eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › zwrot kosztów dojazdu na rozmow
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 40

  • 21. Data: 2006-03-26 11:18:44
    Temat: Re: zwrot kosztów dojazdu na rozmow
    Od: "Krzysztof Zielinski" <z...@T...to_tez_usun.home.pl>

    Nixe wrote:

    > To zupełnie inna sytuacja.
    > My też zwracamy koszty osobie, z którą w rezultacie zawarliśmy umowę o
    > pracę.
    > Trudno jednak, by je zwracać każdemu kandydatowi.
    > Ja w każdym razie taką prośbę odebrałabym jako nietakt.

    Mnie firma z UK wszystko pokryła łącznie z hotelem i dojazdem z lotniska do
    hotelu mimo że w rezultacie im odmówiłem...
    ~3.5 kzł.

    --
    Pozdrowienia,
    KZ



  • 22. Data: 2006-03-26 12:01:41
    Temat: Re: zwrot kosztów dojazdu na rozmow
    Od: Dariusz Tarczoń <t...@i...pl>

    Przemysław Maciuszko napisał(a):
    > Nixe <n...@f...peel> wrote:
    >
    >> Naprawdę? I w jaki sposób kwalifikuje się takie koszty w księgowości?
    >> Zastanawiam się, czy w ogóle można to podciągnąć pod koszty firmy.
    >
    > Szczerze? Nie interesuje mnie to jako pracownika.
    > Mogą to być nawet wydatki reprezentacyjne.
    > Jednakże skoro firmie na mnie zależy, to nie widzę powodu, aby nie dokonać
    > takiej refundacji.
    >
    a z jakiej pozycji startujesz?
    1)Ty ubiegasz sie o miejsce u pracodawcy (aplikowales do niego),
    2) czy to pracodawca cie ma zamiar podkupic (nie aplikowales do niego)

    Wiec w zaleznosci od wyboru mamy:
    1) wiedziales ze moze cie to kosztowac, zalezy ci na pracy wlasnie u
    niego (mimo ze np pracujesz gdzies indziej), chcesz zmienic miejsce
    zamieszkania - niby czemu mialby zwracac koszty...? To ty od niego cos
    chcesz...

    2) tu powinien zwrocic bez pytania sie jego o to.. to on Cie chce i to
    on ma poniesc wszelkie koszty zwiazane z zatrudnieniem, w tym przypadku
    juz zalezy pracodawcy konkretnie na Tobie i to On stara sie o Ciebie...

    Pozdrawiam...


  • 23. Data: 2006-03-26 14:38:56
    Temat: Re: zwrot kosztów dojazdu na rozmow
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    W wiadomości <news:e065vv$gm1$1@news.dialog.net.pl>
    Jotte <t...@W...pl> pisze:

    > Mylisz się. To nie zależy od etapu tylko od pracownika.

    Ściślej mówiąc zależy to od konkretnej sytuacji.
    Może być taka, że to my na gwałt szukamy fachowca. Czyli nam zależy.
    Jeśli kandydat to wyczuje, to on oczywiście stawia warunki od samego
    początku.
    I my jesteśmy zmuszeni 'spuścić z tonu'. Jest to całkowicie naturalne.
    Sęk jednak w tym, że takich sytuacji do tej pory mieliśmy może ze dwie.
    A w większości przypadków to nie my szukamy, lecz nas szukają ludzie, zatem
    to my stawiamy warunki.
    I tak to właśnie wygląda, a ja nie powieszę się z tego powodu - wręcz
    przeciwnie ;-)

    >> Wtedy to ja mogę stawiać warunki.

    > Tak Ci się wydaje.

    LOL. Jasne. Tak mi się wydaje :)

    > Znów się mylisz.
    > Coś sporo popełniasz tych pomyłek.

    Tak się składa, że na tych "pomyłkach" zawsze wychodzę dokładnie tak, jak
    planowałam, więc znów nie wyszło Ci wróżenie ze szklanej kuli ;-)

    --
    PozdrawiaM


  • 24. Data: 2006-03-26 14:46:41
    Temat: Re: zwrot kosztów dojazdu na rozmow
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:e05qhi$2t2f$1@news.mm.pl Nixe <n...@f...peel> pisze:

    > Widzisz, tak się składa, że w naszej obecnej, polskiej rzeczywistości są
    > to fakty, a nie moje wrażenia.
    > I owszem - na pewnym etapie to pracownikowi zależy na mnie.
    Mylisz się. To nie zależy od etapu tylko od pracownika.

    > Wtedy to ja
    > mogę stawiać warunki.
    Tak Ci się wydaje.

    > Jeśli dochodzimy do etapu, że to mnie zaczyna na nim zależeć, to siłą
    > rzeczy sytuacja jest odwrotna.
    > Niemniej jednak żaden proces rekrutacyjny nie zaczyna się od tego
    > drugiego etapu.
    Znów się mylisz.
    Coś sporo popełniasz tych pomyłek.

    --
    Pozdrawiam
    Jotte


  • 25. Data: 2006-03-26 15:15:18
    Temat: Re: zwrot kosztów dojazdu na rozmow
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    W wiadomości <news:1hpq2pjlpxhvh$.dlg@iska.from.poznan>
    Lia <i...@p...org> pisze:

    > No to w czym problem, bo przeciez nie musisz płacić jednorazowo 50-100
    > osobom, prawda?

    Ale tak czy siak musiałabym to zrobić. Czy w przeciągu miesiąca czy pół
    roku, to nadal byłyby to koszty.
    Co więcej koszty, które musiałabym pokryć z prywatnej kieszeni.

    > 50 osób umawiać na rozmowy face-to-face po to, żeby wybrac sobie
    > jednego pracownika - cóż... głupota.

    Lia, Ty się normalnie marnujesz na swoim stanowisku.
    Twoje uwagi są tak błyskotliwe, że nie jestem w stanie słowa wydusić.
    Popełniasz tylko dokładnie ten sam błąd, który popełniała JoP w dyskusji na
    psr.
    Patrzysz na świat przez pryzmat swojego podwórka, swojej branży, swoich
    doświadczeń, a to zawsze przynosi w efekcie dość śmiesznawe wnioski. Tak
    jest i teraz. Dlatego ponownie powstrzymam się od komentarza, bo nie liczę,
    że od moich wyjaśnień spadną Ci klapki z oczu.

    >>> Hmmm... to rzeczywiscie lepiej w takiej sytuacji omijac firme z
    >>> daleka... bo sie okaże, że na opłacanie ZUSu też nie stać, a za
    >>> chwilę, że nie stać na wypłacenie pensji.

    >> Wybacz, ale to argumentacja godna Stokrotki, więc nawet nie chce mi
    >> się komentować.

    > Serio?

    Serio. Wyciąganie powyższych wniosków bynajmniej nie świadczy o wysokim
    poziomie inteligencji ich autora.
    Skąd w ogóle mogło Ci przyjść do głowy, że jeśli firma nie refunduje kosztów
    podróży wszystkim aplikantom, to nie płaci ZUS'u i pensji? Taka refundacja
    nie jest obowiązkiem. To jedynie gest w stronę kandydata. Taki gadżecik
    dołączany jako prezent do zakupu, żeby lepiej wypaść w oczach klienta, gdy
    konkurencja jest spora.
    Nie każdy jednak musi chcieć z tego skorzystać, choćby z tej przyczyny, że -
    jak ktoś trafnie zauważył - firma nie jest insytucją charytatywną. A
    wszelkie uzasadnione cięcia finansowe i oszczędności świadczą tylko na
    korzyść jej właścicieli. Ale i w tym przypadku nie łudzę się, że to
    zrozumiesz.

    > Bo jakby mi firma powiedziała, że nie zwracają, bo ich na to nie stać
    > to nie łudziłabym się, że firmę stać na mnie.

    To masz problem.
    Jak napisałam - Twój tok rozumowania i wnioskowania jest po prostu
    powalający.

    >> Może więc podpowiesz w jaki sposób zakwalifikować koszty związane z
    >> podróżą osoby nie zatrudnionej w firmie i jak je rozliczyć z US?
    >> Chętnie się dowiem i wykorzystam w przyszłości.

    > Podpowiem - dopytaj się swojego doradcy księgowego.
    > Bo pewnie Cię nie stać na skorzystanie z mojej wiedzy ;>

    Nie, po prostu wiem, że nie masz o tym zielonego pojęcia, a moje pytanie
    było sarkastyczne.
    Takich kosztów nie można nijak zakwalifikować, a wiem to i bez pomocy mojego
    biura rachunkowego.

    >> Zatem przeczytaj sobie pierwszy post w tym wątku i zastanów się
    >> dlaczego odpowiedziałam tak, a nie inaczej.

    > Odpowiedziałaś, że nie wypada, bo sam pomysł co by firma za to
    > płaciła jest pozbawiony sensu i podstaw.

    Owszem, nie wypada.
    Owszem, zwracanie kosztów podróży osobom aplikującym się w danej firmie, a
    nie wzbudzających zainteresowania jej właścicieli jest polityką cokolwiek
    dziwną. Ale jeśli ktoś lubi rozdawać pieniądze, bo 'ma gest' to łąj not. Nie
    mój cyrk, nie moje małpy.
    Dziwi mnie jednak określanie poczynań mojej firmy jako niepoważnych, tylko
    dlatego, że ja się w takie klocki nie bawię. Bo wolę zaoszczędzone w ten
    sposób pieniądze przeznaczyć na premie dla ludzi, którzy_już_dla mnie
    pracują.

    > A ja pisze, że głupio prosić - bo przy prowadzeniu rozmów nie jest się
    > petentem tylko partnerem.

    Zależy z jakiej pozycji się do tej rozmowy startuje.
    Nie każda rekrutacja to rekrutacja rozchwytywanej przez wielkie korporacje
    osoby, która może sobie pozwolić na stawianie nawet najbardziej kuriozalnych
    warunków.

    >>>>> I nawet umawiano się na taką godzinę, żeby to _mi_ pasowało.
    >>>>> Ale rzeczywiście to były poważne firmy, a ja nie miałam być
    >>>>> sekretarką.

    >>>> A jak to się ma do tematu wątku?

    >>> A tak... żeby pokazać róznice między firmami a "firmami".

    >> ROTFL.
    >> Znaczy się sekretarki pracują jedynie w 'firmach', natomiast w
    >> firmach nie istnieje takie stanowisko?

    > Znaczy masz problem z wnioskowaniem.

    Oj to rozjaśnij mi wobec tego, co miałaś na myśli pisząc, że nie aplikowałaś
    się na stanowisko sekretarki i twierdząc potem, że chciałaś przez to pokazać
    różnice między firmami a 'firmami'. Dla mnie wniosek jest jednoznaczny - w
    firmach widocznie nie przeprowadza się rekrutacji sekretarek. Ergo - nie
    pracują tam takowe. Natomiast w 'firmach' i owszem.

    > No popatrz - Phillips, i owszem zwraca(ł). Choć pewnie nie osobom
    > pracującym w sekretariacie.

    Na stanowisko Dyrektora Finansowego również nie.
    No tacy byli niedobrzy, jak widzisz.
    No ale Ty pewnie startowałaś na dużo wyższe stanowisko.

    > Jak zwykle - ocena kosztów i zysków. Dla Twojej firmy to wydatek nie
    > mający racji bytu, czy to z racji filozofii czy z racji sytuacji
    > finansowej.

    Powiedz mi zatem jaki zysk odnosi firma pokrywając koszty podróży osobom,
    których współpracą nie jest w żaden sposób zainteresowana. Bo zupełnie
    inaczej wygląda zwrot kosztów osobie, która przeszła przez sito i została
    zatrudniona. I powtórzę, bo może Ci to umknęło, że takim osobom koszty
    zwracamy.

    > A, jak dla mnie EOT, bo się nie łudzę, ze ponoć właścicielke firmy
    > pracującej w sekretariacie tej firmy przekonam, że wydawanie
    > pieniedzy na jeszcze-nie-pracowników ma jednak sens.

    A można wiedzieć o kim teraz mówisz, bo wydawało mi się, że w tym wątku
    rozmawiasz jedynie ze mną, a ja nie jestem ani "ponoć właścicielką", tylko
    po prostu współwłaścicielką, ani nie pracuję w sekretariacie własnej firmy.

    --
    PozdrawiaM


  • 26. Data: 2006-03-26 15:24:04
    Temat: Re: zwrot kosztów dojazdu na rozmow
    Od: "Nixe" <n...@f...peel>

    W wiadomości <news:e069ml$l0u$1@news.dialog.net.pl>
    Jotte <t...@W...pl> pisze:

    >> Może być taka, że to my na gwałt szukamy fachowca. Czyli nam zależy.
    >> Jeśli kandydat to wyczuje, to on oczywiście stawia warunki od samego
    >> początku.
    >> I my jesteśmy zmuszeni 'spuścić z tonu'. Jest to całkowicie
    >> naturalne. Sęk jednak w tym, że takich sytuacji do tej pory mieliśmy
    >> może ze dwie. A w większości przypadków to nie my szukamy, lecz nas
    >> szukają ludzie, zatem to my stawiamy warunki.
    >> I tak to właśnie wygląda, a ja nie powieszę się z tego powodu - wręcz
    >> przeciwnie ;-)

    > Przemek Maciuszko miał rację.

    Widzę, że podobnie jak on, kompletnie nic nie zrozumiałeś. Ale trudno.

    >>>> Wtedy to ja mogę stawiać warunki.
    >>> Tak Ci się wydaje.
    >> LOL. Jasne. Tak mi się wydaje :)
    > Tak. Tak Ci się wydaje.

    Tak, ściślej mówiąc śni mi się to wszystko :)

    > Masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Nie wróżyłem, tylko
    > stwierdziłem.

    Na podstawie czego stwierdzasz?
    Nie masz zielonego pojęcia o mojej rzeczywistości, a mimo to wyciągasz
    kuriozalne wnioski i każesz mi w nie wierzyć.
    Przecież to absurd.

    > Popełniasz sporo mylnych twierdzeń.

    Opisując_fakty_takimi, jakie są?
    Po dokładnie to właśnie robię.
    Piszę jak to naprawdę wygląda, a nie jak mi się wydaje.
    W którym miejscu mylę się pisząc, że białe jest białe?

    > Przypomina mi to
    > niewidomego sapera pędzącego z radością i samozadowoleniem przez pole
    > minowe, uradowanego że do tej pory nie wyleciał w powietrze i nie
    > myślącego o tym ile tego pola jeszcze przed nim zostało. Dziecinada.

    Wybacz, ale z reguły nie kontynuuję dyskusji, w której ktoś każe mi
    udowadniać, że nie jestem wielbłądem.
    Widzę, że jesteś jedną kolejną z wielu osób, które lepiej ode mnie wiedzą,
    jak działam i że oczywiście działam źle, a to, czego dokonałam w ciągu kilku
    lat (oczywiście ciągle popełniając pomyłki :>) to tylko sen.
    EOT, bo dalsza rozmowa nie ma sensu.

    --
    PozdrawiaM


  • 27. Data: 2006-03-26 15:50:02
    Temat: Re: zwrot kosztów dojazdu na rozmow
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:e06923$2im5$1@news.mm.pl Nixe <n...@f...peel> pisze:

    > Jotte <t...@W...pl> pisze:
    >> Mylisz się. To nie zależy od etapu tylko od pracownika.
    > Ściślej mówiąc zależy to od konkretnej sytuacji.
    To to samo. Każdy pracownik jest w konkretnej sytuacji.

    > Może być taka, że to my na gwałt szukamy fachowca. Czyli nam zależy.
    > Jeśli kandydat to wyczuje, to on oczywiście stawia warunki od samego
    > początku.
    > I my jesteśmy zmuszeni 'spuścić z tonu'. Jest to całkowicie naturalne.
    > Sęk jednak w tym, że takich sytuacji do tej pory mieliśmy może ze dwie.
    > A w większości przypadków to nie my szukamy, lecz nas szukają ludzie,
    > zatem to my stawiamy warunki.
    > I tak to właśnie wygląda, a ja nie powieszę się z tego powodu - wręcz
    > przeciwnie ;-)
    Przemek Maciuszko miał rację.

    >>> Wtedy to ja mogę stawiać warunki.
    >> Tak Ci się wydaje.
    > LOL. Jasne. Tak mi się wydaje :)
    Tak. Tak Ci się wydaje.

    >> Znów się mylisz.
    >> Coś sporo popełniasz tych pomyłek.
    > Tak się składa, że na tych "pomyłkach" zawsze wychodzę dokładnie tak, jak
    > planowałam, więc znów nie wyszło Ci wróżenie ze szklanej kuli ;-)
    Masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Nie wróżyłem, tylko stwierdziłem.
    Popełniasz sporo mylnych twierdzeń. Przypomina mi to niewidomego sapera
    pędzącego z radością i samozadowoleniem przez pole minowe, uradowanego że do
    tej pory nie wyleciał w powietrze i nie myślącego o tym ile tego pola
    jeszcze przed nim zostało. Dziecinada.

    --
    Pozdrawiam
    Jotte


  • 28. Data: 2006-03-26 16:06:26
    Temat: Re: zwrot kosztów dojazdu na rozmow
    Od: "Greg" <ozma@BEZ_SPAMUop.pl>

    Dariusz Tarczoń w news:e05vrr$dh2$1@atlantis.news.tpi.pl napisał(a):
    >
    >> Jednakże skoro firmie na mnie zależy, to nie widzę powodu,
    >> aby nie dokonać takiej refundacji.
    > a z jakiej pozycji startujesz?
    > 1)Ty ubiegasz sie o miejsce u pracodawcy (aplikowales do niego),
    > 2) czy to pracodawca cie ma zamiar podkupic (nie aplikowales do niego)

    Dokładnie - czysta ekonomia :-) Argument typu "bo na zachodzie to..." nie ma
    przez to wartości. Na zachodzie tak robią z konkretnych powodów. Jeżeli
    przedsiębiorcy u nas będą mieli równie dobre powody również będą zwracać
    koszty. Nikt (niewielu) nie będzie kalkować pewnych zwyczajów od tak. W
    działalności gospodarczej nie ma miejsca na sztukę dla sztuki.


    pozdrawiam
    Greg


  • 29. Data: 2006-03-26 16:18:59
    Temat: Re: zwrot kosztów dojazdu na rozmow
    Od: "Greg" <ozma@BEZ_SPAMUop.pl>

    Krzysztof Zielinski w news:44267896$1@news.home.net.pl napisał(a):
    >
    >> Trudno jednak, by je zwracać każdemu kandydatowi.
    >> Ja w każdym razie taką prośbę odebrałabym jako nietakt.
    > Mnie firma z UK wszystko pokryła łącznie z hotelem i dojazdem
    > z lotniska do hotelu mimo że w rezultacie im odmówiłem...
    > ~3.5 kzł.

    Może napiszesz coś więcej? Jakie stanowisko, jakie są Twoje kwalifikacje,
    wysyłałeś CV w ciemno, czy w odpowiedzi na ogłoszenie? Twoim zdaniem
    zwracają koszty wszystkim (powiedzmy, że zatrudniają sprzątaczkę, albo
    kierowcę)? I tak dalej, i tak dalej... Chodzi także o dane, których zapewne
    nie znasz, a które moim zdaniem mają znaczenie - ile ofert otrzymali. Bardzo
    ważna informacja - co ludzie na zachodzie piszą w swoich CV? Z tego co
    zauważyłem w Polsce lubią ubarwiać. Wybierasz CV osoby, która wygląda na
    mega speca a na miejscu okazuje się, że niewiele z tego co napisał było
    prawdą. Nie każde stanowisko wymaga portfolia.



    pozdrawiam
    Greg


  • 30. Data: 2006-03-26 16:34:38
    Temat: Re: zwrot kosztów dojazdu na rozmow
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:e06b69$ph4$1@news.mm.pl Nixe <n...@f...peel> pisze:

    >> No to w czym problem, bo przeciez nie musisz płacić jednorazowo 50-100
    >> osobom, prawda?
    > Ale tak czy siak musiałabym to zrobić. Czy w przeciągu miesiąca czy pół
    > roku, to nadal byłyby to koszty.
    > Co więcej koszty, które musiałabym pokryć z prywatnej kieszeni.
    Chcesz własne koszty inwestycyjne pokrywać z cudzej?

    > wszelkie uzasadnione cięcia finansowe i oszczędności świadczą tylko na
    > korzyść jej właścicieli. Ale i w tym przypadku nie łudzę się, że to
    > zrozumiesz.
    Ona nie musi tego zrozumieć, bo to bzdura jakich mało.

    >>> Może więc podpowiesz w jaki sposób zakwalifikować koszty związane z
    >>> podróżą osoby nie zatrudnionej w firmie i jak je rozliczyć z US?
    >>> Chętnie się dowiem i wykorzystam w przyszłości.
    >> Podpowiem - dopytaj się swojego doradcy księgowego.
    >> Bo pewnie Cię nie stać na skorzystanie z mojej wiedzy ;>
    > Nie, po prostu wiem, że nie masz o tym zielonego pojęcia, a moje pytanie
    > było sarkastyczne.
    > Takich kosztów nie można nijak zakwalifikować, a wiem to i bez pomocy
    > mojego biura rachunkowego.
    Własnie się setnie uśmialiśmy z tego bzdetu.
    Myślałem (myśleliśmy, bo obecnie czytamy ten wątek w kilka osób), że
    naprawdę dysponujesz jakąś poważniejszą wiedzą w tej materii, a tu kompletna
    kupa...

    --
    Pozdrawiam
    Jotte

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1