specjalistami wynikało [odnosnie ogólnej grupy
    zawodowej "doradców"]:

    - brak przygotowania zawodowego osób z firm doradczych przysyłanych do
    mojej byłej firmy - CI LUDZIE UCZYLI SIĘ ZA PIENIĄDZE ZLECENIODAWCY -
    uczyli się o naliczaniu płac, windykacji, albo na czym polega działanie
    banku;

    - spanie ZA PIENIĄDZE ZLECENIODAWCY - koleżanka kiedyś "obudziła"
    takiego jednego co "tworzył" koszty poprzez przebywanie u zleceniodawcy;

    - jedzenie ZA PIENIĄDZE ZLECENIODAWCY - bo jak rozumiem pracownicy nie
    odliczali z rozliczenia czasu spędzonego u pracodawcy czasu spędzonego
    na jedzeniu pizzy i dyskusjach;

    - z mojego doświadczenia - udziału w jednym ze spotkań pilotowanych
    przez firmę doradczą - 0 efektów kilkugodzinnego spotkania - osoba
    uczestnicząca służyła głównie za protokolantkę i to taką, która w
    "protokole" nie zawarła ŻADNYCH danych, które pojawiły się na owym
    spotkaniu - były tam tylko jakieś sformułowania ogólnikowe i lista
    uczestników;

    I jeszcze jeden przykład totalnej olewki zleceniodawcy trwającej rok w
    rok, przez 3 lata - każdego roku firma doradcza robiła ten sam numer -
    najpierw przysyłała do zrobienia dwa zestawienia, a dwa tygodnie póxniej
    stwierdzała, że nie o to im chodziło i przysyłali [rok w rok tak samo i
    ten sam] inny wzorzec - ciekawe, czy za opracowywanie "złych" zestawień
    też sobie liczyli? ;)

    Tak więc - jestem bezrobotnym, bo jestem za głupi, natomiast nie
    ogranicza to mojego prawa do krytykowania działań, za które płacił
    zleceniodawca, mimo że nie powinien.

    Flyer
    --
    Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
    ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)

strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1