Użytkownik .Barman napisał:
> Użytkownik <y...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:6aa4.000006b6.3cdf6c27@newsgate.onet.pl...
>
>>Za dzień płatności uważa się dzień wpływu na konto wierzyciela (pracobiorcy).
>>Czyli pracownika nie obchodzi kiedy i w jaki sposób hiena przeleje pieniądze.

>(...)

> Abstrahujac od jezyka. Nie masz racji yamahaa'o. Za dzien wplaty uwaza sie
> powszechnie dzien dokonania przelewu. Chyba, ze w umowie albo regulaminie
> wynagradzania zapisano inaczej. I nie zmieni tego Twoje chciejstwo i
> myslenie zyczeniowo-paranoiczne pietnastoletni lewaku.

Dobry obyczaj kupiecki nakazuje, żeby pieniądze znalazły się na koncie
wierzyciela w dniu, który wymieniony jest w zobowiązaniu. Obecnie za
dzień dokonania zapłaty uważa się faktycznie dzień obciążenia konta
dłużnika. W przypadku dokonania przelewu elektronicznego pieniądze
znajdą się koncie beneficjenta jeszcze tego samego dnia, problem jest
więc czysto teoretyczny. Są jednak sytuacje skrajne: np. pracodawca
przelewa w piątek po południu - pieniądze w bankomacie pracownika w
skrajnym przypadku będą "widoczne" we wtorek. Ponieważ pracodawca
dysponuje większą wiedzą niż pracownik na temat specyfiki operacji
bankowych, powinien dochować należytej staranności, by takiej sytuacji
zapobiec (pieniądze przez kilka dni są "niczyje").
Instytucje, które mają siłę za dzień dokonania zapłaty przyjmują dzień
wpływu na konto i przysłowiowe gówno je obchodzi, że ktoś zapłacił
tydzień temu na poczcie. Wynika z tego, że pracownik jest stroną słabszą
i nie może wymusić takich warunków płatności jak np. telewizja kablowa
czy operator komórkowy. Posty Yamahaa'y są nieco surowe w treści, ale
dobrze oddają odczucia człowieka postawionego przed sk***kim prawem, że
kto ma pieniądze, ten ma władzę i dyktuje warunki.

Dogbert