eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeIle powinien zarabiac handlowiec telefoniczny? › Re: Ile powinien zarabiac handlowiec telefoniczny?
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.ipartners.pl!not-for-mail
    From: "Handlowiec" <h...@o...pl>
    Newsgroups: pl.praca.dyskusje
    Subject: Re: Ile powinien zarabiac handlowiec telefoniczny?
    Date: Fri, 25 Jun 2004 20:11:05 +0200
    Organization: Internet Partners
    Lines: 90
    Message-ID: <cbhpvu$hhv$1@news2.ipartners.pl>
    References: <4...@o...pl>
    NNTP-Posting-Host: dlp-gtc-as1-as24.ipartners.pl
    X-Trace: news2.ipartners.pl 1088187198 17983 217.8.169.25 (25 Jun 2004 18:13:18 GMT)
    X-Complaints-To: a...@i...pl
    NNTP-Posting-Date: 25 Jun 2004 18:13:18 GMT
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.50.4133.2400
    X-MSMail-Priority: Normal
    X-Priority: 3
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.50.4133.2400
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.praca.dyskusje:118826
    [ ukryj nagłówki ]


    Użytkownik "Adah" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
    news:40DC1BAB.FA96404A@oneetowy.pl...
    > Witam!
    > Chce dac prace handlowcowi, kotry bedzie dzownil do ludzi i proponowal
    > im swoje uslugi. Jaka powinna byc stawka godzionowa?

    Pracowałem na takim stanowisku za 1000 zł netto na umowę o dzieło. Powiem
    Panu, że
    jak na Warszawę to jest jednak za mało. Jedziłem też na spotkania do
    klientów w celu
    zaprezentowania produktu (rzeczy drogie bo w przedziale 12-35 tyś zł). W
    czasie mojej
    krótkiej dwumiesiecznej kariery udało mi się znaleźć tylko jednego klienta
    na produkt o wartości
    38 tyś. zł. Otrzymywałem też ( miałem otrzymwyać - precyzując) wynagrodzenie
    prowizyjne 7%
    od sprzedaży. Myślałem o tym jakby to urządzić gdybym sam był właścicelem
    takiej firmy i doszedłem do wniosku, że można to zrobić tak:

    pierwszy miesiąc - podstawa 1650 + prowizja.
    drugi miesiąc - podstawa 1300 + prowizja
    trzeci miesiąc podstawa 1000 + prowizja

    Chodzi o to, że trudno jest coś sprzedać w pierwszym miesiącu (chyba że są
    to rzeczy tanie, poniżej 100 zł). a przecież handlowiec musi z czegoś żyć. W
    drugim miesiącu podstawa jest już mniejsza, ponieważ powinny pojawić się już
    pierwsze prowizje. W trzecim jeszcze mniejsza bo tych prowziji powinno być
    więcej. Generalnie nie chodzi o kwoty lecz samą zasadę.

    Myślę, że wcale nie trzeba aż trzech miesięcy żeby się zorientować, czy dany
    kandydat nadaje się do tej pracy, czy nie. Widać to już na samym początku po
    sposobie rozmawiania z klientem, czy robi to z przymusu (bezrobocie), czy
    rzeczywiście mu się to podoba. W tej pracy trzeba mieć żyłkę biznesową - kto
    tego nie ma szybko wymięka. Problem,
    z którym najczesciej spotyka się taki telefoniczny handlowiec to odrzucenie
    ( nie dziękuję nie jesteśmy zainteresowani, mamy
    już firmę która tym się zajmuję itp.). Kto je zle znosi popada w
    zniechęcenie, przestaje dzwonić i w rezultacie przegrywa. Tym czasem praca
    ta wymaga systematyczności - wykonywania telefonów, szukania nowych klientów
    nawet jeśli wczoraj wszyscy mówili "nie". Dlaczego jedni ludzie znoszą
    odrzucenie lepiej a drudzy gorzej, to już psychologia i dziecinstwo
    kandydata się kłania. Ale przecież trudno na rozmowie kwalifikacyjnej
    rozmawiać o dziecinstwie.

    Problem polega też na tym, że ludzie wcale nie mówią chętnie "nie". Żeby nie
    sprawić przykrości częściej mówią "może"
    (nie miałem czasu się nad tym zastanowić, niech pan zadzwoni za dwa
    tygodnie). Mówią "może" i stwarzają nadzieję, że
    kupią. To ich "może" ma takie odniesienie do sprzedaży, że zajmują oni czas
    telemarketera generują koszt rozmów telefonicznych a efekty są znikome. Moim
    zdaniem sprzedawca powinien włożyć 85% pracy na poszukiwanie nowych
    klientów a zaledwie 15% na utrzymanie kontaktów ze starymi. Tymczasem często
    dzieję się tak, że sprzedawcy zbyt dużo
    czasu poswięcają rozmową ze starymi (potencjalnymi) klientami bo ich znają i
    są omamieni ich "może", a poza tym łatwiej
    jest przeprowadzić drugą czy kolejną rozmowę z daną osobą, niż telefonować
    do nowych klientów.

    Kolejnym nieprawidłowym przekonaniem handlowca jest jego cheć sprzedania
    danego produktu całemu światu (bo che
    żeby to miał sąsiad, bo to będzie dla niego dobre, żeby to miał Mieciu bo to
    też będzie dla niego dobre, żeby to miała tamta
    firma bo to będzie dla niej dobre). Niestety cały świat nie chce kupić tego
    produktu, choć rzeczywiście jest dobry. Handlowiec musi wyczuć różnicę
    między "obdarowywaniem" (utrzymywaniem kontaktów z klientami typu "może") a
    sprzedażą, która polega na tym że w danej jednostce czasu wyszuka więcej
    klientów będących w danym momecnie
    w mocnej potrzebie nabycia produktu, który on oferuje, a pozostałych
    klientów mniej zmotywowanych niestety zaniedba.
    Sprzedawca nie może działać jak Kazimierz Wielki, który "zastał Polskę
    drewnianą a zostawił murowaną" lepsza byłaby dla niego dewiza "Zastał Polskę
    drewnianą a domy postawił tym, co chcieli i mieli czym zapłacić".

    Więcej już nie zanudzam.

    To są moje przemyślenia na temat sprzedaży którą zajmuję się od zaledwie
    czterech miesięcy. Starzy wyjadacze mieliby więcej do powiedzenia.

    Wieslaw






    > Miasto - Warszawa
    >


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1