eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeSkąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze? › Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
  • Data: 2014-03-30 17:09:54
    Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
    Od: "Stokrotka" <o...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Jakiś jesteś naiwny. Mnie __klika__ razy podbnie wywalano z roboty , i mi
    nie pszyszło do głowy iść z tym do szefa, a jeśli, to by świadomie i z
    premedytacją komuś zaszkodzić.

    1. Sprawdź czy wolno cię było zwolnić. Jeśli miałeś normalną umowę o pracę
    na czas nieokreślony , w opisanej sytuacji nie było możliwości by zwolnić
    cię zgodnie z prawem. Możesz o to zapytać w inspekcji pracy.

    2. Skoro cię zwolnili, to mieli zamiar cię zwolnić, byli i są świniami, i
    nie ma o
    czym rozmawiać ze świniami, bo się tylko ubabrasz błotem. Szkoda czasu.

    3. Uważam, że najbardziej prawidłowo postępowałam się za ostatnim razem , w
    Warcie.
    Gdy otszymałam wypowiedzenie, było to dla mnie szokiem, zwłaszcza dlatego,
    że byłam zwalniana niezgodnie z prawem już 2 razy u mowy na czas
    nieokreślony i doskonale wiedziałam co z tego wynika,
    ZROZUMIAŁAM ŻE TO SIĘ NIGDY NIE SKOŃCZY, ŻE MAM WILCZY BILET,
    a także lepiej niż zwalniający mnie ludzie wiedziałam z czego to zwolnienie
    wynika.
    Mimo, że obiecano mi pszy rekrutacji, że po umowie na okres prubny będzie
    umowa na czas określony, a potem na nieokreślony, po prawie roku pracy mniej
    więcej od grudnia lub listopada spodziewałam się zwolnienia, co wynikało z
    min szefostwa. Zdziwiłam się, że nic się nie dzieje.

    Wypowiedzenie wręczono mi rano na około 2 tyg pszed końcem umowy na czas
    określony, około połowy kwietnia. Podobno było niezgodne z układami
    zbiorowymi ze związkami zawodowymi.
    Zaczęłam działać od razu: naskarżyłam gdzie się da : do związkuw, do
    szefostwa
    innyh działuw, i wzięłam dzień urlopu na żądanie.
    Poszłam do medyka dostałam zwolnienie ze względu na złe EKG.
    Odpoczęłam i pszygotowałam się. Na ostatnie dni pracy wybrałam się z
    dyktafonem.
    Położyłam go tuż pod blatem biurka, wysoko na bladzie podbiurkowej szafki.
    Bezpośredni pszełożony, nie będący nim formalnie ale samozwańczo (dział był
    3 osobowy, a w strukturze organizacyjnej 5 osobowy, 2 osoby pracowały gdzie
    indziej i nie miałam z nimi kontaktu i to jedna z nih była formalnie szefem)
    podszedł i nastąpiła rozmowa, nagrałam ją (trwała 1min i 46s):
    "
    [Pietrasik Stanisław:] - Nie mam żadnych zastrzeżeń co do pracy
    merytorycznej pani,
    pani [moje imię].
    Mówiłem, prosiłem, bo to z różnych
    względów .
    Decyzja [zwolnienia] nie należała do mnie.
    Krótko mówiąc, ja naprawdę przedstawiałem
    panią ,
    oprócz trudności komunikacyjnych,
    od strony merytorycznej w bardzo dobrym
    świetle.
    Tylko, to musiałem to powiedzieć, żeby
    pani wiedziała na ten temat,
    że nic zakulisowo się nie dzieje.
    To jest, ta decyzja była niewzruszona
    dyrektora Stańczaka.
    [Stokrotka:] - Jeżeli to jest nie zakulisowo, to dlaczego nie podano mi
    powodu ?
    [Pietrasik Stanisław:] - To już ode mnie nie zależy. Niech pani zauważy...
    [Stokrotka:] - To niech pan nie mówi "nie zakulisowo",
    to niech pan nie mówi za dyrektora
    Stańczaka...
    [Rozmowę przerwał krótki telefon do p. Pietrasika]
    [Pietrasik Stanisław:] - Halo, słucham , Pietrasik.
    [Pietrasik Stanisław:] - Nie, ja wielokrotnie mówiłem, ale to już jest,
    ja nie wręczałem pani "nie przedłużenia"
    [umowy]
    czy jakiegoś pisma i tak dalej.
    Mnie tylko poinformowano, w dniu, w którym
    pani otrzymała.
    Natomiast wcześniej sygnalizowała [-ła?]
    mi ten fakt.
    Ja wielokrotnie rozmawiałem na ten temat,
    tak jak mówiłem.
    [Stokrotka:] - Jakie panu uwagi wcześniej sygnalizowano,
    bo mi nikt nic wcześniej nie sygnalizował
    ?
    [Pietrasik Stanisław:] - Nieee , sygnalizowano mnie fakt tego typu, że, w
    pewnym momencie
    dyrektor Stańczak powiedział, że nie
    przedłużono tej umowy.
    [Stokrotka:] - To dlaczego pan, skoro pan wiedział, nie poinformował
    mnie o tym ?
    [Pietrasik Stanisław:] - Ale chwileczkę, JA MIAŁEM ZAKAZ ROZMAWIANIA O TYM.
    [Stokrotka:] - Czy pan to potwierdzi przy dyrektorze Stańczaku ?
    [Pietrasik Stanisław:] - Co jaa? Ale niech pani zauważy...
    [Stokrotka:] - No to ja się zapytam.
    "
    Niespodziewany telefon w środku, sugeruje, że moja rozmowa i pomieszczenie
    były podłuhiwane, pewnie pszez pszyjaciela Pietrasika, bo pszecież rozmowa
    posuwała się w złym dla niego kierunku.

    Bezpośrednio po tej rozmowie zrobiłam niewyobrażalny błąd: wyszłam i
    pozostawiłam dyktafon z kasetą pod blatem biurka.
    Windą dostałam się wiele pięter wyżej do Stańczaka , by się zapytać - jak
    obiecałam w ostatnim zdaniu.
    Ta rozmowa mimo, że kilku.zdaniowa była dla mnie trudna, bo należało tak ją
    pszeprowadzić by wyszło szydło z worka.
    Stańczak zapszeczył słowom Pietrasika, powiedziałam, że mam to nagrane,
    wtedy Stańczak wziął telefon....
    Ja zaś nie czekałam, biegiem do windy, do dołu....na dole w windzie minęłam
    znudzonego Pietrasika. Odethnęłam, kaseta jest bezpieczna, i była. Dyktafon
    włożyłam do torby, kasetę do bielizny.

    W domu rozmowę spisałam. W robocie nielegalnie pszekierunkowano mi telefon,
    nielegalnie bo nie upszedzono o tym i nie można się było ze mną skontaktować
    ( a szukałam roboty itp).
    W następnym dniu pracy treść rozmowy jak wyżej wysłałam do całego Biura
    Informatyki.
    To co działo się dalej opisałam w kolejnym mejlu już z prywatnego konta:
    "
    Po wysłaniu poprzedniego e-maila Stańczak odciął mi dostęp do poczty
    elektronicznej.
    Dlatego wiadomość wysyłam z prywatnego konta.

    A było tak:
    Odebrałam w Outlooku powiadomienie, że Stańczak przeczytał wiadomość
    "Rozmowa Dobrze Zapoamiętana".
    Chwilę później wpadł do pokoju, w którym pracuję (chyba był wściekły) i
    krzyknął, że mam przeresetować komputer,
    bo zabrał mi dostęp do poczty elektronicznej, ze względu na rozsyłanie
    wiadomości POUFNYCH.
    - Jakie wiadomości poufne rozsyłam ? - spytałam się.
    - Stawkę
    - Swoją stawkę mogę powiedzieć każdemu, nie wolno mi mówić o zarobkach
    innych.

    Potem wypadł .
    !!! Jeśli w tym czasie kogokolwiek na czwartym piętrze "ochrzanił" to
    informuję : Na pewno nie było to moim celem. !!!
    Znów wpadł .
    Sprawdził czy przeresetowałam komputer,
    i dopytywał się czy nie mam drugiego .

    Warto było obejrzeć reakcję Stańczaka.
    Szkoda, że nie miałam ze sobą aparatu fotograficznego.

    Pietrasik tego dnia był na urlopie, a następnego dnia rano przyszedł do
    pracy wcześniej ode mnie
    i niestety nie widziałam jego reakcji.

    A co teraz będzie?
    Stańczak odetnie mi dostęp do internetu.
    Czy każe mi przeresetować prywatny komputer w domu?
    "
    Stańczak był wściekły , połowę metra wyższy ode mnie, wiedziałam , że ma hęć
    mi pszyłożyć,
    oddałabym, o ile bym się wcześniej zdrapała z wykładziny.

    Mejla planowałam wysłać z kawiarni internetowej po drodze sprawdziłam gdzie
    jest i kiedy czynna, ale dało się z roboty.
    Z powodu odcięcia mi sieci, wpisałam dyrektorom do odciętego mi także
    systemu kadrowego ogromne kary.

    W ostatnim dniu pracy wezwał mnie Karoń (jeszcze wyżej od Stańczaka), bo mu
    się nie podobało używanie pocztowej prywatnej skszynki i wysyłanie mejla na
    służbowe adresy ludzi z BI. "To było ściśle związane ze stosunkiem pracy"
    odpowiedziałam, w środku miałam satysfakcję, że on ma kłopoty i jest
    zdenerwowany.

    W międzyczasie, w ciągu kilku zaledwie dni pracy byłam u Tibo - naczelnego
    Francuza także by się poskarżyć i także mu powiedziałam, że mam rozmowę
    nagraną, nie do końca wiem czy zrozumiał wszystko, bo rozmowa była po
    angielsku, ale byłam pszygotowana.
    Naskarżyłam także do kadr wyższyh do p. Czarzasty na Biuro Informatyki, coś
    o nie wpisywaniu wyjść.
    I nie pamiętam gdzie jeszcze.

    W odpowiedzi Warta okradła mnie : wpłacili na konto 100zł mniej wypłaty niż
    napisali na kwicie.
    Dodatkowo nie wpisali mi pracy w warunkah szkodliwyh na świadectwie pracy,
    mimo, że pracowałam pszy monitorku jonizującym wielkości telewizora.

    Kradzież zauważyłam dopiero rok po tym , rozliczając PITa.
    Naskarżyłam do inspekcji, pojawiły się głuhe telefony w środku nocy.
    Poszłam do sądu.
    Sąd (Adam Oleszko) nie pszyznał mi racji, sąd był kapturowy,
    istotą był ___raport inspekcji kturego sędzia zabronił mi oglądać___ i nigdy
    go nie czytałam,
    nie pozwolono mi się odezwać,sąd zasądził mi 1 000 zł kary.
    Pieniądze wpłaciłam w dniu ostatniej rozprawy.
    Dostałam informację z sądu listowną, że należy pieniądze odebrać.
    Odebrałam mimo, że z trudem, bo kasa nie hciała wypłacić, ale wypłacicli po
    3-4h czekania.
    Wyroku niestety nigdy nie otszymałam , mimo, że czekałam na niego i odbieram
    jeszcze długo ponad rok korespondencję.

    Uważam, że tak należy. Nie tylko łajdak ma wiedzieć , że jest łajadkiem , bo
    bycie łajdakiem dla łajdaka jest pszyjemne.
    WSZYSCY mają wiedzieć kto jest łajdakiem.
    I łajdak ma mieć niepszyjemności za swoje łajdactwo , ile się da.

    --
    http://ortografia.3-2-1.pl/ w zakładce 'inne' syntezator mowy czytający
    cyrylicę GdakMini2_01 i program dietetyczny Ananas1_3d
    (tekst bez: ó, ch, rz i -ii) Ortografia to NAWYK, często nielogiczny,
    ktury ludzie ociężali umysłowo, nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1