eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCo robi telemarketer z j.obcym? Calling Polska › Re: Co robi telemarketer z j.obcym? Calling Polska
  • Data: 2005-06-16 10:19:01
    Temat: Re: Co robi telemarketer z j.obcym? Calling Polska
    Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Użytkownik "vertret" <vertret@@@op.pl> napisał w wiadomości
    news:d8p266$68g$1@news.onet.pl...
    > Użytkownik "Immona" <c...@W...zpds.com.pl> napisał w
    wiadomości
    > news:d8oln2$shd$1@nemesis.news.tpi.pl...
    >
    > > Dodaj do tego mozliwosc pogadania z native speakerami kilka godzin
    > dziennie,
    > > za co nie tylko nie placisz, ale Tobie za to placa i juz dla studenta
    czy
    > > absolwenta, ktory moze spedzic 3-6 miesiecy na poszukiwaniu swojej
    > > wymarzonej pracy takie cos jest bardzo dobra "przechowalnia" pozwalajaca
    > > pocwiczyc jezyk.
    >
    >
    > No właśnie sądze, że osoby chcące dopiero ćwiczyć język nie dadza sobie
    rady

    Nie jest tak. Rozmowy doradcze/sprzedazowe maja ograniczony zasob slownictwa
    i tocza sie wedlug trzymanych przed oczami na kartce scenariuszy, ktore
    uwzgledniaja rozne rozgalezienia. Plynnosc mowy i umiejetnosc zrozumienia,
    co gada ktos nie mowiacy np. Hochdeutschem tylko gwara bawarska wystarcza,
    reszte nawet osoby nie bedace szczegolnie dobre opanowuja ten po 2-3
    miesiacach kilku godzin dziennie. Rozmowa niestandardowa trafia sie bardzo
    rzadko i nawet, jak sie taka zawali, to statystycznie nie ma wplywu na
    caloksztalt wynikow osoby i firmy.

    Powiem jeszcze cos, co dla mnie bylo dosc zaskakujace i bardzo pouczajace.
    Otoz przy sprzedawaniu, korelacja miedzy doskonalym opanowaniem mowy a
    wynikami sprzedazy nie byla tak duza, jak by sie mozna spodziewac. Widzialam
    ludzi, ktorzy robili bledy gramatyczne, ze bolalo to slyszec, nie znali slow
    i wyjasniali o co chodzi poprzez opisy za pomoca prostszych slow - a ludzie
    od nich kupowali, bo byli mili, entuzjastyczni, przyjazni i kontakt z nimi
    byl przyjemny i wyrabiali calkiem niezla prowizje. I zdarzaly sie przypadki,
    gdy ktos, kto by mogl tlumaczyc symultanicznie specjalistyczne dyskusje po
    prostu nie mial talentu do gadania z ludzmi i wtedy zarabial gorzej niz
    tamten.

    > a te, które nie muszą ćwiczyć nie skuszą się na takie zajęcie.

    Studenta dziennego malo osob chce do innych zajec, bo te inne zajecia
    wymagaja zwykle dyspozycyjnosci.

    A w takim przypadku, poniewaz dzwoni sie/odbiera nierzadko do 20 czy 21 i w
    weekendy tez, student dzienny moze przyjsc, ustalic, ze jemu pasuje od
    poniedzialku do czwartku w godzinach 16-20, a w piatek od 8 do 11 i w sobote
    10-14, firma mowi, ze jest wolne stanowisko od poniedzialku do srody i w
    sobote, a moze by przyszedl na trzy godziny tez w niedziele i tak sie
    dogaduja.
    Student przylazi, odsiaduje, gada. Jak wyjdzie z pracy, to nie grozi mu, ze
    ktos do niego zadzwoni, bo jeszcze czegos od niego potrzebuje. Jak ma sesje,
    to nie ma problemu, bo po prostu mowi, ze nie przyjdzie, firma wie ze jest
    wolne miejsce i proponuje zastepstwo komus, kto ma sesje inaczej ulozona.
    Napalency nawet w dwugodzinnym "okienku" miedzy wykladami potrafia przyjsc
    do firmy celowo umiejscowionej krok od uczelni i godzine podzwonic.
    Elastycznosc, rotacja, maly poziom wzajemnej zaleznosci/przywiazania.
    Jeszcze raz powtarzam, ze na studiach dziennych, gdzie ma sie nieraz plan
    zajec taki, ze 8-10, 13-15 i 17-19 sa zajecia, a miedzy tym okienka (w
    porzadku - to przyklad skrajny :) ) takie cos jest super.

    A po studiach... no coz, jak widac, juz tego nie robie :)

    > Jak pisałem nie wydaje mi sie dobrym pomysłem na biznes otwieranie w
    Polsce
    > firmy, która musi znaleźć odpowiednią ilość bezrobotnych z biegłą
    > znajomością języka, gdyż w miarę rozgarnięta osoba ma cały dzień co robić
    za
    > lepsze pieniądze. Polska to nie Indie i tu ludzie cenią sobie mowe ojców
    :)
    >

    No wiec Ci mowie, ze takie firmy bazuja na studentach, nie na bezrobotnych.
    Oprocz tego sa jeszcze matki malych dzieci, ktore moga przyjsc na 2 godziny
    dziennie i gdzie indziej by ich nie chcieli z tego powodu, a one chca choc
    tyle popracowac i ludzie np. po 50-stce, ktorym ciezko na rynku pracy mimo
    znajomosci jezyka z powodu uprzedzenia wiekowego pracodawcow, o ktorym bylo
    tu sporo mowione i z powodu ich zbyt malej przebojowosci, zeby sie przebic
    przez to uprzedzenie.

    I.


Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1