eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › A teraz...
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 168

  • 31. Data: 2005-09-04 11:42:02
    Temat: Re: A teraz...
    Od: Kira <c...@-...pl>


    Re to: Moemi [Sun, 4 Sep 2005 13:04:56 +0200]:


    > Imo to nic nie da. Dopóki nie zmieni się mentalność tej grupy
    > (a grupa autentycznie bezrobotnych jest zdaje się niewielka),
    > to żadne zmiany w systemie nic nie dadzą.

    To jest inna broszka juz. Sam system dziala jednak idiotycznie,
    i z nim tez kategorycznie nalezaloby juz cos zrobic. Zmienily sie
    warunki, przestaly do niego przystawac i tyle. To co mamy w tej
    chwili samo podsuwa pomysly jak kombinowac, bo dzialanie dokladnie
    zgodne z zalozeniami ustawodawcow zwyczajnie sie nie oplaca i juz.
    I to trzeba w pierwszej kolejnosci zmienic.

    > Jeśli już coś można dla nich zrobić to jakieś warsztaty
    > na których podniosą swoją samoocenę, uwierzą w siebie,
    > pozbędą się wyuczonej bezradności, dadzą się przekonać,
    > że mogą osiągnąć, wszystko czego zapragną itp.itd.

    Problem polega na tym, ze to juz raczej podpadaloby pod
    solidna psychoterapie, a nie parudniowe zajecia grupowe.
    Watpie wiec, czy jest mozliwe do wykonania. W jakims tam
    zakresie napewno, ale dopiero w praktyce wyszloby w jakim
    dokladnie i jak mozna popoprawiac...

    Aczkolwiek jest to pierwszy faktycznie sensowny pomysl,
    na jaki natknelam sie w tym watku.

    > Jeśli nie wiesz, o czym mówię, to wyobraź sobie, że nagle
    > z dnai na dzień lądujesz na bruku, zawartość konta lub skarpety
    > też jakimś dziwnym trafem się ulotniła.

    Ok, wyobrazam sobie :)

    > I co robisz?

    Wkurzam sie :>

    > Jaka jest Twoja pierwsza myśl?

    "O kurrr.... mac".

    > A druga?

    "Piernicze to, ide na piwo".

    > Trzecia?

    Nom, i tu dopiero zaczynam myslec co dalej :) I ja to calkiem
    powaznie, z tym piwem tez -- za 5zl i tak niczego konkretnego
    nie zrobie, a przy piwie sie na chwile odpreze, przestane sie
    denerwowac i bede mogla na spokojnie zastanowic sie, co dalej
    z tym bajzlem zrobic. W nerwach nie ma sensu, bo czlowiek nie
    mysli logicznie i popelnia glupie bledy na samym starcie.

    Przy zalozeniu, ze dom tez mi szlag trafia, pierwsze co robie
    to szukam jakiegos lokum na 2-3 miesiace. Znajomi, rodzina, w
    ostatecznosci dogaduje sie z ktoryms znajomym zeby dal mi na
    troche klucze od firmy to sie przekimam na sluzbowej kanapie.
    W ostatecznej ostatecznosci jakas noclegownia nawet, pal licho
    bo dlugo tam siedziec nie zamierzam a przespac sie trzeba.

    Przy zalozeniu, ze dom mi jednak zostal, wynosze sie z jego
    czesci a pozostala wynajmuje. W obecnej sytuacji daje mi to
    pare stow miesiecznie, za ktore moge oplacic rachunki i cos
    na ruszt wrzucic byle zoladek zapchac.

    Kolejnym krokiem byloby przejscie sie do UP i pogadanie dosc
    wyrywkowo z ludzmi, ktorzy widze ze studiuja ogloszenia branz
    mi osobiscie potrzebnych. Znajduje minimum 4 osoby z ktorymi
    siadam na tylku i ustalam, co mozna sensownego zrobic. Jak juz
    ustalimy, wracam do UP i biore komplet papierow potrzebnych do
    zalozenia spoldzielni socjalnej, dosc solidnie dotowanej przez
    panstwo. Na tej bazie, poniewaz jestesmy zwolnieni ze wstepnych
    oplat (organizacja non-profit), mozemy zaczac realizowac ta
    dzialalnosc, ktora sobie wczesniej wymyslilismy.

    A ciag dalszy, to juz czysta bieganina ktora wiele razy juz
    przerobilam, wiec moge przerobic jeszcze raz, co mi szkodzi.

    Przy pewnej dozie szczescia, w ciagu roku mozemy spokojnie
    wyjsc na prosta, tyle ze mamy potem co dzieciom opowiadac ;)

    Krotko mowiac, najpierw redukcja wydatkow do niezbednego do
    dzialania minimum -- czyli musze miec telefon, ciuchy plus
    miejsce do posiedzenia i pogadania, jesc moge za to malo i
    niesmacznie nawet, spac tez wygodnie nie musze, czniac to.
    Po zredukowaniu kosztow, znalezienie mozliwosci stworzenia
    czegos bez inwestycji ze swojej strony. Etatu natomiast nie
    szukam napewno, zbyt mnie to ograniczy czasowo zebym miala
    szanse cokolwiek sensownego zrobic... No, ewentualnie jakas
    fucha max 3 razy w tygodniu.

    > I właśnie o to chodzi, żeby nauczyć tego tych ludzi.

    Nie podejmuje sie. Dla mnie sa to rzeczy tak samo oczywiste
    jak oddychanie, psychologiem natomiast nie jestem wiec nie
    bede w stanie przekazac ich w taki sposob, zeby odniosly one
    skutek u innych ludzi...


    Kira


  • 32. Data: 2005-09-04 12:00:01
    Temat: Re: A teraz...
    Od: Tomasz Płókarz <t...@x...xn--p-ela.hahahaha.>

    Dnia 04-09-2005 o 13:42:02 Kira <c...@-...pl> napisał:

    >> Jeśli już coś można dla nich zrobić to jakieś warsztaty
    >> na których podniosą swoją samoocenę, uwierzą w siebie,
    >> pozbędą się wyuczonej bezradności, dadzą się przekonać,
    >> że mogą osiągnąć, wszystko czego zapragną itp.itd.
    >
    > Problem polega na tym, ze to juz raczej podpadaloby pod
    > solidna psychoterapie, a nie parudniowe zajecia grupowe.
    > Watpie wiec, czy jest mozliwe do wykonania. W jakims tam
    > zakresie napewno, ale dopiero w praktyce wyszloby w jakim
    > dokladnie i jak mozna popoprawiac...
    >
    > Aczkolwiek jest to pierwszy faktycznie sensowny pomysl,
    > na jaki natknelam sie w tym watku.

    Ale leczenie zamknięte czy otwarte? W kaftanach czy może bez?

    --
    Odkąd myślę samodzielnie, głosuję na JK-M. http://pjkm.pl


  • 33. Data: 2005-09-04 12:03:30
    Temat: Re: A teraz...
    Od: Kira <c...@-...pl>


    Re to: Tomasz Płókarz [Sun, 04 Sep 2005 14:00:01 +0200]:


    > Ale leczenie zamknięte czy otwarte? W kaftanach czy może bez?

    To nie jest choroba psychiczna. Zadne z powyzszych wiec.


    Kira


  • 34. Data: 2005-09-04 12:16:06
    Temat: Re: A teraz...
    Od: Krzysztofsf <k...@g...pl>

    Dnia Sun, 04 Sep 2005 12:56:43 +0200, Kira napisał(a):

    > Niektorzy pewnie tak, ale tez samymi urlopami niczego nie
    > rozwiazesz. Ci o ktorych tu mowisz spokojnie przyjeliby tez
    > z otwartymi ramionami aktualne etaty na aktualnych warunkach.


    Ale pracodawcy nie maja ochoty ich zatrudnic w obowiazujacych
    rozwiazaniach KP - i chodzi o to, a nie o checi pracownikow.

    >> I nawet w przypadku wykopania z pracy nie maja szans na zasilek dla
    >> besrobotnych, bo przeciez nie byli "zatrudnieni".
    >
    > A nie wiem jak to teraz jest, liczy sie umowa czy kwota jaka dostawales
    > i z na jaka masz papierki?

    DG musi trwac iles czasu i trzeba calkiem zlikwidowac, zeby miec prawo do
    zasilku. Umowy zlecenie o ile sie orientuje nie daja prawa do zasilku
    niezaleznie od czasu ich trwania i wysokosci pobranych kwot - chyba, ze
    cos sie zmienilo bo nie sledze zmian.


  • 35. Data: 2005-09-04 12:16:56
    Temat: Re: A teraz...
    Od: Paweł 'Styx' Chuchmała <s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl>

    W artykule <dfe12b$8rm$1@inews.gazeta.pl>
    nbs napisał(a):

    > Emerytura to srednio kilka lat zycia po ukonczeniu tzw. wieku
    > emerytalnego i odpracowaniu stazu. Tylko kilka lat. Po co nam wiec ten
    > przerosniety i zachlanny ZUS skoro spokojnie wystarczyloby prywatne
    > ubezpieczenie lub nawet zwykla lokata bankowa? Ba, przez wieki starsi
    > ludzie byli utrzymywani przez swoje rodziny. Patrzac na rozpad
    > wspolczesnych rodzin to wcale nie byl taki zly sposob.

    To ja wiem. Na swoją emeryturę też już sam sobie odkładam, a młody jestem.
    Ale co zrobisz z tymi co nic nie odłożą, nawet do skarpetki, a nie tylko
    na lokatę?

    Pozdr,

    --
    Paweł 'Styx' Chuchmała
    styx at irc dot pl


  • 37. Data: 2005-09-04 12:20:19
    Temat: Re: A teraz...
    Od: Paweł 'Styx' Chuchmała <s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl>

    W artykule <1...@n...onet.pl>
    b...@o...pl napisał(a):

    >> W artykule <p...@g...pl>
    >> Krzysztofsf napisał(a):
    > tylko dlaczego w ameryce się dobrze żyje? a ubezpieczenie jest tam jak u nas
    > zdrowotne

    Pasterzom w Peru też się dobrze, żuje a nie mają żadnego. Myślisz że nasze
    społeczeństwo tak bardzo przypomina amerykańskie, że u nas ten sam model
    by się sprawdził? Ja uważam, że nie. Ktoś tutaj już przedstawił pomysł
    który mi przypadł do gustu. Jest ustalana minimalna składka emerytalna i
    jest ona kontrolowana przez państwo, ale sobie sam wybierasz gdzie te
    pieniądze wpłacasz.

    Pozdr,

    --
    Paweł 'Styx' Chuchmała
    styx at irc dot pl


  • 36. Data: 2005-09-04 12:20:19
    Temat: Re: A teraz...
    Od: Krzysztofsf <k...@g...pl>

    Dnia Sun, 04 Sep 2005 13:04:56 +0200, Moemi napisał(a):

    > I właśnie o to chodzi, żeby nauczyć tego tych ludzi

    Bzdura.
    Twoja znajomosc bezrobocia i bezrobotnych jest na tym samym poziomie, jak
    co poniektore wypowiedzi typu :"wszystkie kobiety to dziwki".
    Po utracie pracy w 2002 bylem przygotowany na zaakceptowanie zatrudnienia
    nieetatowego, nawet na czarno , za znacznie nizsze pieniadze i na
    podrzednych stanowiskach - tyle, ze pracodawcy po prostu nie zapraszali
    mnie na rozmowy - moje cv szly do kosza.


  • 38. Data: 2005-09-04 12:23:42
    Temat: Re: A teraz...
    Od: Krzysztofsf <k...@g...pl>

    Dnia Sun, 04 Sep 2005 14:03:30 +0200, Kira napisał(a):

    >
    > Re to: Tomasz Płókarz [Sun, 04 Sep 2005 14:00:01 +0200]:
    >
    >
    >> Ale leczenie zamknięte czy otwarte? W kaftanach czy może bez?
    >
    > To nie jest choroba psychiczna. Zadne z powyzszych wiec.
    >
    >
    > Kira

    swietny pomysl na wydawanie pieniedzy podatnikow i nowe etatu urzednicze.
    A moze zorganizujesz na wzor "adopcji dziecka poczetego" program
    "przygarnij bezrobotnego" ?


  • 39. Data: 2005-09-04 12:25:13
    Temat: Re: A teraz...
    Od: Zbyszek Tuźnik <d...@b...pl>

    Krzysztofsf napisał(a):
    Umowy zlecenie o ile sie orientuje nie daja prawa do zasilku
    > niezaleznie od czasu ich trwania i wysokosci pobranych kwot - chyba, ze
    > cos sie zmienilo bo nie sledze zmian.

    Zmieniło się. Dają (oczywiście po spełnieniu warunków wysokości i czasu
    trwania).
    <http://www.1praca.gov.pl/index.php?id=4&tresc=1407>

    Zbyszek


  • 40. Data: 2005-09-04 12:37:48
    Temat: Re: A teraz...
    Od: camel <g...@f...gotdns.com>

    On 2005-09-04 07:50:10 +0200, nbs <n...@g...pl> said:

    > Przemysław Maciuszko wrote:
    >> Krzysztofsf <k...@g...pl> wrote:
    >>>
    >>> ulatwic zwalnianie i przyjmowanie pracownikow do pracy, zmniejszyc ilosc
    >>> obowiazkowych dni urlopowych - czyli odejsc od tych przepisow kodeksu
    >>> pracy, ktore tak broniac pracownika juz zatrudninego czynia ryzykownym i
    >>> nieoplacalnym dla pracodawcy jego zatrudnienie.
    >>
    >>
    >> Zmniejszyć ilość? Do ilu? 5 w ciągu roku? :) A może zrobić w ogóle urlop
    >> niepłatnym, jak przy kontraktach?
    >
    > Popatrz na sytuacje na rynku pracy. Ludzie sami wybieraja kontrakty
    > gdzie tylko sie da. Jeszcze troche a etat stanie sie reliktem
    > przeszlosci, glownie z powodu "robienia pracownikom dobrze" na sile.

    Raczej głównie z powodu "robienia pracodawcom dobrze" -> furtki
    podatkowe, ułatwienia, obniżenia CIT, dopłaty, pomoc publiczna i co tam
    jeszcze a zatrudnienie nie wzrasta. Dlaczego? Bo jak mi dadzą bez
    zobowiązań parę baniek licząc naiwnie, że kogoś tam na służbę
    przyjmę... a ja kupię nowy jacht i na Bahama! A te parę baniek skąd?
    Ano z podatku VAT zgrabionego od tych maluczkich :) To się nazywa
    wtórna redystrybucja jak jasny gwint. I wcale nie socjalistyczna a więc
    prawomyślna :))))

    >
    > A liczba dni? Jednym wystarczy 5 innym 25. Moze by tak dac ludziom
    > mozliwosc wyboru?

    Wybacz: kosmiczna bzdura. W tym wypadku sterroryzowani pracownicy
    hipermarketów saodzielnie, masowo i dobrowolnie wybieraliby zero dni
    urlopu.

    pozdrawiam
    camel

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 ... 10 ... 17


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1