eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeco jest twoim najwiekszym osiagnieciem › Re: co jest twoim najwiekszym osiagnieciem
  • Data: 2004-11-10 12:08:20
    Temat: Re: co jest twoim najwiekszym osiagnieciem
    Od: Tomasz Brzeziński <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Użytkownik "Jotte" <t...@W...pl> napisał w wiadomości
    news:cmrrac$74e$1@news.dialog.net.pl...
    > Użytkownik "Tomasz Brzeziński" <s...@p...onet.pl> napisał w
    > wiadomości news:cmroef$i0a$1@news.onet.pl...
    >
    >> Tylko zupełnie nie rozumiem, dlaczego po przejściu do pytań zadawanych
    > przez
    >> kandydata z reguły zapada cisza, ew. padają pytania o pieniądze.
    > Może faktycznie nic innego ich nie interesuje? Albo kasa interesuje ich
    > tak bardzo, że o co inne boją się spytać?

    No, jeśli tak, to chyba dobrze, prawda? Znaczy, nie mają potem prawa
    narzekać na cokolwiek, skoro wszystko im jedno, jakie są warunki pracy, jaki
    zespół, etc., byle kasa była?
    Ale to też chyba nie znaczy, że skoro pracownika interesuje tylko kasa,
    pracodawcy nie może interesować parę innych kwestii, nazwijmy to,
    "osobowościowych"?

    >> człowiek jej poszukujący jest w dużo słabszej pozycji niż przeciętny
    >> pracodawca. Ale i tak moim zdaniem opłaca się szanowac samego siebie.
    > No i tu docieramy do potrzeby zdefiniowania pojęcia i granic szacunku do
    > siebie (czy - jeśli wolisz - poczucia honoru, godności osobistej). Jak
    > brzmiałaby taka definicja, żeby każdy się z nią zgodził? Ewidente
    > upodlenie lub groteskowe kabotyństwo rozpozna każdy(?), ale gdzie są
    > granice? Ja nie wiem, ja to tylko czuję.

    Ależ to oczywiste, że każdy ma swoje granice. Ja np. nie czułbym się ani źle
    pytając o największe szaleństwo w czyimś życiu, ani będąc o to szaleństwo
    pytanym (choć, jak się zastanowię, to akurat największe szaleństwo w moim
    życiu jest objęte klauzulą o poufności, więc opowiedzieć bym o nim nie miał
    prawa ;-)). Natomiast jeżeli rozmówca by się zjeżył, pewnie bym się wycofał
    i przeprosił. Inna sprawa, że jeśliby się jeżył na jakiekolwiek pytania nie
    dotyczące pracy (np. o hobby), to bym stwierdził, że taki osobnik może i
    jest dobrym fachowcem, ale nie do pracy w zespole. Bo brak mu dystansu.

    > Faktem jest, iż na podstawie moich doświadczeń gadki o rodzinnej
    > atmosferze i familijnych stosunkach między szefostwem a pracownikami
    > wkładam między bajki. Z drugiej strony, pomimo obserwowania licznych
    > przykładów patologii tych stosunków, nie generalizuję.

    Oj, patologie są, ale też są sensowne układy. Nie mówię, że familijne, bo to
    naprawdę nie o to chodzi, ale partnerskie - owszem.

    > Pracodawca (jeśli już używać tego terminu w obiegowym znaczeniu) i
    > pracownik mają z natury sprzeczne interesy: pokaż mi pracodawcę, który
    > nie chciałby aby świadczono mu pracę darmo, lub pracownika nie chcącego
    > wynagrodzenia za nic? ;)

    Ależ dramatycznie spłycasz. Jak komuś coś sprzedaję, to też mi zależy, żeby
    sprzedać jak najdrożej, a kontrahentowi, żeby kupić jak najtaniej. A jakoś
    da się wyrobić stałe, partnerskie układy z dostawcami. Tylko trzeba dobrej
    woli obu stron, ale jak już jest, to układ, z którego obie strony są
    zadowolone, jest na dłuższą metę korzystniejszy dla wszystkich.

    > Tak czy inaczej IMO więcej zależy od "pracodawcy", jako strony
    > ekonomicznie silniejszej.

    Zależy. Jak pracownik jest jednym z szarej masy, to na pewno tak. Jak jest
    dobrym specjalistą, to się nagle sytuacja mocno odwraca.

    Sigurd

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1