"Dariusz Jaworski" <d...@s...waw.pl> wrote in message
news:c8ts2d$lsp$1@absolut.sgh.waw.pl...

> Tak, szczególnie ten fragment: "Nikt im nie powiedział jak wygląda tutaj
> sytuacja, że z pracą nie jest łatwo. Największym problemem jest to, że nie
> znają angielskiego. Nie wiedzą, do kogo się zwrócić o pomoc.". Smutne.

no, smutne, jesli ludzie oczekuja, ze "ktos im powie".
No bo kto niby mial powiedziec? Przedstawiciele ambasady brytyjskiej pukac
do wszystkich drzwi w Polsce i pytac, czy ktos nie chce przypadkiem
wyjechac, to oni chcieliby pomoc, prace znajda i jezyka za darmo naucza?
Ostrzegawcze reklamy w tvp: "W Anglii mowi sie po angielsku"?
Nie wytykam, ze ci ludzie nie znaja angielskiego, ale ze nie dostrzegaja
zadnego zwiazku miedzy jezykiem i krajem do ktorego jada.
A praca jest, ale zeby wejsc do pierwszego z brzegu urzedu pracy i czegos
sie dowiedziec, trzeba jednak rozumiec cokolwiek i powiedziec cokolwiek, bo
nikt tlumacza nie wezwie. A czasem przydaloby sie cv napisac i moze nawet
krotki list motywacyjny.
A trzeba gdzies mieszkac i cos jesc, bilety na mpk kupic, w Londynie to
wydatek od 100 funtow tygodniowo w gore, zatem koszty sa niemale, jesli sie
nie pracuje.
Rozumiem, ze duzo ludzi na fali entuzjazmu i po przeczytaniu kilka artykulow
w gazetach wyskrobalo oszczednosci i pojechalo w ciemno... czy beda madrzy
po szkodzie, czy do konca zycia beda sie czuli pokrzywdzeni przez wszystkich
dookola?

marek