Pracowałam pół roku na umowę zlecenie w pewnej firmie. Z pewnych powodów
(były wśród nich ogólne warunki pracy - fatalna to firma była),
zrezygnowałam z dalszej współpracy.
Dostałam za grudzień umowę, ładne zaświadczenie, że tam pracowałam i co
robiłam, ale do tej pory nie dostałam wynagrodzenia za grudzień. W środę
dzwoniłam do szefa z przypomnieniem, najpierw zdziwił się, bo podobno
przelew poszedł, a potem wysłał sms-a z przeprosinami, że przelew "nie
został zrealizowany". W ciagu pół godziny miałam go dostać. Mineły dwa
dni i oczywiście nadal nie mam pieniędzy! Jak znowu się upomniałam, to
szef twierdzi, że tym razem przelew na pewno wyszedł.
Myślę, że on mnie zwodzi, bo wiem jak było kiedy tam pracowałam - tak
samo zwodził innych swoich wierzycieli. Chcę mu wysłać ostatnie
ostrzeżenie, zanim pójdę do PIPu. W sumie to wolałabym uniknąć włóczenia
się po urzędach, bo nie mam teraz na to w ogóle czasu :(
Co robić? Jak mam negocjowac z takim idiotą, który nie wie, że w ten
sposób sam sobie szkodzi bardziej niż mi.